Выбрать главу

– Piękna jak zwykle, może tylko nieco bledsza – stwierdził Charles, oddając Sukey płaszcz i cylinder. – Martwiłem sic o panią, panno Amando.

– Czuję się już lepiej, bardzo dziękuję – odparła, zmuszając się do pogodnego uśmiechu.

Kazała Sukey włożyć kwiaty do wody i poprosiła Charlesa, żeby usiadł obok niej na kanapie. Przez kilka minut rozmawiali na nic nie znaczące tematy, ale Amanda cały czas rozważała w myślach, jak delikatnie powiedzieć przyjacielowi o swoich planach wyjazdu z Anglii. Nie mogła jednak nic wymyślić, więc powiadomiła go o tym z właściwą sobie bezpośredniością.

– Cieszę się, że mamy okazję porozmawiać, bo to nasze ostatnie spotkanie. Niedawno zdecydowałam, że Anglia nie jest dla mnie najlepszym miejscem. Zamierzam się przenieść za granicę, dokładnie mówiąc, do Francji. Wydaje mi się, że cieplejszy klimat i wolniejsze tempo życia dobrze mi zrobią. Będę za tobą bardzo tęskniła i mam nadzieję, że będziemy do siebie pisywać.

Charles patrzył na nią osłupiały. Dopiero po chwili w pełni zrozumiał, co powiedziała.

– Dlaczego? – zapytał wreszcie. Ujął jej dłonie w obie ręce i mocno ścisnął. – Jesteś chora, Amando? Czy dlatego wolisz zamieszkać w łagodniejszym klimacie? A może okoliczności innej natury zmuszają cię do wyjazdu? Nie chcę być wścibski, ale mam powód, żeby cię o to wypytywać. A jaki to powód, wkrótce ci wyjaśnię.

– Nie jestem chora. – Uśmiechnęła się blado. – Jak to miło z twojej strony, że okazujesz tyle troski o moje zdrowie.

– Nie pytam cię o to z uprzejmości – powiedział cicho. Tym tuzem jego zazwyczaj gładkie czoło zmarszczyło się z troską, usta się zacisnęły, niemal niknąc w ciemnej brodzie. – Nie chcę, żebyś gdziekolwiek wyjeżdżała. Muszę ci coś powiedzieć. Nie chciałem tego robić zbyt wcześnie, ale okoliczności zmuszają mnie do pośpiechu. Wiesz na pewno, jak bardzo mi na tobie…

– Proszę… – przerwała mu. Serce skurczyło jej się w nagłym strachu. Nie chciała, żeby cokolwiek wyznawał… a już broń Boże, żeby się jej oświadczył, teraz, kiedy się okazało, że nosi dziecko innego! – Jesteś moim najdroższym przyjacielem i mam wielkie szczęście, że cię poznałam. Ale zostawmy naszą znajomość właśnie na tym etapie, proszę. Za kilka dni wyjadę na kontynent i nic, co powiesz, nie zmieni mojej decyzji.

– Obawiam się, że nie mogę milczeć. – Mocniej ścisnął jej dłoń, chociaż jego głos nadal brzmiał spokojnie i ciepło. – Nie pozwolę ci wyjechać, zanim ci nie powiem, jak bardzo cię cenię. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, jedną z najwspanialszych kobiet, jakie w życiu poznałem. Chciałbym…

– Nie – powiedziała przez boleśnie ściśnięte gardło. – Nie jestem ani wspaniała, ani dobra. Charles, popełniłam w życiu okropne błędy, ale nie chcę ci o nich opowiadać. Proszę, nie mówmy nic więcej i rozstańmy się jak przyjaciele.

Długo zastanawiał się nad jej słowami.

– Masz jakieś kłopoty – stwierdził cicho. – Pozwól mi sobie pomóc. Czy chodzi o finanse? A może o sprawy prawne?

– To jest taki kłopot, którego nikt nie może rozwiązać. – Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. – Proszę, odejdź. – Wstała z kanapy. – Żegnaj, Charles.

Pociągnął ją z powrotem na kanapę.

– Amando – wyszeptał. – Wiesz, co do ciebie czuję, więc chyba powinnaś dać mi szansę, żebym mógł ci jakoś pomóc. Powiedz mi, o co chodzi.

Wzruszona, ale też trochę zirytowana jego uporem, spojrzała mu prosto w oczy.

– Jestem w ciąży – rzuciła. – Widzisz? Nic nie możesz zrobić ani ty, ani ktokolwiek inny. A teraz proszę, zostaw mnie, żebym mogła uporządkować ten zamęt, który wprowadziłam w swoje życie.

Oczy Charlesa rozszerzyły się ze zdumienia. Widać było, że spodziewał się wszystkiego, tylko nie tego, że Amanda jest w ciąży. Pewnie większość ludzi byłaby podobnie wstrząśnięta na wieść, że rozsądna stara panna, powieściopisarka, wdała się w romans, który zaowocował przypadkową ciążą. Mimo powagi sytuacji była niemal dumna z tego, że udało jej się zrobić cos tak oryginalnego i nieprzewidywalnego.

Charles nadal nie wypuszczał z uścisku jej ręki.

– Ojcem, jak się domyślam, jest Jack Devlin – stwierdził raczej, niż zapytał głosem, w którym nie było nawet cienia krytyki.

Amanda zaczerwieniła się po uszy.

– A więc słyszałeś plotki.

– Owszem. Ale wiem też, że to, co było między wami, już się definitywnie skończyło.

Roześmiała się z drżeniem.

– Jak widać, nie tak bardzo definitywnie.

– Devlin nie chce zachować się wobec ciebie jak człowiek honoru?

Nie oczekiwała takiej reakcji ze strony Charlesa. Zamiast odsunąć się od niej z niesmakiem, on nadal był spokojny i przyjacielski, a jedyne, na czym mu zależało, to jej dobro. Mogła być też pewna, że jako prawdziwy dżentelmen nigdy nie zdradzi jej zaufania. Nic, co mu powiedziała, nie stanie się pożywką dla plotek. Możliwość zwierzenia się komuś ze twoich kłopotów okazała się dla niej wielką ulgą. Instynktownie odpowiedziała na uścisk dłoni Charlesa równie przyjacielskim uściskiem.

– On nic nie wie i nigdy się nie dowie. W przeszłości jasno dał mi do zrozumienia, że nie zamierza się żenić. I na pewno nie byłby mężem, jakiego chciałabym mieć. Właśnie dlatego wyjeżdżam… Nie mogę zostać w Anglii jako niezamożna matka.

– Oczywiście. Oczywiście. Ale musisz mu o tym powiedzieć. Nie znam Devlina zbyt dobrze, ale trzeba mu dać okazję do wzięcia odpowiedzialności za ciebie i za dziecko. Jeśli zachowasz całą sprawę w tajemnicy, nie będzie to uczciwe ani wobec niego, ani wobec dziecka.

– Nie wiem, po co miałabym go o tym zawiadamiać. Z góry wiem, jaka będzie reakcja.

– Nie możesz sama dźwigać tego brzemienia.

– Ależ mogę. – Nagle poczuła, że ogarniają spokój i nawet zdołała się uśmiechnąć, spoglądając na zatroskaną twarz Charlesa. – Naprawdę mogę. Dziecko nic na tym nie ucierpi, nie ucierpię także ja.

– Każde dziecko potrzebuje ojca. A ty będziesz potrzebowała męża, żeby cię wspierał.

Zdecydowanie pokręciła głową.

– Jack nigdy by mi się nie oświadczył, a gdyby to zrobił, nie przyjęłabym jego oświadczyn.

Te słowa niespodziewanie ośmieliły Hartleya i dały mu impuls do nagłego wyznania.

– A jeśli ja bym ci się oświadczył?

Patrzyła na niego nieruchomo, zastanawiając się, czy nie oszalał.

– Charles – zaczęła cierpliwie, jakby podejrzewała, że nie zrozumiał nic z tego, co przed chwilą powiedziała. – Jestem w ciąży z innym mężczyzną.

– Bardzo chciałbym mieć dzieci. Traktowałbym to dziecko jak swoje własne. I bardzo bym chciał mieć ciebie za żonę.

– Ale dlaczego?- spytała zdziwiona.- Właśnie ci wyznałam, że urodzę nieślubne dziecko. Wiesz, jak to świadczy o moim charakterze. Wcale nie byłabym odpowiednią dla ciebie żoną.

– Pozwól, że sam ocenię twój charakter. Jak zawsze uważam, że jest godny szacunku. – Uśmiechnął się, patrząc na jej bladą twarz. – Zrób mi zaszczyt i zostań moją żoną. Nie musisz się przeprowadzać za granicę, gdzie musiałabyś żyć z dala od rodziny i przyjaciół. Dobrze by nam się razem żyło. Wiesz, że świetnie do siebie pasujemy. Chcę, żebyś została moją żoną… chcę też tego dziecka.

– Ale czy potrafisz zaakceptować dziecko innego mężczyzny?

– Może wiele lat temu nie mógłbym tego zrobić. Ale teraz wkraczam już w jesień życia, a wraz z dojrzewaniem bardzo się zmienia sposób postrzegania świata. Dostałem od losu szansę na ojcostwo i na pewno z niej skorzystam.

Amanda patrzyła na niego w pełnym zdziwienia milczeniu, Potem roześmiała się.

– Zaskoczyłeś mnie, Charles.