— Mówiąc prawdę, nie przedyskutowaliśmy wtedy całej sprawy, kapitanie. Była pani zniecierpliwiona i jeśli dobrze sobie przypominam nie chciała mnie pani wysłuchać.
— Tak, przyznaję, że się pomyliłam. Ale ty spisałeś swoje uwagi. Poleciłam ci sporządzić formalny raport i obiecałam przeczytać go później — wyciągnęła rękę, jak gdyby pragnąc powstrzymać dalsze pretensje. — Wiem, że nigdy go nie przeczytałam, a nawet zapomniałam, że w ogóle go dostałam. Ale znając ciebie, Wu, wyobrażam sobie, że przygotowałeś się do kolejnej rozmowy na interesujący cię temat, przygotowałeś wszystkie możliwe wnioski i dowody matematyczne, prawda? Twój raport musi gdzieś być udokumentowany.
Wu zacisnął wargi, ale jego głos nie zmienił się ani na jotę.
— Tak, przygotowałem raport w formie luźnych rozważań i nie sądzę, aby ktokolwiek zwrócił na niego uwagę — podobnie jak pani kapitanie.
— Dlaczego nie? Nie każdy jest tak głupi jak ja, Wu.
— Nawet jeśli ktoś go przeczytał, to w dalszym ciągu nie wyszedł poza etap luźnych rozważań. Gdy wrócimy, będziemy mogli przedstawić dowód.
— Czytając rozważania prędzej czy później szuka się dowodu. Zawsze tak było w nauce.
— Szuka się — powiedział znacząco Wu.
— Ach, rozumiemy teraz, o co ci chodzi, Wu. Wcale nie martwisz się tym, że Ziemia zostanie pozbawiona lotów superluminalnych. Martwisz się tym, że ktoś inny odkryje twoją poprawkę grawitacyjną, czyż nie tak?
— Nie widzę w tym nic złego, kapitanie. Naukowiec ma prawo do uznania jego pierwszeństwa. Wendel nie wytrzymała:
— Zapomniałeś, że to ja dowodzę tym statkiem i podejmuję decyzje?
— Nie zapomniałem — odpowiedział Wu — ale nie znajdujemy się na osiemnastowiecznym galeonie. Jesteśmy przede wszystkim naukowcami i powinniśmy podejmować decyzje kolegialnie. Jeśli większość życzy sobie powrotu…
— Chwileczkę — przerwał mu ostrym tonem Fisher — zanim dokończysz to, co chciałeś powiedzieć, pozwolisz, że ja dodam kilka stów. Do tej pory milczałem, a jeśli mamy podejmować kolegialne decyzje, to chciałbym wyrazić swoją opinię. Czy mogę, kapitanie?
— Proszę — odpowiedziała Wendel prostując i zaciskając dłoń, tak jak gdyby miała zamiar kogoś udusić.
— Siedemset pięćdziesiąt lat temu — powiedział Fisher — Krzysztof Kolumb wypłynął z Hiszpanii na zachód. Dotarł do Ameryki, odkrył ją, chociaż sam nigdy się o tym nie dowiedział. Po drodze dokonał jeszcze jednego odkrycia, a mianowicie stwierdził, że odchylenie igły magnetycznej kompasu od północy, tak zwane „odchylenie magnetyczne”, zmienia się wraz z długością geograficzną. Było to bardzo ważne odkrycie i, w dodatku, było to pierwsze czysto naukowe odkrycie dokonane podczas morskiej wyprawy.
Ile ludzi — pytam — wie, że Kolumb odkrył odchylenie magnetyczne? Nikt, dokładnie nikt. Ile ludzi wie, że Kolumb odkrył Amerykę? Wszyscy. Przypuśćmy jednak, że Kolumb, odkrywszy odchylenie magnetyczne, zdecydował się w połowie podróży na powrót do domu po to, by przedstawić królowi Ferdynandowi i królowej Izabeli swój wniosek naukowy i domagać się uznania swojego pierwszeństwa w tej dziedzinie nawigacji. Oczywiście, jego odkrycie powitano by z uznaniem, lecz wkrótce monarchowie wysłaliby kolejną ekspedycję na zachód, tym razem pod dowództwem, powiedzmy, Ameriga Vespucciego, który tak czy inaczej odkryłby Amerykę. Któż pamiętałby, że Kolumb dokonał istotnego odkrycia związanego z kompasem? Nikt, dokładnie nikt. Kto wiedziałby o odkryciu Vespucciego? Wszyscy.
Tak więc pytam was, czy rzeczywiście chcecie wrócić? Odkrycie poprawki grawitacyjnej zostanie zapamiętane przez niewielu — zapewniam was — jako efekt uboczny lotów superluminalnych. Ale załoga następnej ekspedycji, która dotrze do Sąsiedniej Gwiazdy, zostanie okrzyknięta prawdziwymi odkrywcami, którzy pierwsi dokonali lotu superluminalnego do gwiazdy innej niż Słonce. Cała wasza trójka, a nawet ty, Wu, zasłużycie sobie na honorowe miejsce w przypisach.
Być może liczycie na to, że w nagrodę za odkrycie Wu znajdziecie się wśród załogi kolejnej ekspedycji, ale obawiam się, że grubo się mylicie. Problem polega na tym, że Igor Koropatsky, który jest dyrektorem Ziemiańskiej Rady Śledczej, i który oczekuje nas na Ziemi, jest szczególnie zainteresowany informacjami na temat Sąsiedniej Gwiazdy i jej systemu planetarnego. Koropatsky wybuchnie jak Krakatoa, gdy dowie się, że mieliśmy gwiazdę jak na dłoni i zdecydowaliśmy się na powrót. I oczywiście kapitan Wendel będzie musiała powiedzieć mu, że wśród załogi znalazła się trójka buntowników — co jest bardzo poważnym oskarżenie, nawet jeśli nie jesteśmy osiemnastowiecznym galeonem. Nie dosyć, że nie polecicie w następnej ekspedycji, to wkrótce zapomnicie, jak wygląda wnętrze laboratorium. Pomyślcie już teraz o znalezieniu sobie pracy, ale dopiero wtedy, gdy opuścicie więzienie, do którego wsadzi was Koropatsky, nie zważając na wasz naukowy status. Nie doceniacie gniewu dyrektora!
Przemyślcie to sobie, cała trójka. Do Sąsiedniej Gwiazdy czy z powrotem do domu?
Zapadła cisza. Nikt nie chciał odzywać się pierwszy.
— No i co? — powiedziała ostro Tessa. — Wydaje mi się, że Fisher jasno przedstawił sytuację. Czy nikt nie ma nic do powiedzenia?
— Rzeczywiście — powiedziała cicho Blankowitz — nie przemyślałam całej sprawy. Powinniśmy lecieć dalej.
— Ja też tak myślę — dodał Jarlow.
— A ty, Chao-Li Wu? — zapytała Wendel. Wu wzruszył ramionami.
— Nie będę przeciwstawiał się reszcie.
— Cieszę się. Cały incydent zostanie zapomniany. Nikt na Ziemi o niczym się nie dowie. Ale lepiej nie próbujcie tego ponownie: nie chcę już słyszeć o żadnych buntach.
Gdy wrócili do kabiny, Fisher powiedział:
— Chyba nie miałaś nic przeciwko temu, że się włączyłem. Obawiałem się twojego wybuchu.
— Nie, wszystko w porządku. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy porównanie z Kolumbem, które było doskonałe. Dziękuje, Krile — ścisnęła mu rękę.
Uśmiechnął się lekko.
— Musiałem jakoś uzasadnić swoją obecność na statku.
— Zrobiłeś coś więcej. Nie masz pojęcia, jak bardzo zdegustował mnie Wu i to tuż po tym, gdy skończyłam mówić ci, jak bardzo się cieszę z jego odkrycia i z zaszczytów, które przypadną mu w udziale. Czułam się wspaniale, rozdając przyszłe honory i dzieląc się nimi. Byłam zachwycona własną etyką naukową, w ogóle etyką, aż tu nagle znajduje się taki jeden, któremu duma nakazuje rozbijanie projektu.
— Wszyscy jesteśmy ludźmi, Tesso.
— Wiem. Wiem także, że czarne plamy na sumieniu Wu nie zmieniają istoty jego dokonań i bystrości umysłu.
— Ja też muszę przyznać, że moje argumenty opierały się na osobistych pragnieniach, a nie na dobru publicznym. Chcę lecieć do Sąsiedniej Gwiazdy z powodów, które nie mają nic wspólnego z projektem.
— Rozumiem. I tak jestem ci wdzięczna — Fisher z zażenowaniem zauważył łzy w jej oczach. Pocałował ją.
Była to po prostu gwiazda — zbyt słaba, by odróżniać się od innych. Krile nie dostrzegłby jej na ekranie monitora, gdyby nie otaczała jej siatka okręgów i promieni.
— Wygląda niezbyt zachęcająco, prawda? — powiedział z kamiennym wyrazem twarzy.
Meny Blankowitz, która towarzyszyła mu przy konsolecie obserwacyjnej. odpowiedziała cicho:
— To tylko gwiazda, Krile. Jedna z wielu.
— Chodzi mi o to, że wygląda jak odległa gwiazda, a my jesteśmy tak blisko.
— W pewnym sensie blisko. Ciągle dzieli nas od niej dziesiąta część roku świetlnego, a trudno nazwać to prawdziwą bliskością. Kapitan jest ostrożna. Ja na jej miejscu podciągnęłabym Superluminal znacznie bliżej. Chciałabym już tam być. Nie mogę się doczekać.
— Przed ostatnim przejściem chciałaś lecieć do domu, Merry.
— Niezupełnie. Namówili mnie. Gdy skończyłeś mówić, poczułam się jak kompletna idiotka. Wydawało mi się oczywiste, że gdy wrócimy, polecimy po raz drugi. Wyjaśniłeś sytuację. Tak… Chciałabym już się zabrać za DN.