Выбрать главу

Wśród gwaru panującego w restauracji wyłowiła krótką wymianę zdań pomiędzy policjantami:

– Jak ty go pilnujesz? – pytał Johannes.

– Wszystko mam pod kontrolą – zapewnił Olaf.

– Nie widzę go teraz!

– Wiem, dokąd poszedł.

– To dobrze. Pamiętaj, najpierw obowiązki, a potem przyjemności!

Ellen nie pojmowała, o czym rozmawiają.

Po południu wrócili do Rejkiawiku. Kiedy Ellinor późnym wieczorem pojawiła się w pokoju hotelowym, Ellen udawała, że już śpi. Nie wiedziała, jakie tajemnice łączą Olafa i Johannesa, zorientowała się jednak, że Ellinor została do nich dopuszczona.

Ellen znalazła się, na uboczu.

ROZDZIAŁ VI

Następnego dnia mieli polecieć samolotem na północ do Akureyri i Mývatn, jednak nieoczekiwane zdarzenia pokrzyżowały im plany.

Ellen, obserwując swoich znajomych, którzy szeptali z boku i spoglądali na siebie niepewnie, najwyraźniej czymś poruszeni, tym dotkliwiej odczuwała swoją samotność.

W końcu podeszła do niej Ellinor i wyraźnie zakłopotana, jakby nie mówiła prawdy, oznajmiła:

– Ellen, kiepsko się czuję. Nie mogę lecieć.

– Szkoda! – Ellen westchnęła ciężko, kompletnie rozbita tą grą niedomówień. – W takim razie ja także zostaję.

– Ależ nie musisz! – wtrącił Olaf, który usłyszał jej słowa. – Poświęcę się i zostanę z Ellinor, a wy z Johannesem możecie lecieć.

Wszystko w Ellen protestowało przeciwko takiej perspektywie.

– Ale ja nie chcę! Nie zależy mi na tej wycieczce.

– Szkoda stracić taką okazję, no i zmarnować bilety – oświadczyła Ellinor stanowczo. – Johannes weźmie mój. Tak będzie najlepiej.

Ellen wpatrywała się nieruchomym wzrokiem w swych przyjaciół.

– O co tu tak naprawdę chodzi? – zapytała po chwili. – Jeśli Olaf chce zostać z tobą, Ellinor, to chyba możecie mi to powiedzieć wprost, zamiast owijać w bawełnę? Bardzo się cieszę, że się polubiliście, proszę więc, skończcie z wykrętami i przestańcie mnie izolować. Chyba sobie na to nie zasłużyłam?

Olaf zrobił nieszczęśliwą minę.

– Ellen, najmilsza, nie wyciągaj fałszywych wniosków. Ellinor naprawdę źle się czuje!

– No cóż, jak chcecie, życzę ci powrotu do zdrowia, Ellinor – rzekła Ellen i niechętnie ruszyła w stronę kolejki do odprawy. Johannes podążył za nią.

Ellen nie miała pojęcia, że całe zamieszanie spowodował ciemnowłosy biznesmen, który odwołał lot do Mývatn i z tego powodu Olaf musiał pozostać na miejscu, by go śledzić. Ellinor zaś postanowiła zostać, na wypadek gdyby potrzebna mu była jakaś pomoc. Nie mieli wątpliwości, że Svarten nie żartuje.

Zupełnie niepotrzebnie jednak za wszelką cenę usiłowali zachować to w tajemnicy przed Ellen. Co prawda kierowały nimi szlachetne pobudki: tak bardzo nie chcieli zepsuć dziewczynie wymarzonej wycieczki – jednak nie zauważyli, że Ellen już dawno opuściła wszelka radość, ustępując miejsca bezradności.

Samolotem, w którym trzęsło niemiłosiernie, dotarli do Akureyri, skąd autokarem ruszyli do odległego Mývatn. Przez cały czas Ellen siedziała obok Johannesa Hallara. Z głośników sączył się monotonnie głos pilota wycieczki. Ellen z zainteresowaniem słuchała informacji na temat mijanych okolic. Kiedy przejeżdżali obok Gudafoss, Wodospadu Bogów, do którego pierwszy chrześcijański biskup wyrzucił posążki pogańskich bożków, dziewczyna spontanicznie zwróciła się do Johannesa:

– Tyle pamiątek przeszłości utraciliśmy bezpowrotnie!

Drgnął zaskoczony, bo przez całą drogę, poza niezbędnymi uwagami, prawie się do siebie nie odzywali. Przez zaciśnięte usta burknął niechętnie: „Tak”, ale sądząc po minie, nie miał ochoty na konwersację na tak błahe tematy.

Przejechali przez most łączący brzegi wartkiej rzeki obfitującej w łososie. Przewodnik zażartował, że na połowy w niej stać wyłącznie królów i dyrektorów potężnych koncernów. Ellen uśmiechnęła się rozbawiona, ale napotkawszy kamienne spojrzenie Johannesa, spoważniała natychmiast w poczuciu winy.

Wreszcie dotarli do Mývatn, stanowiącego ogromną atrakcję turystyczną. Autokar zatrzymał się przed hotelem.

I tu powstał nieprzewidziany problem. Nie pomyśleli wcześniej o zakwaterowaniu. Ellen miała dzielić pokój z Ellinor, ale skoro bilet przyjaciółki przejął Johannes, wyglądało na to, że przyjdzie jej zamieszkać razem z nim. Dziewczyna zdecydowanie zaprotestowała.

– Nie bądź idiotką! – warknął Hallar. – Sądzisz, że chciałbym cię tknąć?

– Bynajmniej, nic takiego sobie nie wyobrażam. Ale nie ukrywam, że mam tego dość. Jestem kłębkiem nerwów, niewiele trzeba, bym eksplodowała. Chyba mam prawo odpocząć trochę od twej pogardy, którą demonstrujesz na każdym kroku.

Popatrzył na nią przeciągle swymi zielonymi jak u kota oczyma i zapytał krótko:

– Czy nie odpłacasz mi tym samym?

– Tak, a czego oczekujesz? Że będę cię kochać? Nienawiść rodzi nienawiść!

– Właśnie – skwitował, a jego głos zabrzmiał jakoś dziwnie. Ellen spojrzała na niego zaskoczona, lecz on odwrócił się gwałtownie.

Na szczęście pilot pomógł im rozwiązać problem, dokonując karkołomnej roszady wśród uczestników wycieczki, co bynajmniej nie spotkało się ze zrozumieniem z ich strony.

Na popołudnie zaplanowano zwiedzanie.

Najbardziej zafascynowały Ellen siarkowe źródła Námaskardh położone wśród wzgórz pokrytych złotym nalotem. Pilot surowo uprzedził turystów, by stąpali wyłącznie po brązowej powierzchni, bo kto postawi nogę na podłożu zabarwionym na złoto, biało, pomarańczowo, czerwono czy seledynowo, może się zapaść pod cienką warstwę gruntu, gdzie temperatura wody dochodzi nawet do stu stopni. Ellen podniosła do oczu aparat, żeby sfotografować błotnistą kipiel, przy której na niewielkim wzniesieniu tłoczyła się gromada turystów. Nagle poczuła, że ziemia umyka jej spod stóp. Cofnęła się gwałtownie i wpadła w ramiona Johannesa, stojącego tuż za nią. Podtrzymał ją, ale niechęć, jaka odmalowała się na jego twarzy, sprawiła dziewczynie kolejną przykrość.

Podczas spaceru wokół jeziora przewodnik przypomniał teorię wędrówki kontynentów: Przed setkami milionów lat istniał jeden olbrzymi ląd, który stopniowo na skutek przemieszczania się płyt tektonicznych podzielił się na kontynenty. Potem powoli Ameryka, Afryka i Europa zaczęły się oddalać od siebie, zresztą proces ten trwa do dzisiaj. Z południowego zachodu na północ przebiega przez Islandię Pasmo Śródatlantyckie, strefa wzmożonej aktywności wulkanicznej, której skutkiem jest na przykład wynurzanie się wyspy około jednego centymetra rocznie, powstanie nowej wyspy Surtsey, silna erupcja wulkanu na wyspie Heimaey, istnienie rozległych obszarów gorących źródeł i gejzerów, częste wybuchy wulkanu Hekla, które właściwie doprowadziły do powstania całej Islandii. Właśnie w okolicach Mývatn najlepiej uwidaczniają się skutki położenia wyspy w strefie wzmożonej aktywności wulkanicznej i wpływ erupcji wulkanów na zmiany rzeźby terenu.

Autokar zatrzymał się na niewielkim moście. W promieniu kilku kilometrów nad szczelinami w skałach unosiła się biała para. Ellen westchnęła głośno i drżąc ze wzruszenia, bezwiednie uścisnęła dłoń Johannesa.

– Cóż wart jest człowiek wobec natury – szepnęła ze wzrokiem utkwionym w szybę autokaru, nie zdając sobie sprawy, kogo właściwie trzyma za rękę. Kiedy się ocknęła, szepnęła speszona: „Przepraszam”. Johannes nic nie odpowiedział i co dziwniejsze, nie cofnął ręki, jak się spodziewała. Niby drobiazg, ale poczuła do niego coś na kształt wdzięczności.

Po powrocie do hotelu na szczęście oboje byli tacy zmęczeni, że udali się prosto do swych pokoi, uwalniając się tym samym od męczącego towarzystwa. Ellen obejrzała się w korytarzu na oddalającego się policjanta, a na jej drobnej twarzy odmalował się smutek i samotność.