Johannes Hallar poruszył się.
– Czy długo byliście małżeństwem, kiedy zdecydowałaś się na ten szokujący krok? – zapytał Olaf.
– Dwa miesiące. Dwa pełne upokorzenia i gorzkich łez miesiące. A przecież wtedy jeszcze nie wiedziałam, że rozpowiada wszem i wobec łzawe historie o tym, jaka jestem dla niego niedobra, oziębła i skąpa. Twierdził, że chowam przed nim pieniądze, i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze wymyślał. Z każdym dniem nabierałam przekonania, że decyzja o małżeństwie była okrutną pomyłką. Mój mąż przejawiał niechęć do jakiejkolwiek pracy i… Ech, dajmy temu spokój, to już bez znaczenia. Ale dopiero kiedy dokonałam w piwnicy tego wstrząsającego odkrycia, zdecydowałam się na działanie.
– Oskarżyłaś swego męża o zaopatrywanie miejscowej młodzieży w narkotyki. Całą osadę ogarnął wtedy prawdziwy amok. Ludzie skierowali swą niechęć i agresję przeciwko tobie, bo on tak skutecznie karmił ich kłamstwami, że uważali go za chodzącą niewinność.
– Tak, skąd o tym wiesz?
– Przeprowadziłem po wszystkim dochodzenie na własną rękę. Poza tym byłem w Siljar w ostatnim dniu rozprawy. Nazajutrz zamierzałem się z tobą skontaktować, ale zniknęłaś. Mnie, jako człowiekowi z zewnątrz, łatwiej było ustalić prawdę. Mieszkańcy osady bez zastrzeżeń uwierzyli w wersję zdarzeń Arilda.
Gerd uścisnęła Olafowi dłoń i rzekła:
– Dzięki, Olafie! Dobrze mi to zrobiło. Wszyscy, a przede wszystkim… – urwała, kierując spojrzenie na Hallara, i dodała co innego, niż zamierzała: -…a przede wszystkim policja uważała, że kieruje mną pragnienie odwetu, gdyż Arild miał romans z jakąś dziewczyną z sąsiedztwa. Tymczasem ja w ogóle nie miałam pojęcia, że mnie zdradzał. Dowiedziałam się o tym dopiero podczas rozprawy.
– Nawet prasa zarzucała ci brak serca. No, oczywiście nie wprost. Pisano, że robisz z igły widły, że powinnaś skierować myśli swego męża na jakieś pozytywne tory, a nie rzucać takie kalumnie. Pamiętam dokładnie te artykuły, bo czytając je, strasznie się denerwowałem.
– Ale nie kwestionowano całkiem powiązań Arilda z handlarzami narkotyków. Tymczasem ludzie twierdzili, że wyssałam tę historię z palca po to, żeby się zemścić. Nie było bowiem żadnych dowodów – rzekła Ellen z goryczą.
– W czasie procesu utrzymywałaś, że chodzi ci wyłącznie o uratowanie młodzieży. Jednak nikt z przesłuchiwanych uczniów nie potwierdził, że Arild dostarczał im narkotyki. Ani jedna osoba nie wystąpiła w twojej obronie.
– Zgadza się. Koronnym argumentem przeciwko mnie było twierdzenie, że chcę oczernić młodych ludzi z dobrych domów. Tymczasem ja pragnęłam ich uratować. I wydaje mi się, że to się udało.
– Mimo że kosztowało cię to utratę honoru, pozycji, wszystkiego. Wierzę ci, Ellen. Słuchaj, zanim zacznę cię wypytywać o sam proces, chciałbym wiedzieć, jak się do ciebie zwracać: Ellen czy Gerd?
Zamyśliła się.
– Nigdy nie przyzwyczaiłam się do mojego nowego imienia. I chociaż nie mogę od razu z niego zrezygnować, sądzę, że powinieneś mnie nazywać Ellen. Należysz do innej części mojego życia.
– Czy nigdy nie staniesz się na powrót Ellen Ingesvik?
– Mam wielką nadzieję, że kiedyś to nastąpi, ale nie wiem kiedy. To zależy, jak długo jeszcze będę musiała się ukrywać. Ale chyba zbliża się koniec.
Zabrzmiało to nieco ponuro. Czy miała na myśli koniec ucieczki, czy koniec swojego życia, zastanawiał się Olaf.
Poprosiła nieśmiało o tabletki od bólu głowy. Olaf nie miał, więc inspektor Hallar podniósł się z sofy i podszedł do Gerd. Dziewczyna spojrzała mu w twarz, kiedy stanął nad nią taki surowy i odpychający. Po raz pierwszy naszła ją myśl, że jako mężczyzna może wydawać się pociągający. W niej jednak wzbudzał jedynie negatywne uczucia.
– Są mocne – powiedział krótko i podał jej tabletkę.
Ciepło jego dłoni wprawiło ją w osłupienie. Zawsze myślała, że jest z lodu do szpiku kości.
– Dziękuję – mruknęła, choć tak naprawdę nie miała za co mu dziękować.
ROZDZIAŁ III
Ellen spojrzała na szczerą, lecz stanowczą twarz Olafa.
– A więc byłeś na sali sądowej w dniu ogłoszenia wyroku i słyszałeś pogróżki, jakie Arild rzucił mi w twarz?
– Tak, słyszałem, stałem blisko. Pamiętam, jak przechodząc obok ciebie wycedził przez zęby: „Pożałujesz, Ellen! Będziesz żałować do kresu życia, które zakończysz wcześniej, niż przypuszczasz. Znajdę cię nawet na końcu świata!” Nie zabrzmiało to bynajmniej jak żart.
Wzdrygnęła się.
– Byłam śmiertelnie przerażona. Drżałam na myśl o dniu, kiedy Arild zostanie zwolniony z więzienia. I dlatego postanowiłam uciec. Zmieniłam nazwisko, przestałam tkać. Strasznie tęskniłam do tego zajęcia, ale wolałam nie ryzykować. Zbyt łatwo rozpoznać mnie po technice. Nie miałam poza tym odwagi zaprzyjaźnić się bliżej z jakimkolwiek mężczyzną. Przecież nadal jestem żoną Arilda. Jak mogę wystąpić o rozwód, nie podając swego adresu? Ech, to wszystko jest beznadziejne…
– Arild nie żyje już od dwóch lat, Ellen – powiedział Olaf, a jego twarz złagodniała.
– Co?!
– Ktoś przemycił mu do celi narkotyki zmieszane z trucizną.
Długą chwilę Ellen nie mogła pojąć, co to właściwie znaczy.
– Arild nie żyje? Nie wiedziałam, nie utrzymywałam kontaktu z nikim z naszej osady. Ale w takim razie…
– Nie działał sam – wtrącił cicho Olaf. – Miał dwóch wspólników.
– Tak, wiem – potwierdziła Ellen żałośnie.
Pamiętała doskonale pierwszy dzień rozprawy. Rano ścięła się z komisarzem Hallarem.
„Dlaczego nie chcesz dać chłopakowi jeszcze jednej szansy?” pytał z gniewem w głosie. „Nie ma ani jednego dowodu na to, że rozprowadzał narkotyki. A przysięga, że jest niewinny. Dlaczego się uparłaś, by go posłać za kratki?”
Ellen milczała, z trudem powstrzymując się od płaczu. Hallar odszedł w końcu, rzucając na pożegnanie garść szyderczych słów. Potem w sądzie Arild wpadł w histerię, kiedy zadano mu kilka podchwytliwych pytań, na które nie potrafił odpowiedzieć. Zaczął wykrzykiwać, że jest niewinny, a Ellen zapewne pomyliła go z jego kuzynem Bjarnem Lange. W końcu Arild się załamał i zaczął sypać. Ujawnił, że miał dwóch wspólników: kuzyna Bjarna, którego natychmiast aresztowano, i wielkiego rekina branży narkotykowej Otto Svartena, którego, jak wspomniał Olaf, do tej pory nie zdemaskowano. Następnego dnia Ellen nie zjawiła się w sądzie, ale przeczytała w gazetach, że Bjarne pogrążył Arilda, zrzucając na niego całą winę. Aresztowano ich obu. Mimo że nie znaleziono dowodów na to, że Arild dopuścił się przestępstwa w ich osadzie, zgromadzono dostatecznie długą listę wykroczeń, by skazać zarówno jego, jak i Bjarnego, na kilka lat. Inspektor Hallar wówczas się na nią wściekł. „Czy potrzebne było grzebanie w przeszłości, kiedy chłopak zaczął nowe życie?” pytał, a Ellen nie mogła nic powiedzieć na swą obronę.
Kiedy tak biła się z myślami, Olaf wyraził na głos, to co czuła:
– Wiesz dobrze, że to nie przez ciebie Arild otrzymał wyrok. Ty jedynie zwróciłaś uwagę policji na niebezpieczny proceder mający miejsce w Siljar, ale obaj oskarżeni zostali skazani za przestępstwa, które im udowodniono.
– Co z tego? I tak chcą się na mnie zemścić za to, że im pokrzyżowałam plany i zniszczyłam rynek zbytu. Przypuszczam, że to właśnie kuzyn Arilda i ten tajemniczy Svarten usiłują mnie teraz dopaść, prawda?
– Tak, ale mężczyzna, który mieszka w hotelu na przedmieściu, to nie jest Svarten, tylko jakiś typek spod ciemnej gwiazdy, bez większego znaczenia w branży narkotykowej. Notowany w naszych kartotekach. Svarten dobrze się ukrywa, wiemy jednak, że to on stoi za tym wszystkim. Słyszeliśmy, jak ci dwaj podczas rozmowy telefonicznej wymienili jego nazwisko.