— Trzeba — przyznał jej rację. — Choć z drugiej strony każdy powinien działać w swojej strefie czasowej.
— Nigdy nie da się wykluczyć jakiejś akcji, takiej jak dzisiejsza. Nie spodziewałam się spotkać tu nikogo z naszych.
Nu ładno — pomyślał. — Numer na czole wystarczy żeby być ze swoich.
— Nikt mnie nie powiadomił — powiedział. — Co się stało?
— Robimy ostateczny porządek z koczownikami.
— Przecież mógłbym pomóc.
— Skoro cię nie wezwali to znaczy że dadzą sobie radę sami. Wiem, że z Europy ściągnęli na pustynię chyba wszystkich.
— Widocznie tylko z Europy — powiedział. — Szkoda, bo przydałbym się może do czegoś.
— Może zechcesz mi pomóc? — zapytała. — Nie jesteś tu służbowo?
— Nie, po prostu lubię wystawy.
—Świetnie. Słuchaj, szukam kogoś kto będzie odbiegał wyglądem i zachowaniem od reszty.
— Jakiś psychiczny?
— Nie wykluczone. Widzisz godzinę temu ktoś w budce informacyjnej pytał o drogę tutaj, a potem o Gruzińską misję wojskową.
— Coś podobnego? — zdziwił się. — Chyba jakiś wariat. A po co mu to?
— Może rzeczywiście wariat, a może gość z innej epoki. Trudno powiedzieć.
To nie było kroczenie po cienkim lodzie. To był spacer po skrzydle odrzutowca. Sekundy dzieliły go od runięcia w dół. Rozejrzał się po tłumie pod drzwiami. Wyłowił jednego człowieka, którego wygląd odbiegał zasadniczo od wyglądu reszty widzów.
— Popatrz na tamtego. Według mnie to on odbiega jak diabli.
Dziewczyna popatrzyła.
— Ten łysy w panterce?
— Zupełnie jak starożytny skinhead — powiedział spokojnie.
— Faktycznie dziwnie wygląda.
— Może to on.
Młodzieniec wdrapał się na cokół pomnika stojącego koło wejścia.
— Może go ściągniemy — zaproponował. — Tam chyba nie wolno włazić.
— Powinniśmy zachowywać nasze incognito — powiedziała surowo. — Zobaczymy co zrobi.
— Ja jestem z daleka. Zresztą ściągnięcie go nie będzie miało żadnych następstw w postaci dekonspiracji. Po prostu dwoje praworządnych obywateli zareagowało na wybryk
Chłopak rozwinął nieduży transparent ze swastyką. Nodarowi wydało się że biały kolor jego twarzy jest wynikiem użycia jakiegoś wybielacza, bowiem rysy miał wybitnie dalekowschodnie. Chłopak zamachał nad głową transparentem.
— Europa dla białych! — wrzasnął — niech żyje Polska Narodowo Socjalistyczna Partia Białego Człowieka!
— Ty to zrobisz? — zapytała.
—Ściągnąć?
— Nie, ewakuację!
— Wolałbym...
Nie czekała aż skończy. Wyciągnęła z torby laptopa położyła sobie na kolanach. Wyciągnęła z obudowy kabel.
— Zasłoń mnie — szepnęła.
Zasłonił posłusznie. Odgarnęła włosy i wsadziła sobie końcówkę w otwór na skroni. Wystukała coś szybko na klawiaturze. Głośnik wiszący na latarni kilkanaście metrów od nich zabuczał. Ludzie przerwali szturm i odwrócili się przestraszeni. Głośnik przemówił surowym ludzkim głosem.
— Regulamin Pobytu Na Planecie Ziemia punkt czwarty — zagrzmiał. — Każdy kto prowadzi działalność, usiłuje poprowadzić działalność, szerzy ideologię bądź usiłuje szerzyć ideologię faszystowską, socjalistyczną, komunistyczną lub anarchistyczną....
Ludzie milczeli. Chłopak ze swastyka biegł rozpaczliwym galopem w kierunku pobliskiej pagody. Był już w połowie pustego placu.
— ...podlega karze Ewakuacji niezależnie od okoliczności — dokończył głośnik.
Wszyscy milczeli. W ciszy rozlegały się tylko werble stóp uderzających w granitową kostkę. Było tak cicho, że brzęczenie komara wydało się Nodarowi dźwiękiem odrzutowca. Przeczuwał, że zaraz coś się stanie i nie pomylił się. Wokoło chłopaka na ziemi pojawiły się cztery oślepiająco czerwone kropki. Jak celownik. Z nieba uderzyła kolumna światła. Była wielka jak trąba powietrzna. Chłopak wyrzucił w powietrze ręce a potem przestał istnieć. W granicie placu pozostał krąg płynnej skały koloru ciemno wiśniowego. Popatrzył na twarz dziewczyny. Malowała się na niej ekstaza.
— Widziałeś? — zapytała.
W głosie także miała jakąś nieoczekiwaną radość.
— Imponujące — przyznał. — Odczep to zanim ktoś zauważy.
— Masz rację przepraszam, ale to dopiero drugi mój... Trochę się ucieszyłam.
— Przywykniesz — powiedział z uśmiechem, choć miał ochotę ją zabić. — Wchodzimy do środka?
— Nie, chyba pójdę kupię butelkę wina. Urządzę sobie małe studenckie święto, zaproszę kilku przyjaciół jak wrócą z poszukiwań. Może wpadniesz?
— Chyba będę zajęty, ale daj mi na wszelki wypadek numer do siebie.
Zapisała mu na karteczce. Pożegnali się i wszedł do budynku. Nie pozwolił sobie na najmniejszą zmianę zachowania. Nie odetchnął nawet z ulgą. To wszystko razem wymagało jeszcze przemyślenia. Szedł od planszy do planszy i podziwiał zdjęcia. Były znakomite. Dzikie krajobrazy, nieziemskie roślinność. Dziwne zwierzęta pływające w stawkach o szmaragdowej wodzie. Wszystko oświetlone bladym blaskiem czerwonego słońca Proximy. Przy wyjściu dwie dziewczyny w fartuszkach z naszywkami POF wręczały każdemu bezpłatny album z reprodukcjami zdjęć z wystawy w pamiątkowej torbie. Wymknął się i poszedł prosto do dziury w ziemi z, której się wyłonił. Wszedł na chwilę do szaletu publicznego i zbadał swoje ubranie, ale nie wyglądało na to, żeby dziewczyna przyczepiła mu jakąś pchłę. Uspokojony ruszył dalej. Żadne ślady przy dziurze nie wskazywały, żeby ktoś się tu zapuścił. Zamaskował ją kawałem betonu i dopiero potem zszedł do stacji. Wyciagnął z szafy matę do spania i rozciągnął ją sobie na podłodze. Nie zapalał światła. Podłożył dłonie pod głowę i zamyślił się głęboko.
— Pytanie, które zadałem systemowi spowodowało powiadomienie odpowiednich służb — powiedział sam do siebie. — W następstwie tego wysłano dziewczynę żeby się za mną rozejrzała przy auli. Po ziemi chodzą agenci. Podobnie jak pracownicy POF mają na czołach numery i jeszcze coś. Numery są trzy cyfrowe podobnie jak mój. Dziewczyna zidentyfikowała mnie błędnie jako kolegę po fachu... — ziewnął ale zaraz oprzytomniał. — A potem skontaktowała się z kimś kto strzelił do niego z lasera z platformy orbitalnej. Prezydent Paweł Koćko i Stary Prezydent, który wystawia tu swoje zdjęcia są tą samą osobą. Świadczy o tym Proksima, zamiłowanie do fotografii, przecież Koćko robił zdjęcia dla Nacjonal Geografic'a i naprawdę umie to robić. Poskrobał się w głowę.
— Jego agenci wystawiają mu ludzi, a on dokonuje egzekucji. Ludzie specjalnie się tym nie peszą. Innymi słowy totalitaryzm z elementami indoktryncji od małego i tajną kastą tych lepszych. O Gruzji nikt nie słyszał. Aha i jest jeszcze coś co się nazywa Regulamin Pobytu Na Planecie Ziemia. Swoją drogą idiotyczna nazwa. Tak jak jego helikopter Rekin Przestworzy. W sumie to wiem bardzo mało. A przecież muszę jakoś do niego dotrzeć. I oczywiście zabić go jeśli będzie taka możliwość. Dziewczyna napisała raport o przebiegu jak to nazwali ewakuacji i wspomniała zapewne także o mnie. O człowieku z mordą jak po ospie i niekompletnym numerem na czole. Może jak jutro pojawię się na ulicy od razu mnie odstrzelą?
Zapadał w sen ale nim ostatecznie zamknął oczy przypomniał sobie jeszcze jedno. Głośnik na latarni, który odezwał się przed śmiercią chłopaka mówił głosem Prezydenta Pawła Koćko.
Teoretycznie mieli iść spać, ale było jeszcze całkiem wcześnie. Damao i Sumiko przebrały się w koszule nocne i jeszcze czytały sobie trochę przy świetle małego przenośnego reflektora. Sumiko przeciągnęła się kusząco na swoim łóżku. Damao oderwała wzrok od trzymanej w ręce kartki.