Może jeszcze nie wszystko stracone? Wprawdzie te chłystki wiedzą, że nazywa się Svarten, jednak nie mają pojęcia, kim jest naprawdę. Nikt nie zna jego prawdziwych personaliów. Jeszcze ma szansę uciec. Jeśli tylko dostanie się do Rejkiawiku, może wsiąść w samolot lecący na Grenlandię. A stamtąd do Kanady…
Wściekły, że znalazł się w tak beznadziejnej sytuacji, szarpnął się gwałtownie, jakby strach dodał mu sił. Wyrwał się i zawrócił biegiem na teren rozciągający się za „Kościołem”. Zdołał ominąć dziury wypełnione wodą i umknął.
Nadal znajdowali się w strefie podwyższonego niebezpieczeństwa, oddalonej od rejonu wyznaczonego dla turystów.
Desperacja dodała mu skrzydeł i ścigający potrzebowali kilku sekund, by się otrząsnąć z zaskoczenia.
Ruszyli w pogoń, ale uciekinier miał nad nimi przewagę. Odwrócił się, żeby sprawdzić, czy za nim biegną, gdy…
Nie powinien był tego robić. Ku przerażeniu policjantów Svarten nagle zniknął im z oczu. Z rozdzierającym krzykiem wpadł do otworu, który pojawił się nieoczekiwanie pod jego stopami.
Goniący mężczyźni zatrzymali się przy krawędzi – krzyk ofiary brzmiał coraz ciszej, wreszcie gwałtownie ustał. Głęboko w dole rozległ się plusk wody.
– O Boże – wyszeptał Olaf. – Jak my go stamtąd wydostaniemy?
– Nie ma sensu nawet próbować – powiedział młody policjant. – W tym miejscu jest głęboko, a woda osiąga prawie temperaturę wrzenia. Źródła różnią się temperaturami, rozumiecie?
Olaf odwrócił się.
Ellen przespała obiad i kolację. Tak silnie zadziałała tabletka nasenna, poza tym dziewczyna była kompletnie wyczerpana.
Śnił jej się jakiś koszmar o Diabelskich Kotłach, o miłym, nieporadnym Magnusie Pedersenie, który nagle okazał się uosobieniem zła. Zdawało jej się, że nigdy, ale to nigdy stamtąd nie wróci. Wszystko, co przeżyła na jawie poprzedniego dnia, wróciło na nowo w mrocznym śnie, dlatego rzucała się na łóżku i krzyczała rozdzierająco.
Gdy się obudziła, zobaczyła nad sobą twarze przyjaciół. Ellinor, nie wiedząc jak pomóc Ellen, sprowadziła w środku nocy Olafa i Johannesa.
– Już dobrze – powtarzał Olaf swym ciepłym, kojącym głosem. – Wszystko minęło, Ellen. Nic ci nie grozi.
Z trudem łapała powietrze w płuca, szukała po omacku kogoś, do kogo mogłaby się przytulić. Olaf i Ellinor wycofali się więc dyskretnie i Ellen została z Johannesem sama. Johannes miał na sobie tylko spodnie i koszulę, której w pośpiechu nie zdążył zapiąć. Jego skóra była gorąca, ramiona silne i bezpieczne.
Z wolna strach ustępował, Ellen przestała się trząść.
Niechętnie oswobodziła się z objęć Johannesa i popatrzyła na niego.
– Hej! – odezwała się zachrypniętym głosem i uśmiechnęła się. – Dziękuję za pomoc!
– Powiedz, czujesz się na siłach, by porozmawiać trochę ze mną?
– Oczywiście.
Pomógł ułożyć się jej na poduszce, a dziewczyna spojrzała pytająco w jego twarz, jak zwykle pełną powagi.
– Posłuchaj, Ellen… Wcześnie rano wyjeżdżamy z Olafem do Norwegii. Wzywają nas obowiązki, nie jesteśmy tu na wakacjach. Svarten został unieszkodliwiony, tak że nie potrzebujesz się go dłużej obawiać. Musimy złożyć raport i aresztować pozostałych członków narkotykowej mafii.
– W takim razie jedziemy z wami – rzuciła pośpiesznie.
– Nie, wrócicie razem z wycieczką, szkoda, żeby przepadły wam bilety. Za dwa dni się spotkamy.
– Ale ja muszę stąd wyjechać. Chcę wrócić do domu, do mojego przytulnego mieszkania, i trochę odpocząć. Jestem kompletnie wyczerpana fizycznie i psychicznie.
Popatrzył na nią. Jego zielone oczy błysnęły jakoś dziwnie w świetle lampy.
– Zielonooki Potwór – mruknęła jakby nieobecna duchem.
– Co mówisz?
– Tak cię nazywałam w myślach. Bo wiesz, tak naprawdę, to nigdy nie przestałam o tobie myśleć.
W tej samej chwili zobaczyła swe odbicie w lustrze.
– Jak ja wyglądam. Mam oczy jak królik!
– Zaczerwienienie zniknie w ciągu kilku dni, nie przejmuj się. Ale posłuchaj, Ellen, muszę ci powiedzieć o czymś, czego nie wiesz.
– Czy stało się coś jeszcze?
– Niestety, Goggo, to znaczy Ågot Lien, nie żyje, została zamordowana przez Bjarnego Lange i jego pomocnika.
– Co ty opowiadasz? – wyszeptała zastygłymi wargami, a jej oczy rozszerzyły się ze strachu.
– To się stało tego wieczoru, kiedy pojechałyście z Ellinor do Oslo. Gdybyś została w domu do następnego dnia, jak wcześniej planowałyście, przeżyłabyś potworny szok.
– O czym ty mówisz? – przełknęła głośno ślinę.
Zastanawiał się, jaką dawkę dramatycznych wieści dziewczyna jest w stanie znieść. Wydawała się taka drobna i bezradna, kiedy tak leżała, wpatrując się w niego napuchniętymi i zaczerwienionymi oczyma, a przy tym taka słodka. Z trudem oderwał od niej wzrok
– Zamordowali ją na strychu, tuż przy wejściu do twego mieszkania. Chodziło im o to, by winą obciążyć ciebie.
Długą chwilę nie pojmowała, o czym on w ogóle mówi. Ale gdy w końcu prawda do niej dotarła, wyciągnęła rękę, którą Johannes delikatnie ujął w obie dłonie.
– Wiem, że nie jest to najlepszy moment, by mówić ci o tym, ale nie mamy pojęcia, co zrobić z tobą, kiedy wrócisz z wycieczki. Zależało mi jednak, żeby cię na to przygotować.
Pokiwała niemo głową.
Wiedział, że Ellen jest silna, mimo że wyglądała tak, jakby byle powiew wiatru mógł ją zmieść.
– Czy masz się gdzie zatrzymać? – spytał cicho. – Przypuszczam bowiem, że będziesz się bała…
– Ależ nie, wrócę do siebie – oznajmiła, po raz kolejny zaskakując go swą siłą charakteru. – W każdym razie na kilka dni. Wiesz… – urwała.
– Co chciałaś powiedzieć?
– Wydaje mi się, że byłoby nie fair wobec Goggo, gdybym bała się tam mieszkać, tylko dlatego, że ona tak tragicznie tam zginęła. To prawda, że zachowywała się obrzydliwie, ale wiesz, mnie zawsze było jej żal. Człowiek, który tak postępuje, z całą pewnością ma kłopoty z samym sobą. Zresztą ja również nie zawsze byłam dla niej miła. Zapewne będę się przemykać pośpiesznie przez korytarz do mego mieszkania, ale kilka dni jakoś wytrzymam. Potem…
– Zamierzasz wrócić do Siljar? – spytał cicho.
– Właśnie o tym myślałam. Nie wiem, Johannes.
– Twój dom został podzielony na mieszkania dla kilku rodzin, więc to może trochę potrwać…
– Rozumiem. Nie mam zamiaru nikogo wyrzucać na bruk.
Johannes wyraźnie zmagał się ze sobą, jakby chciał coś wyznać. W końcu rzekł niepewnie:
– Mieszkam w dużym mieszkaniu na przedmieściach Oslo. Jest źle umeblowane i wydaje się jakieś takie gołe. Mogłabyś się wprowadzić, zabrać ze sobą swoje piękne meble i rzeczy. Pracę na pewno gdzieś znajdziesz. O ile nie zechcesz znów zająć się tkaniem.
Twarz Ellen rozjaśniła się na dźwięk ostatniego słowa, ale po chwili rzekła:
– Nie, Johannes, nie mogę się wprowadzić do samotnego mężczyzny. Nie wypada – dodała, wyraźnie ubawiona tym staroświeckim słowem.
– Chyba masz rację. Żadne z nas nie hołduje zbyt swobodnym obyczajom. Z drugiej jednak strony… chyba nie pozwolimy na to, żeby Arild zwyciężył? On chciał nas rozdzielić i udało mu się.
– Tak – zamyśliła się Ellen. – Udało mu się to tak znakomicie, że mam spore obawy przed kontynuowaniem znajomości z tobą. Ciągle jeszcze mnie przerażasz. Pomyśl, co będzie, jeżeli kiedyś w przyszłości nabierzesz podejrzeń, że cię zawiodłam lub że kłamałam, chociaż to wcale nie będzie prawdą? Wówczas obudzi się na nowo ta gorycz i nienawiść, prawda?
Spuścił wzrok.