Roześmieli się.
— Tak więc starożytny Polak gdyby znalazł się wśród nas z całą pewnością byłby mocno zdziwiony. Dla odmiany Rosjanie, którzy wcale nie używają już samowarów, występują obecnie w dwu bardzo różnych grupach rasowych. Łączy je tylko język, choć już dość silnie się zróżnicował i mają kłopoty z porozumieniem się. Za Uralem żyją Rosjanie rasy żółtej i to jest ta stara grupa. Więcej Rosjan żyje w Afryce, ale są oni niemal zupełnie czarni i tylko nieliczne przypadki wskazują na niewielką domieszkę rasy białej wiele pokoleń wstecz. Prawdopodobnie są pozostałością, dużej grupy migracyjnej z końca dwudziestego wieku która osiedliła się w rosyjskich koloniach wojskowych w Angoli. Z kolei Rosjanie rasy białej bez domieszek wyginęli zupełnie. Jeszcze zabawniejszą sprawą są religie. My jesteśmy katolikami jednocześnie składamy ofiary duszom zmarłych z ryżu i otaczamy naszych przodków kultem zaczerpniętym z Shinto. Rosjanie z Afryki z kolei wierzą w religię zwaną komunizmem, czy też jak to oni wymawiają leninizmem. Wierzą że przechowywane przez nich ciało białego człowieka zmumifikowane nieznaną naszej nauce metodą pewnego dnia zmartwychwstanie by przywrócić na ziemi pokój, co już osiągnęliśmy i powszechną sprawiedliwość, co też już osiągnęliśmy. Tymczasem z naszych archiwów wynika, że komunizm kiedyś wcale nie był religią, ale silnym ruchem filozoficznym. Ale o tym z pewnością uczyliście się.
— Czy możliwe jest że ten biały człowiek przechowywany w Afryce i Lenin o którym wiadomo że przechowywany był w stanie zmumifikowanym w Moskwie to ta sama osoba?
— Raczej to samo ciało. Trudno powiedzieć. W okresie między jednym załamaniem a drugim z całą pewnością mumia byłego wodza tam się znajdowała, ale czy uległa zniszczeniu w stolicy? Była z pewnością relikwią dla tych który w to wierzyli i wydaje mi się mało prawdopodobne, aby mogła się znaleźć na innej półkuli. Tak czy siak w Moskwie przez najbliższe stulecia raczej nikt nie przeprowadzi wykopalisk. Mamy to szczęście, ze wojna jądrowa toczyła się daleko od naszych terenów, ale oni tego szczęścia nie mieli. Zanim będzie można bezpiecznie kopać w Moskwie upłynąć musi co najmniej osiemset lat. A dla pewności należało by poczekać dwa tysiące.
— Może użyć automatów? — zaproponował ktoś.
— Niestety. Używania robotów w archeologii zabrania prawo Starego Prezydenta. Archeologia jest nauką bardzo młodą. Rekonstruowaną dopiero przed stu laty. Stary Prezydent obwarował swoja zgodę setkami dziwnych niekiedy zakazów, niemniej jednak ufamy, że wiedział co robi. Rosjanie z Azji żyją dopiero w górach Jabłonowych i w większości odrzucili całą naukę i technikę.
— Co nowego wnoszą archiwalia starego Prezydenta?
— No cóż. Stary Prezydent w okresie załamania przebywał w podróży do gwiazdy Proksima Centauri. Powrócił gdy dogasały zgliszcza a dwanaście tysięcy ludzi rozsianych po całej planecie budowało cywilizację startując znowu z poziomu epoki kamienia łupanego. Dał maszyny, technologie, lekarstwa. Ludzie trochę się otrząsnęli i zaczęli budować od podstaw. A on wyznaczał kierunki rozwoju cywilizacji by nie dopuścić do powtórzenia się historii. Miał ze sobą to co zabrał na ewentualną wymianę z mieszkańcami tamtego układu. Odtworzono metodami inżynierii genetycznej stada zwierząt. Nigdy już nie zagrozi nam głód. Wyleczono uszkodzenia genów będące rezultatem wojny jądrowej. A archiwa? Cóż nie są takie wspaniałe. To co nam przekazał odnosi się od okresu przed jego odlotem. Mamy z nich na przykład fotografie tego miejsca i mapy miasta. Bez tego w ogóle nasza praca nie miałaby sensu. A co do samego Prezydenta, siedzi w polu czasu stojącego z którego wynurza się raz na czterdzieści osiem godzin. Sprawdza czy wszystko jest w porządku i wraca tam. Czas dla niego stoi. Będzie nas tak pilnował do siódmej nieskończoności. Parę ruchów religijnych już ogłosiło go Bogiem.
— Czy jeśli zaczniemy robić coś nie tak ukarze nas? — zaciekawił się chłopiec siedzący w tylnym rzędzie.
— Ma namiernik i megawatowy laser. Teoretycznie może zesłać śmierć na każdego i w dowolnie wybranym momencie i czasami tak robi. Co więcej podarował nam pole czasu stojącego. Czy ktoś mi może podać przykład gdzie się takie pole stosuje?
— W lodówkach — pisnął ktoś schowany za plecami kolegów.
— Słuszna uwaga. Umieszczamy żywność w polu czasu stojącego i może tam leżeć w nieskończoność. To znaczy dopóki nie wyczerpie się zasilanie. Czy zastanawialiście się kiedyś skąd pochodzi słowo lodówka?
— Chyba od lodu — zauważyła dziewczynka w okularach z jasnymi kuckami. — Ale to może być przypadkowa zbieżność nazw.
Uśmiechnął się rozbawiony.
— W dwudziestym wieku kiedy to odkryto lodówki te pierwsze działały w taki sposób, że pożywienie umieszczane było w pobliżu generatora zimna w dość ściśle izolowanej skrzyni.
Roześmieli się.
— Oczywiście żywność zamarzając traciła witaminy, do tego rozwijały się w niej bakterie. Lodówki służyły także do czegoś innego. Niektórzy ludzie chorzy na nieuleczalne wówczas choroby kazali zamrażać się w tak zwanych kriotoriach aby w przyszłości gdy wymyślone zostaną lekarstwa na ich dolegliwości zostać przywróconymi do zdrowia i życia. Parokrotnie udawało się znaleźć takie ludzkie mrożonki. Niestety nie mamy chwilowo możliwości nic dla nich zrobić. Są martwi.
— Co się z nimi robi? — jedna z dziewcząt pobladła ze strachu.
— Och jesteśmy humanitarni. Może kiedyś znaleziona zostanie metoda. Zbudowaliśmy własne kriotorium. Oni przebywają nadal w stanie zamrożonym, a w dodatku w polu czasu stałego i dzięki czemu w każdej chwili można ich rozmrozić i podjąć próby ożywiania. My także w niektórych przypadkach stosujemy te pola. Na przykład w przypadku ugryzienia przez węża rozpina się namiot z pola i dzwoni po surowicę a ugryziony człowiek może czekać na jej dostarczenie nawet rok.
— Czy nie można by założyć pola tylko na nogę albo rękę? Wówczas jad nie rozejdzie się.
— W polu czasu stojącego nie zachodzi żaden ruch nawet drgania atomowe. Krew trafia na krew zatrzymaną w czasie... Można to porównać do potwornego zatoru w żyłach całej kończyny. To wywołało by komplikacje z krążeniem. Lepiej zatrzymać całość Pozwolicie teraz, że wracając do tematu pokażę wam kilka naszych wcześniejszych wykopów.
Czarny olej zafalował. W końcu sarkofagu wynurzyła się z niego bosa stopa. Zamrożone palce sterczały sztywno we wszystkich kierunkach. Drganie skóry świadczyło, że mięśnie podjęły już swoją pracę. Dźwięk wydostający się z rurki stał się bardziej chrapliwy. Właściciel stopy prawdopodobnie żył, ale sądząc po oddechu jego szanse były nikłe.
Laptop zapiszczał cicho. Stary Prezydent przerwał rozmyślania o dupie Maryni, (właściwie to nie miała na imię Marynia, tylko Zina, i rozmyślał nie o jej dupie tylko o strefach nieco ciekawszych), sięgnął dłonią i położył sobie maszynę na kolanach. Otworzył. Ekran zalśnił błękitnym blaskiem. Pośrodku ekranu czerwono jarzył się napis: CZEKA POCZTA.
Palce dyktatora przebiegły po klawiszach. Przełączył maszynę na łączność bezpośrednią.
— Mówi agent numer 236, Hans Klops, odnotowaliśmy nielegalną teleportację poza strefę pierwszą.
— Czy obiekt opuścił orbitę księżyca? — zagadnął.
— Nie. W każdym razie nie wystąpiły smugi dublujące na czaszy pola. Prawdopodobnie wylądował na stacji. Czy przysłać oddział celem przeszukania?
Prezydent zamyślił się na chwilę. Stacja była dziełem genialnych konstruktorów rasy Tarani. Miała sześć tysięcy poziomów, każdy o powierzchni ponad trzystu kilometrów kwadratowych. Odszukanie igły w stogu siana było milion razy łatwiejsze.