Выбрать главу

– Afrodyto, nie wiem, o czym mówisz.

– Znam twoje plany na dzisiejszy wieczór.

– W dalszym ciągu nie wiem, o czym mówisz. Do lichą skąd ona się dowiedziała?

– Wszyscy myślą że jesteś taka cholernie sprytna, do tego niewiniątko, tacy są przejęci tym twoim głupim Znakiem, wszyscy, ale nie ja. – Odwróciła się twarzą do mnie, zatrzymałyśmy się na środku chodnika. Zmrużyła swoje niebieskie oczy tak, że zostały tylko wąskie szparki, twarz miała wykrzywioną brzydkim grymasem; wyglądała teraz jak prawdziwa wiedźma z piekła rodem. Przemknęło mi przez myśl, czy Bliźniaczki domyślają się, jak trafne jest to nadane przez nie przezwisko. – Nieważne, kto ci jakichś głupstw nagadał: on jest i będzie mój.

Otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia i natychmiast ogarnęła mnie niezmierna ulga. Więc ona mówiła o Eriku, nie o oczyszczających modłach!

– Wiesz co? Mówisz, jakbyś była matką Erika. Czy on wie, że tak za nim latasz?

– Czy wyglądałam jak matka Erika, kiedy w holu obciągałam mu małego?

Więc wiedziała. Ach, wszystko jedno. I tak musiało dojść do takiej rozmowy.

– Nie, nie wyglądałaś jak matka Erika. Wyglądałaś raczej na dziewczynę zdesperowaną która robi co może, by zatrzymać chłopaka, podczas gdy on wyraźnie mówi, że jej nie chce.

– Pieprzona suka! Do mnie się tak nie mówi! Podniosła rękę i zamierzyła się, by mnie uderzyć w twarz.

W tym momencie świat jakby stanął w miejscu, a my dwie działałyśmy niczym w zwolnionym tempie. Schwyciłam ją za przegub, bez trudu powstrzymując przed tym, co chciała zrobić. Tak jakby ona była rozzłoszczonym dzieckiem, które dostało ataku złości, ale za słabe jest na to, by uczynić komukolwiek coś złego. Przytrzymałam przez chwilę jej rękę, patrząc jej w oczy pełne nienawiści.

– Nigdy więcej nie podnoś na mnie ręki. Nie jestem dzieciakiem z twojej trzódki, którego łatwo oszukać. Przyjmij to do wiadomości. Jak i to, że się ciebie nie boję. – Ode pchnęłam rękę Afrodyty, a wtedy ona zatoczyła się, z trudem łapiąc równowagę.

Rozcierając obolały przegub, wbiła we mnie pałający gniewem wzrok.

– Nie waż się przychodzić jutro. Potraktuj zaproszenie jako niebyłe, tak samo jak swoją przynależność do Cór Ciemności.

– Naprawdę? – Ogarnął mnie olimpijski spokój. Wie działam, że mam asa w rękawie i zaraz go wyciągnę. – I powiesz mojej mentorce, starszej kapłance Neferet, której życzeniem było, abym wstąpiła do Cór Ciemności, że wywalasz mnie, gdyż jesteś zazdrosna o swojego byłego chłopaka któremu ja się podobam? Afrodyta pobladła.

– Możesz być pewna, że okażę swój bezgraniczny żal z tego powodu, kiedy Neferet mnie o to zapyta. – Pociągnę łam nosem, udając, że płaczę.

– A wiesz, jak to jest, kiedy nikt w całej grupie cię nie chce? – rzuciła przez zaciśnięte zęby.

Poczułam się, jakby mnie ktoś zdzielił obuchem. Zmusiłam się, by nie dać po sobie poznać, że trafiła w mój słaby punkt. Bo ja wiedziałam aż za dobrze, jak to jest być częścią czegoś – - powiedzmy: rodziny – - i czuć, że nikt cię w niej nie chce, Afrodyta jednak o tym się nie dowie. Uśmiechnęłam się więc słodko i niewinnym tonem zapytałam:

– Jak to, Afrodyto? Erik na przykład należy do Synów Ciemności i nie dalej jak podczas lunchu powiedział mi, jak bardzo się cieszy, że przystąpiłam do Cór Ciemności.

– Przyjdź na obchody. Udawaj, że jesteś Córą Ciemności. Ale zapamiętaj sobie: to są mój e Córy Ciemności. Ty jesteś obca. Ciebie nikt nie chce. I o jeszcze jednym nie zapominaj: Erik Night i ja jesteśmy związani ze sobą w taki sposób, o jakim ty nie masz pojęcia. To nie jest żaden mój „eks". Nie zostałaś do końca żeby zobaczyć, jak się bawiliśmy wtedy w holu. I wtedy, i teraz on jest dokładnie taki, jakim chcę go widzieć. On jest mój. – Odrzuciła do tyłu burzę włosów i odeszła z godnością.

Niemal natychmiast Stevie Rae wytknęła głowę zza starego dębu, który rósł niedaleko chodnika i zapytała:

– Poszła sobie?

– Na szczęście – odrzekłam i pokręciłam głową z dezaprobatą: – Stevie Rae, co ty tutaj robisz?

– Jak to? Ukrywam się. Przestraszyła mnie do imentu. Szłam, żeby się spotkać z tobą i zobaczyłam, jak się sprzeczacie. Daj spokój, ona naprawdę chciała cię uderzyć!

– Afrodyta ma poważne powody, by wpaść w złość. Stevie Rae wybuchnęła śmiechem.

– No, Stevie Rae, już możesz wyjść z ukrycia.

Nadal roześmiana Stevie Rae podskoczyła i obejmując mnie ramieniem, powiedziała z uznaniem:

– Naprawdę jej się postawiłaś!

– Zgadza się.

– Ona cię nienawidzi z całego serca.

– Zgadza się.

– A wiesz, co to oznacza?

– Aha.

Wiedziałam, co mnie czeka, jeszcze zanim Afrodyta chciała mi wydrapać oczy. Nie miałam wyboru od chwili, w której Nyks postawiła swój Znak na moim czole. A kiedy tak szłyśmy obie, ja i Stevie Rae, w rozświetloną lampami gazowymi noc, słowa bogini brzmiały mi w uszach: Przerastasz swoich rówieśników pod każdym wzglądem. Uwierz w siebie, Zoey Redbird, a wtedy odnajdziesz drogę. I zapamiętaj, ciemność nie zawsze oznacza zło, a światło nie zawsze niesie ze sobą dobro.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI

– Mam nadzieję, że reszta znajdzie to miejsce – po wiedziałam, rozglądając się wokół, kiedy dotarłyśmy ze Stevie Rae do dużego dębu. – Wczoraj nie było tak ciemno.

– Rzeczywiście, dzisiaj jest dużo chmur na niebie i księżyc nie może się przez nie przebić. Ale się nie martw, Przemiana rewelacyjnie zmienia nasz wzrok, tak że możemy widzieć w nocy całkiem nieźle. Ja chyba widzę równie dobrze jak Nala. – Stevie Rae poskrobała moją kotkę po łepku. Nala zamruczała z zadowoleniem. – Znajdą nas, nie ma obawy.

Oparta o drzewo zaczęłam się martwić. Obiad był smaczny – gotowany kurczak, ryż i młody groszek -jedno trzeba im przyznać: potrafią tu gotować. Wszystko było świetne do momentu, w którym zobaczyłam Erika, jak przechodził koło naszego stolika i powiedział: „Cześć". Tyle właśnie powiedział, nie żadne: „Cześć, Z, nadal mi się podobasz", ale samo: „Cześć, Zoey". I nic więcej. Tylko tyle. Wziął dla siebie porcję i przechodził wraz z kilkoma chłopakami, o których Bliźniaczki powiedziały, że są seksowni. Przyznaję, że nawet ich nie zauważyłam, zbyt byłam zajęta patrzeniem na Erika. Zbliżyli się do naszego stolika, ja podniosłam głowę i uśmiechnęłam się. Na ułamek sekundy nasze oczy się spotkały, po czym on rzekł: „Cześć, Zoey" i poszedł dalej. Wtedy kurczak przestał mi smakować.

– Po prostu go uraziłaś. Bądź dla niego miła, a wtedy on znów będzie chciał się z tobą umówić – powiedziała Stevie Rae, zgadując moje myśli i sprowadzając mnie na ziemię.

– Skąd wiesz, że rozmyślałam o Eriku? – zapytałam. Stevie Rae przestała głaskać Nalę, więc ja natychmiast pod jęłam przerwane pieszczoty, zanim Nala zaczęłaby się uskarżać.

– Bo ja na twoim miejscu właśnie o tym bym myślała.

– Zamiast rozmyślać o jakimś chłopaku, powinnam się raczej zastanawiać, jak utworzę krąg, skoro nigdy przedtem tego nie robiłam, albo nad modłami oczyszczającymi, które też muszę odprawić.

– To nie jest jakiś chłopak, to jest świetny chłopak – sprostowała Stevie Rae, przeciągając samogłoski, co mnie rozśmieszyło.

– Pewnie mówicie o Eriku – odezwał się Damien, wy chodząc z cienia. – Nie martw się. Zauważyłem, jak na ciebie patrzył dzisiaj podczas lunchu. Na pewno znów będzie chciał się z tobą umówić.

– Aha, jemu możesz wierzyć – poparła go Shaunee.

– On jest naszym ekspertem w sprawach penisentiarnych – oświadczyła Erin, kiedy już wszyscy zebraliśmy się pod dębem.