– Pamiętam o swym obowiązku – powiedział Egert powoli. – I przyjadę do garnizonu tak szybko, jak…
Uśmiechnął się krzywo.
– Jak tylko pozwoli mi na to… sprawa niezwykłej wagi.
W drzwiach kichnął potężnie zaspany lokaj. Starszawy porucznik patrzył z uporem na Egerta. Jego oczy przewiercały na wskroś, żądając odpowiedzi.
– Niezwykłej wagi – powtórzył zimno Soll.
W oknie tłukła się bzycząca, wiosenna mucha.
Wizyta matki w bibliotece wytrąciła Luara na chwilę z równowagi, lecz nie trwało to długo. Powoli uczył się panować nad swymi myślami, udało mu się położyć tamę niektórym. Musiał myśleć o najważniejszym, o medalionie i jego historii.
Oprócz kopii dzieła dziekana Łujana, którą Luar pozwolił sobie przywłaszczyć, znalazł w bibliotece jeszcze jeden ważny podręcznik: O proroctwach, autorstwa starodawnego maga o trudnym do zapamiętania imieniu. Na pożółkłych kartach znalazł imiona największych wieszczbiarzy wraz z opisami ich działań. Wszyscy bez wyjątku byli bardziej lub mniej wybitnymi magami, tak jakby rozumiało się to samo przez się i nie wymagało dodatkowych wyjaśnień. Nie znalazł wśród nich kogoś, kto nie byłby czarodziejem. Zbity z tropu młodzieniec przygryzał wargi i postanowił tę sprawę odłożyć na później. Co do Amuletu, autor ciężkiego tomiszcza nie wyjaśnił jego znaczenia, tylko wspomniał kilka razy, że medalion jest niezbędny Wieszczbiarzowi.
Nie znalazł w starej księdze imienia ostatniego właściciela Amuletu, Orwina, natomiast pisał o nim szeroko i ciepło dziekan Łujan. Luar przeczytał szybko odpowiedni rozdział, zatrzymując się na dłużej tylko nad akapitem opowiadającym o jego śmierci.
Świadkami śmierci Wieszczbiarza Orwina – pisał dziekan – byli dwaj wielcy magowie owych czasów: hart Legiar i Baltazar Est. Obaj chronili tajemnicę, milczeć o tym, co się stało. Udało się jednak dowiedzieć z pogłosek, iż Orwin zdobył się na ryzykowny gest. Próbował wykorzystać Amulet, by dotrzeć do Wrót Wszechświata w momencie, gdy nastąpiło coś, co później nazwano Odmową Odźwiernego… Próba skończyła się dla Orwina tragicznie: zginął, pozostawiając Amulet nieznanemu następcy…
Luar poczuł ciarki na plecach. Poczuł wbrew woli więź z owymi mrocznymi, niejasnymi i przerażającymi sprawami… Wrota Wszechświata. To brzmiało niepokojąco. Co ważniejsze, Orwin „próbował wykorzystać Amulet, by dotrzeć do… „. W jaki sposób? Na czym polegało ryzyko? Czym była Odmowa Odźwiernego?
Odruchowo sięgnął po wiszący na piersi Amulet. Artefakt pochodził z głębi wieków i przyszedł do niego poprzez długi łańcuch bohaterskich magów. Czuł się jak bezbronny szczeniak.
Zacisnął zęby. Ma jeszcze czas.
Odwiedziwszy parę razy bibliotekę, przeczytał wszystko na temat magów i proroków. Nie znalazł zbyt wiele, skoro najważniejsza magiczna literatura znajdowała się w gabinecie Łujana, drzwi do którego były przed nim zamknięte. W dziele napisanym przez dziadka przejrzał na razie tylko rozdział o Orwinie, głównie dlatego, że w innych księgach nie było o nim ani słowa. Zabierając ze sobą spuściznę po dziadku, wrócił do gospody i zamknął się w izbie, by poszukać odpowiedzi na swe pytania.
Po drodze spotkał Tantale. Spotkanie nie było udane. Cały czas myślał intensywnie, że natrafił wreszcie na poszukiwany trop i bał się go utracić. Niósł w sobie pamięć o tym, jak przepełnioną wazę, której zawartość bardzo łatwo było rozbryzgać. Oczywiście postrzelona dziewczyna niczego nie rozumiała. Zresztą szybko zrezygnowała z nagabywania go. Luar miał zarazem poczucie ulgi, jak i utraty.
Zamknął zasuwę na drzwiach, siadł u okna i zabrał się do lektury.
O pierwszym Wieszczbiarzu… Następny rozdział zatytułowany był: Starzec Łasz, wielki szaleniec.
Luar poczuł na karku krople zimnego potu. Szorstka tkanina kaptura… Tajemnica, trzepocząca jak płomień na wietrze. Tajemnica… Łasz… Fagirra…
Przymknął powieki. Daleki, stłumiony, smętny śpiew rytualny… Cierpka woń kadzidła. Przenikliwy dźwięk, smutny i silny, jak wycie pradawnego potwora…
Tekst był bardzo trudny w lekturze. Najbardziej przeszkadzały liczne odsyłacze do innych książek, których Luar nie czytał i wspomnienia ludzi, których nie znał. Dziekan Łujan przedstawiał dość pobieżnie historię sprzed tysiąca lat, co pewien czas zastrzegając możliwość omyłki: ktoś tam pisał to i owo w takiej a takiej książce, lecz być może się mylił z jakiejś przyczyny…
Luar zważył tom na dłoni i dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę, ile trudu kosztowało jego dziadka napisanie tej księgi. Jeśli każdy rozdział nastręczał podobne trudności, odsyłając do innych, czasem przypadkowych zapisków lub opowieści…
Jak widać, Łasz był rzeczywiście potężnym magiem. Jego gwiazda jaśniała tysiąc lat temu, a jej blask był tak mocny, że świecił i później. Z pewną dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że był on bliskim współpracownikiem, a może nawet przyjacielem legendarnego Pierwszego Wieszczbiarza. Wspominali o tym wiarygodni świadkowie, jak…
Luar przeskoczył wzrokiem przydługi przypis.
W każdym razie Pierwszy Wieszczbiarz i Łasz bez wątpienia byli niemal rówieśnikami. W drugiej połowie życia stosunki między nimi pogorszyły się, co można wywnioskować chociażby z…
Luar przetarł oczy.
Dzieje życia tak niejednoznacznej postaci jak Starzec Łasz…
Luar zerknął na długą tabelę z przybliżonymi datami i kolejną listą nieznanych imion.
Jednakże najważniejszym dziełem Łaszą było to, co miało w przyszłości następstwa w postaci tak zwanego…
Serce Luara zabiło rozpaczliwie. Przykrył dłonią stronicę i na chwilę zapatrzył się tępo w okno.
…w postaci tak zwanego Zakonu Łaszą, czyli Świętego Widziadła Łaszą. Najwyraźniej pod koniec życia umysł szalonego Starca pogrążał się w mroku, toteż po śmierci wielokrotnie objawiał się swoim uczniom w widmowej postaci. Istnieje przesłanka, że właśnie pod taką postacią przekazał następcom jakąś tajemnicę, która stała się fundamentem zakonu…
Luar drżał na całym ciele. Objął się mocno ramionami, pragnąc to opanować. Za oknem zapadał zmierzch, młodzieniec zapalił więc świecę, obawiając się nadchodzącej ciemności.
Zakon Łaszą. Dwa wyklęte słowa. Dla Luara powinny znaczyć coś więcej, niż tylko stygmat grupy fanatyków. Jego ojciec, Fagirra, znał jakąś potężną tajemnicę. Czy ten szaleńczy krok z rozgrzebaniem kurhanu Czarnego Moru nie był świadomym samobójstwem? Luar domyślał się zresztą, że nie był to pomysł jego ojca, lecz samego Mistrza Zakonu. Może Fagirra był przeciw… Może niesprawiedliwie został osądzony…
Luar najeżył się. W tym właśnie punkcie dozwolone myśli stykały się z zabronionymi. Aresztowanie i torturowanie jego matki w żaden sposób nie dawało się złożyć na karb ludzkich płotek. Sam był tego żywym dowodem…
Zabronił sobie myśleć o tym dalej, zmuszając swe myśli, by powróciły na poprzednią ścieżkę. Zakon Łaszą… Szalony Starzec Łasz wadzący się tysiąc lat temu z Pierwszym Wieszczbiarzem. Dziekan Łujan nie zawsze zdawał się być całkiem obiektywny, dawało się wyczuć chwilami jego emocjonalny stosunek do opisywanych osób i zdarzeń. To zapewne niegodne uczonego…
Luar przysunął się bliżej światła.
Świadectwa poważnych historyków pozwalają sądzić, że w ostatnich latach swego długiego życia (ponieważ był długowieczny, pozostał w naszej pamięci jako Starzec) sięgnął po coś, co miało potwierdzić jego wielkość, lecz doprowadziło go do szaleństwa… Żyjący sto lat później kronikarz, którego imię się nie zachowało, twierdził w swej Księdze Nieskończonych Nocy, że tuż przed śmiercią Łasz stanął przed Wrotami Wszechświata, gdzie rozmawiał z kimś po drugiej stronie. Inaczej mówiąc, za Wrotami ktoś stał, pragnący wejść do naszego świata, lecz potrzebujący do tego Odźwiernego, by otworzył drzwi…