– Nie wiem, Flanno – odparł szczerze – lecz jesteś teraz moją żoną. Będę cię wielbił moim ciałem i będę cię szanował. Niczego więcej nie mogę na razie obiecać. Czas pokaże.
Skinęła głową, wdzięczna za szczerość i uczciwość tej odpowiedzi. To i tak więcej, pomyślała, wspominając ojca i braci, niż mogłaby spodziewać się po mężczyźnie.
– Cóż, panie – powiedziała – przystąpmy zatem do tego konsumowania, skoro jest tak ważne dla mego tatki. Co mam robić? Pamiętaj, że jestem absolutną ignorantką. Przepraszam za swoją niewiedzę, lecz moja bratowa stwierdziła, iż dziewczyna nie musi nic wiedzieć o sprawach ciała nim trafi do łoża swego małżonka. Większość dziewcząt wie jednak, kogo poślubi. Całują się z narzeczonymi po kątach i przytulają, ja nie chciałam jednak mężczyzny. Pragnęłam być wolna.
– Nie zrobię z ciebie niewolnicy, Flanno – obiecał. – Dbaj o dom, daj mi dziedziców, unikaj skandali, a będziesz mogła żyć tak, jak lubisz. Gdy poznasz moje krewniaczki przekonasz się, jak bardzo są niezależne.
Objął mocniej jej talię.
– Nie będzie dziś między nami miłości, Flanno, lecz tylko namiętność. Nauczę cię też przyjemności i to, jak się przekonasz, na razie wystarczy.
Wziął żonę na ręce, zaniósł na łóżko i położył, sam kładąc się obok i podziwiając długie nogi Flanny.
Ze wszystkich sił starała się zachować spokój, nie była jednak w stanie powstrzymać narastającego drżenia. Wypełniała ją mieszanka emocji. Strach. Ciekawość. Podniecenie. Nie odważyła się spojrzeć dotąd na jego ciało. Teraz uniosła się jednak na łokciu i przesunęła po nim z wolna spojrzeniem. Obserwował ją ukradkiem, starając się nie wprawić w zażenowanie ani nie spłoszyć. Szerokie ramiona. Szeroka pierś, pokryta ciemnym puchem i przechodząca w wąską talię. Brzuch – twardy i zupełnie płaski. Dotknęła ostrożnie ciepłej skóry, wyczuwając prężące się pod nią mięśnie.
Miał bardzo długie nogi, mocno umięśnione uda i łydki mężczyzny nawykłego do ruchu na świeżym powietrzu, nie zaś spędzającego dnie przy kominku. A jego stopy! Nie widziała dotąd tak dużych stóp! Długie i wąskie, wyglądały zupełnie inaczej niż szerokie i raczej krótkie stopy jej ojca i braci. Przyglądała się mężowi, nadal trzymając dłoń na jego brzuchu. Wróciła ku niej spojrzeniem, zatrzymując je na ciemnej gęstwinie włosów pomiędzy pępkiem a zbiegiem ud, gdzie spoczywał, na wpół pobudzony, jego członek.
– To twoja męskość? – spytała rzeczowo.
– Tak – odparł, przełykając mocno ślinę, gdy wzięła go do ręki. – Musisz obchodzić się z nią ostrożnie.
– Nie jest zbyt duża – zauważyła.
– Stanie się większa, kiedy wypełni ją pożądanie – odparł, nieco urażony. Nieprzyuczona dziewica nie rozumiała, że kiedy zbudzi się w nim żądza, jego męskość stanie się nie tylko dłuższa, ale i grubsza, co ją z pewnością przerazi.
– Jak mogę wzbudzić w tobie pożądanie? – spytała bez ogródek, wypuszczając członek z dłoni.
– Na przykład tak – powiedział, unosząc się nagle i wsuwając na nią. Jego usta odnalazły jej usta i połączyły się z nimi w długim, namiętnym pocałunku. Ku zaskoczeniu Patricka Flanna rozchyliła ochoczo wargi, wysuwając język, by wdać się z jego językiem w rozkoszne zmagania. Jej gibkie, acz zaskakująco zmysłowe ciało zdawało się topnieć w uścisku jego ramion.
– Nie bój się, Flanno – wymruczał z ustami tuż przy jej ustach.
– Nie boję się – zapewniła, choć serce biło jej jak szalone.
– Masz takie słodkie piersi – powiedział, sięgając, by je popieścić. – Są niczym dojrzałe jabłka jesienią.
Pochylił głowę i ucałował jej sutek, ten zaś skurczył się pod dotykiem jego warg niczym pączek kwiatu, zwarzony pierwszym mrozem. Wysunął język i zaczął okrążać nim z wolna pierś, a kiedy myślała już, że nie wytrzyma tego ani chwili dłużej, objął wargami sutek i zaczął mocno ssać.
– Jezuuu! – westchnęła, zaskoczona. Natarczywość jego pieszczot sprawiała, że gdzieś głęboko pomiędzy udami budziło się w niej uczucie ni to tęsknoty, ni to bólu. Poruszyła się, próbując ujść nowej torturze, lecz on nie przestał, siejąc w nienawykłym do takich doznań ciele Flanny absolutne spustoszenie.
– Przestań, błagam! – krzyknęła cicho, lecz on zdawał się nie słyszeć.
– Jakież one słodkie! – wymruczał, unosząc głowę jedynie na tyle, by przenieść starania na drugą pierś i robić z nią to samo.
Flanna przyglądała mu się spod na wpół opuszczonych powiek. W środku cała zdawała się płonąć. Brzuch miała ściśnięty z napięcia i nieznanych emocji. Sięgnęła, by dotknąć ciemnych, krótko ostrzyżonych włosów Patricka. Były miękkie jak na mężczyznę, i bardzo gęste. Przesunęła nieśmiało dłoń na zgrabny kark męża, on zaś westchnął głęboko i uniósł głowę, by spojrzeć jej w oczy.
– Zaczynasz wzbudzać moje zainteresowanie, dziewczyno – powiedział, uśmiechając się leciutko.
– Czy to właśnie nazywają uprawianiem miłości? – spytała. Jej policzki oblały się szkarłatem.
– To dopiero początek, Flanno – odparł, a potem opuścił znów głowę i przesunął językiem pomiędzy jej bujnymi piersiami. Do licha, ależ jest rozkoszna, pomyślał. Był już wystarczająco podniecony, lecz jego dziewicza małżonka potrzebowała więcej czasu, a on zamierzał jej go dać. Gdyby zachował się zbyt brutalnie, z pewnością by go znienawidziła. Będą musieli żyć razem, dopóki nie rozłączy ich śmierć, nie życzył więc sobie, by go nienawidziła. I tak denerwowała się już wystarczająco z powodu Brae. Zaczął całować znowu jej usta, powieki, smukłą szyję. Przesuwał ustami po ciele żony, wyciskając ciepłe pocałunki na pępku i torsie.
Flanna upajała się pocałunkami, choć brakowało jej dotyku jego warg na piersiach, nabrzmiałych i wręcz bolesnych. Drgnęła, zaskoczona, gdy uniósł się na łokciu i zaczął gładzić jej mocno ściśnięte uda. Spojrzała w dół i zobaczyła jego męskość. Nie wydawała się już mała ani bezbronna, lecz długa i gruba. Ze zdumienia Flanna otwarła usta. Pieścił ją, przesuwając delikatnie długimi palcami w górę i w dół ud, które rozchyliły się nieco, niczym kierowane własną wolą. Zadrżała z oczekiwania.
Patrick uśmiechnął się leniwie. Jest nieprzyuczona, ale dzielna, pomyślał z uznaniem. Pogładził delikatnie wzgórek Wenery, pokryty rudawymi lokami, ciemniejszymi nieco niż włosy na głowie. Pochylił się i zaczął znów ją całować, nie zaprzestając głaskania. Jej wargi sromowe nabrzmiały i mógł już wsunąć pomiędzy nie palec. Przesuwał nim powoli między ciepłymi, wilgotnymi fałdkami. Westchnęła głośno, zaskoczona, lecz uspokoił ją pocałunkami i czułymi słowami.
Serce Flanny biło jak szalone. Budził w niej uczucia, o których istnieniu nawet nie wiedziała, bezlitośnie rozpalał zmysły. Czuła się jak kociołek, ustawiony na ogniu. Tyle było spraw, o które chciałaby go zapytać, lecz pora jakoś nie wydawała się stosowna. Pewne rzeczy powinna jednak wiedzieć! Wielki Boże, dotykał jej teraz w sposób tak intymny. Flanna miała wrażenie, że zaraz zdarzy się coś absolutnie niewyobrażalnego, że zemdleje. Zaczerpnęła czym prędzej powietrza, by rozjaśniło jej się w głowie.
– Co robisz? – załkała przestraszona, kiedy spróbował wsunąć w nią palec.
– Wszystko w porządku, moje jagniątko – zapewnił. – Muszę wiedzieć, jak mocna jest twoja błona dziewicza. Nie sprawię ci więcej bólu, niż będzie to konieczne, Flanno. Leż spokojnie, skarbie.
Zaczął całować usta dziewczyny, aby odwrócić jej uwagę, nie przestając szukać odpowiedzi na swoje pytanie. A kiedy ją znalazł, spochmurniał. Sprawa nie będzie łatwa, uznał. Flanna była bez wątpienia dziewicą, i to stuprocentową. Już kiedy spróbował wepchnąć głębiej palec, mocno się skrzywiła. Sądził przedtem, iż na skutek jazdy konnej jej błona dziewicza mogła nieco się rozciągnąć, nic takiego widać jednak nie nastąpiło.