Выбрать главу

Kolejne szczęknięcie i rozmycie obrazu. Molly stała, oglądając złoty dysk laserowy obok niewielkiej konsoli na marmurowym blacie nocnej szafki. Płaska wiązka światłowodów biegła niby smycz z konsoli do gniazda na smukłej szyi.

— Mam twój numer, skurwielu — powiedział Case czując, jak gdzieś bardzo daleko poruszają się jego własne wargi. Wiedział, że Wintermute zdeformował przekaz. Molly nie widziała, jak twarz martwej dziewczyny skręca się jak dym, tworząc pośmiertną maskę Lindy.

Molly odwróciła się. Podeszła do fotela Ashpoola. Mężczyzna oddychał powoli i nierytmicznie. Spojrzała na kolekcję narkotyków i alkoholu. Odłożyła pistolet, wzięła swój strzałkowiec, przekręciła lufę na ogień pojedynczy i bardzo starannie wstrzeliła toksyczną igłę w środek zamkniętej lewej powieki. Ashpool zadrżał. Przestał oddychać. Drugie oko, brązowe i bezdenne, otworzyło się wolno.

Wciąż było otwarte, kiedy odwróciła się i wyszła z pokoju.

16

— Mam na buforze twojego szefa — oznajmił Płaszczak. — Łączy się przez bliźniaczego Hosakę z tej łódki na górze. Tej, co nam siedzi na barana. Haniwa.

— Wiem — odparł obojętnie Case. — Widziałem.

Romb białego światła wskoczył na miejsce, przesłaniając lód Tessier-Ashpool. Ukazywał chłodną, idealnie zogniskowaną, całkowicie szaloną twarz Armitage’a z oczami pustymi jak guziki. Armitage mrugnął. Spojrzał.

— Pewnie Wintermute załatwił też pańskich Turingów, co? Jak moich.

Armitage patrzył. Case pohamował nagłą chęć, by odwrócić wzrok.

— Coś nie w porządku, Armitage?

— Case. — Coś jakby drgnęło za blękitem spojrzenia. — Widziałeś Wintermute’a, prawda?

Case kiwnął głową. Kamera jego Hosaki w Marcusie Garveyu przekaże gest do monitora na Haniwie. Wyobraził sobie, jak Maelcum słucha tych prowadzonych w transie półkonwersacji, nie słysząc głosów konstruktu ani Armitage’a.

— Case… — Oczy urosły, gdy Armitage przysunął twarz do komputera. — Czym jest, kiedy go widzisz?

— Symstymowym konstruktem wysokiej rozdzielczości.

— Ale czyim?

— Ostatnio Finna… a przedtem tego alfonsa, którego…

— Nie generała Girlinga?

— Jakiego generała? Romb opustoszał.

— Cofnij to i niech Hosaka się przyjrzy — polecil konstruktowi. I przeskoczył.

Perspektywa oszałamiała. Molly przykucnęła między stalowymi wspornikami, dwadzieścia metrów nad szeroką, poplamioną płaszczyzną gładkiego betonu. Pomieszczenie było hangarem albo halą napraw. Widział trzy nie większe od Garveya rakiety w różnych stadiach remontu. Głosy mówiące po japońsku. Postać w pomarańczowym kombinezonie wyszła przez otwór w pancerzu pękatego wozu naprawczego i stanęła obok jednego z hydraulicznych, dziwnie antropomorficznych ramion. Mężczy zna wystukał coś na przenośnej konsoli i podrapał się w pierś. W pole widzenia wjechał czerwony automatyczny wózek na szarych balonowych oponach.

CASE, błysnął jej chip.

— Cześć — powiedziała. — Czekam na przewodnika.

Przysiadła na piętach. Rękawy i kolana kombinezonu Modernów miały niebieskoszary kolor farby na wspornikach. Noga bolała; ostre, jednostajne kłucie.

— Powinnam wrócić do China — mruknęła.

Coś wysunęło się z mroku, stukając cicho, na poziomie jej lewego ramienia. Zatrzymało się, zakołysało kulistym ciałem na długich, pajęczych nogach, odpaliło mikrosekundowy błysk rozproszonego laserowego światła i zamarło. Mikrorobot Brauna; Case miał kiedyś identycznego. Bezsensowny zakup w jakimś okazyjnym zestawie zdobytym u hardware’owego pasera w Cleveland. Przypominał stylizowanego, matowoczarnego pająka. Na równiku kuli, trochę większej od piłki baseballowej, zaczęła pulsować czerwona LEDa.

— Dobra — powiedziała. — Słyszę cię.

Wstała, starając się oszczędzać lewą nogę. Maty robot cofał się, metodycznie wybierając trasę między wspornikami, w ciemność. Spojrzała jeszcze przez ramię. Człowiek w pomarańczowym kombinezonie sprawdzał właśnie przód białego skafandra próżniowego. Patrzyła, jak dokręca i uszczelnia hełm, bierze konsolę i wchodzi w otwór pancerza szalupy naprawczej. Rozległo się coraz głośniejsze wycie silników i pojazd zjechał płynnie na dziesięciometrowym kręgu podłogi, opadając w ostry blask lamp łukowych. Czerwony wózek czekał cierpliwie na krawędzi otworu pozostawionego przez płytę windy.

Molly ruszyła za Braunem, wolno krocząc przez las zespawanych, żelaznych prętów. Braun wołał ją za sobą, równomiernie mrugając LEDą.

— Jak leci, Case? Jesteś z Maelcumem na Garveyu. Na pewno. I włączony w zestaw. Podoba mi się to, wiesz? Jak miałam kłopoty, zawsze ze sobą rozmawiałam, z kimś w mojej głowie. Udawałam, że mam jakichś przyjaciół, kogoś, komu ufam. Mówiłam to, co naprawdę myślę, co czuję, a potem, że oni odpowiadają. I tak szło. Teraz mam ciebie, całkiem podobnie. Ta scena z Ashpoolem… — Przygryzła dolną wargą. Nie tracąc z oczu robota, wyminęła jakiś pręt. — Wiesz, chyba spodziewałam się czegoś mniej obłąkanego. To znaczy, wszyscy ci ludzie są pieprznięci, jakby mieli świecące napisy nabazgrane wewnątrz głowy albo co. Nie podoba mi się ta sprawa. Nie podoba mi się, jak cuchnie…

Robot wspinał się po prawie niewidocznej drabinie stalowych klamer, prowadzącej do wąskiego ciemnego otworu.

— A póki mam nastrój do spowiedzi, dziecinko, muszę przyznać, że chyba nigdy nie oczekiwałam, że wyjdę z tej akcji. Marnie mi szło ostatnio, a ty jesteś jedyną zmianą na lepsze od czasu, kiedy wzięłam robotę u Armitage’a. — Podniosła głowę, spoglądając na czarny krąg. LEDa robota mrugała coraz wyżej. — Wprawdzie nie jesteś taki znowu ostry…

Uśmiechnęła się, lecz to minęło, zbyt szybko. Zacisnęła zęby, czując w udzie szarpnięcie bólu, kiedy zaczęła wspinaczkę. Drabina prowadziła dalej, w metalowej rurze, gdzie ledwie mogła wcisnąć ramiona.

Wychodziła z grawitacyjnej studni, w stronę osi nieważkości.

Chip pulsował odczytem czasu.

04:23:04.

Dzień był męczący. Czystość jej zmysłowych wrażeń łagodziła cięcia betafenethylaminy, lecz Case nadal je odczuwał. Wolał już ból nogi.

CASE : 0 0 0 0

0 0 0 0 0 0 0 0 0

0 0 0 0 0 0 0 0 0.

— To chyba do ciebie — oświadczyła, nie przerywając wspinaczki. Jeszcze raz przeskoczyły zera i cała, pocięta układem wyświetlacza wiadomość przepłynęła w rogu jej pola widzenia.

GENERAŁ G

IRLING : : :

TRENOWAŁ

CORTO DO

RYCZĄCEJ

PIĘŚCI I

SPRZEDAŁ

JEGO DUPĘ

PENTAGONO

W I : : : : : :

GŁÓWNY HA

K W/MUTE’

ANA ARMI

TAGE’A TO

KONSTRUKT

GIRLINGA:

W / M U T E

UWAŻA WYM

IENIENIE

G PRZEZ A

ZA DOWÓD

ŻE A SIĘ

S Y PIE: : :

UWAŻAJ NA

S W Ó J TYŁEK::::

: : : :DIXIE

— Nieźle — stwierdziła. Zatrzymała się, opierając cały ciężar ciała na prawej nodze. — Widzę, że też masz problemy.

Spojrzała w dół. Był tam krążek słabego światła, nie większy niż kółko klucza Chubba, wiszącego między jej piersiami. Podniosła głowę. Nic. Pchnęła językiem wzmacniacz i rura wystrzeliła w górę, znikając w dalekiej perspektywie. Braun wchodził po klamrach.