Выбрать главу

— To znaczy, że i tobie jest potrzebny minimalizm.

— Oczywiście.

— Co w takim razie zamierzasz zrobić?

— Ustaliłem już termin spotkania z Demerzelem. Może on będzie wiedział, co robić.

Dors popatrzyła surowo na Seldona.

— Hari, nie wpadasz przypadkiem w pułapkę, oczekując, że Demerzel rozwiąże za ciebie każdy problem?

— Nie, ale możliwe, że rozwiąże ten problem.

— A jeśli tego nie zrobi?

— Wtedy będę musiał pomyśleć o czymś innym, prawda?

— O czym na przykład?

Na twarzy Helikończyka pojawił się wyraz bólu.

— Nie wiem, Dors. Ty również nie możesz oczekiwać ode mnie, że rozwiążę każdy problem.

11

Nikt nie widywał zbyt często Eto Demerzela, może tylko imperator Cleon. Pierwszy Minister postanowił pozostać na uboczu z bardzo wielu powodów, między innymi dlatego, że mimo upływu czasu jego wygląd prawie się nie zmieniał.

.Hari Seldon nie widział go od wielu lat, a ich ostatnia prywatna rozmowa odbyła się w czasach, gdy Hari kończył swą podróż po sektorach Trantora.

Po spotkaniu Seldona z Laskinem Joranum i Seldon, i Demerzel czuli, że lepiej będzie, jeśli nie ujawnią ich związku. Wizyta Helikończyka w biurze Pierwszego Ministra w Pałacu Imperialnym nie prze-szłaby niezauważenie, dlatego ze względów bezpieczeństwa postanowili spotkać się w małym, choć luksusowym apartamencie hotelu Brzeg Kopuły, położonego tuż poza terenami należącymi do pałacu.

Spotkanie z Demerzelem w bolesny sposób przywiodło wspomnienia dawnych czasów. Już sam fakt, że Eto wciąż wyglądał dokładnie tak jak wtedy, zwiększył ból. Jego twarz wciąż miała silne, regularne kształty. Wciąż był wysoki i wyglądał na krzepkiego mężczyznę; miał te same ciemne włosy z jaśniejszymi pasemkami. Nie był przystojny, ale wyglądał poważnie i dystyngowanie. Dokładnie tak, jak powinien wyglądać Pierwszy Minister Imperium. Nigdy wcześniej w historii Imperium nie wyglądał tak żaden człowiek sprawujący władzę. Ma swój styl, pomyślał Seldon, a to daje mu połowę władzy, jaką ma nad imperatorem, a tym samym nad dworem imperialnym i — co za tym idzie — nad całym Imperium.

Podchodząc do Seldona, Demerzel uśmiechał się delikatnie, nie zmieniało to jednak w żaden sposób powagi jego oblicza.

— Miło mi cię widzieć, Hari — powiedział. — Trochę się bałem, że zmienisz zdanie i odwołasz spotkanie.

— A ja bałem się bardziej niż trochę, że pan to zrobi, Pierwszy Ministrze.

— Eto, jeśli obawiasz się używać mojego prawdziwego imienia.

— Nie mógłbym. Pan wie, że nie mogę go wymówić.

— Możesz, gdy zwracasz się do mnie. Chciałbym je usłyszeć. Seldon zawahał się, jakby nie wierzył, że z jego ust wyjdzie jakieś słowo.

— Daneel — powiedział z ociąganiem.

— R. Daneel Olivaw — rzekł Demerzel. — Tak. Zjesz ze mną obiad, Hari. Gdybym to ja jadł z tobą, nie musiałbym jeść, co sprawiłoby mi ulgę.

— Rozumiem, ale obiad dwóch osób, podczas którego je tylko jedna, nie jest moją ulubioną formą biesiady. Może spróbowałbyś kęs czy dwa…

— Tylko żeby ci sprawić przyjemność…

— Będzie mi miło — odparł Seldon. — Wciąż się jednak zastanawiam, czy mądrze robimy, spotykając się.

— Takie są rozkazy imperatora. To on pragnął, bym się z tobą spotkał.

— Dlaczego, Daneelu?

— Za dwa lata znów odbędzie się Zjazd Dziesięcioletni. Wyglądasz na zdumionego. Czyżbyś zapomniał?

— Ależ nie. Po prostu nie myślałem o tym.

— Nie zamierzasz wziąć w nim udziału? Twoje wystąpienie było przebojem ostatniego zjazdu.

— Tak. Moja psychohistoria została zauważona.

— Zwróciłeś na siebie uwagę imperatora. Nie udało się to żadnemu innemu matematykowi.

— Początkowo to ty zwróciłeś na mnie uwagę, a nie imperator. Zaraz potem musiałem wyjechać i pozostać w ukryciu aż do chwili, gdy mogłem cię zapewnić, że rozpocząłem badania nad psychohistorią. Dopiero wtedy pozwoliłeś mi pozostać w bezpiecznym miejscu.

— To, że jesteś dziekanem prestiżowego Wydziału Matematyki, ma chyba mało wspólnego z bezpieczeństwem.

— Ma, skoro służy ukryciu mojej psychohistorii.

— O, zaraz pojawi się jedzenie. Porozmawiajmy przez chwilę o czymś innym, na przykład o dobrych przyjaciołach. Jak tam Dors?

— Jest wspaniała. Prawdziwa żona. Zanudza mnie na śmierć swoją troską o moje bezpieczeństwo.

— Na tym polega jej praca.

— I wciąż mi o tym przypomina. Poważnie, Daneelu, nigdy nie zdołam wyrazić, jak bardzo jestem ci wdzięczny, że poznałeś nas ze sobą.

— Dziękuję, Hari, ale prawdę mówiąc, nie przewidywałem, że będziecie szczęśliwi, a szczególnie nie spodziewałem się tego po Dors…

— I tak jestem ci wdzięczny, bez względu na to, czego się spodziewałeś.

— Cieszę się niezmiernie, ale dalsze konsekwencje tego daru mogą nie być takie przyjemne… podobnie jak konsekwencje mojej przyjaźni.

Na to Seldon nie znalazł już odpowiedzi, dlatego zachęcony gestem Demerzela, zabrał się do jedzenia. Po chwili wskazał kawałek ryby, który miał na widelcu, i powiedział:

— Nie wiem, co to za potrawa, ale rozpoznaję kuchnię mycogeńską.

— Zgadza się. Wiem, że ją lubisz.

— Jest usprawiedliwieniem istnienia Mycogeńczyków. Jedynym usprawiedliwieniem. Nie wolno mi jednak zapominać, że dla ciebie mają specjalne znaczenie.

— To specjalne znaczenie już się skończyło. Dawno, dawno temu ich przodkowie mieszkali na Aurorze. Żyli po trzysta lat, a nawet dłużej i byli panami Pięćdziesiątki, Pięćdziesięciu Światów Galaktyki. To właśnie mieszkaniec Aurory zaprojektował mnie i zbudował. Nie zapomniałem o tym; pamiętam to dokładnie i bez przekręcania faktów, tak jak to robią ich mycogeńscy potomkowie. A jednak wtedy, dawno, dawno temu, opuściłem ich. Sam dokonałem wyboru, kiedy zrozumiałem, na czym polega dobro ludzkości, po czym poszedłem własną drogą i do tej pory pracuję dla ludzkości, jak potrafię najlepiej.

— Czy ktoś może nas podsłuchiwać? — zatrwożył się nagle Seldon. Demerzel wyglądał na rozbawionego.

— Jeśli dopiero teraz o tym pomyślałeś, to o wiele za późno. Ale nie obawiaj się, podjąłem niezbędne środki ostrożności. Nie widziało cię zbyt wiele osób, gdy tu wchodziłeś, niewielu cię zobaczy, gdy będziesz stąd wychodził. A ci, którzy cię zobaczą, nie będą zdziwieni. Jestem znany jako matematyk amator, wielce ambitny, chociaż mało zdolny. Jest to źródło rozbawienia tych członków dworu, którzy nie są do końca moimi przyjaciółmi. Ludzie nie zdziwią się, gdy zobaczą, że staram się przygotować podstawy przed nadchodzącym Zjazdem Dziesięcioletnim. Właśnie w sprawie zjazdu chciałem się z tobą skonsultować.

— Nie wiem, czy potrafię ci pomóc. Tylko o jednym mógłbym być może mówić w czasie zjazdu, a o tym właśnie nie mogę mówić. Jeśli w ogóle wezmę w nim udział, to jedynie jako słuchacz. Nie zamierzam przedstawiać żadnych prac.

— Rozumiem. Ale jeśli chcesz usłyszeć coś ciekawego, to powiem ci, że Jego Imperialna Mość pamięta cię.

— Pewnie dlatego, że to ty o mnie pamiętałeś.

— Nie. To nie ja się do tego przyczyniłem. Jednak Jego Imperialna Mość czasami mnie zaskakuje. Zdaje sobie sprawę ze zbliżania się zjazdu i najwyraźniej pamięta twoje przemówienie na ostatnim. Muszę cię ostrzec, że wciąż interesuje się psychohistorią i tym, co może z niej wyniknąć. Jest całkiem prawdopodobne, że może zechcieć cię zobaczyć. Dwór z pewnością uznałby to za wielki zaszczyt: uzyskać wezwanie od imperatora dwa razy w życiu to nie byle co.