– Skoro książę wyjechał – odparł Angus cicho – nadarza się doskonała okazja, byś zaczęła brać lekcje, pani. Kazałem urządzić w kącie biblioteki miejsce do nauki. Spotkamy się tam za niedługą chwilę.
– Ale ja chcę jechać na polowanie! – zaprotestowała Flanna.
– Jak sobie życzysz, pani, ale co będzie, jeśli mąż dowie się, jaką jesteś ignorantką? Nie zdążyłaś jeszcze przywiązać go do siebie. Pan młody, który po nocy poślubnej zostawia żonę samą i wyjeżdża na kilka dni…? – Angus potrząsnął z dezaprobatą głową.
– Ożenił się ze mną dla włości – wycedziła Flanna przez zaciśnięte zęby.
– Tak – zgodził się z nią Angus – i teraz to on je ma, nie ty. Będzie potrzebował dobrego powodu, aby zatrzymać cię przy sobie, a jak widać, na razie jeszcze takiego nie znalazł. Musisz dać mu potomka, pani. A jeszcze lepiej dwóch.
– Urodzę mu dzieci! – odparła Flanna z mocą.
– Nie, jeśli nie zdołasz przyciągnąć go na powrót do swego łoża – zauważył logicznie wuj. – A co masz takiego w sobie, by zaintrygować męża, Flanno? Oczywiście, mężczyzna nie lubi, by żona była od niego zdecydowanie mądrzejsza, ale na pewno potrafi docenić taką, z którą może porozmawiać po tym, jak się kochali. O czym będziesz rozmawiała z mężem, Flanno? O polowaniu? Prowadzeniu domu? Co mu powiesz, by go zafascynować i skłonić, by cię pokochał? Szybko przekonasz się, że seks bez miłości nie jest tak cudowny jak wtedy, gdy ludzie się kochają. Pożądanie to wspaniałe uczucie, lecz miłość je przewyższa. To co, mam polecić, by osiodłano twoją klacz, pani?
Flanna milczała przez chwilę, a potem powiedziała:
– Zaczekam na ciebie w bibliotece, Angusie. Obróciła się na pięcie, aż zawirowały jej spódnice, i odeszła. Słowa wuja mocno ją zaniepokoiły.
Angus Gordon tylko się uśmiechnął. Siostrzenica była bystra, choć stopień tej bystrości będzie musiał dopiero ocenić. Podejrzewał, że nauka pójdzie jej łatwo, i ani trochę się nie pomylił. Opanowała alfabet w ciągu zaledwie dwóch dni i zaczęła składać co krótsze słowa, odczytując je na głos z książek, a potem starannie przepisując. Ku zaskoczeniu wuja okazało się także, iż nieźle radzi sobie z rachunkami.
– Mama mnie nauczyła. Powiedziała, że powinnam umieć liczyć, inaczej kupcy będą próbowali mnie oszukać. Czasami pomagałam też Unie w rachunkach. Wiesz, jak ostrożnie mój ojciec obchodził się z pieniędzmi.
– Tak – odparł Angus, zadowolony, że siostra zrobiła dla córki coś użytecznego.
Książę i jego ludzie wrócili po pięciu dniach, przywożąc cztery jelenie, które należało sprawić i powiesić w zamkowej spiżarni. Flanna była już teraz dobrze obeznana z zamkiem, gdyż spędzała czas nie tylko ucząc się w bibliotece, ale też zwiedzając nowy dom z wujem, utyskującą wiecznie Mary, i Aggie. Odkryła zachodnią wieżę, zamieszkiwaną kiedyś przez damę, której portret wisiał nad kominkiem w wielkiej Sali, i uznała to miejsce za nader interesujące.
– Zwykle zatrzymywała się tutaj babka lady Jasmine – poinformowała ich Mary. – Zachodnia wieża stała opuszczona, póki nie wybrała jej dla siebie. Lubiła w niej mieszkać. Mówiła, iż dobrze się tam czuje. Minęło wiele lat, jak odeszła, lady de Marisco. Podobno zabiła człowieka i ocaliła życie pani Jasmine, choć była już stara.
– Tutaj? – spytała Flanna, zafascynowana.
– Nie, w Anglii, w domu, który należy teraz do księcia Lundy – wyjaśniła Mary.
Do jakiejż rodziny weszłam? – zastanawiała się Flanna. Teściowa, która była księżniczką. Szwagier, królewski bękart. Zatrzęsienie lordów i ich żon, o morderczyni nie wspominając!
– Co się z nią stało?
– Nic, milady – odparła Mary. – Zabiła przestępcę, który zamordował wcześniej czworo ludzi. Była dzielną staruszką, więc niech spoczywa w pokoju!
Teraz, gdy wrócił jej mąż, uznała, że musi dowiedzieć się o rodzinie czegoś więcej. Zauważyła pełen aprobaty wyraz twarzy Patricka, gdy wszedłszy do wielkiej sali ogarnął spojrzeniem wypolerowane meble i wolną od kurzu podłogę. Kominy zostały oczyszczone i ogień płonął równo, nie wydzielając dymu. Okna błyszczały czystością, a na stołach rozstawiono miseczki z potpourri.
– Witaj w domu, panie. Mam nadzieję, że dopisało ci szczęście i będziemy mieli dość mięsa na zimę – powiedziała. Dygnęła i podała mężowi kielich z winem.
– Cztery jelenie, madame - odparł, popijając wino. – Pogoda znowu się zmienia, zostaniemy więc w domu, zamierzam jednak wyruszyć, gdy tylko stanie się to możliwe. Tym razem będzie padać, potem przyjdzie jednak znowu śnieg i zima na dobre się rozgości. Mam nadzieję upolować przynajmniej jednego jelenia więcej, i może dzika.
– Na pewno miałbyś ochotę na kąpiel – powiedziała Flanna. – Przygotowałam ją dla ciebie.
Ku zaskoczeniu Patricka wzięła go za rękę i zaprowadziła do apartamentów.
– Weź ubrania jego lordowskiej mości, Donalu – poleciła. – Koszula, kalesony i pończochy mają iść do praczki. Sama wykąpię męża. Powiedz Angusowi, że zjemy dziś wieczór w naszym saloniku.
Uśmiechnęła się, a odprawiony Donal wyszedł, zabierając ubranie swego pana.
Patrick uśmiechnął się z rozbawieniem. Woda była gorąca i dopiero gdy się zanurzył, uświadomił sobie, jak obolałe ma mięśnie. Wielogodzinna jazda wierzchem podczas zimnej i wilgotnej pogody raczej się im nie przysłużyła.
– Madame - powiedział, przymykając z zadowoleniem zielonozłote oczy – okazujesz się doskonałą żoną. Na wielką salę aż przyjemnie popatrzeć, a teraz jeszcze kąpiel.
– Cieszę się, że jesteś zadowolony, panie – odparła Flanna skromnie.
Patrick roześmiał się.
– Stałaś się nadspodziewanie potulna i uległa, dziewczyno – stwierdził żartobliwie.
– Trudno mi spierać się z tobą, gdy mówisz, że jesteś ze mnie zadowolony, mężu – odparła cierpko. Wzięła do rąk szczotkę ze szczeciny dzika i klęknąwszy na drewnianych schodkach wanny, zaczęła przesuwać nią po plecach i barkach Patricka. Poruszała się szybko i sprawnie, szorując szeroką połać skóry, pachy, a potem stopy i nogi.
Gdy wyszedł Donal, zdjęła spódnicę, pozostając w halkach i koszuli. Była to ta sama spódnica, którą miała na sobie w dzień po ślubie. Widząc to, Patrick uświadomił sobie, że Flanna nie ma zbyt wielu ubrań, a żadne nie odpowiada jej nowemu statusowi. Tak bardzo skupił się na tym, by zaopatrzyć na zimę spiżarnie, że nie poświęcił jednej myśli młodej kobiecie, która została właśnie jego żoną. Naprawi swój błąd tak szybko, jak tylko będzie to możliwe, postanowił. Lecz gdy tak klęczała, pochyliwszy rudą głowę, skupiona na swym zadaniu, nagle wydała mu się bardzo pociągająca. Troczki koszuli rozwiązały się, ukazując krągły, kremowy biust. Uśmiechnął się szelmowsko. Pokusa była zbyt silna, by się jej długo opierać.
Krzyknęła, zaskoczona, gdy wciągnął ją do wanny.
– Oszalałeś, Patricku Leslie? Myślisz, że mam za dużo ubrań, by tak nieopatrznie sobie z nimi poczynać?
Próbowała się uwolnić, lecz wyrwał jej szczotkę z ręki i pocałował w usta. Nie przestała walczyć nawet, gdy wsunął jej rękę za dekolt i objął dłonią pierś.
– Nie możesz pokazywać mi swoich towarów i oczekiwać, że nie zechcę ich kupić, madame - wymruczał jej wprost do ucha, a potem przesunął po nim językiem.
– Och, niecnota z ciebie – zaprotestowała słabo, lecz zaraz pochyliła głowę i musnęła jego wargi swoimi. – Czy to właśnie nazywają grą miłosną, mój panie?