– Rozumiem twój niepokój, ale zapewniam cię, że rany Zoey już się zagoiły, muszę przyznać: w nadzwyczaj szyb kim tempie.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja choć ciągle jeszcze mocno wystraszoną odpowiedziałam jej uśmiechem. Miałam wrażenie, że szczerze się cieszy moją obecnością w Domu Nocy. Co więcej, sprawiła że zaczęłam wierzyć, że stawanie się wampirem nie musi być przykrym procesem.
– Babciu, nic mi nie jest, naprawdę. Głowa mnie jeszcze trochę boli, ale poza tym czuję się znacznie lepiej. – Gdy mówiłam te słowa, uświadomiłam sobie, że to prawda. Prze stałam kaszleć. Mięśnie już mnie nie bolały. Gdyby nie lekki ból głowy, czułabym się całkiem normalnie.
Tymczasem Neferet zrobiła coś, co nie tylko było dla mnie zaskoczeniem, ale sprawiło, że ją natychmiast polubiłam, a nawet nabrałam do niej zaufania. Podeszła do Babci i przemówiła do niej cicho i wyraźnie.
– Sylvie Redbird, uroczyście ci przysięgam, że twoja wnuczka jest tu całkowicie bezpieczna. Każdy adept ma przydzielonego dorosłego opiekuna. Byś się więcej nie niepokoiła powiem ci, że ja osobiście będę się opiekować Zoey. Musisz powierzyć ją mojej pieczy.
Neferet przytknęła zwiniętą dłoń do piersi i złożyła przed Babcią głęboki ukłon. Babcia wahała się przez krótką tylko chwilę, zanim odpowiedziała:
Trzymam cię za słowo, Neferet, starsza kapłanko Nyks. – - Następnie powtórzyła gest Neferet, przyciskając dłoń do piersi i składając głęboki ukłon. Po czym odwróciła się do mnie i mocno objęła. – Jeśli będę ci potrzebna, zadzwoń do mnie, ptaszyno. Kocham cię.
– Dobrze, Babciu, ja też cię kocham. Dziękuję, że mnie tu sprowadziłaś – szepnęłam, wdychając rozchodzący się od niej znajomy zapach lawendy i starając się nie rozpłakać.
Pocałowała mnie delikatnie i wyszła swoim zdecydowanym drobnym krokiem, zostawiając mnie po raz pierwszy sam na sam z wampirami.
A zatem, Zoey, jesteś gotowa rozpocząć nowe życie? Spojrzałam na nią i znów pomyślałam sobie, jaka to nie zwykła istota. Kiedy dokona się we mnie Przemiana, czyja też będę miała jej pewność siebie i autorytet, czy jest to właściwe tylko starszym kapłankom? Przez moment pomyślałam, jak by to było wspaniale zostać starszą kapłanką ale zaraz zdrowy rozsądek powrócił. Przecież jestem jeszcze dzieckiem. Zagubionym dzieckiem, które z pewnością nie ma w sobie żadnych zadatków na kapłankę. Chciałabym tylko jakoś tu się odnaleźć, a Neferet w dużym stopniu mi to ułatwiła.
– Jestem gotowa – odpowiedziałam zadowolona, że mój głos brzmiał pewniej, niżby wskazywało moje samopoczucie.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
– Która godzina?
Szłyśmy wąskim korytarzem, który lekko zakręcał. Ściany pokryte były ciemnym kamieniem i cegłą. W regularnych odstępach ze ścian wystawały żelazne staromodne kinkiety rzucające żółtawe światło, które nie raziło w oczy. W bólu nie było okien, nie spotkałyśmy po drodze nikogo, mimo że rozglądałam się nerwowo wokół, chcąc czym prędzej zobaczyć pierwsze wampirze dziecko.
– Dochodzi czwarta rano, to znaczy, że lekcje skończyły się niemal godzinę temu – powiedziała Neferet i zaraz się uśmiechnęła, widząc moje zdumienie. – Lekcje zaczynają się o ósmej wieczorem – wyjaśniła. – Potem jeszcze przez pół godziny nauczyciele są do dyspozycji uczniów, w razie gdyby potrzebna była ich pomoc. Sale gimnastyczne otwarte są do świtu. Będziesz bezbłędnie rozpoznawała tę porę, kiedy przejdziesz już Przemianę. Tymczasem godziny wschodów są wywieszane we wszystkich klasach, wspólnych salach, miejscach zebrań, nie wyłączając stołówki, biblioteki i sal gimnastycznych. Świątynia Nyks oczywiście jest otwarta cały czas, ale oficjalne uroczystości odbywają się tam dwa razy w tygodniu po lekcjach. Najbliższa uroczystość przypada jutro. – Neferet spojrzała na mnie i uśmiechnęła się serdecznie. – - Teraz możesz się czuć przytłoczona tym wszystkim, ale wkrótce się rozeznasz. Pomoże ci twoja współmieszkanką a i ja także.
Już otwierałam usta, by zadać następne pytanie, kiedy nagle puchata ruda kula wtoczyła się do holu i bez ostrzeżenia wskoczyła na ręce Neferet. Podskoczyłam i pisnęłam ze strachu, ale zaraz się poczułam jak idiotka, gdyż ruda kula okazała się dużym kotem.
Neferet roześmiała się i zaczęła drapać kota za uchem.
– Zoey, to jest Skylar. Zazwyczaj się tu kręci, czekając, aż będę przechodzić, i wtedy rzuca się na mnie.
– Nigdy nie widziałam tak dużego kota – przyznałam, wyciągając do niego rękę, by mógł mnie powąchać.
– Uważaj, może cię ugryźć.
Zanim cofnęłam rękę, Skylar zaczął ocierać łepek o moje palce. Wstrzymałam oddech.
Neferet skłoniła głowę na bok, jakby wsłuchiwała się w czyjeś słowa wypowiadane na wietrze.
– Polubił cię, co jest u niego niezwykłe. Oprócz mnie nikogo nie lubi. Do tego stopnia, że stara się nie wpuszczać na teren szkoły innych kotów. Okropny z niego typ – po wiedziała z czułością.
Delikatnie podrapałam go za uchem, tak jak robiła to Neferet.
– Lubię koty – - wyznałam. – - Miałam nawet kiedyś kota, ale kiedy moja mama powtórnie wyszła za mąż, mu siałam go oddać do adopcji. John, nowy mąż matki, nie lubi kotów.
– Przekonałam się, że stosunek ludzi do kotów i vice versa mówi bardzo wiele o charakterze człowieka.
Podniosłam na nią wzrok i napotkawszy spojrzenie jej zielonych oczu, zrozumiałam, że Neferet wie znacznie więcej o problemach w nienormalnych rodzinach, niż skłonna jest przyznać. Poczułam, że stała mi się bliską moje napięcie zelżało.
– Dużo tu jest kotów? – zapytałam.
– Tak, całkiem sporo. Koty zawsze się trzymają blisko wampirów.
Właściwie wiedziałam o tym. Na lekcjach historii powszechnej z panem Shadoxem uczyliśmy się, ze kiedyś zorganizowano rzeź kotów, ponieważ uważano, że zmieniają ludzi w wampiry. No tak, co za zabobony. Jeszcze jeden dowód na głupotę istot ludzkich… pomyślałam zdumiona przy okazji, jak łatwo zaczęłam się utożsamiać z wampirami, a o ludzkich istotach myśleć jako o odrębnym gatunku.
– Jak myślisz, czy będę mogła mieć kota? – zapytałam.
– Jeśli któryś kot cię wybierze, będziesz do niego należała.
– Mnie wybierze?
Neferet uśmiechnęła się, głaszcząc czule Sltylara, który przymknął oczy i głośno mruczał.
– To koty nas wybierają nie odwrotnie.
Jakby dowodząc prawdziwości słów Neferet, Skylar zeskoczył z jej rąk i z podniesionym godnie ogonem wymaszerował z holu.
Neferet się roześmiała.
– On jest okropny, aleja go uwielbiam. Myślę, że kochałabym go, nawet gdyby nie był darem od Nyks.
– Darem? Dostałaś Skylara od Nyks?
Owszem, w pewnym sensie. Każda starsza kapłanka zostaje wyposażona przez boginię w jakieś nadzwyczajne zdolności. Między innymi po tym rozpoznajemy starsze kapłanki. Te zdolności to na przykład umiejętność czytania w myślach, doświadczanie wizji albo umiejętność przepowiadania przyszłości. Dary te mogą mieć związek ze światem zewnętrznym, na przykład szczególny związek z żywiołami albo ze zwierzętami. Ja otrzymałam dwa dary od bogini. Jeden to pokrewieństwo z kotami, wyjątkowe nawet jak na wampira. Nyks wyposażyła mnie też w dar uzdrawia nią. – - Uśmiechnęła się. – Dlatego tak szybko dochodzisz do zdrowia, mój dar tu zadziałał.
Zdumiewające. – Tyle tylko mogłam powiedzieć. Kręciło mi się w głowie od rewelacji ujawnionych w ciągu jednego tylko dnia.
– Chodźmy już do twojego pokoju. Na pewno jesteś zmęczona i głodna. Wkrótce będzie obiad. – Przekrzywiła głowę i nadstawiła ucha, jakby nasłuchując głosu, który podszepnie jej porę. – Za niecałą godzinę. – Uśmiechnęła się do mnie porozumiewawczo. – Wampiry zawsze wiedzą, która godzina.