Patrick zamknął drzwi sypialni, nie zapominając o zasuwie.
– Nie patrz tak na mnie – powiedział – nie zamierzam zrobić ci krzywdy. Byłaś wieczorem dziwnie milcząca. Nie tak jak wcześniej dzisiejszego dnia.
Usiadł na skraju łóżka.
– Pomóż mi zdjąć buty, pani – polecił.
– A co miałabym powiedzieć, milordzie? – spytała. Odwróciła się do męża plecami i przytrzymawszy but udami, pociągnęła mocno. To samo uczyniła z drugim i odwróciła się na powrót do księcia. – Nie dążyłam do tego, by nasze rodziny się połączyły. Prawdę mówiąc, ty także nie. Chodziło ci o Brae i je zdobyłeś. Nie chciałeś mnie.
– Potrzebowałem też żony – odparł szczerze. Rozpiął kaftan, zdjął go i podał Flannie.
Wzięła go i położyła ostrożnie na jedynym krześle.
– Lecz gdyby nie nadarzyła się okazja – zauważyła – nie szukałbyś jej wśród Brodiech z Killiecairn, prawda?
– Nie wiem, gdzie bym jej szukał – powiedział otwarcie. – Nim matka wyjechała na południe, poradziła mi, bym wziął sobie żonę, prawda wygląda jednak tak, iż nie znam godnych szacunku młodych kobiet z okolicy. Nie spodziewałem się, że tak szybko odziedziczę tytuł, gdyż ojciec cieszył się dobrym zdrowiem. Lecz kiedy zginął, stało się konieczne, bym znalazł sobie żonę. Nadajesz się do tego równie dobrze, jak każda inna, dziewczyno. I, jak powiedziałaś, chciałem dostać Brae.
– Masz zatem oficjalną kochankę, panie? – spytała Flanna śmiało.
Patrick uśmiechnął się niespodziewanie.
– A jeśli tak, będziesz o nią zazdrosna? – spytał, drocząc się.
– Proszę sobie nie pochlebiać, milordzie – odparła ostro. – Chciałabym po prostu wiedzieć, czego mam się spodziewać po przyjeździe do Glenkirk.
– Lubię kobiety – przyznał. – Mam trójkę nieślubnych dzieci, dwóch chłopców i dziewuszkę, ale ich matki stanowiły dla mnie jedynie chwilową rozrywkę. Mimo to uznałem dzieci, dbam też o to, by niczego im nie brakowało. Nie utrzymywałem jednak stałej kochanki, ani w Glenkirk, ani gdzie indziej, jeśli już o to chodzi.
Flanna skinęła głową.
– Czym zajmuje się księżna? Nie jestem zbyt wykształcona. Wiem, jak prowadzić gospodarstwo, potrafię też się podpisać. Nie znam się jednak na subtelnościach i nie potrafię mówić obcymi językami. Nie chciałabym przynieść ci wstydu, panie.
Szczerość Flanny poruszyła Patricka. Była prostą, uczciwą dziewczyną. Może ten pospieszny ożenek nie okaże się jednak tak niekorzystny, pomyślał. Wstał i zaczął rozpinać bryczesy.
– Glenkirk jest większe niż zamek twego ojca - zaczął. – Od wyjazdu matki nie zarządzała nim kobieta. Przedtem gospodarstwo prowadzili służący, którzy przybyli z nią, gdy poślubiła mego ojca. Glenkirk rozpaczliwie potrzebuje kobiecej ręki. Twoje umiejętności zostaną z pewnością docenione. Możesz wybrać spośród naszych ludzi, kogo tylko zechcesz, będziesz też miała przy sobie Aggie i Angusa.
Zdjął wełniane bryczesy, a potem lniane kalesony i podał obie sztuki odzieży Flannie.
Ta zaś, zamilkłszy ponownie, zerknęła spod oka na wystające spod długiej do kolan koszuli nogi swego małżonka, na razie zakryte pończochami. Pochylił się, zrolował je i zdjął, odrzucając na bok. A potem odwrócił się do Flanny, mówiąc:
– Cóż, pani, chyba jesteśmy gotowi. Flanna przełknęła głośno ślinę.
– Nie wiem, co robić – powiedziała.
– Podejdź do mnie – polecił łagodnie. Podeszła i stanęła tuż przed nim.
– Powiedz mi, co dokładnie wiesz albo słyszałaś na temat tego, co dzieje się pomiędzy mężczyzną a kobietą w sypialni – polecił spokojnie.
– Prawdę mówiąc, nie wiem na ten temat praktycznie nic – przyznała. – Nim zeszłam do sali, bratowa powiedziała, bym leżała spokojnie, gdy będziesz we mnie wchodził, a jeśli okażesz się zdolnym kochankiem, mogę odczuć pewną przyjemność. Jednak, milordzie, nie mam pojęcia, co Una mogła mieć na myśli! Przykro mi, że jestem taką ignorantką i że czujesz się rozczarowany, nic nie mogę jednak na to poradzić.
Teraz to Patrick poczuł się skonfundowany. Jeśli miał wierzyć Flannie, a przeczucie podpowiadało mu, że dziewczyna nie kłamie, miał oto przed sobą dziewicę, która nie posiadała na temat współżycia żadnej wiedzy, nawet teoretycznej. Czy posiadł kiedyś taką dziewicę? Jakąkolwiek dziewicę? Nie sądził, by tak było.
– Nikt nigdy cię nie pocałował, Flanno? – spytał. Nagle zwracanie się do niej “pani” wydało mu się niestosowne. – Nie przytulił?
– Oczywiście, że nie! – odparła, oburzona. – Za kogo mnie masz, milordzie? Nie jestem latawicą, zadzierającą spódnice w ciemnym kącie albo pokładającą się wśród wrzosów z każdym, kto ma na to ochotę. Patrick skinął głową.
– Oczywiście, że nie, i wcale tak o tobie nie myślałem, jednak szybki całus lub przytulenie to nic zdrożnego. Lecz jeśli nie posiadasz żadnej wiedzy, będę musiał nauczyć cię wszystkiego od początku. Twój tatko oczekuje, że stracisz tej nocy dziewictwo, inaczej nie przekaże mi prawa własności Brae. Mamy więc mnóstwo roboty, ty i ja.
– Znowu Brae! – wykrzyknęła. – Och, weź je sobie i zostaw mnie w spokoju, milordzie! Wolę umrzeć dziewicą!
Odwróciła się do niego plecami.
Patrick roześmiał się cicho, a potem przyciągnął dziewczynę do siebie i, nie mogąc się powstrzymać, zanurzył na moment twarz w jej długich, złotorudych włosach. Pachniały przyjemnie białym wrzosem.
– No, no, dziewczyno – powiedział uspokajająco – to byłaby zbrodnia, gdybyś umarła jako dziewica. Jesteś zbyt ładna.
Odsunął na bok masę loków i dotknął lekko ustami miękkiej, ciepłej skóry na karku dziewczyny. Nietrudno przyjdzie jej wzbudzić w nim pożądanie, pomyślał zadowolony. Zdarzało mu się sypiać z kobietami, które znał krócej niż Flannę.
Tymczasem Flannie zaparło dech. Dotyk mężowskiego ramienia, przyciskającego ją delikatnie acz stanowczo, i ciepło jego warg na karku wzbudzały w niej uczucia, które były równie niepokojące, co intrygujące.
– Naprawdę uważasz, że jestem ładna? – spytała nieśmiało, odzyskując zdolność mówienia. U licha, co się z nią dzieje? Zachowuje się jak ostatni głuptas.
– Tak – odparł, odwracając żonę, by mogła na niego spojrzeć. Ujął ją pod brodę i delikatnie pocałował.
Ku swemu przerażeniu Flanna niemal zemdlała pod dotykiem jego warg. Serce biło jej tak mocno, aż słyszała je w uszach, a pokój wirował przed oczami. Jej ciało zalała fala ciepła. Pod wpływem tych niespodziewanych doznań zachwiała się niczym trzcina na wietrze.
– Och… – wykrztusiła jedynie, kiedy oderwał wreszcie wargi od jej ust.
Widząc, że zaraz gotowa upaść, objął ją mocniej i przytrzymał. Zaczerwieniła się, zażenowana, i ukryła twarz na jego ramieniu. Jej nieśmiałość wydała się Patrickowi czarująca.
– Chyba masz talent do całowania, Flanno – powiedział z uśmiechem.
Teraz, gdy zmysły przestały ją zawodzić, uznała, że pocałunek sprawił jej przyjemność. Spojrzała na Patricka i powiedziała śmiało:
– Nie będziemy mogli być tego pewni, o ile znowu nie spróbujemy.
Objęła męża za szyję i przyciągnęła bliżej ku sobie. Roześmiał się cicho, mówiąc:
– Jak sobie moja pani życzy.
I zaczął znów ją całować. Omdlewała w jego ramionach, pozwalając się prowadzić i błyskawicznie nadrabiając braki w miłosnej edukacji. Z początku ich usta stykały się jak dwa motyle, delikatnie się muskając. Nagle łagodna do tej pory lekcja zmieniła się w coś zgoła innego. Jego wargi już nie muskały, lecz domagały się, przytulone mocno do jej warg. Flanna poczuła, że w głębi jej trzewi rodzi się nerwowe podniecenie. Tymczasem Patrick podtrzymywał kciukiem i palcem wskazującym jej głowę, przesuwając językiem po nabrzmiałych wargach, by zaraz, bez ostrzeżenia, wsunąć go w ciepłą, wilgotną jaskinię jej ust. Flanna westchnęła, zaskoczona. Instynkt nakazywał jej się bronić, uciekać, lecz on nie zamierzał na to pozwolić. Jego poszukujący, gorący język odszukał jej cofający się i zaczął drażnić się z nim, gładząc, pieszcząc i zapraszając do powolnego, zmysłowego tańca. Flanna, niezdolna się powstrzymać, poddała się pieszczocie.