Zobaczył ją po raz pierwszy dopiero po dwóch tygodniach od zamieszkania na Adelii. Zawsze zdumiewał go fakt, z jaką łatwością przychodziło mu wyśledzenie dowolnej osoby na każdym z odwiedzanych przez niego Osiedli. Mimo lat spędzonych na Rotorze, ciągle nie mógł przywyknąć do niewielkiej powierzchni Osiedli, małej liczby mieszkańców i tego, że wszyscy znali się nawzajem Bie tylko w grupach społecznych, lecz ogólnie.
i Gdy w końcu ją zobaczył. Tessa Anita Wendel zrobiła na nim raczej imponujące wrażenie. Tanayama opisał ją jako kobietę w średnim wieku, po dwóch rozwodach — mówiąc to wykrzywił swoje starcze usta jak gdyby starał się podkreślić, że zadanie stojące przed Fisherem nie będzie należało do przyjemnych — co sprawiło, te obraz Tessy nie wyglądał zachęcająco. Jawiła mu się jako despotyczna baba o grubej twarzy — nie wykluczał nerwowego tiku pojawiającego się na jej obliczu — z bardzo jednoznacznym stosunkiem do mężczyzn, co mogło oznaczać tylko cynizm i pożądanie.
Prawdziwa Tessa była zupełnie inna — biorąc oczywiście pod uwagę odległość, z jakiej ją obserwował. Pani Wendel była niemal ego wzrostu, brunetka o opadających na ramiona włosach. Wyglądała na bardzo żywą i często się uśmiechała — to wiedział na pewno. Ubierała się niezbyt wyszukanie, starając się unikać zbędnych ozdób. Była szczupła, a jej figura w zadziwiający sposób zachowała młodzieńczy wygląd.
Fisher zastanawiał się, dlaczego rozwiodła się aż dwa razy. Przyszło mu do głowy, że mężowie znudzili się jej — a nie odwrotnie — chociaż doskonale wiedział, że w większości przypadków rozwodzono się z powodu niezgodności charakterów.
Fisher zaczął przemyśliwać nad zaaranżowaniem ich spotkania, chodziło tu o znalezienie odpowiedniego wydarzenia lub imprezy, na której obydwoje mogliby być obecni. Jego ziemskie pochodzenie stanowiło pewną trudność, jednak w każdym Osiedlu działali ludzie, którzy za odpowiednią opłatą podejmowali się „wstrzelenia agenta” — jak nazywano tę procedurę.
I w końcu nadszedł ten moment, gdy pani Wendel i Fisher stanęli twarzą w twarz. Przyglądała mu się uważnie, jej wzrok omiótł całą jego sylwetkę z góry do dołu i z dołu do góry. A potem nadeszło nieuniknione:
— Jest pan Ziemianinem, panie Fisher, czyż nie tak?
— Owszem jestem, pani doktor, i bardzo tego żałuję, jeśli sprawia to pani przykrość.
— Nie sprawia mi to przykrości. Zakładam, że został pan dekontaminowany.
— Rzeczywiście, omal nie umarłem.
— Dlaczegóż więc zdecydował się pan na tak bolesny proces i przybył tutaj?
Fisher nie patrzył na nią wprost, wiedział jednak wystarczająco dużo, by móc ocenić efekt, jaki wywołają jego słowa:
— Ponieważ powiedziano mi, że kobiety z Adelii słyną z wyjątkowej urody.
— I teraz zapewne wróci pan i zaprzeczy tym pogłoskom.
— Przeciwnie, właśnie je potwierdziłem.
— Jest pan wzdychulcem, wie pan o tym?
Fisher nie miał pewności, co to znaczy „wzdychulec” w adelliańskim slangu, jednak Tessa uśmiechała się, doszedł więc do wniosku, że pierwsze lody zostały przełamane.Czy rzeczywiście kobiety nie mogły mu się oprzeć? Przypomniał sobie nagle Eugenię — tak, wcale mu na niej nie zależało, chciał po prostu „wstrzelić się” w społeczeństwo Rotora.
Społeczeństwo Adelii nie było tak trudne, mimo wszystko wolał jednak nie ryzykować. Na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech. Miesiąc później Krile Fisher i Tessa Anita Wendel zaprzyjaźnili się do tego stopnia, że postanowili wybrać się razem do sali gimnastycznej w rejonie o małym ciążeniu. Krile lubił ćwiczenia fizyczne, jednak nigdy do końca nie przyzwyczaił się do wykonywania ich w stanie nieważkości. Czasami podczas treningu zdarzało mu się zapadać na chorobę przestrzenną. Na Rotorze nie przywiązywano specjalnie wagi do kultury fizycznej, a Fisher, jako obcy, nie partycypował w okazjonalnych wydarzeniach sportowych. (Było to oczywiście niezgodne z prawem, jednak przesądy społeczne są często silniejsze od prawa).
Po treningu wsiedli do windy jadącej do obszaru o normalnym ciążeniu. Fisher poczuł, że jego żołądek uspokaja się. Zarówno on, jak i Tessa ubrani byli wyłącznie w stroje gimnastyczne — Krile odniósł wrażenie, że jego partnerka podziwia jego ciało, podobnie jak on podziwiał jej. Po prysznicu i przebraniu się postanowili pójść do jednego z salonów prywatności, gdzie zamówili posiłek.
— Całkiem nieźle dajesz sobie radę w stanie nieważkości — powiedziała Tessa. — Jak na Ziemianina. Podoba ci się na Adelii, Krile?
— Wiesz, że tak, Tesso. Ziemianin nigdy nie przyzwyczai się do końca do życia w Osiedlu, jednak twoja obecność bardzo mi pomaga.
— Tak. Tak właśnie powinien odpowiedzieć wzdychulec. A jak wygląda Adelia w porównaniu z Rotorem?
— Z Rotorem?
— Lub z każdym innym Osiedlem, na którym byłeś. Mam wymienić ich nazwy, Krile? Fisher poczuł się nieswojo.
— Co to ma znaczyć? Przesłuchujesz mnie?
— Oczywiście.
— Czy jestem aż tak interesujący? — Każdy, kto interesuje się mną jest dla mnie interesujący. Chcę wiedzieć, dlaczego? Pomijam oczywiście seks, bo to rozumie się samo przez się.
— Dlaczego ja interesuję się tobą?
— Tak, przypuszczam, że mi to powiesz. A także, dlaczego byłeś na Rotorze? A byłeś tam wystarczająco długo, by się ożenić, spłodzić dziecko i wynieść się pospiesznie, zanim Rotor odleciał. Obawiałeś się zostać tam przez całe życie? Nie podobało ci się tam?
Uczucie niepokoju zmieniło się teraz w przygnębienie.
— Rzeczywiście nie lubiłem Rotora — odpowiedział — ponieważ Rotor nie lubił mnie. Ziemianina. Masz rację, nie chciałem przez całe życie być obywatelem drugiej kategorii. Inne Osiedla są dla nas bardziej pobłażliwe, na przykład Adelia.
— Rotor ukrywał przed Ziemią pewną tajemnicę — oczy Tessy jarzyły się rozbawieniem.
— Tajemnica? Chodzi ci zapewne o hiperwspomaganie.
— Tak, zapewne o to mi chodzi. A ty zapewne właśnie tego szukałeś na Rotorze.
— Ja?
— Tak, właśnie ty. I co, znalazłeś? Po to przecież ożeniłeś się z naukowcem z Rotora, prawda? — Tessa oparła głowę na dłoniach i pochyliła się ku niemu.
Fisher potrząsnął przecząco głową i powiedział:
— Ona nigdy słowem nie wspomniała o hiperwspomaganiu. Wszystko, co wiesz na mój temat, jest błędne. Wendel zignorowała tę ostatnią uwagę.
— A teraz chcesz dostać to ode mnie. Jak masz zamiar to zrobić? Weźmiesz ze mną ślub?
— Czy dostanę to dopiero wtedy, gdy się z tobą ożenię?
— Nie.
— W takim razie małżeństwo odpada.
— Szkoda — powiedziała z uśmiechem Tessa.
— Czy zadajesz mi te wszystkie pytania dlatego, że jesteś specjalistką od hiperprzestrzeni? — zapytał Fisher.
— Gdzie powiedziano ci, że jestem tym, kim jestem? Na Ziemi, zanim tu przyleciałaś?
— Piszą o tobie w adeliańskim „Kto jest kim?”.
— Aha, a więc ty także prowadziłeś śledztwo. Jesteśmy ciekawą parą. Czy zwróciłeś uwagę, że piszą tam o mnie jako o fizyku teoretyku?
— Podają także listę twoich artykułów. Kilka z nich ma w tytule słowo „hiperprzestrzeń", wygląda więc na to, że jesteś hiperspecjalistką.
— Tak, co nie zmienia faktu, że przede wszystkim jestem fizykiem teoretykiem i podchodzę do sprawy hiperprzestrzeni z czysto teoretycznego punktu widzenia. Nigdy nie zajmowałam się zastosowaniami praktycznymi.
— Tak jak zrobiono to na Rotorze. Zastanawiam się, czy to cię gnębi? Ktoś na Rotorze był od ciebie lepszy.
— Dlaczego miałoby mnie to gnębić? Teoria jest interesująca, czego nie można powiedzieć o jej zastosowaniu.
Gdybyś zamiast tytułów przeczytał moje artykuły w całości, dowiedziałbyś się z nich, że moim zdaniem hiperwspomaganie nie jest warte wysiłku.
— Rotorianie zdołali dzięki niemu wysłać w przestrzeń Sondę, która badała gwiazdy.