Выбрать главу

Damao stała bliżej i teraz ku swojemu przerażeniu zobaczyła jak w jego oczach odbija się straszliwa zimna determinacja i zdecydowanie.

On faktycznie jest agentem — pomyślała. — Znalazłyśmy coś zakazanego a teraz nas zabije.

Rysy twarzy lekko mu zmiękły.

— Bardzo niedobrze się stało że to znalazłyście — powiedział.

Jego głos był spokojny i rzeczowy.

— Bardzo niedobrze — powtórzył z naciskiem.

Teraz także Sumiko zrozumiała.

— Nic nie powiemy — powiedziała

Uśmiechnął się tym razem prawie szczerze.

— A czego to nie powiecie?

— To coś nie pochodzi z ziemi. To obce...

— Aha — jego uśmiech stał się nieco ironiczny. — To faktycznie nie pochodzi z ziemi.

— A ty jesteś agentem Starego Prezydenta.

Popatrzył jej w oczy.

— Można to tak określić.

— My to znalazłyśmy a teraz nas zabijesz żeby się nie wydało.

— Dlaczego miałbym to zrobić?

Damao już od dłuższej chwili coś knuła za jego plecami. Widział dość niewyraźnie jej cień. Ujęła w dłoń grackę i uderzyła go z całej siły w głowę. Wczepy biocybernetyczne złagodziły wstrząs a wpleciona pod skórę siatka pozbawiła ostrze momentu pędu. Na twarzy nie drgnął mu żaden mięsień. Trzonek pękł z suchym trzaskiem. Odwrócił się i uśmiechnął.

— No i po co?

Wyjął jej delikatnie z rąk resztkę kija.

— Są prostsze metody — powiedział. — Przecież gdyby dwie studentki zniknęły bez śladu to od razu było by podejrzane.

— To co mamy poprzysiądz na Biblię że nic nie powiemy? — zdziwiła się Sumiko.

Wyjął z torby swój laptop. Wsadził końcówkę w złącze na skroni. Patrzyły na niego zdumione. Po chwili zmaterializowało się w powietrzu nieduże pudełko. Pudełko wykonane było z ordynarnej tektury i trochę zakurzone. Wisiało nad dnem wykopu najwyraźniej niczym nie podtrzymywane. Wyjął kabel ze złącza i otworzył je, Wydobył ze środka dwie metalowe obręcze.

— Panie pozwolą — podał im.

— Co? — zaczęła Damao.

— Proszę abyście założyły je na głowy.

— To takie przenośne krzesło elektryczne? — z zaczepką w głosie zapytała Sumiko.

Uśmiechnął się.

— Ależ co za podejrzenie. To po prostu urządzenie do zacierania pamięci. Wytnę wam ostatnie dwadzieścia minut i możemy uznać że nic się nie stało. Spostrzegł nagły błysk w oku Sumiko i zapamiętał to sobie.

— A jeśli tego nie włożymy? — zapytała Damao.

— Wolałbym uniknąć przemocy, — powiedział, — ale oczywiście jeśli będę zmuszony...

Z ociąganiem włożyły. Uśmiechnął się do nich uspokajająco i wcisnął kilka guzików na swoim laptopie. Myśli zgasły im nagle. Podtrzymał najpierw jedną a potem drugą i położył ostrożnie na dnie wykopu. Teraz musiał się spieszyć. Podszedł do tajemniczego obiektu. Wystukał polecenie i na monitorze pojawiła się lista: Katalog sprzętu zagubionego podczas niszczenia artefaktów cywilizacji na planecie ziemia. Naniósł dane walca. Komputer błyskawicznie wyświetlił odpowiednią informację.

Generator strumienia podfazowego cząstek ultratachionowych. Zagubiony na teranie Europy Środkowej. Uszkodzony, aktywny.

— Aha — powiedział sam do siebie.

Leżącego przed nim urządzenia nie dało by się rozpuścić destrutoxem. Technologia ludu Vixcx była odporna na ten związek. Z kolei próba usunięcia tego za pomocą teleportacji spowodowała by rozpad sieci krystalicznej i punkt docelowy przestałby istnieć spłaszczony natychmiast do dwu wymiarów. Kiedyś wiele set lat wcześniej istnieli na ziemi specjalni ludzie — saperzy. Zajmowali się właśnie z grubsza tym czym on miał się zająć. Rozbrajali niebezpieczne pozostałości lokalnych konfliktów. A teraz przyszła kolej na niego. W całym układzie słonecznym nie było ani jednego sapera. Okopał pospiesznie obiekt gracką aż dotarł do niedużej klapy. Wyjął z kieszeni na piersi kartę kodową, połączywszy ją kablem z laptopem wystukał na nim polecenie i wsadził w szczelinę percepcyjną. Mechanizm zaszumiał delikatnie. Komputer rozpoczął procedurę łamania kodów. Po dwu minutach klapa odskoczyła. Tomasz włączył generator pola siłowego. Nie chciał aby leżące na dnie wykopu dziewczyny zginęły jeśli jemu się nie powiedzie. Z kieszeni wydobył wskaźnik i wsunął go w złącze informatyczne. Przebicie było tak silne za aż mu w oczach łzy stanęły.

— Aha — powiedział sam do siebie.

Wiedział już co się stało. Pokręcił przy generatorze pola siłowego. Jego otoczenie stawało się coraz ciemniejsze w miarę jak pole odcinało dopływ światła. Gdy wokoło było tak ciemno jak w nocy, zapalił latarkę. Sam wybuch nie zrobiłby nikomu krzywdy, pole wytrzymało by, ale rozbłysk takiej ilości fotonów zabiłby każdą żywą istotę w promieniu trzydziestu kilometrów. Ci którzy konstruowali układ wewnątrz maszyny mieli sześć macek. Jemu musiało wystarczyć dziesięć palców u dwu rąk. Przez chwilę wahał się czy nie wyklonować sobie jeszcze jednej pary, ale doszedł do wniosku, że podporządkowanie ich ruchów sygnałom z mózgu trwało by co najmniej dwadzieścia minut i dlatego zrezygnował. Ostrożnie podważył ostrzem noża wewnętrzną powłokę.

— Zastanówmy się — powiedział sam do siebie. — Strumień ultratachionów pojawia się w module beta i wytrąca prędkość. Z chwilą uzyskania prędkości podświetlnej ultratachiony zamieniają się w hadony pi, te z kolei wędrują przez dziurę elektronową do modułu thetha, czyli tu. Tu padając na płytkę z radioizotopu Uniphelium rozpadają się na syfioliony alfa i zwykłe qazony. Qazony zostają zebrane przez płytę, to chyba ta, i zamieniają się w jądra helu. Z kolei Syfiliony trafiają do tego generatora w którym następuje ich przebiegunowanie. Tu wystąpiło uszkodzenie. Muszę wymontować tą część bez wzbudzenia jej zawartości bo jeśli wydostaną się na zewnątrz trafią na ten obwód, a może i do synchrofazatora i do części roboczej a to oznaczało będzie wybuch o mocy tysiąca ośmiuset megaton.

Zadowolony z siebie wydłubał układ. Włożył go do pudełka po butach, które usłużnie wisiało nadal w powietrzu obok niego i nastawił na teleportację w płaszcz słońca. Wyłączył na chwilę pole i uruchomił miernik. Słońce rozbłysło lekko. Urządzenie zarejestrowało zwiększenie jasności gwiazdy. Ilość fotonów uderzających w ziemię wzrosła o trzy promile i niemal natychmiast wróciła do normy. Uspokojony włączył pole i wyekspediował pudełko wcześniej ustalonym kursem. Zniknęło, a on zabrał się pospiesznie za dalsze bebeszenie maszyny.

— Generator nieciągłości wizyjnej, imputator, zakrzywiarka przestrzeni, drenator struktur krystalicznych — mruczał do siebie na widok znajomych urządzeń. Wyłączał po kolei wszystko co się dało. Wreszcie uspokojony wysłał maszynę śladem poprzedniej przesyłki w atomowy ogień gwiazdy. Wyłączył pole. Teraz nic nie groziło okolicy. Odetchnął głęboko i popatrzył na zegarek. Dwanaście minut. Lada chwila ktoś mógł zajrzeć do wykopu. Pochylił się nad leżącymi dziewczętami. Przy obręczach były niewielkie zegarki z pokrętłami. Przesunął je aż do punktu oznaczającego trzydzieści minut. Urządzenie zasyczało cicho. Posadził Damao na krzesełku i dał jej w rękę grackę. Gdy się ocknie będzie się jej wydawało ze zdrzemnęła się przy robocie. Ale to jeszcze nie było wszystko. Ściągnął teleportacją małą maszynkę. W dnie wykopu wyraźnie odcinał się ślad jaki zostawiła po sobie maszyna. Powbijał w ziemię wokoło niego modulatory po czym włączył na chwilę pole fazujące. Nieco atomów ubyło z okolicznych hałd, a dziurę w ziemi wypełniła materia nie do odróżnienia od sąsiedniej. Poskrobał ją delikatnie gracką. Nie widział żadnej różnicy. Zdjął dziewczynom obręcze i po drabinie wydostał się z dołu. Wszystko poszło niemal idealnie, przeoczył tylko jeden drobiazg.