Zrobię dla niego wszystko, przyrzekła sobie w duchu. Pojadę do Killiecairn, a nawet dalej, i zbiorę oddziały, które wesprą sprawę króla. Może pewnego dnia znów się spotkamy.
Odstawiła kielich i zapadła w lekki sen.
Król pożegnał się z kuzynem. Nim wyszedł, zajrzał jeszcze do sypialni.
– Ależ jest piękna – mruknął, spoglądając na uśpioną Flannę.
– To żona mojego brata. Nie wolno ci jej uwieść – powiedział spokojnie Charlie, kiedy król zamknął na powrót drzwi sypialni. – Patrick będzie wściekły, kiedy się dowie, że ona jest tutaj i zamierza werbować dla Waszej Wysokości żołnierzy. Roześmiał się z cicha.
– Poznał ją, poślubił i odebrał dziewictwo w ciągu jednego dnia, ponieważ pożądał kawałka ziemi, którego nie mógł zdobyć w żaden inny sposób. Dziewczyna dopiero nauczyła się czytać i pisać, trudno też nazwać ją wyrafinowaną, mimo to Patrick się w niej zakochał, choć pewnie sobie jeszcze tego nie uświadamia.
– A ona go kocha? – spytał król.
– Tak uważam. Pragnie, by był z niej dumny. Chce zwerbować dla Waszej Wysokości oddział żołnierzy po to, by nie została zapamiętana jako księżna, która niczego nie dokonała. To jej własne słowa. Pamiętasz, oczywiście, moją matkę. Matka mego ojczyma też była kobietą stanowczą i niezależną, nie wspominając już o najbardziej sławnej z Lesliech, Jane. Legenda głosi, iż jako młoda dziewczyna została porwana i trafiła do haremu tureckiego sułtana. Do Szkocji wróciła już jako staruszka. Nie wiem, ile prawdy jest w tych opowieściach, lecz w Glenkirk wyrażają się o niej z wielkim szacunkiem. Przypuszczam, że to, co się jej przydarzyło, może być równie prawdziwe, jak historia mojej matki, która przed niemal pięćdziesięcioma laty przybyła do Anglii z Indii.
– Zatem śliczna Flanna postanowiła dorównać tym nieprzeciętnym kobietom – wtrącił król. – Jest naiwna, ale nie głupia. Jestem pewien, że pewnego dnia osiągnie cel. Co zaś się tyczy uwiedzenia jej, ach, Charlie, gdyby było to możliwe! Nie wątpię, że okazałaby się warta starań, lecz z trudem udało mi się wymknąć na chwilę, by porozmawiać z tobą, kuzynie. Nie pozwól, by cię ode mnie odsunięto, Charlie, tak jak odsunięto innych moich przyjaciół i rodzinę. Otoczyli mnie swymi klechami i na okrągło pouczają. Wszelkie zło, jakie spotkało kiedykolwiek ten kraj, zostało nań zesłane jako kara za bezbożność mojej rodziny, powiadają. Zgodziłem się podpisać Kowenant, by zyskać szansę powrotu na tron, ale…
Umilkł, gdyż Charlie uniósł ostrzegawczo dłoń.
– Nie wiemy, kto nas podsłuchuje, kuzynie – powiedział cicho. – Rozumiem, i nie opuszczę cię, dopóki nie odzyskasz tego, co ci się z woli Boga należy. Dopiero wtedy wrócę z dziećmi do Queen's Malvern. Nasi ojcowie byli braćmi. Jesteśmy kuzynami. W naszych żyłach płynie ta sama krew. Nie opuszczę cię. Jesteś moim królem.
Tu Charlie, niezupełnie królewski Stuart, ukląkł przed swym monarchą.
Łzy zakłuły króla pod powiekami. Zamrugał, by się ich pozbyć, a potem objął Charliego i podniósł.
– Zdaję sobie sprawę, jakie to z twojej strony poświęcenie – powiedział, gdy stali znów twarzą w twarz. – Nie lubisz polityki i nie uganiasz się za władzą. Pragniesz jedynie wieść proste, zwyczajne życie. Współczuję ci, gdyż utraciłeś w tej wojnie żonę, kuzynie, pewnego dnia wrócimy jednak do Anglii.
Uścisnął Charliego, a potem odwrócił się i nie mówiąc już nic więcej wyszedł.
Czy tak się stanie, zastanawiał się Charlie. Wrócą pewnego dnia do Anglii? Będzie mógł wyremontować dom i zamieszkać w tym cudownym miejscu, pełnym wspomnień? Miał nadzieję, że król się nie myli. Drzwi otwarły się po raz kolejny i weszła Annie, uginając się pod ciężarem tacy.
Charlie podbiegł, by jej pomóc. Wziął tacę i postawił ją na stole.
– Mam napełnić talerz jej książęcej mości, panie? – spytała.
– Tak, i to uczciwie. Jak na kobietę, szwagierka odznacza się doskonałym apetytem.
Roześmiał się, wciągając z przyjemnością w nozdrza rozkoszny zapach potraw.
Annie przyniosła pieczoną wołowinę, kilka plastrów szynki, kapłona nadziewanego jabłkami, chlebem i rodzynkami, krewetki w winie, podawane z sosem musztardowym, gotowanego pstrąga, niewielki półmisek marchewek i sałaty, bochenek wiejskiego chleba, osełkę masła, pół twardego żółtego sera, plaster francuskiego brie, a na deser pieczone jabłka ze śmietaną.
Drzwi sypialni otwarły się i stanęła w nich Flanna, owinięta ciasno pledem.
– Umieram z głodu! – zawołała, wciągając w nozdrza smakowite aromaty.
– Annie coś ci przyniesie – zaproponował Charlie.
– Nie, Charlie, zjem z tobą. Możemy usiąść przy ogniu. Annie, przenieś ten stoliczek i ustaw go pomiędzy nami. Potem możesz iść. Potrafię usłużyć kuzynowi, a ty przydasz się w gospodzie.
Annie zrobiła, co jej polecono, dygnęła i wyszła.
– Widzę, że odzyskałaś siły po podróży – zauważył Charlie chłodno. – Wyglądałaś na tak znużoną, że byłem pewien, iż skubniesz trochę jedzenia i padniesz nieprzytomna na łóżko. Król zajrzał do ciebie, nim wyszedł.
– To niezwykły mężczyzna – powiedziała Flanna z namysłem. – Nie tak przystojny jak mój Patrick, lecz miałby powodzenie nawet, gdyby nie był królem.
Nałożyła na talerz obficie jedzenia i podała go Charliemu, a potem zaczęła napełniać drugi, dla siebie.
– Poruszyła go twa lojalność – zauważył Charlie, zabierając się do jedzenia.
– Nie powiedziałam tego, by mu pochlebić – odparła. – Zamierzam zwerbować żołnierzy. Najpierw udam się do Killiecairn. Brodie uwielbiają walkę, a jest ich tam tylu, że jeśli kilku zabiorę, będzie to dla wszystkich jedynie ulga. Poza tym przysporzę w ten sposób chwały zarówno im, jak Lesliem z Glenkirk.
Zanurzyła krewetkę w sosie i wgryzła się w nią.
– Patrick na to nie pozwoli, Flanno. Twoim obowiązkiem jest urodzić dla Glenkirk dziedzica – przypomniał jej Charlie.
– Mam czas – odparła Flanna beztrosko.
– W wieku dwudziestu dwóch lat z pewnością nie jesteś już w rozkwicie młodości – zareplikował Charlie otwarcie. – Matka urodziła mnie, gdy miała tyle lat co ty, lecz byłem jej czwartym dzieckiem.
– Nie zamierzam mieć tyle dzieci, co twoja matka – odparła Flanna. – Z czego miałyby żyć? Glenkirk skończyłoby jak Killiecairn, gdzie jest nadmiar potomstwa. Nie, dziękuję bardzo.
– W Glenkirk jest dość bogactwa, by wyposażyć każdą ilość dzieci – wyjaśnił Charlie. – Dwaj najmłodsi Leslie dzielą majątek w Irlandii. W domu pozostał jedynie Patrick. Twój mąż jest bogaty, Flanno. Nie wiedziałaś?
Potrząsnęła głową.
– Wiem, że ma mnóstwo ziemi, a zamek jest dobrze utrzymany. To nie wszystko?
Charlie potrząsnął głową.
– Zapytaj Patricka. Na pewno ci powie.
– Pójdziemy jutro na koronację? – spytała.
Niezupełnie królewski Stuart zastanawiał się przez chwilę. On na pewno pójdzie, lecz Flanna? W końcu powiedział ze śmiechem:
– Tak, pójdziemy. Będziemy jednak musieli znaleźć dla ciebie jakąś suknię. Nie możesz wejść do kościoła w spodniach. Kiedy Annie zjawi się, by zabrać tacę, zapytam, czy zdoła jakoś nam pomóc.
Córka gospodarza była zachwycona, iż może pomóc księżnej.
– Pożyczę ci suknię, w której chodzę do kościoła, pani – zaproponowała z dumą. – Jest bardzo ładna, a papa twierdzi, że o wiele zbyt fikuśna dla dziewczyny takiej jak ja. Ma płócienny kołnierzyk, obszyty koronką. Proszę pozwolić, że odniosę tacę, a zaraz zjawię się tu z sukienką.
Suknia Annie okazała się, ku zdziwieniu Charliego, całkiem do rzeczy, choć może nieco zbyt prosta. Uszyto ją z czarnego jedwabiu i choć Flanna miała nieco bujniejszy biust, reszta pasowała doskonale. Był to skromny przyodziewek i szwagierka z pewnością nie zwróci na siebie zbytniej uwagi, uznał Charlie, wzdychając z ulgą. Podziękowali oboje Annie, a Flanna obiecała, że będzie obchodzić się z suknią bardzo ostrożnie.