Na myśl o mężczyznach Kate ogarnęły nudności. Wszystkie drogi prowadzą do łóżka, pomyślała gorzko. Wprawdzie Alex był bardziej wyrafinowany, ale mimo to groźny. A przecież ona właśnie leżała w jego łóżku.
Odrzuciła narzutę, spuściła stopy na podłogę i usiadła. Wtem poczuła kolejną falę nudności Chciało się jej wymiotować. Mimo to podniosła się o własnych siłach.
– Dlaczego wstajesz? Wyglądasz okropnie.
– Umyję się. Mogłabyś mi podać torebkę, Jan?
– Proszę. Zawołaj mnie w razie potrzeby. Opierając się o kredens, Kate dowlokła się do łazienki. Na widok lustrzanego odbicia wymęczonej twarzy, wykrzywiła się z niechęcią. Jej włosy były w nieładzie, a tusz do rzęs ściekał po policzkach ciemnymi strużkami. Mimo iż zmyła makijaż mydłem, skóra pozostała ziemista i obrzmiała. Zmęczenie sprawiło, że wyeksponowały się piegi na policzkach i ostra linia nosa. Kate wyglądała teraz wyjątkowo nieatrakcyjnie. Mimo to nie zrobiła sobie świeżego makijażu. Nie czuła takiej potrzeby. Nie musiała być ładna.
Wyjęła z torebki szczotkę do włosów i przeczesała złocistorude pukle. Żałowała, że nie wzięła ze sobą żadnych spinek. Niestety, nie miała też pasty do zębów. Musiała jednak jakoś zlikwidować kwaśny smak w ustach, więc ośmieliła się zajrzeć do toaletki w łazience Daltona.
W szufladzie znajdował się komplet przyborów, potrzebnych kobiecie do pielęgnacji ciała, a więc: podkład pod makijaż, mleczko kosmetyczne, chusteczki jednorazowego użytku, wsuwki, żel do kąpieli, a nawet szczotka do włosów i grzebień. Alex Dalton najwyraźniej dbał o wygodę kobiet, które odwiedzały go na jachcie. Kate zaczęła się zastanawiać, ile z nich znalazło się w jego łóżku, a potem korzystało z tych kosmetyków. Po chwili wahania wyjęła z szuflady wsuwki do włosów, którymi umocowała skromny warkocz.
W kolejnej szufladzie znalazła bogaty wybór mydeł, past do zębów i fabrycznie opakowanych szczoteczek. Pomyślała, że nic złego się nie stanie, jeśli przywłaszczy sobie jedną z nich. Kiedy umyła zęby, od razu poczuła się lepiej. Przejrzała się jeszcze w lustrze i wróciła do pokoju.
Jan smutno spoglądała przez luk. Kate wzięła głęboki oddech, próbując zahamować kolejny napływ nudności.
– Pewnie będą szukać… jego ciała – stwierdziła Kate, próbując opanować drżenie głosu.
– Tak – mruknęła Jan.
– Dołączę do reszty.
– Alex będzie bardzo niezadowolony.
– Nie jestem jego niewolnicą – odparła Kate i pomaszerowała w kierunku drzwi.
Kiedy weszła do salonu, wszyscy zwrócili ku niej pełne pogardy spojrzenia. Wśród zebranych jednak nie dostrzegła Alexa.
– No, proszę. Nasza biedna wdowa wreszcie raczyła się pojawić – kąśliwie skomentowała Fiona. – Sprytna sztuka. Odczekała, aż pójdzie sobie policja.
– Zamknij się, Fiona – przestrzegł żonę Bob.
– Nie ma przy sobie potężnego opiekuna, biedactwo – odszczeknęła. – Mogę mówić, co mi się tylko podoba.
Nagle u szczytu schodów pojawił się Alex. Towarzystwo zamilkło. Dalton zmienił sportową odzież na lekką marynarkę i świetnie skrojone spodnie. Roztaczał wokół siebie aurę bezwzględnej i autorytarnej władzy. Przebiegł wzrokiem po zgromadzonych w salonie. Na koniec zatrzymał spojrzenie na wciśniętej w kąt Kate. Zmarszczył brwi i, ignorując innych, podszedł do niej.
– Prosiłem cię, żebyś została w łóżku – skarcił łagodnie, przyglądając się jej bladej twarzy. – Nie wyglądasz najlepiej. Nie powinnaś była wstawać. Nie masz tu nic do roboty. Chodź, zaprowadzę cię z powrotem do sypialni.
Wsunął dłonie pod jej ramiona. Kate zesztywniała. Intymny dotyk podziałał na nią wręcz odpychająco. Zdawała sobie sprawę z tego, że milczenie obserwujących całą tę scenę gości wyraża naganę dla niej i jej lekceważenie. Wymyślili sobie, że ona i Alex mają romans i nic już nie było w stanie przekonać ich, że tak nie jest. Resztką sił postąpiła krok do przodu, demonstrując, że poradzi sobie sama.
– Dam sobie radę. Dziękuję ci. Jesteś bardzo miły, Alex, ale nie ma potrzeby, żeby traktować mnie jak inwalidkę.
Fiona spojrzała na Kate z pogardą i ostentacyjnie parsknęła. Następnie zerknęła na Boba. Jego twarz zdradzała naganę zachowania żony. Patrzył na nią z odrazą i niechęcią.
Alex przebiegł wzrokiem po gościach, po czym ponownie zwrócił się do Kate:
– Nikt nie zaproponował ci, żebyś usiadła i napiła się czegoś? Czy ktoś w ogóle próbował cię pocieszyć?
Kate oblała się rumieńcem. Było jej wstyd przyznać się, że nikt że znajomych Scotta nie pofatygował się nawet, żeby odezwać się do niej choć słowem. Zmieszało ją także zachowanie samego Alexa, który bez skrupułów obnażył przykrą prawdę.
– Kate dopiero co weszła, Alex – wtrącił Terry Jessell, tłumacząc się nerwowo.
Alex nie zwrócił na niego uwagi. Ujął Kate za łokieć i zaprowadził ją do fotela. Poczucie bezradności i osłabienie sprawiły, że z radością zagłębiła się w miękkim siedzeniu. Alex najwyraźniej wyróżniał ją na tle towarzystwa i stawał po jej stronie.
Na schodach pojawił się członek załogi Daltona.
– Wszystko w porządku? – zapytał Alex.
– Tak jest. Zaraz możemy ruszać.
W salonie rozległo się grupowe westchnienie ulgi. Alex odczekał chwilę, po czym oświadczył:
– Będziemy opuszczać jacht małymi grupami, żeby nie utrudniać poszukiwań ciała. Ponton zrobi dwa kursy. Najpierw popłyną Chardwayowie i państwo Lister. Terry, ty i żona poczekacie na Kate i na mnie. – Dalton skinął na majtka. – Darrell, proszę, rozdaj państwu drinki. Za kilka minut będzie też kawa i herbata.
Słowa Alexa zawisły w powietrzu jak wyrok. Nikt nie śmiał się mu sprzeciwić. Przysunął krzesło do fotela, w którym odpoczywała Kate i skupił na niej wzrok. Ona zaś, próbując uniknąć jego spojrzenia, zaczęła przyglądać się dłoniom.
– Powinnaś zrezygnować z dumy na rzecz zdrowego rozsądku, Mary Kathleen – powiedział łagodnie.
Kate rzuciła mu zmęczone spojrzenie.
– Sądzę, że najrozsądniejszą rzeczą, jaką mogę zrobić, będzie rozmowa z policją.
– Słyszałaś, co przed chwilą powiedziałem. Poza tym umówiłem się z policją, że będą z tobą rozmawiać dopiero jutro rano.
Terry Jessell zadzwonił do rodziców Scotta i wyjaśnił im okoliczności jego śmierci. Tak więc dzisiaj jeszcze nie musisz zaprzątać sobie głowy żadnymi obowiązkami.
– Bardzo miło, że się o mnie troszczysz, Alex, ale moim obowiązkiem jest skontaktować się z rodzicami Scotta – odparła twardo.
– Nie jesteś nic winna Scottowi.
– Ale jego rodzicom tak.
– Oni tylko obarczą cię winą za ten wypadek i będą od ciebie oczekiwać, że podzielisz ich żałobę.
– Wyciągasz za daleko idące wnioski.
– Masz zamiar zamartwiać się wraz z nimi?
– Nie o to chodzi.
– No to zapomnij o całej sprawie. I tak nikt nie doceni twojego żalu. Przeżyłaś już zbyt wiele. Nie rób ze śmierci Scotta tragifarsy. Nie bądź hipokrytką. Wasz związek dobiegł końca.