Jak cała reszta domu, salonik był urządzony w kolorach podkreślających urodę właścicielki. Ściany pokryto zielonym brokatem, pozłacane meble były obite złotawoszmaragdowym aksamitem, na tle którego upięte wysoko rude włosy Gemmy lśniły niczym ogień.
Gemma była wysoka, miała zgrabną, kobiecą sylwetkę i pociągłą twarz o zbyt dużym nosie, ale nosiła się z taką elegancją i pewnością siebie, że powszechnie uważano ją za piękność. Jej najbardziej pociągającą cechą była szczera sympatia dla mężczyzn.
Chociaż większość kobiet twierdzi, że lubi i szanuje mężczyzn, to tylko bardzo nieliczne rzeczywiście to czują. Gemma należała właśnie do tej mniejszości. Potrafiła sprawić, że czuli się przy niej swobodnie, ich wady traktowała jako urocze słabostki, a nie powód do irytacji, i potrafiła ich przekonać, że wcale nie chce nic w nich zmieniać.
– Jack, kochany, właśnie na ciebie czekałam – zamruczała, podchodząc do niego z rozłożonymi ramionami. Jack wziął ją za ręce i spojrzał na nią z ironicznym uśmiechem. Jej dłonie były jak zwykle tak upierścienione, że spod złota i drogich kamieni prawie nie było widać palców.
– Nie wątpię, że czekałaś – powiedział cicho. – Mamy sobie kilka rzeczy do wyjaśnienia.
Roześmiała się radośnie, najwyraźniej zadowolona ze swojego sprytnie obmyślonego psikusa.
– Ależ Jack, chyba się na mnie nie gniewasz? Naprawdę sądziłam, że się wam obojgu dobrze przysłużę. Czy inaczej miałbyś okazję odegrać rolę ogiera przed tak zachwycającą kobietą?
– Uważasz, że panna Briars jest zachwycająca? – zapytał sceptycznie.
– Oczywiście – odrzekła bez cienia sarkazmu, z rozbawieniem mrużąc ciemne oczy. – Panna Briars odważyła się tu do mnie przyjść i śmiało zażądała mężczyzny na prezent urodzinowy, jakby zamawiała u rzeźnika kawałek mięsa na pieczeń. Bardzo ją za to podziwiam. I rozmawiała ze mną niezwykle uprzejmie. Wyobrażam sobie, że tak właśnie rozmawiają ze sobą przyzwoite kobiety. Od razu bardzo ją polubiłam.
Z wdziękiem usiadła na szezlongu i dała mu znak, żeby usiadł na krześle obok. Z przyzwyczajenia, które stało się już jej drugą naturą, ułożyła długie nogi tak, żeby ich zgrabne kształty odznaczały się pod spódnicą z aksamitu w kolorze wina.
– Tolly! – zawołała i natychmiast, nie wiadomo skąd, pojawiła się pokojówka. – Tolly, przynieś panu Devlinowi szklaneczkę brandy.
– Wolałbym kawę – oznajmił Jack.
– W takim razie przynieś kawę z cukrem i śmietanką. -Czerwone usta Gemmy – których naturalny kolor zręcznie podkreślała szminką – wygięły się w słodkim, ujmującym uśmiechu. Zaczekała, aż pokojówka wyjdzie z saloniku, i dopiero wtedy znów się odezwała. – Oczekujesz pewnie wyjaśnienia, jak doszło do tej sytuacji. Cóż, to był czysty przypadek, że zjawiłeś się u mnie zaledwie kilka godzin po wyjściu panny Briars. Wspomniałeś o książce, do której prawa właśnie kupiłeś, i o tym, że chciałbyś poznać autorkę. Wtedy przyszedł mi do głowy cudowny pomysł. Panna Briars chciała mężczyzny, a ja nie miałam takiego, który by jej odpowiadał. Mogłam wysłać Neda albo Jude'a, ale żaden z tych głupiutkich przystojniaków się dla niej nie nadawał.
– Dlaczego? – spytał ponuro Jack.
– Och, daj spokój. Obraziłabym ją, gdybym jej przysłała któregoś z tych bezmózgich pięknisiów, żeby ją pozbawił dziewictwa. Myślałam nad tym wszystkim, zastanawiałam się, skąd wziąć odpowiedniego dla niej mężczyznę, a wtedy zjawiłeś się ty. – Wzruszyła z wdziękiem ramionami, najwyraźniej bardzo z siebie zadowolona. – Bez trudu wszystko obmyśliłam. Postanowiłam wysłać tam ciebie. A ponieważ nie usłyszałam od panny Briars słowa skargi, domyślam się, że spisałeś się, jak należy, i była z ciebie zadowolona.
Być może z powodu niezwykłości tej sytuacji, lub zafascynowania Amandą Briars, Jackowi dotychczas na myśl nie przyszło, że ma wobec Gemmy dług wdzięczności. Mogła przecież wysłać jakiegoś aroganckiego gówniarza, który nie doceniłby urody i klasy Amandy. Odebrałby jej niewinność bez najmniejszego zastanowienia, tak jak się zrywa jabłko z jabłoni. Na samą myśl o tym czuł, że dzieje się z nim coś niepokojącego.
– Mogłaś mnie powiadomić o swoim planie – warknął. Czuł złość, ale i coś w rodzaju ulgi. Dobry Boże, a gdyby tamtego wieczoru na progu domu Amandy niespodziewanie zjawił się jakiś inny mężczyzna, a nie on?
– Nie chciałam ryzykować. Bałam się, że odmówisz. I wiedziałam, że kiedy już poznasz pannę Briars, nie będziesz w stanie się jej oprzeć.
Jack nie miał zamiaru dawać jej satysfakcji i nie przyznał, że się ani trochę nie pomyliła.
– Gemmo, skąd ci przyszło do głowy, że trzydziestoletnie stare panny to coś w moim guście?
– Jak to skąd? Przecież jesteście do siebie podobni jak dwie krople wody! – zawołała. – To od razu widać.
Ze zdziwienia uniósł wysoko brwi.
– Podobni? Pod jakim względem?
– Zacznijmy od tego, że oboje uważacie swoje serce za rodzaj mechanizmu, który wymaga naprawy. – Prychnęła rozbawiona i mówiła dalej nieco łagodniejszym tonem. – Amanda Briars potrzebuje kogoś, kto by ją pokochał, a jednak wydaje jej się, że łatwo rozwiąże ten problem, jeśli zapłaci za jedną noc w towarzystwie męskiej prostytutki. A ty, mój drogi, od dawna robisz wszystko, żeby nie zdobyć tego, czego ci najbardziej potrzeba -towarzyszki życia. Ożeniłeś się ze swoją firmą, z której chyba nie masz wiele pożytku w pustym łóżku w środku nocy.
– Mam tyle towarzystwa, ile tylko zapragnę. Przecież nie jestem mnichem.
– Nie mówię o stosunkach cielesnych, osiołku. Nigdy nie brakowało ci prawdziwej towarzyszki życia, kogoś, komu mógłbyś zaufać, zwierzyć się… kogo mógłbyś pokochać?
Jack z irytacją zdał sobie sprawę, że nie znajduje odpowiedzi na to pytanie. Miał niemal nieograniczony wybór znajomych, przyjaciółek, nawet kochanek. Nigdy jednak nie spotkał kobiety, która umiałaby zaspokoić jego potrzeby fizyczne i uczuciowe, a wina leżała po jego stronie, a nie którejkolwiek ze znanych mu dam. Czegoś mu brakowało… nie potrafił się otworzyć i dlatego jego stosunki z kobietami były bardzo powierzchowne.
– Trudno nazwać Amandę Briars idealną partnerką dla takiego samolubnego łajdaka jak ja – powiedział.
– Doprawdy? – Gemma uśmiechnęła się prowokacyjnie. -A może byś spróbował? Rezultaty mogłyby cię zaskoczyć.
– Nigdy bym się nie spodziewał, że zechcesz odgrywać rolę swatki.
– Od czasu do czasu lubię eksperymentować – odparła lekkim tonem. – A ten eksperyment będę obserwowała z wielkim zainteresowaniem. Bardzo jestem ciekawa, czy się uda.
– Nie uda się – zapewnił ją. – A nawet gdyby się udał, to prędzej się powieszę, niż ci o tym powiem.
– Kochanie – zamruczała. – Tak okrutnie pozbawiłbyś mnie odrobiny rozrywki? Przecież miałam dobre intencje. A teraz opowiedz mi, co się wydarzyło tamtego wieczoru. Umieram z ciekawości.
Devlin starał się, żeby jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
– Nic się nie wydarzyło.
Gemma wybuchnęła perlistym śmiechem.
– Mogłeś wymyślić jakąś sprytniejszą odpowiedź. Być może bym ci uwierzyła, gdybyś twierdził, że trochę poflirtowaliście lub nawet pokłóciliście się… Ale to, że nic się nie wydarzyło, jest zupełnie niemożliwe.
Jack nie miał zwyczaju zwierzać się ze swoich prawdziwych uczuć. Już dawno nauczył się, jak gawędzić niezobowiązująco, nie ujawniając nic o sobie. Zawsze twierdził, że nie warto nikomu powierzać swoich sekretów, ponieważ ludzie nie potrafią dochować tajemnicy.
Amanda Briars to piękna kobieta, która udawała brzydką. Była dowcipna, inteligentna, odważna, rozsądna i przede wszystkim interesująca. Dręczyło go jednak to, że nie wiedział, czego od niej chce. W jego świecie każda kobieta spełniała jasno określoną rolę. Jedne były partnerkami do interesującej rozmowy, inne służącymi rozrywce kochankami, z niektórymi prowadził interesy, a większość była tak nudna lub tak otwarcie polowała na męża, że należało za wszelką cenę ich unikać. Amanda nie pasowała do żadnej z tych kategorii.