Выбрать главу

Dziesięć dni potem zadzwoniła do niego Karen Singh.

– Nie doszło do zapłodnienia – poinformowała.

Myron zamknął oczy.

– Możemy ponowić próbę w przyszłym miesiącu.

– Dziękuję za telefon, Karen.

– Nie ma za co.

Zapadło niezręczne milczenie.

– Coś jeszcze? – spytał.

– Na apel w sprawie szpiku zgłosiło się dużo ludzi – powiedziała.

– Wiem.

– Trafiliśmy na potencjalnego dawcę szpiku dla chorej na ostrą białaczką szpikową z Maryland. Młodej matki. Gdyby nie wasz apel, pewnie by umarła.

– To dobra wiadomość.

– Ale nie znalazł się żaden dawca dla Jeremy’ego.

– Trudno.

– Myron?

– Słucham?

– Zostało niewiele czasu.

Tego samego dnia później Terese wróciła do Atlanty. Win zaprosił do siebie Esperanzę na wieczór bezmyślnego oglądania telewizji. Siedzieli na swoich zwykłych miejscach. Dziś w menu były chrupki z kukurydzy i hinduskie jedzenie na wynos. Pilota trzymał Myron. Na widok logo CNN przestał skakać po kanałach. W programie na żywo Larry’ego Kinga występował jeden z najbardziej kontrowersyjnych graczy, kolega Grega z drużyny, gwiazda koszykówki, znany jako „TC”. Na głowie miał wycięte brzytwą słowo Jeremy, w uszach złote kolczyki z tym imieniem, a na rozerwanym podkoszulku napis POMÓŻ ALBO JEREMY UMRZE. Myron uśmiechnął się. „TC” był niezłym agregatem, ale przyciągał rzesze ludzi.

Znów zaczął skakać po kanałach. Na NBC, w jakimś show z gadającymi głowami, występował Stan Gibbs. Nic nowego. Media kochają równie mocno jak rozrywanie ofiar na strzępy tylko historie o odkupieniu. Taki właśnie ton nadał rozmowie z Gibbsem Bruce Taylor, który uzyskał wyłączność na przeprowadzenie z nim wywiadu. Opinie o postawie Stana były podzielone, ale większość mu współczuła. W końcu ryzykował życie, żeby schwytać zabójcę, uratował Jeremy’ego Downinga od niechybnej śmierci i padł ofiarą niesłusznych posądzeń mediów, pośpiesznie ferujących wyroki. Na plus – zwłaszcza po tym, jak prasa i telewizja skwapliwie wycofały się z hańbiącego, tak prędko wysuniętego zarzutu o plagiat – poczytano mu również, że mimo wewnętrznego rozdarcia, zdecydował się wydać własnego ojca. Odzyskał etat w gazecie. Plotka głosiła, że powróci też ze swoim programem telewizyjnym, tyle że nadawanym o lepszej godzinie. Myron nie bardzo wiedział, co o tym myśleć. Dla niego Stan wcale nie był bohaterem. Jak zresztą większość ludzi. Także Gibbs zaapelował o szpik kostny.

– Ten chłopiec potrzebuje naszej pomocy – powiedział wprost do kamery. – Zgłoście się. Będziemy tu cały wieczór.

Jakaś gadająca blond głowa spytała o jego rolę w tym dramacie, o powalenie ojca na ziemię, o sprint w stronę domu. Gibbs postawił na skromność. Słusznie. Dobrze znał telewizję.

– Nudy – skomentowała Esperanza.

– Nudy – zgodził się Win.

– Czy w TV Land nie ma maratonu Rodziny Partridge’ów?

Myron zamarł.

– Myron? – zagadnął Win.

Myron nie odpowiedział.

– Jest tam kto?! – Esperanza strzeliła mu palcami tuż przed twarzą. – Nie śpij, bo cię ukradną!

Myron zgasił telewizor. Spojrzał na Esperanzę, potem na Wina i powiedział:

– Pożegnaj się z tym chłopcem.

Esperanza i Win wymienili spojrzenia.

– Miałeś rację, Win.

– Co do czego?

– Co do ludzkiej natury.

40

Myron zadzwonił do Kimberly Green.

– Green – odezwała się do słuchawki.

– Mam prośbę.

– Cholera, a już myślałam, że pozbyłam się pana ze swojego życia.

– Ale nie z fantazji. Pomoże mi pani?

– Nie.

– Mam dwie sprawy.

– Nie. Powiedziałam „nie”!

– Od Erica Forda wiem, że tę rzekomo splagiatowaną powieść przysłano do pani.

– I co z tego?

– Kto ją przysłał?

– Przecież słyszał pan. Przysłano ją anonimowo.

– Nie ma pani pojęcia kto?

– Zielonego.

– Gdzie ona jest teraz?

– Książka?

– Tak.

– W szafie z dowodami.

– Coś z nią robiliście?

– Na przykład?

Myron zaczekał.

– Myron?

– Wiedziałem, że coś przede mną ukrywacie.

– Proszę pana…

– Ukryliście nazwisko autora tej powieści. A był nim Edwin Gibbs. Napisał ją pod pseudonimem po śmierci żony. Nareszcie wszystko się zgadza. Szukaliście go od samego początku. Wiedzieliście, że to on! Wiedzieliście, psiakrew, cały czas!

– Nie wiedzieliśmy! Podejrzewaliśmy.

– Te wszystkie bzdurne domniemania, jakoby Edwin był pierwszą ofiarą Stana…

– Nie do końca bzdurne. Byliśmy pewni, że porywaczem jest jeden z nich. Tylko nie wiedzieliśmy który. Nie mogliśmy odnaleźć Edwina Gibbsa, dopóki nie podał pan nam adresu w Waterbury. Ale dotarliśmy tam za późno. Już wyjechał, żeby porwać Jeremy’ego. Być może gdyby pan chętniej udzielał informacji…

– Okłamaliście mnie!

– Nie okłamaliśmy. Po prostu nie powiedzieliśmy wszystkiego.

– Jezu, czy pani słyszy, co pani mówi?

– Nic panu nie byliśmy winni. Nie był pan agentem federalnym i tylko nam zawadzał.

– Tak zawadzałem, że pomogłem wam rozwiązać sprawę.

– I za to panu dziękuję.

Zagłębił się myślami w labirynt, skręcił w lewo, w prawo i zawrócił.

– Dlaczego media nie wiedzą, że Edwin Gibbs był autorem książki? – spytał.

– Dowiedzą się. Eric Ford chce najpierw wszystko dopiąć. A wtedy zwoła następną dużą konferencję prasową i przedstawi to jako nowinę.

– Mógłby to zrobić dzisiaj.

– Mógłby.

– Lecz wówczas byłoby po sensacji. W tej chwili sprawę podgrzewają plotki. A on chce skupić na sobie jak najwięcej uwagi.

– Z ducha jest politykiem – przyznała Green. – I co z tego?

Myron skręcił kilka razy, natknął się na więcej ścian, ale nie przestał szukać wyjścia.

– Nieważne – odparł.

– To dobrze. Możemy skończyć rozmowę?

– Najpierw niech pani zadzwonił do banku szpiku kostnego.

– Po co?

– Muszę dowiedzieć się więcej o pewnym dawcy.

– Ta sprawa jest zamknięta, Myron.

– Wiem. Ale kroi się nowa.

Stana Gibbsa zastali w fotelu gospodarza programu. Jego nowy show w kablówce, Pogaduszki z Gibbsem, nakręcano w Fort Lee, w New Jersey, w studiu, które wyglądało jak wszystkie znane Myronowi studia telewizyjne, czyli jak pokój bez sufitu. Wisiały tu bez wyraźnego ładu i składu liczne reflektory i kable. Studia, zwłaszcza studia wiadomości, były zawsze mniejsze niż w telewizorze. Mniejsze było w nich wszystko – biurka, fotele, mapa świata w tle. Potęga telewizji. Naocznie takie pomieszczenia zawsze wydają się mniejsze niż na dziewiętnastocalowym ekranie.

Stan był w granatowej marynarce, białej koszuli, czerwonym krawacie, dżinsach i sportowych butach. Klasycznym stroju prowadzącego program. Ale kamera nie interesowała się dżinsami ukrytymi pod biurkiem. Gibbs pozdrowił wchodzących skinieniem. Myron odwzajemnił mu skinienie. Win nie zareagował.