Выбрать главу

– Magnus Pedersen… Nazwisko na pewno jest fałszywe, ale to był Svarten, prawda?

– Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Zresztą sam mi powiedział.

Zapadła cisza. Johannes położył się na brzuchu i podjął kolejną desperacką próbę zmniejszenia dzielącej ich odległości. Niestety, ostatnie trzy metry ołowianoszarej wrzącej mazi były nie do pokonania.

Ellen znów ukryła twarz w dłoniach.

– Powiedz, Johannes, dlaczego nie możemy być przyjaciółmi?

Jej pytanie, zadane wprost, zbiło go całkiem z tropu.

– Nie pora o tym mówić – uciął krótko. – Teraz najważniejsze jest, by cię stąd wydostać.

– Ależ tak – powtórzyła z uporem. – Dlaczego nie możemy być przyjaciółmi?

– Ty powinnaś wiedzieć o tym najlepiej! – odrzekł po chwili z goryczą.

– Czy naprawdę nie możesz zapomnieć o tym, że zadenuncjowałam twojego podopiecznego?

– Wiesz doskonale, że przyczyna tkwi znacznie głębiej – odezwał się zniecierpliwiony. – Wszystko zaczęło się dużo wcześniej.

Zwiesiła głowę, a wilgotne włosy opadły jej na twarz.

– Tak, od początku mnie nie lubiłeś.

– Ja? – zaśmiał się krótko. – Niech będzie, choć tak naprawdę to ty zaczęłaś.

Znów uniosła głowę. Usiłowała rozchylić powieki, by na niego spojrzeć, ale tylko jęknęła z bólu i zasłoniła oczy dłonią.

– Nie rozumiem, o czym mówisz, Johannes. Czy masz na myśli ten wieczór, kiedy mieliśmy się wybrać razem do kina?

– Właśnie – rzekł lodowatym tonem.

– Poznaliśmy się tego dnia. Przyjechałeś z Arildem do Siljar. Spotkaliśmy się w ratuszu…

– Przyszliśmy tam, żeby załatwić formalności związane z przeprowadzką. Arild miał zacząć nowe życie. Czekaliśmy, by się spotkać z szefem wydziału socjalnego. Ty zaś byłaś umówiona z kimś w sprawie wystroju auli, prawda?

– Tak, dobrze to pamiętam.

– Spotkaliśmy się na korytarzu, a ponieważ czas oczekiwania się wydłużał, rozgadaliśmy się na dobre. To znaczy, głównie rozprawiał Arild… O tak, on był w tym dobry.

Ellen wróciła pamięcią do dnia, kiedy spotkała tych dwóch mężczyzn po raz pierwszy. Niezwykle urodziwego blondyna, nieszczęsnego Arilda Lange, który z wyglądu tak bardzo przypominał Olafa, i kuratora Arilda, policjanta o urzekających zielonych oczach. Oczywiście wtedy nie wiedziała jeszcze, że Arild jest chłopakiem z marginesu, a Johannes policjantem.

– Zaproponowałeś, byśmy się wieczorem wybrali we troje do kina. Wtedy jeszcze potrafiłeś się uśmiechać, pamiętam doskonale, Johannes. Tak bardzo podobał mi się twój uśmiech! Tyle że już nigdy później nie widziałam go na twej twarzy.

– A czy to takie dziwne? Wiesz najlepiej, kto go zgasił.

– Nie, nie wiem – westchnęła żałośnie. – Czy zrobiłam coś złego? Wieczorem na umówionym miejscu zjawił się tylko Arild. Byłam zawiedziona, nic nie pojmowałam.

– Nie pojmowałaś? – głos Johannesa znów ją zmroził. – A powinnaś!

– Tak, to prawda. Arild napomknął mi, że mnie… nie lubisz.

– Co on powiedział? – przerwał jej z niedowierzaniem.

– Że… że mnie nie znosisz. Że uważasz, iż jestem brzydką, odpychającą i… nadętą pseudoartystką. Bardzo mnie to zabolało – zakończyła ze smutkiem.

Johannes z wrażenia stracił mowę.

Ellen źle odebrała jego milczenie i dodała:

– Arild postąpił nie fair, zdradzając twoje słowa, ale wtedy jeszcze…

– Arild! – z bólem w głosie wykrzyknął Johannes. – Jak mogłaś uwierzyć, że powiedziałem coś takiego? Przecież to ty…

– Co ja? – spytała bezbarwnie.

Opary z wnętrza ziemi otuliły ją szczelnie i na moment znów znikła mu z oczu.

– Wyśmiewałaś się ze mnie – rzekł z goryczą w głosie. – Po południu spotkałaś Arilda i szydziłaś sobie ze mnie. Nazwałaś mnie „napuszonym samcem”, którego, gdybyś tylko chciała, owinęłabyś sobie wokół małego palca. Mówiłaś też, że chętnie byś się ze mną zabawiła, żeby sprawdzić, jak daleko się posunę, gdyby nie to, że wzbudzam w tobie obrzydzenie.

– Nie! – przerwała mu przerażona.

– Cóż, niezbyt przyjemnie usłyszeć echo własnych słów, prawda?

– Zwariowałeś? – wybuchła. – Wcale nie spotkałam Arilda po południu. Po wyjściu z ratusza wróciłam do domu uradowana perspektywą miłego wieczoru! Nigdy, przenigdy nie powiedziałabym o tobie takich rzeczy. Nie przyszłoby mi to do głowy. Polubiłam cię, Johannes, dlatego twoje komentarze zraniły mnie bardziej, niż możesz pojąć.

Przez długą chwilę milczał jak grób.

– A więc to tak – wykrztusił w końcu. – Rozumiem cię doskonale, bo sam czułem się podobnie. Kiedy cię poznałem, wiedziałem, że właśnie takiej dziewczyny pragnę, ale to, czego dowiedziałem się od Arilda, tak bardzo mnie dotknęło, że kompletnie straciłem radość życia.

Przez długi czas słychać było jedynie syczenie pary i bulgotanie płynnej mazi.

– Arild… – zaczął wreszcie Johannes głucho. – Oboje mu ufaliśmy i próbowaliśmy pomóc. Zorientował się, że zawiązała się między nami nić sympatii, a ponieważ sam chciał cię zdobyć…

Ellen leżała z twarzą ukrytą w dłoniach.

– Arild był taki sam jak Goggo. Bezwzględny. I wiedział, gdzie uderzyć, by najbardziej bolało. Czy można bowiem wybaczyć komuś, kto z ciebie szydzi lub tobą pogardza?

– Nie, szczególnie jeśli nie jest się zbyt pewnym siebie. Człowiek traci wówczas kompletnie poczucie własnej wartości.

– Masz rację – przyznała Ellen.

– Ale – podjął niepewnie Johannes – czy nie da się tego jakoś odwrócić?

– Padło zbyt wiele okrutnych słów. Trudno o tym zapomnieć.

– Czy możesz mi wybaczyć? – spytał cicho.

– Wybaczyć? Przecież ja także cię nie oszczędzałam.

– Tak, ale nigdy nie kierowało tobą zło. Byłaś tylko bezradna i zasmucona, gdy tymczasem ja… nienawidziłem cię.

– No cóż, i mnie się zdarzało myśleć o tobie to i owo, więc nie rób ze mnie świętej. W każdym razie – roześmiała się z goryczą – nie byłam ci obojętna.

– Nie – rzekł przez zaciśnięte zęby. – Nigdy nie byłaś mi obojętna. Arild powinien się cieszyć, że już nie żyje, bo gdyby nie to, własnoręcznie bym go udusił.

– Nie, nie zrobiłbyś tego. Nie jesteś z tych.

Znów przerwał jej atak gwałtownego kaszlu. Słysząc go, Johannes przeraził się stanem dziewczyny.

– Wydaje mi się, że żadne z nas nie powinno mieć do drugiego żalu ani nosić w sercu urazy – rzekł pojednawczym tonem. – Oboje popełniliśmy ten sam błąd, dając wiarę wyssanym z palca kłamstwom Arilda.

– Tak, wydawało się, że jest taki szczery i prawdomówny. Wszyscy mu wierzyli, nawet Svarten przyznał, że za bardzo ufał temu draniowi. Rzeczywiście, było z niego kawał drania, nikt nie zaprzeczy. Uff, jak bardzo Goggo jest do niego podobna.

Johannes drgnął. Ellen mówiła o Goggo w czasie teraźniejszym. Uświadomił sobie, że przecież dziewczyna nic nie wie o śmierci dziennikarki. Nie chcieli jej tego powiedzieć, żeby jej nie psuć urlopu. Ojojoj! Doprawdy niezłe zafundowali jej wakacje przez swą nadgorliwość! Po powrocie do domu czeka ją kolejny szok. Goggo zamordowana na strychu, tuż obok jej mieszkania! Kiedy ta biedna dziewczyna zazna trochę spokoju?

Czuł, jak wilgoć z gorących źródeł przenika przez ubranie. Ellen musi być kompletnie mokra. Kiedy zjawi się pomoc? Co będzie, jeśli nie zdążą na czas?

Nie, na pewno im się uda. Musi się udać! Ale czy dziewczyna nie dozna uszczerbku na zdrowiu?

– Ellen – odezwał się cicho. – Gdyby Arild nie opowiedział ci tych kłamstw o mnie, czy wyszłabyś za niego za mąż?