Bez lądowania, nie spojrzawszy w dół wielki potwór przeleciał nad wysepkami, miasteczkami i farmami, nie raczywszy buchnąć ogniem dla tego ludzkiego drobiazgu. Przeleciał nad Geath, Serd, nad cieśninami Wewnętrznego Morza, i znalazł się w pobliżu Roke.
Jak mówią legendy — a nie pamięć ludzka — nigdy żaden smok nie ośmielił się przekroczyć widzialnych i niewidzialnych murów, które strzegły wyspy od wszelkiego niebezpieczeństwa. Tylko ten jeden nie zawahał się. Przeleciał na mocarnych skrzydłach nad zachodnim brzegiem Roke, ponad wioskami i polami, do zielonego wzgórza wznoszącego się nad miastem Thwil. Tam w końcu obniżył swój lot łagodnie ku ziemi, uniósł czerwone skrzydła, złożył je i przycupnął na szczycie Pagórka Roke.
Chłopcy wybiegli z Wielkiego Domu. Nic nie mogłoby ich zatrzymać. Lecz pomimo swojej młodości, biegli wolniej od Mistrzów i później od nich przybyli na Pagórek.
Ze swego lasu przybył już tam Mistrz Tkacz, zjawił się jasnowłosy, błyszcząc w słońcu. Wraz z nim nadeszli: Mistrz Zmian, który powrócił dwie noce wcześniej w postaci wielkiego morskiego rybołowa znużonego i z okaleczonymi skrzydłami. Długo był uwięziony własnymi czarami w tym kształcie i nie mógł powrócić do swej postaci, dopóki nie przybył do lasu, tej nocy, kiedy Równowaga została przywrócona, a to co strzaskane, zostało scalone. Przybył też Mistrz Herold, wychudzony i słaby, gdyż zaledwie dzień wcześniej podniósł się z łóżka. Obok niego stał Mistrz Odźwierny. Byli tam wszyscy pozostali Mistrzowie Wyspy Mądrości. Widzieli, jak jeźdźcy zsiadali, pomagając sobie wzajemnie. Patrzyli, jak rozglądają się wokół zadziwieni, lecz zadowoleni. Smok przykucnął, nieruchomy jak kamień, podczas gdy oni zsuwali się z jego grzbietu i stawali obok. Odwrócił na chwilę głowę, kiedy Arcymag mówił do niego — i krótko mu odpowiedział. Ci, którzy przyglądali się smokowi, zauważyli kosę spojrzenie żółtych ślepi zimne, a zarazem pełne szyderstwa. Ci, którzy zrozumieli starą mowę usłyszeli, jak smok powiedział: Przyniosłem młodego króla do jego królestwa i starego człowieka do jego domu.
— Jeszcze trochę dalej, Kalessin — odparł Ged. — Jeszcze nie dotarłem tam, dokąd muszę pójść. — Spojrzał w dół, na dachy i wieże wielkiego Domu błyszczącego w słońcu, a po jego twarzy przemknął uśmiech. Potem odwrócił się do Arrena, który niepewnie trzymał się na nogach, zmęczony długą jazdą i oszołomiony wszystkim co przeszedł. Na oczach wszystkich obecnych Ged ukląkł przed chłopcem na oba kolana i skłonił swoją siwą głowę.
Potem wstał i pocałował Arrena w policzek, mówiąc: — Kiedy zasiądziesz na swym tronie w Havnor, mój panie i drogi przyjacielu, panuj długo i szczęśliwie.
Spojrzał na Mistrzów, młodych czarodziei, chłopców i mieszczan zgromadzonych na zboczach i u stóp Pagórka. Na twarzy miał spokój, a w jego oczach było coś podobnego do śmiechu bijącego z oczu Kalessina. Odwracając się od wszystkich Ged wspiął się ponownie po ciele smoka, i zajął swe miejsce na smoczym karku, pomiędzy wielkimi grzebieniami skrzydeł. Skrzydła uniosły się z szumem i Kalessin — Najstarszy — skoczył w powietrze. Ogień i dym strzeliły z paszczy smoka, a huk gromu i huragan towarzyszyły uderzeniom jego skrzydeł. Okrążył wzgórze i odleciał na północny wschód, w stronę tej części Ziemiomorza, gdzie wznosi się góra wyspy Gont.
Mistrz Odźwierny z uśmiechem powiedział: — Skończył z czynieniem. Wraca do domu.
I patrzyli za smokiem lecącym pomiędzy słońcem a morzem, dopóki nie zniknął im z oczu.
Czyny Geda mówią, iż ten, który był Arcymagiem, przybył na koronację Króla Wszystkich Wysp do Wieży Miecza wznoszącej się w centrum świata, na wyspie Havnor. Pieśń opowiada, że gdy ceremonia koronacji dobiegła końca i rozpoczęła się zabawa, opuścił on towarzystwo i zszedł sam do portu. Tam na wodzie kołysała się łódź — zniszczona i sponiewierana sztormami i niepogodą. Jej żagiel był zwinięty i była pusta. Ged przywołał łódź jej imieniem, a ona podpłynęła do niego. Zeskoczywszy z mola na pokład, Ged odwrócił się plecami do lądu i bez pomocy wiatru, żagla czy wiosła, Dalekopatrząca ruszyła. Wyniosła go z portu i przystani na zachód, między wyspy i dalej, na zachód, na otwarte morze. Nigdy więcej już o nim nie słyszano.
Na wyspie Gont opowiadają tę historię inaczej, mówiąc, że to młody król, Lebannen, przybył aby zabrać Geda na koronację. Nie znalazł go w porcie Gont, ani w Re Albi. Nikt nie umiał powiedzieć gdzie Ged był. Wiedziano tylko, że poszedł do lasów porastających górę. Często tak odchodził — mówiono — i nie wracał przez wiele miesięcy, nikt nie znał ścieżek jego samotności. Niektórzy ofiarowywali się odszukać go lecz król zabronił im, mówiąc — Włada większym niż moje królestwem — I zszedł z góry, wsiadł na statek i powrócił do Havnor, nałożyć koronę Króla Wszystkich Wysp.