– Tak, Aulay na pewno pośpieszył o wszystkim mu donieść – powiedziała Flanna. – Staruszek chętnie spuściłby mi lanie, gdyby tylko mógł.
– Powinienem zrobić to za niego – powiedział Patrick łagodnie.
– Nie zbijesz mnie! – zawołała, przestraszona.
– Nie tym razem, dziewczyno, choć na to zasłużyłaś – odparł. – Odkryłem jednak, że mam do ciebie słabość.
Spojrzała na niego zaskoczona, i nawet się zarumieniła.
– Och! – powiedziała tylko. A potem: – Lepiej się ubiorę.
Zniknęła na powrót w sypialni, zamykając za sobą drzwi, tym razem jednak nie na klucz.
Do licha, zaklął pod nosem. Czyżby Charlie miał rację? Czy to możliwe, że dziewczyna jest w nim zakochana tak, jak on w niej? Czy gdyby wyznał jej miłość, zrobiłaby to samo? Patrick Leslie został oto zmuszony zmierzyć się z faktem, że choć wie, jak kochać się z kobietą, nie ma absolutnie pojęcia, jak to jest być w niej zakochanym. Najwidoczniej tego nie dało się wyuczyć. Uśmiechnął się do siebie. Będą uczyli się razem, postanowił. Podszedł do drzwi sypialni i zapukał, nim je otworzył.
– Masz wodę, w której mógłbym się umyć? – zapytał.
– Wejdź – powiedziała. – Już jej użyłam, ale nie byłam bardzo brudna.
Wskazała stojącą na stole miskę i ubierała się dalej.
Podczas podróży Patrickowi zdążyła wyrosnąć broda, wiedział jednak, że przed powrotem do Glenkirk nie będzie miał szansy, aby porządnie się ogolić. Umył więc tylko starannie ręce i twarz.
– Muszę wyglądać okropnie – powiedział.
– Owszem – przytaknęła. – Nie podoba mi się to.
– Ani mnie.
– Dzień dobry, pani – zawołała Annie, wchodząc. – Przyniosłam śniadanie. Och!
Jej oczy rozszerzyły się na widok księcia.
– Oto mój mąż, książę Glenkirk, Annie – powiedziała Flanna. – Przyjechał zabrać mnie do domu. Wróć lepiej do kuchni i przynieś więcej jedzenia. Książę lubi z rana solidnie się posilić.
Annie postawiła tacę na stole i dygnęła.
– Pójdę od razu – powiedziała, po czym wybiegła z pokoju.
Patrick się roześmiał.
– Powie zapewne kucharce, że w gospodzie pojawił się wygłodniały dzikus z gór.
– Wyglądasz jak dzikus – zauważyła. – Przypominasz moich braci, i wcale mi się to nie podoba. Jesteś przystojnym mężczyzną, ale dziś rano nikt by tak o tobie nie powiedział.
– Uważasz, że jestem przystojny, żono?
Przyglądał się uważnie twarzy Flanny, sprawdzając, czy pojawi się na niej choć ślad ciepłych uczuć i serce mu drgnęło, gdy to dostrzegł.
– Owszem, jesteś przystojny, i nie próbuj mi wmawiać, że nie słyszałeś tego przedtem – powiedziała Flanna ostro.
Patrick przyciągnął ją do siebie.
– Słyszałem, lecz nie z ust mojej pięknej żony – powiedział, dotykając wargami jej czoła.
– Cóż, właśnie to powiedziałam – odpadła miękko. – Nadal jesteś na mnie zły, Patricku?
– Tak, jestem – przyznał, choć nie wydawał się ani trochę zagniewany. – Niedobra z ciebie dziewczyna, Flanno Leslie, ale wybaczę ci, jeśli przyrzekniesz, że nie będziesz mieć więcej przede mną sekretów.
Serce Flanny zaczęło bić szybciej. Patrick nie spoglądał dotąd na nią w ten sposób. Czy to możliwe, aby mu na niej zależało? Czy mógłby pokochać ją z innego powodu, jak tylko dla posagu?
– Spróbuję się poprawić, mój panie – przyrzekła cicho.
– Charlie powiedział mi, jak się poczułaś, gdy zobaczyłaś portrety w galerii – rzeki Patrick.
– Sprowadzę z Aberdeen malarza i każę mu namalować twój portret. Wiesz co będą mówili o tobie nasi potomkowie? Powiedzą: oto Flanna Leslie, druga księżna. Była najpiękniejszą ze wszystkich kobiet w tej rodzinie, a mąż kochał ją i cenił nad życie. Tak właśnie powiedzą, Flanno.
– Powiedzą, że mąż ją kochał? – powtórzyła Flanna, spoglądając na niego oczami szeroko otwartymi ze zdumienia.
– Tak – potwierdził, zastanawiając się, czy aby nie robi z siebie głupca.
– Och, Patricku! – westchnęła, przytulając się do niego. Jej twarz miała wyraz, jakiego dotąd jeszcze nie widział. Po prostu promieniała. – Ale czy to prawda?
– Tak – powiedział. Widząc, jak jest szczęśliwa, uświadomił sobie, że brat miał rację.
– Kocham cię, dziewczyno.
– A ja ciebie! – zawołała, obejmując go za szyję i gorąco całując. – Och, jak ja cię kocham!
Uśmiechnął się, przepełniony szczęściem.
– Prawdziwy czort z ciebie, nie kobieta, Flanno Leslie! – zauważył.
– Rzeczywiście – przyznała. Parsknęli oboje zgodnym śmiechem.
CZĘŚĆ III
ROZDZIAŁ 11
Przesuwał językiem po kremowym ciele, pozostawiając wilgotny, gorący ślad. Za murami zamku Glenkirk wiatr zawodził ponuro, bombardując szyby mieszaniną deszczu, śniegu i gradu, ale w sypialni płonął suty ogień, ogrzewając pokój i oblewając ciepłym blaskiem parę, tulącą się do siebie na wielkim łożu.
Księżna Glenkirk wzdychała z zadowoleniem, gdy mąż smakował każdy kawałek jej skóry. Lizał podeszwy jej stóp, wpychając prowokująco język pomiędzy palce, by zaraz przesunąć go w górę łydki i wyżej, aż po kolano. Piersi bolały ją, pobudzone wcześniejszymi pieszczotami, a sutki dumnie sterczały. Przytulił wargi do miękkiego brzucha, rozkoszując się jedwabistą gładkością jej skóry. Flanna zaczerpnęła gwałtownie powietrza, kiedy zanurzył twarz pomiędzy sprężyste loczki jej wzgórka.
– Zrób to! – wyszeptała ochryple, wiedząc, że i tak by go nie powstrzymała. Zwłaszcza że wcale nie chciała, by przestał.
Uniósł ciemną głowę, a jego zielonozłote oczy niebezpiecznie zabłysły.
– Zrobimy to razem – powiedział.
– Razem? – powtórzyła, zdezorientowana. Zacisnął dłoń na miękkim wzgórku, sprawiając, że Flanna zadrżała.
– Lubisz, kiedy dotykam cię tam językiem i pieszczę twój mały klejnot, Flanno. Ale ja też chciałbym być w ten sposób pieszczony.
Odwrócił się tak, że jego głowa spoczęła pomiędzy udami Flanny, zaś męskość znalazła się tuż obok jej ust.
Flanna, choć zaskoczona, nie była w kwestii namiętności tchórzem.
– Co miałabym zrobić? – spytała.
– Posłuż się językiem, nie zębami, dziewczyno. Weź tyle, ile zdołasz, pomiędzy swe słodkie wargi i ssij. Zobaczymy, jak ci pójdzie, a jeśli ci się spodoba, dodamy trochę bardziej wyrafinowanych pieszczot.
Rozchylił jej dolne wargi i zaczął lizać.
Drżąc z przyjemności wysunęła z wahaniem język i przesunęła nim po męskości Patricka, z początku nieśmiało, potem ze wzrastającym entuzjazmem. Śmiało objęła wargami członek i zacisnęła je na nim, czując, jak sztywnieje jej w ustach, stając się coraz grubszy i dłuższy. Wyciągnęła dłoń i objęła nią bliźniacze klejnoty męża, pracując ustami i językiem. To, iż miała nad nim władzę równą tej, jaką on miał nad nią, niesamowicie ją podniecało. Było coś rozkosznie występnego w tym, że pieścili nawzajem najbardziej intymne części swoich ciał. Ssała wciąż mocniej i mocniej, aż wreszcie krzyknął, by zaprzestała słodkiej tortury. Wypuściła członek z ust, zlizując wpierw z jego czubka kropelkę białego płynu. Smakowała słono.
Odwrócił się błyskawicznie i przyszpiliwszy Flannę do materaca, wbił się w nią głęboko, jęcząc z przyjemności. Ciepła i wilgotna, obejmowała ciasno jego rozpaloną męskość, dostarczając niewiarygodnej przyjemności. Przymknęła srebrzyste oczy i zanurzyła się w otchłani przyjemności. Wbiła palce w muskularne ramiona Patricka, a potem przesunęła paznokciami wzdłuż jego naprężonych pleców.