Robert Sheckley
Najszczęśliwszy człowiek na świecie
Mam tu naprawdę wspaniałe warunki. Musicie jednak pamiętać, iż jestem szczęściarzem. Tylko bowiem szczęśliwy przypadek sprawił, że zostałem wysłany na Patagonię. Rozumiecie, nie chodziło tu o jakieś szczególne zabiegi z mojej strony ani też o zdolności. Jestem całkiem niezłym meteorologiem, ale mogli wysłać jeszcze lepszego. Miałem po prostu niezwykły fart, polegający na tym, że znalazłem się o właściwych porach we właściwych miejscach.
Dodatkowym aspektem tej sprawy jest niewiarygodny zbieg okoliczności, dzięki któremu armia wyposażyła moją stację we wszystkie, najmniejsze nawet przyrządy znane ludzkości. Oczywiście nie były one przeznaczone wyłącznie dla mnie. Wojsko planowało założenie tutaj swojej bazy. Zgromadzili cały ekwipunek, a potem musieli zarzucić realizację tego projektu.
Mimo to wysyłałem im swoje prognozy tak długo, jak sobie tego życzyli.
Ale te urządzenia! Nauka zawsze mnie zadziwiała. Ja także mam w sobie coś z naukowca, ale nie jestem naukowcem kreatywnym, a to całkiem coś innego. Mówisz, dajmy na to, do kreatywnego naukowca, żeby zrobił coś, co jest niemożliwe do zrobienia, a on pracuje i za każdym razem osiąga to, na czym mu zależy. To budzi wręcz zabobonny lęk.
Wydaje mi się, że pewnego dnia jakiś generał musiał powiedzieć do naukowców:
— Chłopaki, doskwiera nam dotkliwy brak specjalistów, a nie mamy ich kim zastąpić. Ich obowiązki trzeba będzie powierzyć ludziom, którzy w wielu wypadkach mogą nie mieć najmniejszego doświadczenia. Czy nie moglibyście czegoś wymyślić, aby temu zaradzić?
Naukowcy zaczęli na serio pracować nad tym problemem i stworzyli wszystkie te niewiarygodne książki i urządzenia.
Na przykład w zeszłym tygodniu rozbolał mnie ząb. Początkowo sądziłem, że to tylko przeziębienie, ponieważ jest tutaj dość zimno, nawet pomimo działania czynnych wulkanów.
Jednak okazało się, że to normalny ból zęba. Wyjąłem więc ze składu aparat dentystyczny, zmontowałem go, po czym przeczytałem to, co należało przeczytać w sprawie jego użycia.
Zbadałem się i sklasyfikowałem ząb, rodzaj bólu i ubytek.
Potem zrobiłem sobie zastrzyk znieczulający, oczyściłem ząb i wypełniłem dziurę. Dentyści spędzili całe lata, ucząc się tego, co ja wykonałem pod presją okoliczności w ciągu pięciu godzin.
Weźmy teraz jedzenie. Stałem się obrzydliwie tłusty, ponieważ nie miałem nic innego do roboty, jak tylko wysyłać prognozy pogody. Kiedy zaś przestałem to czynić, zacząłem przygotowywać sobie posiłki, których mogliby mi pozazdrościć najlepsi szefowie kuchni całego świata. Gotowanie jest podobno sztuką, ale gdy tylko zajęli się nim naukowcy, zrobili z niego prawdziwą dyscyplinę wiedzy.
Przez wiele jeszcze stron mógłbym kontynuować to wyliczanie dobrodziejstw nauki. Nie znajdę już zastosowania dla większości rzeczy, które tu są, ponieważ zostałem teraz sam. Jednak, dla przykładu, każdy człowiek mógłby stać się kompetentnym prawnikiem prowadzącym własną praktykę, korzystając z podręczników, jakie tu się znajdują. Są tak ułożone, że każdy, kto ma choćby przeciętną inteligencję, jest w stanie znaleźć fragmenty, które należy opanować, by skutecznie bronić klienta w jakiejś sprawie. Mógłby też nauczyć się ich bez specjalnego zachodu.
Nikt, jak dotąd, nie próbował zaskarżyć mnie przed sądem, ponieważ zawsze byłem szczęściarzem. Mimo to chciałbym, żeby ktoś to zrobił. Mam ochotę wypróbować wszystkie te prawnicze kruczki.
Budownictwo — to inna sprawa. Zaraz po przybyciu tutaj musiałem zamieszkać w starym baraku. Jednak rozpakowałem nieco tych wspaniałych maszyn budowlanych i znalazłem materiały, z użyciem których mógłby poradzić sobie praktycznie każdy. Zbudowałem odporny na bomby, pięciopokojowy dom z wykładaną kafelkami łazienką. Nie są to, oczywiście, zwykłe kafelki, jednak wyglądają na prawdziwe, a ich położenie na ścianie jest zadziwiająco proste. Obijanie całych ścian wykładziną także łatwo idzie, gdy się poczyta o tym w podręcznikach.
Nadzwyczaj zadziwiło mnie przy tej robocie zakładanie instalacji w moim domu. Wydawało mi się to zawsze najbardziej skomplikowaną czynnością pod słońcem, trudniejszą nawet od medycyny czy stomatologii. Udało mi się jednak zrobić to bez żadnego kłopotu. Być może, zgodnie z profesjonalnymi standardami, robota nie została wykonana idealnie, ale mnie to w zupełności wystarczyło. Dzięki zaś ciągowi filtrów, sterylizatorów, osadników, wzmacniaczy mam teraz wodę wolną od najmniejszych nawet zarazków. Ja sam zainstalowałem te wszystkie urządzenia!
Czasami czuję się tutaj samotny i jeśli o to chodzi, naukowcy niewiele mogą poradzić. Nie wymyślili żadnych substytutów towarzystwa dla samotnej osoby. Jednak, być może, gdyby kreatywni naukowcy naprawdę solidnie się do tego przyłożyli, wymyśliliby coś choćby odrobinę lepszego od kompletnej samotności dla odizolowanych od świata facetów, takich jak ja.
Nie ma tu w okolicy nawet żadnych Patagończyków, z którymi mógłbym pogadać. Ci nieliczni, którzy przetrwali, udali się na pomoc po tym, jak pojawiły się fale pływowe. Muzyka niewiele mi pomaga. Nie to, żebym należał do osób, które mają coś przeciwko samotności. Być może właśnie dlatego wysłano mnie tutaj.
Bądź co bądź, chciałbym, żeby rosło tu trochę drzew.
Malarstwo! Wśród swoich zajęć zapomniałem wymienić malarstwo! Każdy wie, jaka to skomplikowana dziedzina sztuki. Trzeba znać zasady perspektywy i odpowiedniej kreski, kolorów i kompozycji, i Bóg jeden wie, czego jeszcze. Praktycznie rzecz biorąc, trzeba być geniuszem, żeby cokolwiek osiągnąć.
A ja po prostu wybieram sobie odpowiednie pędzle, rozpinam płótno na sztalugach i zabieram się do malowania czegoś, co akurat mi się spodoba. Wszystko, co należy zrobić, jest w tej książce. Wspaniałe są zwłaszcza olejne obrazy przedstawiające tutejsze zachody słońca, które namalowałem. Można by je z powodzeniem wystawić w jakiejś galerii. Zaręczam wam, że nigdy nie widzieliście takich zachodów słońca! Te ogniste barwy, nieprawdopodobne wręcz kształty! To wszystko z powodu pyłu, który unosi się w powietrzu.
Także moje uszy miewają się już lepiej. Czyż nie wspominałem, że jestem szczęściarzem? Już na skutek pierwszej fali uderzeniowej popękały mi w nich bębenki. Jednak aparat słuchowy, który noszę, jest tak mały, że ledwie go widać, a ja słyszę z jego pomocą lepiej niż kiedykolwiek.
W ten sposób doszliśmy do tematu medycyny; trzeba stwierdzić, że w żadnej innej dziedzinie nauka nie wykonała swej roboty lepiej, niż w tej właśnie. Książka z tej dziedziny instruuje, jak postąpić w każdym praktycznie przypadku. Ja na przykład dokonałem usunięcia wyrostka samemu sobie, co jeszcze kilka lat temu wydawałoby się niemożliwe. Wystarczyło, że zaobserwowałem symptomy, a potem postąpiłem zgodnie z zaleceniami i wszystko zostało zrobione. Wyleczyłem się z wszelkich możliwych schorzeń, ale, oczywiście, nie mogę zaradzić chorobie popromiennej. Jednak nie jest to wina książek. Chodzi po prostu o to, że nikt nie jest w stanie nic poradzić na chorobę popromienną. Nawet gdyby znajdowali się tu najwybitniejsi światowi specjaliści, i tak by się z tym nie uporali.
Naturalnie, gdyby na świecie pozostali jacyś specjaliści. Nie ma żadnej wątpliwości, że nie przetrwali.
W gruncie rzeczy nie jest tak źle. Wiem, jak postępować w przypadku tej choroby, więc nie odczuwam szczególnie bólu. Nie oznacza to także, że moje życiowe szczęście się skończyło. Jest po prostu tak, że skończyła się dobra passa wszystkich ludzi na Ziemi.
Cóż, kiedy przeglądam te kartki, nie wydaje mi się, by było to jakieś credo, czyli coś, co zamierzałem po sobie pozostawić. Przypuszczam, że lepiej będzie, jeśli postudiuję trochę jeden z tych podręczników pisania. Wtedy będę wiedział, jak w odpowiedni sposób powinienem napisać wszystko, co mam do przekazania. Ściśle rzecz biorąc, mam na myśli to, co sądzę o nauce i jak bardzo jestem jej wdzięczny. Mam teraz trzydzieści dziewięć lat. Żyję więc dłużej niż niemal wszyscy wokół, nawet jeżeli jutro umrę. Stało się tak dlatego, że miałem szczęście i przebywałem we właściwym czasie w odpowiednich miejscach.