Zamilkła na moment, ale potem odpowiedziała zdecydowanie:
– Nie, gdybyś powiedział, że ci na mnie zależy, nie wyszłabym za niego.
Westchnął.
– Dlaczego w ogóle zdecydowałaś się go poślubić?
Znów zapadła cisza.
– Dlaczego? Akurat wtedy wydawało mi się, że postępuję słusznie. Pojawił się w moim życiu w momencie, kiedy go naprawdę potrzebowałam. Z jednej strony dlatego, że mogłam mu pomóc. Każdy człowiek czasem pragnie mieć świadomość, że jest komuś potrzebny. Po części jednak dlatego, że bardzo mnie dotknęła twoja krytyka. Arild ciągle powtarzał, co o mnie sądzisz, a nie były to komplementy. Co prawda zarzekał się, że nie chce mnie urazić, ale…
– Tak, ja również doświadczyłem jego subtelności Cytował twoje opinie o mnie, ale jednocześnie twierdził, że nie powinienem się tym przejmować, bo on przecież jest moim przyjacielem, zawsze mogę na niego liczyć i temu podobne. Ale mów dalej!
– Moja matka nagle umarła, zostałam sama, nieszczęśliwa, a Arild był zawsze blisko, gdy potrzebowałam pociechy. Poza tym był bardzo przystojny i ufałam mu.
– Tak – stwierdził Johannes. – Ja także dałem się nabrać. Chciałem dla niego coś zrobić… Ellen, nie trzyj oczu, bo będą cię jeszcze bardziej szczypały.
– Ale ja tak bardzo chcę cię zobaczyć. Tak bardzo teraz potrzebuję bliskości drugiego człowieka. Boję się, Johannes.
– Wszystko będzie dobrze, kochana.
– Kochana? – uśmiechnęła się z goryczą. – Jak cudownie to zabrzmiało.
– Wiele muszę nadrobić, tak bardzo wobec ciebie zawiniłem. Ale wracając do wspomnień… Tak, wierzyłem Arildowi! Dlatego moja niechęć do ciebie nasiliła się, kiedy go zdradziłaś, donosząc na niego policji. Wierzyłem, że mógłbym go uratować, gdybyś tylko najpierw zgłosiła się do mnie.
– Jak mogłabym? Po tym wszystkim co o mnie mówiłeś? Poza tym zapominasz o jednym: Arild nigdy nawet nie wspomniał, że jesteś jego kuratorem. Zawsze utrzymywał, że jesteście kumplami. Prawdy dowiedziałam się dopiero podczas rozprawy. Rozumiesz więc teraz, że pod żadnym pozorem nie mogłam się zwrócić do ciebie.
– Tak, teraz to rozumiem, to było zbyt upokarzające.
Położyła się znów z twarzą ukrytą w dłoniach.
– Johannes – powiedziała tak cicho, że ledwie usłyszał jej głos.
– Tak?
– Nie zdołałbyś go uratować.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Jest jeszcze coś, z czego nie miałam się komu zwierzyć – wyjąkała.
– Możesz zwrócić się z tym do mnie, Ellen.
Zwlekała przez chwilę, a potem zduszonym głosem rzekła:
– Chodzi o to, co znalazłam w piwnicy.
– Listę młodzieży zaopatrującej się w narkotyki? Tak, znaleźliśmy u ciebie notes. Źle cię oceniłem, Ellen. Teraz wiem, że składając donos na swojego męża postąpiłaś słusznie. Nie było innej możliwości.
Zdawała się nie zwracać uwagi na jego słowa o notesie, który tak dobrze ukryła na dnie swojej szafy. Ellen nie miała kompletnie pojęcia o tym, co wydarzyło się w Vanningshavn po jej wyjeździe na Islandię. A teraz bardziej zajmowały ją stare sprawy jeszcze z Siljar.
Potrząsnęła głową.
– Nie, lista to jeszcze nic takiego…
Czekał.
– Czy w piwnicy było jeszcze coś? – zapytał w końcu.
– Tak. Ale nie wiem, chyba nie potrafię o tym mówić nawet teraz.
– Proszę cię, Ellen, wiesz, że możesz mi zaufać, mimo że sprawiłem ci tyle bólu.
Kiwnęła głową, zakasłała i zaczęła powoli:
– Znalazłam niepodważalne dowody na…
– Tak?
– Nie, Johannes. To zbyt okropne!
– Ellen, posłuchaj mnie! Ciągle dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że nie zdołałem uratować Arilda. Ty twierdzisz, że nie można było go uratować. Wyjaśnij mi, dlaczego.
Jej głos brzmiał niewyraźnie.
– Znalazłam dowody na to, że… że on zabił moją mamę.
Przez chwilę siedział jak porażony.
– Chyba nie wiesz, co mówisz?
Ale ona zaczęła wyrzucać z siebie słowa tak szybko, jakby teraz, gdy najgorsze zostało powiedziane, pękła jakaś niewidzialna tama.
– Mama była wspaniałym człowiekiem. Piękna, mądra, niezwykle utalentowana. Upominała mnie delikatnie, bym się nie wiązała z Arildem. Dostrzegła w nim coś, czego ani ty, ani ja nie odkryliśmy. Powiedziała mi tylko, że nie jest taki dobry, za jakiego pragnie uchodzić. Nie chciałam jej jednak wierzyć. Tak bardzo pragnęłam wcielić się w niosącego pomoc anioła. Chciałam być tą, która pomoże biednemu chłopakowi stanąć na nogi i która go nigdy nie zawiedzie. Nie nazywałam tego miłością, bo szybko spostrzegłam, że kieruję się po prostu współczuciem. Poza zauroczeniem jego urodą, oczywiście.
Zatopiła się na moment we wspomnieniach z tamtych czasów. A potem podjęła przerwany wątek:
– Matka była dobrze sytuowana, wiesz. I nagle umarła. To Arild ją otruł. Przez Svartena miał dostęp do różnych prochów. Ciągle potrzebował pieniędzy, dużo pieniędzy. Więc kiedy mama umarła, mógł się ożenić z bogatą spadkobierczynią. A ja bardzo ciężko przeżywałam śmierć matki. Przecież przez wiele lat wychowywała mnie sama i bardzo byłyśmy do siebie przywiązane. Wpadłam wprost w jego otwarte ramiona. Był taki wyrozumiały, dokładnie kogoś takiego wtedy potrzebowałam…
– Co to za dowody? – spytał Johannes zdruzgotany.
– Kiedyś zeszłam do piwnicy po sok. Oparłam się przypadkowo o mur i nagle wysunęła się jedna cegła. Za nią dostrzegłam skrytkę, w której znalazłam notes z listą klientów i jakieś krople, teraz już nie pamiętam jakie, ale nie była to znana nazwa. Obok leżała karteczka z informacją, w jaki sposób podawać je niepostrzeżenie i jakie są skutki ich działania. Mama miała identyczne objawy przed śmiercią. Butelka, którą znalazłam, była prawie pusta.
Wydawała się całkiem wyczerpana wyznaniem tego, co męczyło ją przez trzy długie lata.
– I o tym wszystkim wiedziałaś tylko ty?
– Nie miałam nikogo, komu bym mogła o tym powiedzieć. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się ze spotkania z Olafem. Podświadomie wyczuwałam, że tylko on może uwolnić mnie od tego ciężaru.
– Teraz wszystko rozumiem. Także twoje słowa, że cieszysz się szczęściem Ellinor i Olafa. Jesteś ciągle tą samą szlachetną dziewczyną, jaką wydałaś mi się w dniu, gdy się poznaliśmy. Żałuję, że nie dowierzałem twoim szczerym słowom.
– Słyszałam, że pierwsze wrażenie, jakie odnosimy na widok kogoś nieznajomego, jest zawsze prawdziwe. Ty wydałeś mi się bardzo pozytywny, dlatego poczułam się taka zawiedziona, gdy zwróciłeś się przeciwko mnie.
Wyciągnął do niej rękę, ale zaraz cofnął, przypomniawszy sobie, że Ellen i tak nie może tego dostrzec.
– Ellen, wiem, że słowa nie złagodzą bólu, jaki ci zadałem. Ale czy mógłbym być twoim przyjacielem? Pomagać ci we wszystkich kłopotach?
– Dzięki, teraz naprawdę potrzebuję przyjaciela, więc jeśli jesteś tak miły… – roześmiała się trochę bezradnie. – Nie mam tylko pojęcia, jak zdołam się stąd wydostać.
– Wszystko będzie dobrze – zapewniał gorąco, starając się wykrzesać z siebie optymizm, którego tak naprawdę także jemu brakowało.
Ellen uśmiechnęła się z wysiłkiem:
– W każdym razie bardzo ci dziękuję, że pomogłeś mi na moment zapomnieć o bólu i beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znalazłam. Właściwie na długą chwilę całkiem o tym zapomniałam. I… nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: pomogłeś mi oczyścić stare rany.
– Powinniśmy już dawno zorientować się w tym wszystkim.
– Nie mieliśmy szans. Arild, choć w istocie słaby, wobec nas okazał się naprawdę silny.
– Masz rację. Na swój użytek wymyśliłem pewną teorię: Jeśli na wyspie mieszka stu ludzi, z czego dziewięćdziesięciu dziewięciu to ludzie dobrzy i wyrozumiali, a tylko jeden zły i zepsuty, to i tak właśnie on zwycięży.