Выбрать главу

Do licha, zaklął Charlie w myśli. To najbardziej uparta niewiasta, jaką kiedykolwiek spotkał. Jego matka była kobietą stanowczą, lecz przyjmowała logiczne argumenty. Nie tak jak Flanna. Jednak, nim zdążył powiedzieć coś więcej, usłyszeli pukanie i do pokoju weszła Annie.

– Kąpiel dla pani – powiedziała, taszcząc okrągłą drewnianą balię. Za nią weszło kilku młodych mężczyzn z wiadrami parującej wody. Annie postawiła balię przy ogniu i poleciła służącym ją napełnić.

– Mam zostać i pomóc, pani? – spytała Flannę.

– Tak, zostań i pomóż księżnej – odparł Charlie, nim Flanna zdążyła się odezwać. – Będę w karczmie, Flanno. Wykąp się, a potem zjemy razem w saloniku. Annie zawiadomi mnie, gdy będziesz gotowa.

Co powiedziawszy, wyszedł pośpiesznie w ślad za służącymi.

– Tchórz! – krzyknęła za nim Flanna. Charlie tylko się roześmiał.

– Raczej człowiek rozsądny, który potrafi w porę się wycofać – zawołał przez ramię i zamknął za sobą starannie drzwi.

– Jest twoim mężem, pani? – spytała Annie.

– Nie, szwagrem – odparła Flanna.

– I kochankiem? – dopytywało się dziewczę, zaintrygowane.

– Nic podobnego! – zaprzeczyła z oburzeniem Flanna. – Cóż to za przypuszczenia, jak na przyzwoitą dziewczynę!

Wydawała się tak zaszokowana, że Annie natychmiast jej uwierzyła.

– Błagam o wybaczenie, pani. Nie chciałam cię obrazić – przeprosiła pospiesznie. – Nie mów, proszę, papie, że spytałam.

– Mój mąż stracił niedawno ojca. Poległ pod Dunbar, walcząc za Stuarta. I choć mąż szanuje króla, nie udzieli mu wsparcia. Przyjechałam w ślad za szwagrem, aby obiecać królowi, że zbiorę ludzi i sama utworzę dla niego oddział.

– Och! – powiedziała Annie, która nic z tego nie zrozumiała. – Ma pani jakiś olejek do kąpieli?

Flanna parsknęła krótkim śmiechem.

– Mam zmianę ubrania i nic poza tym – odparła. – Mąż nie wie, że wybrałam się do Perth.

– Inaczej by ci zabronił – domyśliła się Annie. Skinęła głową. – Postąpiłaś mądrze, nic mu nie mówiąc. Czasami tak jest lepiej. Moja mama też nie zawsze mówi papie, co jej chodzi po głowie. Pozwól, że pomogę ci zdjąć buty – dodała, klękając.

Spostrzegłszy, w jakim stanie znajduje się garderoba Flanny, zacmokała z naganą i powiedziała:

– Zabiorę buty do czyszczenia, a jeśli potrafisz, pani, umyć się sama, zaniosę resztę ubrań do praczki.

– Bryczesy wystarczy tylko doczyścić – poinstruowała ją Flanna. – Jeśli je wypierzesz, będą schły przez tydzień. Za dzień lub dwa muszę wrócić do domu, Annie. Będę jednak wdzięczna, jeśli zajmiesz się resztą.

Annie dygnęła, pozbierała ubrania i wyszła, zamykając za sobą starannie drzwi. Flanna westchnęła z przyjemności, zanurzając się w gorącej niemal wodzie. Gotowa była już sądzić, że nie rozgrzeje się nigdy. Rozplotła warkocz i upięła włosy na czubku głowy. Służąca zostawiła na brzegu wanny mały kawałek mydła. Flanna zwilżyła go wodą i uśmiechnęła się, kiedy jej nozdrzy dobiegł delikatny zapach wrzosu. Namydliła flanelową szmatkę i zaczęła się myć. Wspaniale było zmyć z siebie podróżny pył. Przetarła twarz, potem szyję, uszy, ramiona i piersi. Odchyliwszy się do tylu, wyjęła z wody nogę i przesunęła po niej namydloną myjką. Właśnie miała zrobić to samo z drugą, kiedy drzwi saloniku otwarły się gwałtownie.

Krzyknęła z cicha, chowając nogę pod wodę i przycisnąwszy do piersi mokrą szmatkę przyglądała się ze zgrozą wysokiemu, ciemnowłosemu mężczyźnie, który wpatrywał się w nią z wyrazem zaskoczenia na twarzy.

– Do diaska! – wykrzyknął, lecz zaraz się uśmiechnął. – Na Boga, skarbie, cóż za uczta dla oczu!

– Wyjdź, panie! – wrzasnęła Flanna ile sił w płucach. – Natychmiast!

– Och, jakże mi przykro! – zawołała Annie, wchodząc. – To przez tego durnia, kuchcika! Chodź ze mną, panie – dodała, zwracając się do nieznajomego. – Książę jest w karczmie.

– Ale to jego pokoje? – zapytał przybyły.

– Tak, panie. Pójdź, proszę, za mną, to cię do niego zaprowadzę.

– Kim jesteś, moja piękna? – zapytał Flannę, pożerając z uznaniem oczami to, co był w stanie zobaczyć.

– Wyjdź! – powtórzyła Flanna, zniżając jednak nieco głos. Obcy szukał najwidoczniej księcia, nie przyszedł zatem, by ją napastować.

Zamiast wyjść, mężczyzna wypchnął jednak z pokoju Annie, zamknął za nią drzwi i podszedł do wanny.

– Jesteś najwidoczniej przyjaciółką księcia, choć nie potrafię sobie wyobrazić, jak udało mu się znaleźć kogoś takiego w tym pogrążonym w mrokach barbarzyństwa kraju. Czuję się jednak urażony, iż trzymał mnie z dala od tak czarującego towarzystwa wiedząc, jak jest mi trudno i ile będę musiał jeszcze wycierpieć.

– Twoje przypuszczenia są niesłuszne, panie – odparła Flanna. – Wyjdź stąd natychmiast. Annie poszła z pewnością po księcia.

– Zważywszy, że przyszedłem się z nim zobaczyć, doskonale się składa – odparł intruz spokojnie. – Nie będziesz miała nic przeciwko temu, by dać mi małego całusa?

Uśmiechnął się szelmowsko i pochylił nad wanną.

– Och, bezczelny z ciebie typ, panie! – prychnęła Flanna gniewnie. – Gdyby nie to, iż jestem naga, dopiero bym ci przyłożyła!

Mężczyzna roześmiał się, szczerze ubawiony.

– Masz temperament jak na rudzielca przystało, skarbie. Mogę sobie wyobrazić, że w łóżku prawdziwa z ciebie tygrysica!

– Och! – krzyknęła Flanna, rozwścieczona. Chwyciła mokrą myjkę i rzuciła nią w natręta, pozbawiając się tym samym osłony.

– Łajdak! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

– Nie masz manier, aby podglądać damę w kąpieli, sir? Co powiedziałaby na to twoja matka!

– Powiedziałaby, że jestem niepoprawny, co zresztą zawsze podejrzewała – odparł mężczyzna ze śmiechem. – Dalej, moja śliczna, wstań i pozwól mi oszacować twoje skarby. Jestem pewien, iż książę nie będzie miał nic przeciwko temu.

Uśmiechnął się, jak sądził, zwycięsko, ukazując białe zęby.

– Ach, panie, zapewniam, że mój książę bardzo by się zdenerwował, gdybym zrobiła coś takiego – zapewniła Flanna. – Nie masz pojęcia, jak by się rozgniewał, a raczej, jak się rozgniewa, kiedy opowiem mu o tej napaści. A teraz wyjdź, zanim poderwę na nogi całą gospodę!

Drzwi otwarły się ponownie, ale tym razem do saloniku wszedł Charlie. Natychmiast skłonił się przed nieznajomym.

– Wasza Wysokość – powiedział.

– Kuzynie – odparł nieznajomy. – Doszły mnie słuchy, że się tu zatrzymałeś, nie wiedziałem jednak, że masz przy sobie tak czarującą towarzyszkę.

Uśmiechnął się.

– Twoja dama dotrzymała mi towarzystwa.

– Nie jest moja, sir, lecz mego brata. Pozwól, że ci przedstawię: lady Flanna Leslie, księżna Glenkirk.

A potem, zwracając się do szwagierki, dodał:

– Cóż, Flanno, powiedziałaś, że nie wrócisz do domu, dopóki nie spotkasz się z królem. Oto i on.

Flanna spojrzała na Charliego, a potem na intruza. Obaj mieli ciemne włosy, choć król ciemniejsze. A także bursztynowe oczy. Nos Charliego nie był tak wydatny, a cera jaśniejsza, ogólnie rzecz biorąc, byli jednak do siebie bardzo podobni. Zaszokowana, zalała się łzami, wprawiając w zakłopotanie obu mężczyzn.

– Jak mogłeś? – szlochała. – Jak mogłeś?

– Masz pojęcie, z jakiego powodu ta rozpacz? – zapytał król księcia Lundy.

– Najmniejszego – odparł Charlie. – Proponuję, byśmy wycofali się do karczmy na kufel piwa. Zdążyłem się już przekonać, że jest doskonałe.