Выбрать главу

Usłyszeli, że ktoś wszedł na korytarz. Arve Ståhl odważył się wreszcie przekroczyć próg domu. Olaf i Johannes zeszli piętro niżej i poprosili nauczyciela, by pozwolił im skorzystać z telefonu.

– Oczywiście, proszę wejść – powiedział roztrzęsiony, zielony na twarzy.

– Czy wiesz, gdzie przebywa El…, to znaczy Gerd Hansen? – zapytał Olaf.

Arve podniósł z podłogi kartkę papieru, którą najprawdopodobniej ktoś wsunął przez szparę u dołu drzwi.

– Nie! Wiem tylko, że zamierzała jutro jechać na Islandię. Ellinor także nie ma w domu. Nie wiem, gdzie są. Pomyśleć, że Gerd zabiła Goggo z zazdrości o mnie!

– Bzdura! Pokaż tę kartkę, może to wiadomość od którejś z nich.

Arve rozwinął papier.

– Tak, to od Gerd.

– Czytaj na głos! To może być ważne.

– „Drogi Arve, bądź tak miły i zabierz kwiaty z mojego mieszkania. Nie mogę ich, niestety, wziąć ze sobą. Zostawiam Ci klucz, ale bardzo Cię proszę, dokładnie potem zamknij! Nie chciałabym, żeby mi zginęło coś ważnego. Pamiętaj, że Ci ufam. Wyjeżdżamy z Ellinor już dzisiaj. Bałam się zostać w domu na noc. Do zobaczenia! Gerd”.

– Nie napisała, kiedy jadą? – zapytał Olaf.

– To ucieczka – stwierdził Johannes. – Ucieczka z miejsca przestępstwa.

Olaf posłał mu groźne spojrzenie, a potem zapytał Arva:

– Gdzie mają się zatrzymać? Masz jakiś adres w Oslo?

– Nie, nie wiem więcej niż wy. Może Ellinor była zazdrosna…?

– Nie wyobrażaj sobie za wiele – mruknął Olaf.

Zadzwonili do komisariatu i zameldowali o morderstwie. Później Olaf wykręcił numer hotelu i zapytał o Bjarnego Lange.

Okazało się, że razem z przyjacielem opuścił hotel przed półgodziną. Uregulował rachunek i wyjechał samochodem.

Olaf zadzwonił natychmiast na policję, by zablokowano wszystkie drogi wyjazdowe z miasta w stronę Oslo.

Policja zjawiła się w rekordowo krótkim czasie. Lensman ubrał w słowa to, co wszyscy obecni myśleli o śmierci Goggo.

– Tak, tak… Kto jaką bronią wojuje, od takiej ginie. Zapewne niejedna osoba w naszym mieście odetchnie z ulgą na wiadomość o tym morderstwie.

Przyjechał kolejny policjant i zameldował, że Bjarne Lange wraz z przyjacielem zostali zatrzymani w okolicy Lietrbomen. Mężczyźni najwyraźniej byli całkowicie pewni, że nikt nie skojarzy ich z zabójstwem Ågot Lien.

– Całe szczęście – odetchnął Olaf. – Już się bałem, że jutro wyruszą na Islandię. Dziewczyny zapewne polecą samolotem czarterowym?

Johannes Hallar odezwał się z wyraźną niechęcią:

– Dzwoniłem już na lotnisko w Fornebu i otrzymałem listę pasażerów na jutrzejszy lot rejsowy, tych facetów tam nie było.

Olaf popatrzył zdumiony na swego przełożonego, nie kryjąc uznania, więc Johannes pośpiesznie dorzucił:

– Nie chodziło mi bynajmniej o pilnowanie Ellen Ingesvik, raczej o to, by ci dwaj nie uciekli!

– Domyślam się. Słuchaj, Johannes, to morderstwo jest sprawą tutejszej policji, mnie bardziej interesują zagadki Ellen. Zwróciłeś uwagę, co napisała na kartce do Arva? Że trzyma na poddaszu jakieś ważne rzeczy? Może pożyczymy klucz od Ståhla i rozejrzymy się trochę w jej mieszkaniu?

– Sądzisz, że wolno nam to zrobić?

– To konieczność. Po prostu zaopiekujemy się tym równie troskliwie jak ona.

Wzięli od Arva klucz do mieszkania Ellen i weszli do środka, starannie zamykając za sobą drzwi.

Johannes zatrzymał się przy wejściu. W jego zielonych oczach pojawił się błysk uznania.

– No, no – rzekł.

Olaf domyślił się, o co mu chodzi. Pokój był przepiękny, kontrastował z ponurym otoczeniem.

Bez skrupułów zaczęli przeglądać rzeczy dziewczyny. Zabrali się do tego fachowo. Wkrótce na samym dnie szafy znaleźli zamkniętą kasetkę. Wyłamali zamek i pełni napięcia wyjęli z niej zawartość: notes i list. Nic poza tym. Olaf pośpiesznie przerzucił kartki notesu, wiedząc z doświadczenia, że można tam znaleźć wiele informacji.

I rzeczywiście!

– To kulfony Arilda – wymamrotał Johannes. – Miał okropne pismo.

– Skłonny byłbym sądzić, że to pisało jakieś dziecko w wieku ośmiu lat – zdziwił się Olaf. – To jest pewnie ten notes, który Ellen znalazła w piwnicy. Zobacz, na okładce widać resztki tynku, jakby notes był trzymany pod cegłami albo coś w tym rodzaju.

Zaczęli odczytywać koślawe litery.

Już po chwili z przerażeniem zdali sobie sprawę, że jest to lista młodzieży z Siljar, systematycznie faszerowanej narkotykami. Przy każdym nazwisku Arild robił krótkie uwagi, na jakim etapie uzależnienia znajduje się dana osoba, jakie przyjmuje narkotyki i cyniczne komentarze w stylu: „dopadliśmy ją”, „silny opór”. Z notatek wynikało, że młodzi ludzie otrzymywali pierwsze dawki za darmo, nie do końca świadomi, co biorą.

– Zdobywali klientów, z premedytacją wywołując w nich głód narkotykowy – mruknął Johannes. – Co to za szyfr? – zapytał po chwili, wskazując na dziwne znaki przy nazwiskach dziewczyn.

– Mam nadzieję, że Ellen się tego nie domyśliła – rzucił oschle Olaf. – Widziałem już kiedyś takie i wiem, co oznaczają. Nie rozumiem tylko, dlaczego nic nie wspomniała o tej liście w sądzie. Dlaczego nikt z młodzieży w czasie procesu nie zeznał o tym ani słowa?

Johannes wyjął z koperty list zaadresowany do Ellen Ingesvik ze stemplem poczty w Siljar.

– Tak, tu mamy wyjaśnienie – stwierdził. – List został napisany tuż przed procesem przez matkę jednej z osób znajdujących się na liście Arilda. Błaga, by nie wymieniać nazwiska jej córki, która zamierza zdawać egzaminy do szkoły pomaturalnej i na pewno nie zostanie przyjęta, jeśli cała sprawa wyjdzie na jaw. Przyrzekła matce, że nigdy więcej nie ruszy narkotyków. Czy Ellen naprawdę chce złamać jej życie?

– Ellen? – wybuchł Olaf. – Przecież to Arild… Uff, jacy ludzie są ograniczeni! Teraz rozumiem motywy postępowania Ellen. Jedyną szansą na uratowanie młodzieży było złożenie doniesienia o przestępstwie Arilda. Nikt nie przyszedł jej z pomocą!

– Znam większość tych nazwisk – zabrzmiał matowo głos Johannesa. – Z kilkoma wyjątkami to porządne dzieciaki. Dziewczyna, przy nazwisku której Arild zapisał: „Mamy ją”, przeniosła się do Kopenhagi i, jak słyszałem, stoczyła na dno. Może udałoby się ją uratować, gdyby Ellen wcześniej ujawniła tę listę?

– Ellen postąpiła tak, jak dyktowało jej sumienie. Biedna dziewczyna! Wzięła na siebie taką odpowiedzialność!

Johannes się nie odzywał. Przymknął powieki, a jego twarz niczym wykuta w kamieniu nie zdradzała w najmniejszym stopniu, jakie myśli chodzą mu po głowie.

– Zabezpieczymy zarówno notes, jak i list – zadecydował Olaf. – Może to nie całkiem w porządku wobec Ellen, ale… tu doszło do morderstwa, więc… Ech, jestem głodny. Może byśmy zostawili resztę tutejszej policji, a sami pojechali do naszego domku myśliwskiego i coś przekąsili?

Johannes chętnie przystał na propozycję, a gdy schodzili w dół, stwierdził:

– Szkoda, że nie ma tu żadnych informacji o Svartenie. Kto to jest, no i w ogóle.

– Nie przejrzeliśmy jeszcze wszystkiego. Odszyfrowywanie tych bazgrołów Arilda zajmie nam trochę czasu, może później znajdziemy coś ważnego. W każdym razie dobrze, że Ellen jest bezpieczna.

– Pokaż mi ten notes, znam pismo Arilda – powiedział Johannes i zaczął wertować kartki.

Niewiele kartek zostało zapisanych. Trudno jednak było cokolwiek odczytać, bo na wertepach i leśnych duktach samochodem strasznie zarzucało. Johannes rad nierad musiał dać za wygraną.

W domku wstawili do piecyka zamrożoną pizzę i włączyli do odsłuchu taśmę, na której nagrały się podczas ich nieobecności rozmowy prowadzone z aparatu w pokoju hotelowym Bjarnego.