Выбрать главу

To wszystko stawało się wprost nie do zniesienia.

Gejzer, wokół którego zgromadził się tłum ludzi, bulgotał słabo. Turyści z nastawionymi aparatami fotograficznymi czekali niecierpliwie na kolejny wybuch.

Do tej pory Ellen udawało się unikać rozmowy z Johannesem. Teraz jednak już od dłuższej chwili stali obok siebie i milczenie zaczynało im ciążyć.

– Gdzie Ellinor i Olaf? – zapytała niechętnie.

– Poszli w stronę hotelu. Przypuszczam, że niebawem będzie lunch – odpowiedział Johannes, także niezbyt zachwycony perspektywą rozmowy.

Dziewczyna sfotografowała cienką strużkę wody, która trysnęła z ziemi, i kierując się w stronę ścieżki prowadzącej w dół, stwierdziła:

– W takim razie my także powinniśmy już pójść! Olaf powiedział mi wczoraj, że zbiera minerały, i liczył, że uda mu się powiększyć kolekcję o ciekawe okazy. Muszę mu pokazać ten!

Ellen otworzyła dłoń, w której ściskała niewielką bryłkę siarki.

– Lepiej zostaw Olafa w spokoju!

Popatrzyła na swego towarzysza ze zdumieniem, urażona jego słowami. Osobliwe zielone oczy wpatrywały się w nią z taką samą chłodną pogardą jak niegdyś.

– Ale on przecież szukał właśnie takiego kamienia, a poza tym jeśli mam być szczera, trochę mi go brakuje.

Johannes chwycił ją za nadgarstek.

– On nie jest dla ciebie! – rzekł ostro. – Zostaw go w spokoju, dla własnego dobra!

Ellen pociemniało w oczach.

– O co ci chodzi? Usiłujesz oczernić Olafa w moich oczach? No wiesz…

– Absolutnie nie – odparł krótko. – Nie możesz go po prostu zostawić w spokoju?

Ellen, dotknięta do żywego, przyspieszyła kroku. Ledwie zdążyła przebyć kilka metrów, gdy za swymi plecami usłyszała wybuch gejzeru. Typowe! Człowiek wyczekuje niecierpliwie, by zobaczyć to niezwykłe zjawisko, a wystarczy, że na moment odwróci wzrok i złośliwy gejzer ożywa.

Kiedy Ellen zbliżyła się do hotelu, gniew ustąpił radości, że zaraz znów ujrzy Olafa i pokaże mu kamień. W jej oczach na nowo zapłonął ciepły blask. Pośpiesznie weszła do holu.

Wśród kłębiącego się tłumu turystów zdołała wyłowić wzrokiem Olafa i Ellinor. Na ich widok cofnęła się gwałtownie.

Tych dwoje nie zauważyło jej; pochłonięci rozmową, nie widzieli nikogo prócz siebie. Blask ich oczu, dłonie złączone w delikatnym uścisku, powiedziały Ellen więcej, niż zdołałyby wyrazić słowa.

Ocknęła się i zawróciła na pięcie. W drzwiach zderzyła się z Johannesem, którego ledwie zauważyła. Wybiegła i tuż przy wejściu opadła na ławkę, usiłując uspokoić drżenie całego ciała i pozbyć się przykrego dławienia w gardle.

Po chwili usłyszała za sobą głos inspektora:

– No proszę, Ellen Ingesvik odrzucona -zaśmiał się szyderczo. – Jak się czujesz w tej roli? Piękna, sławna, rozpieszczona, przyzwyczajona brać to, na co ma ochotę. A teraz, patrzcie państwo! Przegrała z kimś, kto nie szokuje urodą, przynajmniej tą zewnętrzną. Czyż nie napełnia cię to złością?

Dziewczyna nie odpowiedziała. Nie była po prostu w stanie. Johannes okrążył ławkę i usiadł obok Ellen.

– Przecież prosiłem cię, byś zostawiła Olafa w spokoju. Ale ty nie słuchałaś. Parłaś do przodu, przekonana, że nikt ci nie dorówna. Pewna swego wdzięku, jak zawsze.

Nagle spostrzegł, że Ellen z ogromnym trudem powstrzymuje się od płaczu. Przełykała głośno ślinę, ale oczy i tak napełniły się łzami.

– Takie to dla ciebie upokarzające? – spytał zgryźliwie.

Ellen nabrała głęboko powietrza w płuca, usiłując zapanować nad swym głosem, ale nie do końca jej się to udało.

– Ellinor i Olaf są moimi przyjaciółmi – wymamrotała. – Trudno mi sobie wyobrazić lepiej dobraną parę.

– Uff, oszczędź sobie tej obłudnej szlachetności.

Pochyliła głowę, by nie wybuchnąć płaczem.

– Naprawdę tak myślę – szepnęła, odwracając twarz. – Nie jestem zazdrosna, bo nie zdążyłam się zakochać w Olafie. Jedynie podziwiam go bezgranicznie.

– W takim razie o co chodzi? – spytał surowo.

Wreszcie zdołała oderwać wzrok od księżycowego krajobrazu Islandii i popatrzyła na Johannesa. Z zapłakaną twarzą wydała mu się taka bezbronna.

Johannes Hallar zrozumiał, że Ellen należy do tego typu ludzi, którzy nie potrafią się złościć. Wprawdzie teraz mówiła gwałtownie, ale w jej słowach więcej było smutku niż gniewu.

– A co to, czy człowiek nie może sobie raz na jakiś czas popłakać nad sobą? – zapytała żałośnie, choć nie bez cienia ironii. – Przecież o wszystko się mnie czepiasz, cokolwiek bym zrobiła. Wyłapujesz każdy mój błąd, a gdy postąpię właściwie, nazywasz to obłudą, grą pozorów i Bóg jeszcze raczy wiedzieć czym. A co ty w ogóle wiesz o samotności? Tylko nie mów, że żebrzę o litość, bo nie spodziewam się, że mi ją okażesz. Ale czy umiesz sobie wyobrazić, co to znaczy spotkać swego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa i natychmiast go znów utracić? Smutno mi, bo potrzebuję jego przyjaźni, ale on teraz nie potrzebuje mojej. Nadal jest mym przyjacielem, wiem o tym, ale nie śmiałabym absorbować go teraz własną osobą i zajmować mu czas. A Ellinor także nie ma teraz ochoty wysłuchiwać mego biadolenia. Czuję się więc samotna i bezradna. Zupełnie nie wiem, co robić! A przyczyną wszystkich moich kłopotów jesteś ty!

– Ja? Daruj sobie!

– Mam już tego dosyć, Johannes – powiedziała, kuląc się w sobie. – Co ja ci takiego zrobiłam? Czuję się kompletnie bezbronna wobec twojej wrogości. Nie jestem w stanie przestać o tym myśleć. Gdybym była tu tylko z Olafem i Ellinor, potraktowałabym całą sytuację z dystansem, ucieszyłabym się z ich szczęścia. Potrafię żyć w samotności. Ale w nienawiści, nie! To przekracza moje siły.

Johannes nic nie odpowiedział. Siedział nieporuszony, choć na jego twarzy malowały się sprzeczne uczucia. Wyraźnie tracił pewność siebie. W końcu rzekł:

– Czas na lunch.

– Idź w takim razie! Ja posiedzę sobie tu jeszcze przez chwilę, żeby się uspokoić.

– O nie, pójdziesz razem ze mną. Odpowiadam za cie… – urwał i poprawił się: – Jeszcze nam tylko tego brakuje, żebyś uciekła. Lubisz karać innych i wprawiać ich w niepokój. Nie, nie, tym razem nie zabawisz się naszym kosztem.

– Ale ja wyglądam okropnie!

– Nikt nie zauważy – oznajmił z bezwzględną brutalnością. – Chodź już!

Wstała posłusznie, a przy wejściu zapytała: – Johannes, właściwie po co przyjechaliście na Islandię?

Po chwili milczenia odpowiedział:

– Nadal nie rozumiesz?

– Nie.

– Olaf chciał się spotkać z Ellinor, to oczywiste. Ciągle nie możesz tego pojąć?

– Dlaczego? Doskonale rozumiem. Po co jednak przyjechałeś razem z nim?

– W charakterze przyzwoitki. Miałem się zająć tobą, żeby oni mogli być sami.

Ellen była zbyt załamana i przygnębiona, by odkryć nieścisłość w jego słowach. Ellinor i Olaf nie znali się wcześniej, spotkali się dopiero na Islandii.

Do damskiej toalety była jak zwykle kolejka, więc Ellen musiała siąść do stołu z oczami spuchniętymi od płaczu. Pochyliła twarz nad talerzem, by nikt nie zauważył.

Miała zatkany nos i wyśmienity islandzki łosoś smakował jej jak wióry. Całe szczęście, że towarzystwo zajęte było rozmową na temat wcześniejszych erupcji wulkanu Hekla. Tylko Johannes rzucał dziewczynie od czasu do czasu badawcze, acz nie wolne od agresji spojrzenie. Nie podziałało to na nią bynajmniej uspokajająco. Do reszty straciła pewność siebie.