— Sondę Dalekiego Zasięgu. Udało im się dokonać pomiarów paralaksy kilku odległych gwiazd, ale czy warto było? Jak daleko poleciała Sonda? Kilka miesięcy świetlnych, a to jest bardzo blisko. Jeśli mówimy o odległościach galaktycznych, to najdalsza pozycja Sondy w stosunku do Ziemi i linia łącząca obydwa ciała w naszej wyobraźni są niczym innym jak punktem w przestrzeni.
— Zrobili jednak coś więcej oprócz wysłania Sondy — powiedział Fisher — sami odlecieli.
— Tak, to było w dwudziestym drugim i nie ma ich już od sześciu lat, a wszystko, co wiemy, to to, że odlecieli.
— Czy to nie wystarczy?
— Oczywiście, że nie. Dokąd polecieli? Czy jeszcze żyją? Czy kogą być jeszcze żywi? Ludzie nigdy nie żyli samotnie w Osiedlu zawsze w pobliżu była Ziemia, inne Osiedla… Czy kilka dziesiątków tysięcy ludzi zdoła przetrwać samotnie we Wszechświecie, w stałym Osiedlu? Nie mamy pojęcia, czy istnieje takie psychologiczne prawdopodobieństwo. Ja twierdzę, że nie.
— Wyobrażam sobie, że szukają świata, na którym mogliby siąść. Nie zostaną w Osiedlu.
— Przestrzeń. Jaki świat mogą znaleźć? Nie ma ich od sześciu lat. Są dokładnie dwie gwiazdy, do których mogli dolecieć, ponieważ hiperwspomaganie umożliwia im jedynie poruszanie się e średnią szybkością równą szybkości światła. Mówię o Alfa Centauri, systemie trój gwiazdowym znajdującym się w odległości cztery przecinek trzy roku świetlnego. Jedna z tych gwiazd to czerwony karzeł. A co mamy dalej — gwiazdę Bernarda, pojedynczego czerwonego karła w odległości pięć przecinek dziewięć roku świetlnego. Cztery gwiazdy: jedna podobna do Słońca, jedna prawie podobna do Słońca i dwa czerwone karły. Dwie słońcopodobne gwiazdy tworzą bliską parę i w związku z tym nie mogą mieć planety podobnej do Ziemi na stabilnej orbicie. No więc, gdzie mają dalej polecieć? Nie uda im się, Krile.
Przykro mi. Wiem, że twoja żona i dziecko były na Rotorze, ale nie uda im się.
Fisher zachował spokój. Wiedział coś, o czym ona nie miała pojęcia. Wiedział o Sąsiedniej Gwieździe, ale to także był czerwony karzeł.
— Sądzisz więc, że loty międzygwiezdne są niemożliwe — zapytał.
— Praktycznie tak, jeśli dysponuje się jedynie hiperwspomaganiem.
— Mówisz tak, jak gdyby hiperwspomaganie nie było wszystkim, czym można dysponować — powiedział.
— Być może nie jest wszystkim… Nie tak dawno temu wydano nam się, że nawet to jest niemożliwe, a co dopiero coś jeszcze lepszego… Wolno nam jednak marzyć o prawdziwych lotach hiperprzestrzennych i prawdziwych szybkościach superluminalnych. Gdybyśmy mogli poruszać się tak szybko jak chcemy przez dowolnie długi okres, to Galaktyka, a być może nawet Wszechświat, stałby się jednym wielkim Układem Słonecznym i wszystko w pewnym sensie byłoby nasze.
— To wspaniałe marzenie, ale czy ma szansę realizacji?
— Od odlotu Rotora mieliśmy trzy konferencje wszystkich Osiedli poświęcone temu tematowi.
— Wszystkich Osiedli? A co z Ziemią?
— Byli na nich obserwatorzy z Ziemi, ale Ziemia nie jest obecnie rajem dla fizyków.
— I do jakich wniosków doszliście na konferencjach? Wendel uśmiechnęła się.
— Nie jesteś fizykiem.
— Opuść więc to, czego nie zrozumiem. Jestem ciekaw. I znów tylko się uśmiechnęła. Fisher zacisnął pięści na stole.
— Zapomnij o tej swojej teorii, że jestem jakimś tajnym agentem usiłującym zdobyć posiadane przez ciebie informacje. Gdzieś tam jest moje dziecko, Tesso. Mówisz, że prawdopodobnie nie żyje. A jeśli jest inaczej? Jeśli istnieje szansa…
Uśmiech zniknął z twarzy Tessy.
— Przykro mi. Nie pomyślałam o tym. Bądź jednak praktyczny:
Znalezienie Osiedla gdzieś w przestrzeni, której zasięg można przedstawić za pomocą kuli o promieniu — w chwili obecnej — sześciu lat świetlnych, promieniu, który rośnie z czasem, jest niemal niemożliwe. Znalezienie dziesiątej planety zabrało nam ponad sto lat, a jest ona znacznie większa od Rotora i znajduje się w znacznie mniejszym obszarze.
— Nadzieja porusza góry — powiedział Fisher. — Czy możliwe są prawdziwe loty hiperprzestrzenne? Odpowiedz tak albo nie.
— Większość twierdzi, że nie. Taka jest prawda. Kilku mówi, że nie może powiedzieć, lecz to jest bełkot.
— Czy ktoś mówi głośno: tak?
— Znam jedną taką osobę. To ja.
— Myślisz, że to jest możliwe? — zaskoczenie Fishera było prawdziwe, nie musiał udawać. — Mówisz to otwarcie, czy raczej jest to twoje marzenie przed zaśnięciem?
— Publikowałam artykuły na ten temat. Przeczytałeś tytuł jednego z nich. Nikt nie śmie zgodzić się ze mną.
Oczywiście, ja również popełniłam błędy w przeszłości, ale sądzę, że teraz mam rację.
— Dlaczego więc inni myślą, że się mylisz?
— To trudno powiedzieć. Jest to sprawa interpretacji. Hiperwspomaganie modelu rotoriańskiego, którego technika jest już powszechnie znana wśród Osiedli, nawiasem mówiąc opiera się na fakcie, że iloczyn stosunku szybkości statku do szybkości światła pomnożony przez czas jest stały, podczas gdy stosunek szybkości statku do szybkości światła jest większy niż jeden.
— Co to znaczy?
— Znaczy to, że jeśli poruszasz się szybciej od światła, wraz ze zwiększaniem się twojej szybkości zmniejsza się czas, przez jaki możesz ją utrzymywać, a im dłuższy czas, tym mniejsza musi być twoja szybkość podświetlna, zanim zdecydujesz się na ponowne włączenie silników. W efekcie, twoja przeciętna szybkość i pewnym dystansie nie jest większa niż szybkość światła.
— I co?
— I wtedy pojawia się zasada nieokreśloności, o której wszyscy wiemy, że nie ma z nią żartów. Jeśli rzeczywiście pojawia się zasada nieokreśloności, to prawdziwy lot hiperprzestrzenny byłby teoretycznie niemożliwy i większość fizyków zgadza się co do tego, inni zaś bełkoczą. Według mnie jednak, to co się pojawia przypomina zasadę nieokreśloności, lecz nią nie jest i w związku z tym nie można wykluczyć możliwości prawdziwych lotów hiperprzestrzennych.
— Czy da się to ustalić?
— Prawdopodobnie nie — Wendel potrząsnęła głową. — Osiedla nie są skłonne zdecydować się na odlot posiadając jedynie hiperwspomaganie. Nikt nie chce powtórzyć eksperymentu Rotora podróżować przez lata tylko po to, by prawdopodobnie umrzeć. Z drugiej strony żadne Osiedle nie ma zamiaru inwestować olbrzymich sum pieniędzy, środków i wysiłków po to, by opracować technologię, która przez większość ekspertów w tej dziedzinie uznawana jest za teoretycznie niemożliwą.
Fisher pochylił się.
— Nie martwi cię to?
— Oczywiście, że mnie martwi. Jestem fizykiem i chciałabym udowodnić, że moje poglądy na Wszechświat są poprawne. Muszę jednak zaakceptować granice własnych możliwości. Potrzeba mnóstwa pieniędzy, a Osiedla nie dadzą mi niczego.
— Posłuchaj, Tesso, nawet, jeśli Osiedla nie są zainteresowane, pozostaje Ziemia. Możesz żądać dowolnych sum…
— Naprawdę? — uśmiechnęła się rozbawiona i wyciągnąwszy rękę zburzyła włosy Fishera w geście, który był zarówno wolny, jak i zmysłowy. — Spodziewałam się, że w końcu zatrzymamy się na Ziemi.
Fisher złapał Tessę za nadgarstek i odsunął jej rękę od swojej głowy.
— Powiedziałaś mi prawdę o tym, co sądzisz na temat lotów hiperprzestrzennych?
— Całkowitą.
— Ziemia potrzebuje ciebie.
— Dlaczego?
— Ponieważ potrzebuje lotów hiperprzestrzennych, a ty jesteś jedynym poważnym fizykiem, który wierzy, że są one możliwe.
— Jeśli wiedziałeś o tym wcześniej, Krile, to po co całe to przesłuchanie?
— Nie wiedziałem, dopóki mi nie powiedziałaś. Jedyną informacją, jaką posiadałem, było to, że jesteś najwybitniejszym żyjącym obecnie fizykiem.
— O tak, z pewnością — powiedziała przedrzeźniając jego ton. — I przysłano cię, żebyś mnie zdobył.
— Przysłano mnie, żebym cię przekonał.
— Przekonał do czego? Żebym pojechała z tobą na Ziemię? Zatłoczoną, brudną, zabiedzoną, niszczoną przez nie kontrolowane wpływy atmosferyczne? Wspaniały pomysł.
— Posłuchaj mnie, Tesso. Ziemia jest duża. Być może gdzieś zdarzają się wszystkie rzeczy, o których mówisz, lecz ty z pewnością ich nie zobaczysz. Zobaczysz natomiast spokój i piękno. Skąd możesz wiedzieć, jaka jest Ziemia, jeśli nigdy na niej nie byłaś?