– Tak, panie, twój brat tu jest – odparł gospodarz z większym nieco szacunkiem. – Zaprowadzę cię do niego, jeśli zechcesz ze mną pójść.
Poprowadził Patricka wąskim korytarzem, a potem zapukał dyskretnie do drzwi, wprowadził gościa do środka i szybko się wycofał.
Gdy oczy Patricka przywykły do panującego w pomieszczeniu półmroku zauważył, że w pokoju znajduje się nie jeden, lecz kilku dżentelmenów. Szybko odszukał wzrokiem brata.
– Charlie! – powiedział.
Książę Lundy odwrócił się i zaskoczony spojrzał na przybysza.
– Na Boga, Patricku, to ty? – zapytał, a potem zbladł. – Moje dzieci!
– Wszystko z nimi w porządku – zapewnił go Patrick.
– Matka?
– We Francji, planuje wesele Autumn.
– Zatem dlaczego…?
– Musimy porozmawiać na osobności – odparł Patrick nagląco.
– Panowie – przedstawił go Charlie – oto mój młodszy brat, Patrick Leslie, książę Glenkirk. Przyjechał aż ze Szkocji, by ze mną porozmawiać. Zważywszy na okoliczności, sprawa musi być poważna.
– Widziałeś po drodze żołnierzy Cromwella? – zapytał jeden z obecnych.
– Wszędzie kręcą się zwiadowcy, poprzedzający jego armię, ta zaś znajduje się o dzień drogi za mną – odparł Patrick.
– Wielki Boże! Wrócę lepiej do domu, póki to możliwe, i wam też radzę tak postąpić – zawołał dżentelmen, widocznie zaniepokojony.
Odpowiedział mu szmer aprobaty i pokój szybko opustoszał. Zostali tylko Charlie i Patrick.
Książę Lundy uśmiechnął się sardonicznie, a potem nalał sobie i bratu wina.
– Za króla! – powiedział, wznosząc kielich.
– Za króla! – zawtórował mu Patrick.
– Wydajesz się znużony – zauważył Charlie.
– Usiądź tutaj, przy ogniu. Skoro z dziećmi i mamą wszystko w porządku, rad bym dowiedzieć się, po co przybyłeś, braciszku. Znam twoje przekonania, nie sądzę zatem, byś chciał oddać swoją szpadę na usługi króla.
– Henry przyjechał do Glenkirk – odparł Patrick, uśmiechając się na widok zaskoczonej miny brata. – Skłamał władzom, by dostać przepustkę. Jest w stałym kontakcie z mamą, choć nie mam pojęcia, jak mu się to udaje. Mama nie życzy sobie, byś walczył za kuzyna. Chciałaby, żebyś wrócił ze mną do Glenkirk.
– Patricku – zaczął Charlie, lecz książę Glenkirk uniósł dłoń, uciszając niechybny protest.
– Pozwól, że powiem, z czym przybywam. To i tak na nic się nie zda, obiecałem jednak Henry'emu, a on mamie. Oboje uważają, że jeszcze nie czas, by król zasiadł na angielskim tronie. Sądząc po tym, co widziałem po drodze, mają rację. Z pewnością zdajesz sobie z tego sprawę. Przyjaciele, którzy byli tu dzisiaj, nie będą walczyć za króla, prawda? Pierzchli niczym króliki na samo wspomnienie armii Cromwella, a są przecież Anglikami.
– Dlaczego Henry sam po mnie nie przyjechał?
– zapytał Charlie.
– Gdyby ktoś go zobaczył w pobliżu króla i armii rojalistów, jego rodzina i majątek znalazłyby się w niebezpieczeństwie. Jest przecież Anglikiem – odparł Patrick. – Ja jestem jednak Szkotem. Można spodziewać się po mnie, że poprę tego króla. Poza tym angielskie władze mnie nie znają, a Henry'ego tak. Mama o tym wiedziała, dlatego wysłała go do Glenkirk – odparł Patrick, pociągając łyk wina.
– Henry, jak zawsze, ostrożny – zauważył Charlie niemal z goryczą.
– Ty też taki byłeś, póki okrągłe głowy nie zamordowały ci żony – przypomniał mu ostro brat.
– Jak mógłbym pozostać w Anglii bez mojej Bess? – zapytał Charlie gwałtownie. – Gdybym został, jej rodzice odebraliby mi dzieci. Już tego próbowali. Myślisz, że purytanie pozwoliliby je zatrzymać komuś takiemu jak ja? Bękartowi księcia Henry'ego, ulubionemu kuzynowi króla?
– Postąpiłeś słusznie, przywożąc dzieci do Glenkirk. Teraz powinieneś wrócić tam ze mną. Jesteś co prawda królewskim bękartem, czarującym i bogatym księciem, nie masz jednak władzy i nigdy jej nie szukałeś. Mama straciła w tej wojnie męża, nie chce stracić i ciebie, Charlie.
Pochylił się i jął przemawiać ze wzmożonym zapałem.
– Skoro nie stoi za tobą władza, autorytet ani żołnierze, na co zdasz się królowi? Twoje dzieci straciły już matkę. Nie pozwól, aby straciły i ojca. Flanna i ja cieszymy się, że mamy je u siebie, maluchy potrzebują jednak własnego ojca. Flanna powiła mi już pewnie dziedzica, a ja uganiam się po kraju za tobą.
– Och, Patricku, przykro mi, że z mojego powodu nie mogłeś być obecny przy narodzinach swego pierwszego dziecka – powiedział Charlie ze szczerym żalem w głosie.
– Nie będę niczego żałował, jeśli mój trud nie pójdzie na marne i ze mną wrócisz – zauważył książę Glenkirk.
– Nie mogę – stwierdził Charlie niemal ze smutkiem. – Musisz zrozumieć, że choć nie mam wpływu na decyzje króla ani umiejętności stratega, jestem jego przyjacielem i krewnym. To czyni dziś moje towarzystwo bardzo pożądanym. Słucham. Pocieszam. Mówię prawdę. Dzielę się rodzinnymi wspomnieniami. Możni z otoczenia króla tolerują mnie, gdyż nie zagrażam ich wpływom. W historii nie będzie o mnie wzmianki, co, prawdę mówiąc, w zupełności mi odpowiada. Muszę trwać przy kuzynie do końca. Nie mogę go opuścić i tego nie zrobię. Patrick westchnął.
– Armia Cromwella jest trzy razy liczniejsza niż wasza – powiedział. – Nie zwyciężycie w Worcester, a jeśli zostaniecie pokonani, co stanie się później?
– Nie wiem – odparł Charlie.
– Ale ja wiem – stwierdził Patrick ponuro. – Pojmają króla, a ciebie wraz z nim i obaj zostaniecie straceni, Cromwell bowiem – choć stroi się w szaty moralisty, głosząc umiłowanie prawdy, słuszności i cnoty – jest żądnym władzy tyranem. Prześladuje tych, którzy stają mu na drodze. Stanowi jednogłośnie prawo, choć gdyby był taki, jak głosi, traktowałby sprawiedliwie każdego, bez względu na religię. Nie mogę uwierzyć, że w tych okolicznościach gotów jesteś ryzykować życie.
– Jeśli przegramy bitwę, Patricku, spróbujemy uciec – powiedział Charlie, uśmiechając się leciutko. – Kuzyn udowodnił już, że potrafi wymknąć się Cromwellowi i jego poplecznikom.
Wyciągnął rękę i poklepał brata pocieszająco po ramieniu.
– Lepiej opowiedz mi o dzieciach.
– Kwitną. Mają lekcje codziennie, poza niedzielą. Tylko Willy obciął sobie loki. Wśliznął się do wielkiej sali, kiedy nikogo tam nie było, wyjął z koszyka do robótek nożyce i zrobił, co zaplanował. Biddy płakała potem przez trzy dni. Odmówił też noszenia sukienki, musieliśmy więc sprawić mu spodnie. Nie mieliśmy wyboru. To uparty chłopak – zakończył Patrick ze śmiechem.
– Ma to po ojcu Bess – zawtórował mu Charlie.
– A jak tam śliczna Flanna?
– Spędziła lato w Brae, odnawiając zamek. Zamierza przeznaczyć go dla drugiego syna, będzie też próbowała odzyskać wiążący się z nim tytuł. Oczywiście, jedynie król będzie mógł go przywrócić – zauważył praktycznie Patrick. – Przed wami długa droga, Charlie. Zeszliście ze szkockich gór szybko jak błyskawica. Dlaczego się zatrzymaliście? Ja ruszyłbym od razu na Londyn, nie jestem jednak strategiem.
– Król i Hamilton byli za tym, zostali jednak przekonani przez twego krewniaka, generała Leslie i jego stronników – odparł Charlie.
– Utkniesz tu zatem jak szczur w pułapce – zauważył Patrick. – A ja z tobą.
– Rankiem wyprawimy cię w podróż powrotną – powiedział Charlie. – A teraz połóż się w moim łóżku i odpocznij. Potrzebujesz snu. Ja muszę spotkać się z kuzynem.