Выбрать главу

– Niemożliwe!

– No to popatrz na siebie, u-we-tsi-a-ge-ya. – - Użyła czirokeskiego słowa na określenie córki, nagle przypominając mi tajemniczą starożytną boginię.

Babcia sięgnęła do torebki w poszukiwaniu staromodnego lusterka kieszonkowego, które zawsze nosiła przy sobie. Podsunęła mi je bez słowa. Zwolniłam miniaturowy zameczek. Wieczko odskoczyło z trzaskiem, ukazując mi moje odbicie… Znajoma nieznajoma… To ja, choć nie całkiem ja. Dziewczyna z odbicia miała wielkie oczy i bardzo białą cerę, ale prawie nie zwróciłam na to uwagi. Moją uwagę natomiast przykuł Znak, od którego nie mogłam oderwać wzroku. Był to nie tylko zarys, ale całkowicie wypełniony szafirowym kolorem pełen półksiężyc, tatuaż wampirów. Mając wrażenie, że znów poruszam się we śnie, z wolna dotknęłam palcami niezwykłego Znaku, ponownie czując na skórze pocałunek bogini.

– O czym to świadczy? – zapytałam, patrząc na Znak jak zahipnotyzowana.

– Spodziewaliśmy się, że ty nam to powiesz, Zoey Redbird.

Ten głos brzmiał zaskakująco. Jeszcze zanim spojrzałam znad swojego odbicia, wiedziałam, że osoba, która to powiedziała, będzie wyglądać wyjątkowo pięknie, rewelacyjnie. Miałam rację. Była piękna jak gwiazda filmową piękna jak Barbie. Nigdy nie widziałam nikogo choćby w przybliżeniu tak idealnie pięknego. Mała wielkie migdałowe oczy w kolorze głębokiej zieleni mchu. Owal twarzy to zarys serduszka kremowa cerą taką jakie się widuje w reklamach telewizyjnych. Włosy koloru ciemno rudego, nie marchewki, nie w czerwonawym odcieniu, nie płowe, ale kasztanowe spadały jej na ramiona kaskadą pukli. Sylwetkę też miała idealną. Nie była chuda jak te wariatki, które się głodzą byleby wyglądać jak Paris Hilton (a może Hott, w każdym razie Paris). Jej sylwetka była idealna, ponieważ ciało miała mocne i kształtne. Do tego świetny biust, chciałabym mieć taki.

– Co takiego? – - spytałam zaskoczona, bo myślami tkwiłam jeszcze przy cyckach.

Kobieta uśmiechnęła się do mnie, pokazując rząd pięknych białych zębów (nie miała kłów zakończonych żądłem). Och, zapomniałam dodać, że na jej czole widniał pięknie wytatuowany szafirowy półksiężyc, a wokół szereg falistych linii, które otaczały brwi i schodziły na kości policzkowe. Kojarzyły mi się z falami oceanu.

Była wampirem.

– Chciałam powiedzieć, że mieliśmy nadzieję, iż potrafisz nam wytłumaczyć, jak to się stało, że początkująca wampirka, która jeszcze nie przeszła Przemiany, ma na swoim czole Znak dorosłej istoty.

Gdyby nie ujmujący uśmiech i łagodna troska w jej głosie pytanie to mogłoby wydać się bezceremonialne. Ale zadała je z przejęciem, sprawiała wrażenie nawet trochę zmieszanej.

– To j a nie jestem wampirem? – zapytałam. Jej śmiech zabrzmiał jak muzyka.

– Jeszcze nie, Zoey, ale mogę powiedzieć, że ten Znak całkowicie wypełniony to dobry omen.

– No tak… -jąkałam się. – Świetnie.

Na szczęście Babcia przyszła mi na odsiecz i wybawiła mnie od całkowitego upokorzenia.

– Zoey, to jest starsza kapłanka Domu Nocy, Neferet. Dbała o ciebie, kiedy byłaś… – Babcia zamilkła na chwilę, nie chcąc użyć słowa „nieprzytomna" -…kiedy byłaś uśpiona.

– Witaj w Domu Nocy, Zoey Redbird – powiedziała serdecznie Neferet.

Popatrzyłam pytająco na Babcię, potem na Neferet. Trochę zdezorientowana powiedziałam:

– To nie jest moje prawdziwe nazwisko. Właściwie nazywam się Montgomery.

Naprawdę? – - Neferet uniosła brwi pomalowane na kolor bursztynu. – Jedną z zalet nowego życia jest możliwość zaczynania od samego początku, dokonujesz wyborów, które przedtem nie były ci dostępne. Gdybyś więc teraz mogła wybierać, jakie nazwisko uznałabyś za najbardziej pasujące do ciebie?

– Zoey Redbird – odpowiedziałam bez wahania.

– Zatem tak się będziesz teraz nazywała. Witaj w swoim nowym życiu. – - Wyciągnęła rękę w moją stronę, jak by chciała wymienić ze mną uścisk dłoni, a ja bezwiednie wyciągnęłam swoją. Ona jednak zamiast uścisnąć mi dłoń, złapała mnie za przedramię, co w pierwszej chwili mnie za skoczyło, ale zaraz wydało się gestem na miejscu.

Jej dotyk był mocny i ciepły. Uśmiech serdeczny. Nadal mnie zaskakiwała. W gruncie rzeczy była typowym wampirem – silniejsza od zwykłych śmiertelników, inteligentniejszą zdolniejsza. Wyglądała, jakby rozświetlał ją wewnętrzny blask, co w odniesieniu do wampirów brzmi jak ironią biorąc pod uwagę stereotypy przypisywane wampirom (choć część z nich jest całkiem słuszna). Owszem, unikają światła dziennego, ich moc przejawia się głównie nocą karmią się krwią która jest im niezbędna do życia (fuj!) i czczą boginię, która jest uosobieniem Nocy.

– Dzięki – wyjąkałam. – Cieszę się, że cię poznałam.

– Ze wszystkich sił starałam się wydawać normalna i przy najmniej przeciętnie inteligentna.

– Jak już wcześniej mówiłam twojej babci, jeszcze nigdy nie miałyśmy adeptki, która by przyszła do nas w podobny sposób: nieprzytomna i z całkowicie wypełnionym Znakiem. Czy pamiętasz, Zoey, co się z tobą działo?

Otworzyłam usta, by opowiedzieć jej, co zapamiętałam

– jak upadłam i uderzyłam się w głowę… potem przeszłam w stan zbliżony do unoszenia się w powietrzu jak duch… obserwowałam w jaskini materializujące się w kształty i kolory słowa… by w końcu spotkać boginię Nyks. Ale zanim powiedziałam cokolwiek, naszło mnie dziwne uczucie, jak by ktoś zadał mi cios w żołądek. Odgadłam, że mam milczeć.

– Nie bardzo pamiętam – wykręciłam się. Dotknęłam palcami szwów na głowie. – W każdym razie nie pamiętam, co się ze mną działo po tym, jak uderzyłam się w głowę. To znaczy, do tego momentu pamiętam wszystko. Tracker mnie Naznaczył. Powiedziałam o tym rodzicom i miałam z nimi wielkie przejście, a potem uciekłam do Babci. Czułam się na prawdę chora, więc kiedy w końcu wdrapałam się na szczyt wzgórza do rozpadliny… ~ Pamiętałam dokładnie, co da lej się wydarzyło: duchy Czirokezów, tańce przy rytualnym ognisku. Jednak coś we mnie wołało: Milcz! – Myślę, że się poślizgnęłam i upadłam dlatego, że tak się rozkaszlałam, i wtedy uderzyłam się w głowę. A potem pamiętam tylko, jak Babcia śpiewała i jak się tutaj obudziłam. – Pospiesznie skończyłam skróconą opowieść. Wolałam nie patrzeć jej pro sto w oczy, ale ten sam głos, który zabronił mi opowiedzieć wszystko, teraz kazał mi wytrzymać jej spojrzenie. Przybrałam więc niewinną minę, udając, że niczego nie ukryłam, choć prawdę mówiąc, pojęcia nie miałam, dlaczego nie wyjawiłam jej wszystkiego.

– Utrata pamięci po urazach głowy to rzecz normalna – usprawiedliwiła mnie Babcia, przerywając krępującą ciszę.

Miałam ochotę ją ucałować.

– Tak, oczywiście – przytaknęła szybko Neferet, a jej rysy stały się na powrót łagodne. – Możesz się nie obawiać o zdrowie swojej wnuczki, Sylvie Redbird. Wszystko będzie dobrze.

Zwracała się do Babci z szacunkiem, co sprawiło, że moje napięcie minęło. Skoro lubiła Babcię Redbird, to znaczy, że jest w porządku, wszystko jedno, wampirzyca czy nie.

– Jestem pewna, że już wiesz o tym – Neferet zwróciła się do mnie z uśmiechem – że wampiry, nawet jeśli są tylko adeptami, mają niezwykłą zdolność szybkiego dochodzenia do zdrowia. Zoey zdrowieje w takim tempie, że możemy już ją zabrać ze szpitalika. – Przeniosła wzrok z Babci na mnie. – Zoey, chcesz poznać swoją nową współmieszkankę?

Nie. Z trudem przełknęłam ślinę i skinęłam głową.

– Tak.

– Doskonale! -odrzekła Neferet. Na szczęście zdawała się nie zwracać uwagi na to, że stoję tam jak słup i głupio się uśmiecham niczym ogrodowy krasnal.

– Czy nie lepiej byłoby zatrzymać ją jeszcze jeden dzień na obserwacji? – zapytała Babcia.