Выбрать главу

– Ciekawe, jak Erik czuje się w ich gronie? Czy jest mu wszystko jedno, jaką rolę odgrywa, czy też jest bardziej z nimi związany, co sugerowała Afrodyta?

– Albo dziewczyny, które w jakiś sposób zostały nakłonione, by wstąpić do tej organizacji, i chcąc nie chcąc jadana tym samym wózku – dodała Erin.

– Właśnie. – Wzdrygnęłam się w duchu. Cóż, nie jest to odpowiednia pora, by marzyć o Eriku. Skończyłam okadza nie Erin i podeszłam do Stevie Rae. – Naprawdę uważam, że duchy moich przodków słyszą nas, i tak samo uważam, że lawenda i szałwia działają na naszą korzyść, ale również jestem przekonaną Stevie Rae, że nie masz żadnych powodów, by się bać. Bo przywołujemy je nie po to, by pomogły nam wykopać Afrodytę, chociaż ona ponad wszelką wątpliwość na to zasługuje. Na pewno nie przyjdą tu żadne duchy, których mogłybyśmy się bać – zapewniłam Stevie Rae stanowczym tonem, po czym podałam jej różdżkę i powiedziałam: -A teraz ty zrobisz to samo dla mnie. – Stevie Rae zaczęła naśladować wszystkie moje gesty, a ja wreszcie wyluzowałam się zanurzona w słodkim aromacie dymu, który mnie otaczał.

– Nie poprosimy ich, by pomogły nam wykopać Afrodytę? – zapytała Shaunee wyraźnie zawiedziona.

– Nie. 'Oczyszczamy się po to, by poprosić Nyks o po prowadzenie nas. Nie chcę pobić Afrodyty. – Przypomniałam sobie, jakie to było przyjemne uczucie, kiedy ją ode pchnęłam i jej nagadałam. – Owszem, nie przeczę, może to sprawiać przyjemność, ale nie rozwiązuje problemu Cór Ciemności.

Kiedy Stevie Rae skończyła mnie okadzać, wzięłam od niej różdżkę i dokładnie wytarłam o trawę, po czym wróciłam do kręgu, gdzie Nala zwinęła się w kłębuszek tuż przy świecy ducha. Popatrzyłam po twarzach swoich przyjaciół.

– Nie lubimy Afrodyty, to prawda, ale uważam, że to ważne, abyśmy się nie skupiali na negatywach, jak na przy kład danie jej kopa w dupę czy wyrzucenie z grona Cór Ciemności. Ona by tak zrobiła na naszym miejscu. Ale my chcemy działać sprawiedliwie. Nie szukać zemsty, tylko sprawiedliwości. My jesteśmy od niej inni i jeżeli uda nam się zająć jej miejsce, to grupa Cór Ciemności będzie też inna.

– I dlatego ty będziesz starszą kapłanką a ja i Erin tylko przybocznymi, choć bardzo atrakcyjnymi. Bo my jesteśmy płytkie i chciałybyśmy przede wszystkim urwać jej tę wyfiokowaną główkę – przyznała Shaunee, a Erin kiwnęła potakująco.

– Wyłącznie pozytywne myśli, bardzo was proszę -napomniał je zdecydowanie Damien. – Jesteśmy w trakcie rytualnego oczyszczania.

Zanim Shaunee zdążyła cokolwiek więcej zrobić, niż wbić spojrzenie w Damiena, Stevie Rae zapiszczała:

– Dobra! Ja mam same pozytywne myśli, na przykład jak to będzie fajnie, kiedy Zoey zostanie szefową Cór Ciemności.

– Świetny pomysł, Stevie Rae – pochwalił j ą Damien. – To samo sobie pomyślałem.

– I ja bym się cieszyła – dodała Erin. – Piotruś Pan jest po mojej stronie, Bliźniaczko – zawołała do Shaunee, która jeszcze warczała na Damiena. – - Wiecie, że zawsze jestem za pomyślnymi rozwiązaniami. A byłoby cholernie miło, gdyby Zoey dowodziła Córami Ciemności, a w przyszłości została prawdziwą starszą kapłanką.

Prawdziwą starszą kapłanką… Nie wiedziałam, czy to dobrze czy źle, że na te słowa zrobiło mi się trochę słabo. Znowu. Z westchnieniem zapaliłam fioletową świecę.

– Gotowi? – spytałam całą czwórkę.

– Gotowi – odpowiedzieli chórem.

– Dobrze, w takim razie unieście świece.

Bez wahania (co znaczy również, że nie pozostawiłam sobie czasu na to, by stchórzyć) podeszłam ze świecą do Damiena. Nie byłam tak doświadczona i zręczna jak Neferet ani uwodzicielska i pewna siebie jak Afrodyta. Byłam sobą, Zoey, znaj oma nieznajomą, która zmieniła się ze zwyczajnej uczennicy w niezwykłą wampirską adeptkę. Zaczerpnęłam powietrza do płuc. Jak mówiła Babcia: jedyne, co mogłam zrobić, to starać się ze wszystkich sił.

– Powietrze jest wszędzie wokół nas, więc logiczne, że ten żywioł przyzywam najpierw do naszego kręgu.

Przytknęłam swój ą świecę do żółtej świecy Damiena i natychmiast ukazał się płomień, wściekle filując. Zobaczyłam, jak oczy Damiena robią się wielkie i okrągłe ze zdumienia, kiedy wiatr zaczął owiewać nasze ciała tworząc wokół nas wiry powietrzne, rozwiewając nam włosy i smagając przyjemnie skórę.

– To prawda – szepnął, wpatrując się we mnie. – Rzeczywiście potrafisz ukazywać sobą obecność żywiołów.

– No cóż – odrzekłam – przynajmniej jeden z nich. Zobaczmy, jak będzie z następnym.

Podeszłam do Shaunee. Podniosła skwapliwie swoją świecę i powiedziała:

– Jestem gotowa na przyjęcie ognią niech nadejdzie.

– Ogień, przypomina mi mroźne zimowe wieczory i ciepło bijące od kominka w przytulnej chatce mojej babci. Proszę cię, ogniu, usłysz mnie, przybądź do naszego kręgu.

Zapaliłam czerwoną świecę, której płomień wydawał się znacznie większy i jaśniejszy niż zwykłej świecy obrzędowej. Wokół mnie i Shaunee unosił się żywiczny aromat palącego się drewna i miodowy zapach trzaskającego na kominku ognia.

– Ojej! – wykrzyknęła Shaunee, w której oczach migotały iskierki odbitego płomienia świecy. – Ale odjazd!

To już drugi – usłyszałam szept Damiena. Erin czekała na mnie z szerokim uśmiechem.

– Jestem gotowa przyjąć wodę – powiedziała szybko.

– Woda przynosi ukojenie w czasie upalnych dni w Oklahomie. Woda to oceany, które mam nadzieję kiedyś zobaczyć na własne oczy. Woda sprawią że rośnie lawenda. Proszę, wodo, usłysz mnie, przywołuję cię do naszego kręgu.

Zapaliłam niebieską świecę i natychmiast poczułam chłód na swojej skórze i słony krystaliczny zapach, jaki może się unosić tylko nad brzegiem oceanu, którego nigdy nie widziałam.

– Niesamowite, naprawdę – - powiedziała Erin, wdychając głęboko oceaniczne powietrze.

– W sumie trzy – liczył Damien.

– Ja już się nie boję – wyznała Stevie Rae, kiedy stanęłam przed nią.

– To dobrze – odpowiedziałam i skoncentrowałam myśli na czwartym żywiole, ziemi. – Ziemia nas nosi i ziemia nas otacza. Bez ciebie bylibyśmy niczym. Proszę, ziemio, wysłuchaj mnie, przyzywam cię do kręgu.

Zielona świeca zapaliła się bez trudu i nagle owionął nas intensywny zapach skoszonej świeżej trawy. Usłyszałam też szelest dębowych liści, a gdy podniosłam do góry głowę, zobaczyłam, jak wszystkie konary wyciągnęły się i rozpostarły nad nami, jakby chroniąc nas od wszelkich cierpień.

– Niesłychane! ~ zachłysnęła się zachwycona Stevie

Rae.

– Cztery! – zawołał podekscytowany Damien. Podeszłam szybko na środek kręgu i podniosłam swoją fioletową świecę.

– Ostatni żywioł to ten, który wypełnia wszystkich i wszystko. Sprawią że jesteśmy jedyni w swoim rodzaju, on tchnął w nas życie. Proszę cię, duchu, byś mnie wysłuchał i przybył do naszego kręgu.

Nie do wiary, ale miałam wrażenie, że cztery żywioły otoczyły mnie, tworząc wokół wir, przy czym nie było to ani trochę przerażające. Przeciwnie, czułam, jak przepełnia mnie spokój, a jednocześnie wzbierająca potężna moc, musiałam zaciskać usta, by nie wybuchnąć radosnym śmiechem.

– Patrzcie, co się dzieje z kręgiem! – - zawołał Damien.

Zamrugałam, by lepiej widzieć, i w tym momencie zobaczyłam, jak cztery żywioły uspokajają się niczym rozbrykane i przywołane do porządku kociaki, które przysiadły wokół mnie, czekając tylko, by na dany znak wyczyniać następne sztuczki. Uśmiechnęłam się do siebie rozbawiona tym porównaniem, a wtedy zauważyłam jaśniejącą poświatę wokół kręgu i nad głowami całej czwórki. Światło było jasne i czyste, a przy tym lśniło srebrzyście jak księżyc w pełni.