Ale dlaczego?
I oto ona. Starsza o czternaście lat od czasu Odlotu. I dwadzieścia lat od czasów młodości, z epoki przed Krile od dnia gdy wybrali się na spacer do Obszaru Farm C, gdzie wspięli się do poziomu małego ciążenia, w którym śmiała się, widząc jak usiłuje wykonać salto i ląduje płasko na brzuchu. (Mógł wtedy łatwo zrobić sobie krzywdę, bo chociaż ważył mniej, jego masa, a co za tym idzie inercja, pozostała taka sama. Na szczęście nie doszło do takiego poniżenia.)
Eugenia wyglądała starzej, nie była jednak grubsza, a jej włosy — mimo że krótsze i proste — były bardziej naturalne i tak samo ciemnobrązowe.
Gdy zbliżała się do niego z uśmiechem na twarzy, poczuł że zdradzieckie serce zaczyna bić szybciej. Wyciągnęła
obydwie ręce, które natychmiast uchwycił.
— Siever — powiedziała — zdradziłam cię i tak mi wstyd.
— Zdradziłaś mnie, Eugenio? O czym ty mówisz? Rzeczywiście, o czym mówiła? Chyba nie o małżeństwie z Krile.
— Powinnam była myśleć o tobie codziennie — odpowiedziała.
— Powinnam była wysyłać do ciebie wiadomości, informować cię o nowych wydarzeniach, nalegać na odwiedziny.
— I zamiast tego nigdy o mnie nie myślałaś!
— O nie, nie jestem taka zła. Czasami myślałam o tobie. Tak naprawdę nigdy cię nie zapomniałam. Nie wolno ci tak myśleć. Jednak moja pamięć o tobie nigdy nie zamieniła się w konkretne działanie.
Genarr kiwnął głową. Co miał powiedzieć?
— Wiem, że byłaś zajęta. A ja tutaj… Co z oczu, to i z serca.
— Nie mów tak. Prawie się nie zmieniłeś, Sieverze.
— Na tym właśnie polega przewaga starego wyglądu w wieku lat dwudziestu. Po prostu przestajesz się zmieniać. Upływa czas, a ty ciągle wyglądasz tak samo staro. I wszystko jest jak dawniej.
— Przestań, Sieverze. Jesteś zbyt okrutny dla siebie i na pewno liczysz na to, że kobieta o miękkim sercu weźmie cię w obronę. Wszystko jak dawniej!
— A gdzie twoja córka, Eugenio? Powiedziano mi, że przyleci z tobą.
— Przyleciała, możesz być pewny. Wyobraża sobie, że Erytro jest rajem — nie mam pojęcia dlaczego. Poszła do naszej kwatery, żeby przygotować ją i rozpakować nasze rzeczy. To właśnie taka młoda osoba: poważna, odpowiedzialna, praktyczna, obowiązkowa. Posiada wszystkie te cechy, które ktoś kiedyś nazwał w mojej obecności trudnymi do kochania.
Genarr roześmiał się.
— Dobrze to znam. Gdybyś wiedziała, jak bardzo kiedyś stadem się kultywować chociaż jedną czarującą wadę. I nigdy mi się nie udawało.
— No cóż, wydaje mi się, że z wiekiem coraz bardziej potrzebne są owe trudne do kochania cechy, zamiast czarujących ułomności. Dlaczego zdecydowałeś się na stały pobyt na Erytro, Siever? Zdaję sobie sprawę, że ktoś musi administrować Kopułą, lecz nie jesteś chyba jedyną osobą na Rotorze, która nadaje się do tej pracy.
— W rzeczy samej, czasami lubię myśleć, że tak — odpowiedział. W pewnym sensie podoba mi się tutaj, poza tym spędzam wakacje na Rotorze.
— I nigdy mnie nie odwiedziłeś…
— To, że ja miałem wakacje, nie oznaczało, że ty byłaś wolna. Podejrzewam, że byłaś znacznie bardziej zajęta ode mnie. Nie miałaś chyba zbyt dużo czasu dla siebie odkąd odkryłaś Nemezis. Jestem jednak rozczarowany — chciałem poznać twoją córkę.
— Poznasz. Nazywa się Marlena. Ja ciągle mówię na nią Molly, ona jednak nie zgadza się na to imię. W wieku piętnastu lat stała się wyjątkowo nietolerancyjna i nalega, by zwracać się do niej pełnym imieniem. Spotkasz ją, nie obawiaj się. Mówiąc prawdę nie chciałam, aby towarzyszyła nam przy pierwszym spotkaniu. nie moglibyśmy wspominać starych czasów w jej obecności.
— Czy chcesz wspominać. Eugenio?
— Niektóre rzeczy… Genarr zawahał się.
— Przykro mi, że Krile nie przyłączył się do nas. Uśmiech Insygny stał się nienaturalny.
— Niektóre rzeczy, Sieverze — odwróciła się, podeszła do okna i zaczęła wyglądać na zewnątrz. — To bardzo ciekawe miejsce, nawiasem mówiąc. To, co zobaczyłam do tej pory, sprawia imponujące wrażenie. Jasne oświetlenie. Prawdziwe ulice. Spore budynki. A na Rotorze prawie nie mówi się i nie wspomina Kopuły. Ile ludzi mieszka tu i pracuje?
— To zależy. Mamy okresy wytężonego wysiłku i okresy zastoju. Kiedyś było tu prawie dziewięciuset ludzi. Obecnie jest pięćset szesnastu. Znamy każdego z obecnych, a nie jest to łatwe, bo ludzie zmieniają się każdego dnia.
— Z wyjątkiem ciebie.
— I kilku innych.
— Lecz po co Kopuła, Sieverze? Atmosfera Erytro nadaje się do oddychania.
Genarr wysunął dolną wargą i po raz pierwszy nie patrzył jej w oczy.
— Nadaje się do oddychania, ale nie jest zbyt przyjemna. Poziom światła także jest nieodpowiedni. Gdy wyjdziesz poza Kopułę zaleje cię różowe światło, zmieniające się w pomarańczowe, gdy Nemezis jest wysoko na niebie. Co prawda światło jest wystarczająco jasne, można w nim czytać, niemniej jednak nie wygląda naturalnie. Nemezis w ogóle nie wygląda naturalnie. Jest zbyt duża i większość ludzi uważa, że stanowi jakieś zagrożenie, że to czerwone światło oznacza gniew — l w związku z tym często mamy tutaj depresje. Zresztą Nemezis rzeczywiście jest w pewnym sensie niebezpieczną: ponieważ nie jest oślepiająco jasna, ludzie wpatrują się w nią szukając plam. A podczerwień niezbyt dobrze wpływa na siatkówkę. Wszyscy, którzy wychodzą, muszą więc nosić specjalne hełmy — między innymi z tego powodu.
— A więc Kopuła jest raczej strukturą do zatrzymywania normalnego światła, niż do ochrony przed wpływem środowiska zewnętrznego?
— Tak, nie filtrujemy nawet powietrza. Woda i powietrze w Kopule pochodzą z naturalnych zasobów planety.
Oczywiście chronimy się przed czymś, co jest na zewnątrz — dodał Genarr.
— Chronimy się przed prokariotami, wiesz, tymi małymi, niebiesko-zielonymi komórkami.
Insygna kiwnęła głową w zamyśleniu. Obecność prokariotów wyjaśniała pochodzenie tlenu znajdującego się w powietrzu. Na Erytro było życie — i to wszechogarniające życie — co prawda mikroskopijnej natury, podobne do najprostszych form jednokomórkowych z Układu Słonecznego.
— Czy rzeczywiście są to prokarioty? — zapytała. — Wiem, że są tak nazywane, ale nazwa ta odnosi się do ziemskich bakterii. czy to są bakterie?
— Jeśli można porównać je z czymkolwiek, co znamy z Układu tanecznego, to byłyby to cyjanobakterie fotosyntezujące. Masz rację, zadając to pytanie. One nie są naszymi cyjanobakteriami. Posiadają nukleoproteiny, lecz o strukturze całkowicie odmiennej i tej, która dominuje pośród naszych form życia. Posiadają także coś w rodzaju chlorofilu, jednak bez magnezu, i jest to chlorofil pracujący w podczerwieni, tak więc komórki są bezbarwne, a nie zielone jak nasze. Mają inne enzymy, minerały śladowe w innych proporcjach. Mimo tego, ich zewnętrzny wygląd bardzo zbliżony jest do ziemskich komórek, stąd nazywa się je prokariotami. Rozumiem, że biolodzy sugerują nazwę „erytrota", jednak dla laików, takich jak ja czy ty prokarioty są wystarczająco dobre.
— Czy można przyjąć, że są również wystarczająco wydajne, gdy spadła na nie odpowiedzialność za tlen w atmosferze?
— Bezwzględnie. Nic innego nie tłumaczy pochodzenia tlenu. Przy okazji, Eugenio, jesteś astronomem: jakie są najświeższe wieści o starej Nemezis?
Insygna wzruszyła ramionami.
— Czerwone karły są niemal nieśmiertelne. Nemezis może być tak stara jak Wszechświat i ma przed sobą kolejne sto miliardów lat, przez które nie zmieni się w sposób zauważalny. Jedyna rzecz, jaka nam pozostała, to ocena zawartości rzadkich pierwiastków tworzących jej strukturę. Przypuszczalnie, jeśli jest to gwiazda pierwszej generacji i nie zaczęła z niczym innym oprócz wodoru helu, to jej wiek wynosi ponad dziesięć miliardów lat, czyli dwa, trzy więcej niż naszego Słońca.