Выбрать главу

– Zastanawiam się, co mnie naszło, żeby o to spytać.

Win otworzył zamienioną w małą lodówkę szafkę z dynastii Ming, rzucił Myronowi puszkę yoo-hoo, a sobie nalał koniaku. Pokój wypełniały antyki, bogate gobeliny, wschodnie dywany i popiersia mężczyzn z długimi kręconymi włosami. Gdyby nie najwyższej klasy sprzęt elektroniczny, to na taki pokój mógłbyś się natknąć na wycieczce po pałacu Medicich. Zajęli zwykłe miejsca.

– Coś cię gryzie – powiedział Win.

– Mam dla nas sprawę.

– O.

– Wiem, powiedziałem, że koniec z tym. Ale to wypadek nadzwyczajny.

– Rozumiem.

– Pamiętasz Emily?

Win zakręcił koniakówką.

– Przyjaciółka z college’u. Podczas stosunku hałasowała jak małpa. Rzuciła cię na ostatnim roku. Wyszła za twojego arcywroga, Grega Downinga. Jego też rzuciła. Pewnie nadal tak hałasuje.

– Ma syna, który jest chory.

Myron szybko nakreślił sytuację, pomijając kwestię swojego ojcostwa. Skoro nie mógł powiedzieć o tym Esperanzie, to tym bardziej Winowi.

– Nie przewiduję większych trudności – rzekł Win. – Porozmawiasz jutro z tą lekarką?

– Tak.

– Dowiedz się jak najwięcej, kto zawiaduje tymi aktami.

Win włączył telewizor i przebiegł po kanałach, bo wszędzie leciały reklamy, a poza tym był mężczyzną. Zatrzymał się na CNN. Dziennik prowadziła Terese Collins.

– Czy śliczna pani Collins złoży nam jutro wizytę? – spytał.

Myron skinął głową.

– Przylatuje o dziesiątej.

– Często nas odwiedza.

– Aha.

– Czy wy dwoje – Win zmarszczył się tak, jakby na sekundę ujrzał strasznie zagrzybione krocze – macie się ku sobie?

Myron spojrzał na Terese.

– Za wcześnie mówić – odparł.

Win zmienił kanał, bo w kablówce leciały ciurkiem odcinki Wszystko w rodzinie. Zamówili chińszczyznę i obejrzeli dwa epizody. Myron bezskutecznie próbował zagubić się w szczęściu Archiego i Edith. Myślami wciąż wracał do Jeremy’ego. Odsunął od siebie kwestię ojcostwa i skupił się, jak prosiła Emily, na czekającym go zadaniu i chorobie chłopca. Anemia Fanconiego. Tak ją nazwała. Ciekaw był, czy jest coś na jej temat w Internecie.

– Niedługo wrócę – powiedział.

Win spojrzał na niego.

– W następnym odcinku będzie pogrzeb Stretcha Cunninghama – poinformował.

– Chcę coś sprawdzić w sieci.

– Archie wygłasza mowę pogrzebową.

– Wiem.

– Mówi, że ze względu na „ham” w nazwisku nie podejrzewał, że Stretch Cunningham jest Żydem.

– Znam ten odcinek, Win.

– I jesteś gotów stracić go dla Internetu?

– Przecież masz go na taśmie.

– Nie o to chodzi.

Wymienili spojrzenia, kontentując się ciszą.

– Mów – rzekł wreszcie Win.

– Emily twierdzi, że jestem ojcem chłopca – odparł niemal bez wahania Myron.

Win skinął głową.

– Aha – powiedział.

– Niespecjalnie się zdziwiłeś.

Win pałeczkami chwycił następną krewetkę.

– Wierzysz jej?

– Tak.

– Dlaczego?

– Po pierwsze, byłoby to wyjątkowo podłe kłamstwo.

– Ależ Emily jest w tym dobra, Myron. Okłamywała cię bez przerwy. Okłamywała cię w college’u. Okłamywała, kiedy zniknął Greg. Nakłamała w sądzie, że źle traktował dzieci. Zdradziła go z tobą w przeddzień ślubu. Więc jeśli nawet teraz mówi, jak chcesz, prawdę, to okłamywała cię przez lwią część tych trzynastu lat.

– Myślę, że tym razem nie kłamie – odparł po zastanowieniu Myron.

– Myślisz!

– Zbadam krew.

Win wzruszył ramionami.

– Skoro musisz.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Wyraziłem się dostatecznie jasno.

Myron zrobił minę.

– Czy nie dałeś mi do zrozumienia, że muszę się upewnić?

– Bynajmniej. Tylko wskazałem ci to, co jest oczywiste. Nie powiedziałem, że to cokolwiek zmienia.

– Mieszasz mi w głowie – rzekł Myron po chwili.

– Mówiąc prosto, co z tego, że jesteś biologicznym ojcem tego chłopca? Co to zmienia?

– No, wiesz! Nawet ty nie możesz być aż tak cyniczny.

– Wcale nie jestem, przeciwnie. Może zabrzmi to dziwnie, ale wkładam w tę sprawę serce.

– Jak to?

Win znów zakręcił koniakówką, przyjrzał się bursztynowemu trunkowi i pociągnął łyk.

– Jeszcze raz ujmę to prosto: nieważne, co wykaże badanie krwi, ty nie jesteś ojcem Jeremy’ego Downinga. Jego ojcem jest Greg. A ty co najwyżej dawcą spermy. Przypadkiem biologii i żądzy. Dostarczycielem prostej mikroskopijnej struktury komórkowej, która połączyła się ze strukturą nieco bardziej skomplikowaną. Ale nie jesteś ojcem tego chłopca.

– To nie takie proste, Win.

– To jest bardzo proste, przyjacielu. Uparłeś się, żeby zagmatwać problem, ale to nic nie zmienia. Pozwól na mały wywód.

– Słucham.

– Kochasz swojego ojca, prawda?

– Znasz odpowiedź.

– Znam. Ale co czyni go twoim ojcem? To, że kiedyś po paru głębszych postękał na twojej mamie, czy to, że przez trzydzieści pięć lat troszczył się o ciebie i kochał?

Myron spuścił oczy na puszkę yoo-hoo.

– Nic nie jesteś winien temu chłopcu – ciągnął Win – i, co równie ważne, on nic nie jest winien tobie. Jeżeli sobie życzysz, spróbujmy ocalić mu życie, ale na tym powinno się skończyć.

Jeszcze bardziej niż irracjonalne postępki Wina, Myrona przerażało, gdy przyjaciel mówił do rzeczy.

– Pewnie masz rację – odparł po namyśle.

– Ale i tak uważasz, że nie jest to proste.

– Nie wiem.

Na ekranie Archie, w jarmułce na głowie, podszedł do pulpitu.

– Zaczyna się – rzekł Win.

6

Myron wsypał do miski owocowe kółeczka dla dzieci, otręby dla dorosłych i zalał mieszankę chudym mlekiem. Wyjaśnienie dla niewykształconych na brykach studenckich: takie zachowanie – bardzo symboliczne i wzruszające – świadczy, ile z chłopca nadal tkwi w mężczyźnie.

Pociągiem numer 1 Myron dotarł na peron przy Sto Sześćdziesiątej Ósmej Ulicy, usytuowany tak głęboko pod ziemią, że pasażerowie musieli wyjeżdżać na powierzchnię zasikaną windą. Wielka, ciemna, rozedrgana kabina przywodziła na myśl obrazy z oświatowego filmu o kopalniach.

Stojący w dzielnicy Washington Heights, o rzut kamieniem od Harlemu, po drugiej stronie Broadwayu, na wysokości sali tanecznej przy Audibon Avenue, gdzie zginął Malcolm X, słynny budynek pediatrii Ośrodka Medycznego Columbia Presbyterian nazwano Szpitalem dla Niemowląt i Dzieci. Kiedyś był to Szpital Dziecięcy, lecz powołana przez władze, złożona z wybitnych fachowców komisja po długich i żmudnych naradach uchwaliła zmianę nazwy. Z czego wynika morał, że komisje są bardzo, bardzo ważne.

Nazwa ta, choć niezbyt błyskotliwa, dobrze oddaje rzeczywistość – jest to szpital ściśle pediatryczny: jedno piętro wysłużonego budynku zajmuje porodówka, a pozostałych jedenaście chore dzieci. Trudno pogodzić się z ich losem, ale widać taka jest wola nieba.

Myron zatrzymał się przed wejściem i przyjrzał zbrązowiałym cegłom. W tym mieście nieszczęść sporo dzieci trafiało właśnie tutaj. Wszedł do środka i w portierni podał swoje nazwisko. Strażnik, który rzucił mu przepustkę, o mało nie oderwał wzroku od gazety z programem telewizyjnym. Podczas długiego czekania na windę Myron przeczytał wydrukowaną w dwóch językach, angielskim i hiszpańskim, Kartę Praw Pacjenta. Z logo szpitalnego Burger Kinga sąsiadowała reklama Ośrodka Kardiologicznego Sola Goldmana. Przypadkowa zbieżność czy dbałość o interesy? Nie był pewien.