Выбрать главу

– Sprawiasz, że niemal wstyd mi za siebie Flanno Leslie.

– Niemal? – W jej srebrzystych oczach zabłysły iskierki. – Mama nie nauczyła cię, co to sumienie, sir?

– Owszem, próbowała – odparł – jednak gorąca krew wydaje się silniejsza. Jestem nie tylko Stuartem, mam też w żyłach krew moich francuskich, chutliwych przodków. Wygląda na to, iż nie jesteśmy w stanie oprzeć się pięknej buzi, twoja zaś jest, możesz mi wierzyć, bardzo piękna.

– Obiecałeś zachowywać się jak należy, sir! - złajała go Flanna.

– I dotrzymam obietnicy – powiedział, wzdychając ciężko. Wstał, ujął jej dłoń i już miał złożyć na niej pocałunek, kiedy drzwi saloniku otwarły się i stanął w nich książę Glenkirk.

– Zatem, madame - wycedził – wreszcie cię znalazłem! A kimże jest ten jegomość, który tak śmiało sobie z tobą poczyna? – zapytał, sięgając po szpadę.

– Schowaj broń, Patricku! – powiedział książę Lundy, stając tuż za bratem. – Masz przed sobą króla!

Patrick schował ostrze, stwierdzając przy tym kąśliwie:

– Króla! Mam się więc czuć zaszczycony, że to królewski Stuart zabawia się z moją żoną, nie zwykły uwodziciel?

Spoglądał przy tym na króla nader chłodno.

Charles Stuart ucałował dłoń Flanny, a potem powiedział, przeciągając głoski i spoglądając na Patricka niemal z lekceważeniem:

– Ty jesteś Leslie z Glenkirk? Słyszałem o tobie od twego brata.

– Charlie wyjaśnił więc zapewne, że choć uznaję Waszą Wysokość za swego króla, nie zamierzam wysyłać ludzi, by za ciebie ginęli. Szkocja cię nic nie obchodzi. Pragniesz wrócić do Anglii, by objąć tron. Wielu zginie, próbując ci go zapewnić, ale nie będzie między nimi Lesliech z Glenkirk. Straciliśmy wielu pod Dunbar, a przedtem pod Solway Moss i w innych bitwach. Nie możemy sobie pozwolić na dalsze straty – zakończył, spoglądając wprost na króla.

– Ja zwerbuję dla króla żołnierzy! – wyrwała się Flanna nierozsądnie.

Książę Lundy głośno jęknął. Czyżby szwagierka nie miała dość rozumu, by się nie odzywać? Najwidoczniej tak właśnie było.

– Niczego takiego nie zrobisz! – zawołał gniewnie Patrick.

– Zrobię! – upierała się Flanna.

– Masz obowiązki względem mnie i Glenkirk – prychnął. – Musisz dać mi dziedzica, Flanno. Do licha, dziewczyno, to twoja powinność!

– Jestem więc zarodową klaczą? Suką, której wartość sprowadza się do tego, iż może wykarmić szczenięta? – zawołała.

– Tak! O to właśnie chodzi – przytaknął, nie zastanawiając się, jaki efekt spowodują te słowa.

Flanna chwyciła najbliższy przedmiot, jaki znalazł się w zasięgu jej ręki, a był to cynowy dzbanek, i rzuciła nim w męża.

– Nienawidzę cię, Patricku Leslie!

Uchylił się, a Charlie i król umknęli czym prędzej na korytarz.

– Ma nie lada temperament, prawda? – zauważył król żartobliwie, wychodząc wraz z Charliem z gospody.

– Żeniąc się brat dostał o wiele więcej, niż spodziewał się otrzymać – odparł Charlie, parskając śmiechem. – Flanna to skomplikowana niewiasta, a Patrick nie ma za grosz doświadczenia, jeśli chodzi o kobiety. Och, sypiał z nimi chłopięcych lat, lecz żadnej nie udało się poruszyć jego serca. Dokonała tego dopiero Flanna Brodie.

– Sądziłem, że wzięli ślub, gdyż Patrick chciał zdobyć dla Glenkirk jej ziemie – zauważył król.

– Tak było – przytaknął Charlie – tyle że potem się w niej zakochał, a ona w nim, choć na razie są oboje zbyt uparci i zagniewani, by zrozumieć, co się im przytrafiło.

Książę Lundy roześmiał się wesoło.

– Zazdroszczę mu przyszłego szczęścia.

– Brakuje ci twojej Bess, prawda? – zapytał król łagodnie.

– Owszem, kuzynie, bardzo – przyznał Charlie.

– Obiecuję ci, że pewnego dnia ją pomścimy – przysiągł król.

– Dziękuję, Wasza Wysokość – powiedział Charlie – lecz nie przywróci mi to żony, a moim dzieciom matki. Wiem przynajmniej, iż będą bezpieczne, nieważne, jak długo potrwa obecny konflikt. Purytańscy rodzice Bess nie mają pojęcia, gdzie je ukryłem. Wyjechaliśmy z Anglii w ostatniej chwili. Będą w Glenkirk szczęśliwe.

– Przetrwają, jak moje rodzeństwo i ja. Mieliśmy bardzo szczęśliwe dzieciństwo, nim nie zaczęła się ta przeklęta wojna z parlamentem – zauważył król.

– Wybaczysz mojemu bratu, kuzynie? – powiedział Patrick, gdy zagłębili się w mroczne uliczki.

– Pomimo swego wieku nie był przygotowany, by przejąć obowiązki związane z tytułem. Matka i ojczym go rozpieszczali, trzymając pod kloszem w Szkocji, a właściwie w Glenkirk. Przeżył nie lada szok, gdy okazało się z dnia na dzień, że musi stawić czoło światu. Małżeństwo, choć pośpieszne, było dobrym pomysłem, tak przynajmniej sądzę. I choć jest teraz rozgniewany, pozostanie lojalnym sługą Waszej Wysokości.

– Odziedziczyłeś, jak widzę, właściwy Stuartom dar wymowy, kuzynie – odparł król z uśmiechem.

– Nie mam do Glenkirka żalu. Rozumiem go lepiej, niż mógłby przypuszczać, w końcu ja także straciłem w tej wojnie ojca. Zgadzam się z tobą, że Flanna będzie dla niego idealną żoną. Moja matka miała nie lada temperament i często posługiwała się nim, a także urokami swego ciała, by skłonić ojca do czegoś, na co nie miał ochoty. Pewnego dnia wrócę do Anglii, a gdy tak się stanie, Leslie z Glenkirk będą na dworze mile widziani. Podobnie jak ty, kuzynie.

– Wasza Wysokość jest dla nas nader łaskawy – powiedział z wdzięcznością Charlie. – Odprowadzę cię, panie, a potem wrócę do gospody, podejrzewam bowiem, że bratu i jego żonie przyda się ktoś, kto mógłby nakłonić ich do zgody. Należy zrobić to szybko, wyruszają bowiem jutro do Glenkirk.

– Oczywiście – przytaknął król. – Mam tylko nadzieję, że nie zabije go przed twym powrotem. Celuje bowiem doskonale. Zastanawiam się, czy nie powinniśmy postawić jej przy dziale.

Roześmiał się, a Charlie ochoczo mu zawtórował.

Jednak nim wrócił do gospody, utarczka pomiędzy bratem a bratową chwilowo wygasła. Flanna udała się na spoczynek, zamykając za sobą na klucz drzwi sypialni. Patrick siedział w karczmie, opustoszałej z racji późnej pory. W dłoni trzymał kufel piwa.

Charlie przyłączył się do brata.

– Zawarłeś rozejm z Flanną? – zapytał, znając odpowiedź.

– Jest niemożliwa – odparł Patrick ponuro. – Nie pamiętam, by mama stwarzała takie trudności.

Charlie roześmiał się serdecznie.

– Masz widać krótką pamięć, braciszku – powiedział. – Nasza matka umiała postawić na swoim. My, potomkowie Skye O'Malley, lubimy silne kobiety. Jeśli już musisz winić kogoś za to, co się stało, Patricku, wiń mnie. Gdybym nie rozwodził się z takim entuzjazmem na temat króla i gdyby Flanną nie czuła się tak onieśmielona widokiem portretów: mamy, babki i Janet Leslie, nic by się nie wydarzyło. Wiesz, co powiedziała mi twoja żona? Nie życzy sobie, by przyszłe pokolenia mówiły o niej jako o księżnej, która niczego nie dokonała, lecz o tej, która zwerbowała dla króla oddział żołnierzy, pomagając mu odzyskać tron. Jest czarująco niewinna, ale i diablo sprytna. Jechała za mną od Glenkirk do Perth, a ja się nie zorientowałem. Nie podejrzewałem niczego, dopóki nie podeszła do mnie na dziedzińcu tej gospody. Roześmiał się.

– Oto wyczyn godny księżnej Leslie. Nie tylko mama, ale Cat Leslie i madame Skye pochwaliłyby ją za tę eskapadę.

– To najbardziej nieposłuszna dziewczyna, jaką znam – burknął Patrick.

– India i Fortune też takie były – zareplikował Charlie. – Byłeś jednak zbyt młody, by zdawać sobie w pełni sprawę, co wyprawiały, doprowadzając naszych rodziców do szaleństwa. Ja doskonale to pamiętam.