Na widok krwi poczułam, jak ślinka mi cieknie do ust, co zdumiało mnie i przejęło grozą.
– Nie! – krzyknął, próbując ją odepchnąć od siebie.
– Och, przestań udawać! – roześmiała się w odpowiedzi, a jej śmiech zabrzmiał sarkastycznie. ~ Wiesz, że zawsze będziemy razem. – Językiem zlizała strużkę krwi.
Ciarki przeszły mi po plecach, stałam bez ruchu jak zahipnotyzowana.
– Odsuń się! – Nadal usiłował odepchnąć ją od siebie. – Nie chcę być dla ciebie nieprzyjemny, ale zaczynasz mnie wkurzać. Nie możesz tego zrozumieć? Nie będziemy tego więcej robili. Nie chcę cię!
– Chcesz mnie. Zawsze mnie będziesz chciał. – Rozpięła mu spodnie.
Nie powinnam tam stać. Nie powinnam na to patrzeć. Oderwałam wzrok od jego zakrwawionych spodni i zrobiłam krok do tyłu.
Chłopak podniósł oczy.
Zobaczył mnie.
Wtedy zdarzyło się coś naprawdę dziwnego. Choć tylko na mnie patrzył, poczułam na sobie jego dotyk. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jakby stojąca przed nim dziewczyna w ogóle nie istniała. W korytarzu byłam tylko ja i on, i cudowny zapach jego krwi.
– Nie chcesz mnie? Wcale na to nie wygląda – powie działa nieprzyjemnym gardłowym tonem.
Głowa zaczęła mi się trząść.
– Nie! – krzyknął i odepchnął ją jakby chciał podejść do mnie.
Z trudem oderwałam od niego wzrok i potykając się, zrobiłam kilka kroków do tyłu.
– Nie! – - powtórzył, ale tym razem wiedziałam, że mówi do mnie, nie do niej. Ona musiała nagle zdać sobie z tego sprawę, bo ze zwierzęcym zduszonym okrzykiem zaczęła się odwracać, by zobaczyć, kto za nią stoi. Wtedy paraliżujące napięcie moich mięśni zelżało. Odwróciłam się i wybiegłam stamtąd.
Spodziewałam się, że będą mnie gonili, więc biegłam cały czas, aż dopadłam wielkich drzwi, o których mówiła mi Neferet. Tam się zatrzymałam oparta plecami o ich chłodną masywną powierzchnię, usiłując uspokoić oddech, by usłyszeć odgłos spodziewanej pogoni.
Co zrobię, jeśli mnie tu odnajdą? Głowa znów mnie rozbolała, czułam się osłabiona i mocno wystraszona. A przy tym okropnie zdegustowana.
Wiedziałam dużo o seksie oralnym. Chyba każdy nastolatek w Ameryce wie, że dorośli wyobrażają sobie, że my obciągamy chłopakom tak samo, jak oni kiedyś dawali loda. Ale gówno prawdą zawsze szlag mnie trafiał, jak to słyszałam. Oczywiście, są takie dziewczyny, które myślą, że szpanersko jest obciągnąć chłopakowi laskę. Tylko że się mylą. Bo która ma trochę rozumu, wie, że to żaden szpan dawać się wykorzystywać w ten sposób.
No więc temat obciągania nie był mi obcy. Ale na pewno nie byłam nigdy świadkiem takiej sceny. To co zobaczyłam przed chwilą, wytrąciło mnie z równowagi. Ale jeszcze bardziej wytrąciło mnie z równowagi to, w jaki sposób zareagowałam na widok krwi.
Bo j a też miałam ochotę j ą zlizać.
A to już nie jest normalne.
Do tego jeszcze niezrozumiała wymiana spojrzeń między nami. O co w tym wszystkim chodzi?
– Zoey, dobrze się czujesz?
– Do diabła! ~ wzdrygnęłam się zaskoczona. Neferet stała obok mnie, zupełnie nie wiedząc, o co chodzi.
– Czy czujesz się chora?
– Ja… – Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Przecież nie mogłam wyznać jej, co przed chwilą widziałam.
– Po prostu boli mnie głowa – wyjąkałam w końcu. I była to prawda. Miałam straszny ból głowy. Wyglądała na poważnie zmartwioną.
– Pomogę ci. – Położyła mi delikatnie dłoń na głowie powyżej linii szwów nad czołem. Przymknęła oczy i szeptała coś w niezrozumiałym dla mnie języku. Zaraz poczułam ciepło jej dłoni, które wydało mi się płynne, takie, że mogło wsiąknąć w skórę mej głowy. Zamknęłam oczy i westchnęłam błogo, ponieważ ból zaczaj wyraźnie słabnąć. Teraz lepiej?
Tak – szepnęłam ledwo słyszalnie. Cofnęła dłoń, wtedy otworzyłam oczy.
– Głowa już nie powinna cię więcej boleć – obiecała. – Nie rozumiem, skąd taki nawrót.
– Ja też nie, ale już minął – odpowiedziałam szybko. Przyglądała mi się w milczeniu przez dłuższą chwilę, a ja wstrzymałam oddech.
– Czy coś cię zbulwersowało? – zapytała wreszcie. Przełknęłam ślinę.
– Trochę jestem zdenerwowana przed spotkaniem ze współmieszkanką-powiedziałam, co w zasadzie nie było kłamstwem. Wprawdzie nie to mnie zbulwersowało, ale denerwowałam się czekającym mnie spotkaniem.
Neferet uśmiechnęła się uspokajająco.
– Zoey, wszystko będzie dobrze. Chodź, wprowadzę cię teraz w nowe życie.
Neferet pchnęła ciężkie drzwi, za którymi rozciągał się obszerny podwórzec. Odsunęła się, bym mogła lepiej wszystko widzieć. Po podwórzu i chodnikach małymi grupkami spacerowali uczniowie w mundurkach, co wyglądało niezwykle, ale i szykownie. Słyszałam ich głosy, które właściwie brzmiały normalnie, choć mogło to być mylące. Szeroko otwartymi oczami patrzyłam to na nich, to na budynek szkolny, niepewna, czemu najpierw powinnam poświęcić więcej uwagi. Zdecydowałam, że jednak szkole. Był to widok bezpieczniejszy i nie tak onieśmielający (poza tym bałam się, że zobaczę jego). Cała sceneria była jakby wyjęta z koszmarnego snu. Środek nocy, więc można by się spodziewać egipskich ciemności, ale rozświetlał je jasny księżyc zwieszający się nad ogromnymi dębami, które rzucały głębokie cienie. Gazowe latarnie z miedzianymi, pokrytymi patyną oprawami znaczyły chodnik biegnący wzdłuż imponującego gmachu szkoły wzniesionego z cegieł i czarnego kamienia. Trzypiętrowy budynek zwieńczony był nadspodziewanie wysokim stromym dachem, który na samym szczycie łamał się w płaską powierzchnię. Zza rozsuniętych ciężkich zasłon padało żółtawe łagodne światło, wywołując ruchome cienie, które ożywiały to miejsce, przydając mu swojskiego charakteru. Wrażenie potęgowała okrągła wieża wbudowana we frontową ścianę głównego gmachu, tak że całość bardziej przypominała stare zamczysko niż szkołę. Słowo daję, lepiej by tu pasowała fosa niż chodnik obrzeżony schludnymi trawniczkami i krzakami azalii.
Naprzeciwko głównego gmachu usytuowany był mniejszy budynek, który trochę przypominał kościół i wyglądał na starszą budowlę. Za nim i za rzędem starych dębów, które zacieniały teren szkoły, rozciągał się kamienny wielki mur. Przed budynkiem, który przypominał kościół, usytuowana była rzeźba przedstawiająca sylwetkę kobiety spowitej w zwiewne szaty.
– To Nyks! – wyrwało mi się. Neferet zaskoczona uniosła brwi.
– Rzeczywiście, Zoey. Masz rację. To rzeźba naszej bogini, a budynek znajdujący się za tą rzeźbą to j ej świątynia. – Gestem nakazała, abym poszła za nią, a po drodze pokazywała mi imponujące zabudowania szkolnego campusu. – - Budynek, który nazywamy obecnie Domem Nocy, został wzniesiony w stylu neoromańskim z kamienia przywiezionego tu z Europy. Najpierw, w latach dwudziestych, był to augustiański klasztor przeznaczony dla Ludzi Wiary. Potem urządzono w nim prywatną szkołę dla wybitnie uzdolnionych ludzkich nastolatków, zwaną Cascia Hali. Kiedy postanowiliśmy przed pięcioma laty otworzyć własną szkołę w tej części kraju, kupiliśmy Cascia Hali.
Mgliście pamiętam czasy, kiedy funkcjonowała tu szkoła prywatna, a jedyny powód, dla którego zapadła mi w pamięć, to skandal, jaki wybuchł, kiedy się okazało, że większość tamtejszych uczniów miała kontakt z narkotykami. W gruncie rzeczy nikt nie był specjalnie zaskoczony faktem, że dzieciaki bogatych rodziców sięgały po narkotyki.