Выбрать главу

— A co się stanie, jeśli Demerzel udowodni, że nie jest robotem? — spytał Namarti.

— Czyżby? — powiedział Joranum. — A jak to zrobi? Niemożliwe, by to zrobił. Psychologicznie niemożliwe. Zgadzacie się? Wielki Demerzel, szara eminencja stojąca za tronem, człowiek, który przez te wszystkie lata pociągał za sznurki, sterując Cleonem I, a wcześniej jego ojcem? Czy teraz się ugnie i będzie skamlał publicznie, twierdząc, że on też jest istotą ludzką? To byłoby dla niego tak samo poniżające jak bycie robotem. G.D., mamy tego niegodziwca w sytuacji, z której się nie wywinie, a wszystko to zawdzięczamy temu oto mądremu młodzieńcowi.

Raych się zaczerwienił.

— Masz na imię Raych, prawda? — rzekł Joranum. — Kiedy nasza partia osiągnie to, co zamierza, nie zapomnimy, co dla nas zrobiłeś. Dahl będzie dobrze traktowany, a ty daleko przy nas zajdziesz. Pewnego dnia zostaniesz przywódcą tego sektora i nie pożałujesz, że tak się zachowałeś. Już teraz nie żałujesz, prawda?

— Nigdy w życiu — powiedział zapalczywie Raych.

— W takim razie dopilnujemy, byś wrócił do ojca. Przekaż mu, że nie zamierzamy go skrzywdzić i że bardzo go cenimy. Jak uzyskałeś tę informację, wymyśl sam. A jeśli dowiesz się czegoś, co mogłoby być dla nas przydatne, szczególnie o psychohistorii, daj nam znać.

— Jasne. Ale co ma pan na myśli, mówiąc, że Dahl będzie dobrze traktowany?

— Wprowadzimy równość sektorów, chłopcze. Równość światów. Będziemy mieli całkiem nowe Imperium, które oczyścimy ze wszystkich tych starych niegodziwości spowodowanych przywilejami i nierównością.

Raych gorliwie skinął głową.

— Właśnie tego pragnę.

19

Cleon I, imperator całej Galaktyki, szedł szybkim krokiem przez galerię łączącą jego prywatne pomieszczenia w Małym Pałacu z biurami licznego personelu mieszkającego w różnych skrzydłach Pałacu Imperialnego. Za nim kroczyło kilku osobistych doradców, na których twarzach gościł wyraz najwyższej troski. Imperator nie zwykł chodzić do innych. On ich wzywał i to oni przychodzili do niego. Jeśli już się zdarzyło, że szedł dokądś, nigdy się nie spieszył ani nie okazywał emocji. Jak mógłby to robić? Jako imperator był w większym stopniu symbolem wszystkich światów niż istotą ludzką.

A jednak teraz wyglądał jak człowiek. Usuwał wszystkich z drogi niecierpliwym skinieniem prawej ręki. W lewej dłoni dzierżył pobłyskujący hologram.

— Pierwszy Minister! — rzucił niemal zdławionym głosem, tak odległym od beznamiętnego tonu, którego używał gorliwie, podejmując się obowiązków związanych z tronem. — Gdzie on jest?!

Wszyscy wysocy urzędnicy, którzy znaleźli się na jego drodze, nie mogli zrozumieć, o co chodzi. Mijał ich wściekły, sprawiając, że czuli się, jakby znaleźli się w sennym koszmarze.

Wtargnął do prywatnego biura Demerzela, dysząc nieco, i krzyknął, a właściwie wręcz wywrzeszczał:

— Demerzel!

Pierwszy Minister spojrzał na niego zdziwiony, po czym podniósł się, gdyż nikt nie mógł siedzieć w obecności imperatora, póki on sam mu na to nie zezwolił.

— Panie? — odezwał się.

Cleon rzucił hologram na biurko Demerzela i spytał:

— Co to jest?! Może mi to wyjaśnisz?!

Pierwszy Minister popatrzył na piękny hologram, ostry, o żywych barwach. Niemal słyszało się małego chłopca — może dziesięciolatka — wypowiadającego słowa, które widniały w podpisie: „Nie chcę, by jakiś robot kierował Imperium”.

— Ja także to otrzymałem, panie — rzekł cicho.

— I kto jeszcze?

— Jestem głęboko przekonany, panie, że ta ulotka jest rozrzucana na całym Trantorze.

— Tak, a czy widzisz osobę, której przygląda się ten brzdąc? — Cleon postukał palcem wskazującym w hologram. — Czy to nie ty?

— Podobieństwo jest uderzające, panie.

— Czyżbym się mylił, przypuszczając, że intencją tej, jak ją nazywasz, ulotki jest posądzenie, że jesteś robotem?

— Właśnie taka jest jej intencja, panie.

— Popraw mnie, jeśli się mylę, ale czy roboty nie są legendarnymi mechanicznymi humanoidami, które można znaleźć w dreszczowcach i w bajkach dla dzieci?

— Mycogeńczycy wierzą, że roboty…

— Nie interesują mnie Mycogeńczycy ani ich wierzenia. Dlaczego ci ludzie zarzucają ci, że jesteś robotem?

— Jestem pewien, panie, że to tylko taka metafora. Chcą mnie przedstawić jako człowieka pozbawionego serca i sumienia, który kalkuluje jak maszyna.

— To jest zbyt subtelne, Demerzel. Nie jestem głupcem. — Cleon raz jeszcze popukał w hologram. — Usiłują wmówić ludziom, że naprawdę jesteś robotem.

— Chyba nie możemy temu zapobiec, panie. Jeśli ludzie chcą w to wierzyć…

— Nie możemy do tego dopuścić. To odziera z godności twój urząd. Gorzej, to odziera z godności samego imperatora. A jaki z tego wniosek? Że ja, ja wybrałem na Pierwszego Ministra mechanicznego człowieka. To nie do zniesienia. Powiedz mi, Demerzel, czy nie mamy praw, które zabraniają oczerniania urzędników Imperium?

— Tak, są takie prawa, i to dość surowe, panie. Ustanowiono je jeszcze przed wielkim Kodeksem Praw Aburamisa.

— A obrażanie samego imperatora jest karane śmiercią, czyż nie?

— Tak, panie.

— Cóż, to nie tylko oczernia ciebie, to oczernia też mnie… a ten, kto to zrobił, powinien zostać niezwłocznie stracony. Oczywiście, to sprawka Joranum, to on stoi za tym wszystkim.

— Bez wątpienia, panie, ale raczej trudno będzie to udowodnić.

— Bzdura! Mam dość dowodów! Chcę, by go stracono!

— Kłopot w tym, panie, że prawa dotyczące oczerniania nigdy nie były egzekwowane. A już na pewno nie w tym stuleciu.

— I właśnie dlatego w społeczeństwie panuje nieład, a samo Imperium drży w posadach. Prawa wciąż istnieją jedynie w kodeksach. Należy je siłą wprowadzić w życie.

— Zastanów się, panie, czy to byłoby mądre — powiedział Demerzel. — Będzie wyglądało na to, że jesteś tyranem i despotą. Twoje rządy były tak udane, gdyż postępowałeś łagodnie i łaskawie.

— Tak i zobacz, gdzie mnie to zawiodło. Niech dla odmiany, zamiast mnie kochać, zaczną się mnie bać… coś w tym stylu.

— Usilnie namawiam cię, panie, byś tak nie postępował. To może być iskra, która rozpali rebelię.

— Co w takim razie zrobisz? Staniesz przed ludem i powiesz: „Popatrzcie na mnie. Nie jestem robotem”?

— Nie, panie, ponieważ jak sam mówisz, zniszczyłoby to moją godność, a co gorsza, twoją.

— W takim razie?

— Nie jestem pewien, panie. Jeszcze nie przemyślałem tego wszystkiego.

— Jeszcze tego nie przemyślałeś? Skontaktuj się z Seldonem.

— Panie?

— Czy tak trudno zrozumieć mój rozkaz? Skontaktuj się z Seldonem!

— Życzysz sobie, panie, bym wezwał go do pałacu?

— Nie, nie ma na to czasu. Zakładam, że możesz założyć kodowany kanał, do którego nikomu nie udałoby się włamać.

— Oczywiście, panie.

— A więc zrób to. Natychmiast!

20

Seldonowi, jako człowiekowi z krwi i kości, brakowało opanowania charakterystycznego dla Demerzela. Wezwania, które dotarły do jego biura, oraz nagłe delikatne żarzenie i iskrzenie pola alarmowego wyraźnie wskazywały, że dzieje się coś niezwykłego. Już wcześniej zdarzało się, że rozmawiał z kimś, posługując się kodowanymi kanałami, ale nigdy jeszcze tajemnicy informacji nie strzegli zaufani ludzie imperatora.