– Nie. Nie mam dzieci. A więc ty uważasz, że Alex Dalton będzie zainteresowany małżeństwem i gromadką potomstwa, tak? – zapytała z drwiną.
– Nigdy nie wiadomo. Ty masz na niego wpływ, Kate.
– Czyżby? Powiem ci prawdę, Jan. On mnie przeraża.
– Dlaczego?
– Nie wiem. Czuję się przy nim tak, jakbym była kukłą w jego dłoniach. Już i tak Scott wystarczająco długo mnie wykorzystywał. Teraz wreszcie muszę stanąć na nogi. Znudziło mi się bycie zabawką i sługą. Muszę się nauczyć być sobą.
Jan spojrzała na Kate jak na wariatkę.
– Założę się, że Alex Dalton chce się z tobą związać. Nie widzę przeszkód, żebyś kontrolowała całą sytuację. Nie musisz od niego przyjmować niczego, czego nie chcesz. Kate uśmiechnęła się znacząco.
– Każdy, kto tylko spróbuje nim manipulować, prędzej czy później wpadnie w pułapkę, przez siebie zastawioną. A ja mam zamiar trzymać się z dala od podobnych rozgrywek.
– No, nie wiem. W każdym razie, Kate, uważam, że nie zaszkodziłoby spróbować. Pomyśl o jego pieniądzach.
Nie podtrzymała tego tematu. Uznała, że i tak Jan Lister nie jest w stanie jej zrozumieć. Wszystkich znajomych Scotta cechowała jedna wspólna rzecz – nieustanna myśl o pieniądzach. Jan najwyraźniej odwiedziła ją, powodowana ciekawością, czy ma zamiar starać się o względy Daltona. Kate zręcznie wymigała się od rozmowy, wymieniły tylko jeszcze kilka uwag na temat pogrzebu i odprowadziła Jan do drzwi.
Po jej wyjściu rozpakowała zakupy. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła mrożoną pizzę, frytki i pastę mięsną, kolejne ciasto i biszkopciki. Nic dziwnego, że Jan zawsze narzekała na nadwagę, skoro preferowała taką kaloryczną i niezdrową dietę. Mimo to Kate doceniła jej inicjatywę. I tak już lodówka świeciła pustkami po przyjęciu Scotta, na które wydała fortunę.
Znowu zadzwonił dzwonek. Kate zerknęła na zegar. Za godzinę mieli przyjść rodzice Scotta. W nadziei jednak, że przyszedł Terry Jessell, pośpieszyła do drzwi.
– O! Zastałam cię w domu – złośliwie przywitała się Fiona Chardway. – Nie musisz się ukrywać. Nie ugryzę cię.
– Czego chcesz? – oschle zapytała Kate. W oczach Fiony pojawił się cień strachu, a w głosie nuta usprawiedliwienia.
– Wiem, że nie masz dla mnie czasu, ale mam do ciebie ważną sprawę. Pozwól mi wejść. Chciałabym z tobą porozmawiać. To bardzo pilna i osobista sprawa.
Kate nie potrafiła sobie wyobrazić, co też tak ważnego przygnało Fionę do jej domu. Niemniej wpuściła ją do środka. Fiona usiadła, zapaliła papierosa i unikając spojrzenia w oczy Kate, wypuściła nerwowo kilka dymków.
– Powiem prosto z mostu. Swego czasu napisałam do Scotta parę listów. Nie wiem, czy je zniszczył, czy nie. W każdym razie w jego biurze ich nie ma. Sprawdziłam. Gdyby natknął się na nie Bob… Przypuszczam, że będziesz chciała, żeby mój mąż przejrzał papiery Scotta. Czy mogłabyś… wcześniej sprawdzić, czy nie ma wśród nich czegoś kompromitującego mnie? Mimo wszystko Bob jest moim mężem.
– A Scott był moim. Czy kiedykolwiek przyszło ci to do głowy? – Kate zapytała z wyrzutem, wspominając upokorzenia, które przyszło jej znosić z powodu niewierności męża.
– Och! Nie udawaj niewiniątka – parsknęła Fiona. – Scott nie szukałby rozrywki poza domem, gdyby był zadowolony ze swojego małżeństwa. Zresztą, teraz pocieszysz się Alexem Daltonem. W sumie te listy i tak już nie mają dla ciebie znaczenia, natomiast mnie mogą zaszkodzić. Nie chodzi o to, że przejmuję się Bobem, ale mam z nim dwójkę dzieci, na które on łoży pieniądze. Nawet wtedy, gdy się upija.
Kate nagle uświadomiła sobie, że największą głupotą byłoby zaangażowanie Boba Chardwaya jako swojego adwokata.
– Nie ma powodu do obaw, Fiono. Bob nigdy nie zobaczy tych listów. Wezmę sobie innego adwokata.
– Och! Nie bądź śmieszna – syknęła. – Bob wie o wszystkich interesach Scotta. Proszę cię tylko o to, żebyś…
– Dość tego. – Kate podniosła się z miejsca. – Przyjmij do wiadomości, że od tej chwili nie jesteś mile widziana w tym domu.
Fiona wstała z obrażoną miną.
– Przypuszczam, że to Alex załatwił ci jakiegoś sprytnego adwokata. Ten facet nie traci czasu.
– Jeżeli jeszcze raz usłyszę, że łączysz moje imię z Daltonem, wyślę te listy twojemu mężowi. A teraz wynoś się stąd!
Fiona prychnęła i bez słowa wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi. Na myśl o tej zdemoralizowanej kobiecie Kate zrobiło się niedobrze. Mając jednak na uwadze czekającą ją rozmowę z Sheilą i Harrym Andrews, pozbierała się i poszła na górę przyszykować się do przyjęcia gości.
Na szczęście tuż po wejściu rodziców Scotta zjawił się pracownik zakładu pogrzebowego, którego obecność zaoszczędziła Kate wygłaszania pełnych hipokryzji wyrazów współczucia. Po przykrej rozmowie z Fioną poczuła, że nic jej nie zmusi, żeby rozpaczać razem z teściową, która w strumieniu łez wyliczała zalety zmarłego syna. Szczegóły dotyczące jego śmierci wywołały u Sheili jeszcze większą histerię, tak więc po ustaleniu warunków pogrzebu Kate zaproponowała teściowi, żeby zabrał żonę do domu.
Kiedy odprowadziła ich do drzwi, przy wejściu pojawił się Terry Jessell. Na jego widok Kate rozpromieniła się, bowiem mogła uniknąć obowiązku serdecznego żegnania się z teściami, co też byłoby pewną hipokryzją z jej strony.
– Chyba powinnaś wypić drinka, Kate – stwierdził Terry, wchodząc do środka.
– Chyba tak – przyznała ze znużeniem.
– Usiądź i odpocznij. Ja coś przygotuję.
– Dzięki, Terry. Jestem ci wdzięczna, że wyręczyłeś mnie i powiadomiłeś rodziców o śmierci Scotta.
– To okropne. Biedny Scott. – Terry pokręcił głową i zajął się przygotowywaniem drinków.
Kate przymknęła ciążące jej ze zmęczenia powieki. Próbowała się skupić na tym, o co chce zapytać Terry'ego. Kiedy usłyszała, że nadchodzi, otworzyła oczy. Wręczył jej szklankę whisky i usiadł naprzeciwko.
– Faktem jest, Kate, że ten drań… Yy… Scott i ja liczyliśmy na to, że Dalton podpisze z nami kontrakt. A tu rano okazało się, że nic z tego – rzekł, unikając bezpośredniego spojrzenia. – Pewnie wiedziałaś, że stąpamy po cienkim lodzie. A teraz już nie zostało nic do podziału. Sam ledwo powiążę koniec z końcem, żeby spłacić zadłużenie w banku. Pewnie chcesz zatrudnić księgowego, żeby przejrzał papiery?
– Myślałam, że ty mi w tym pomożesz.
– Nie, Kate – wycofał się Terry. – Byłoby nieetyczne, gdybym zaangażował się do tej pracy. W końcu pracowaliśmy razem. Musisz wynająć kogoś, kto będzie reprezentował twoje interesy. Poza tym nie wiem nawet, czy Scott był ubezpieczony.
– Ja też nie – westchnęła.
– Cóż, powinnaś przejrzeć jego papiery sama albo poprosić o to Boba. On na pewno ci pomoże. Po to zresztą jest prawnikiem. Ja po prostu nie chcę się wtrącać w wasze sprawy. Sam mam na głowie kupę własnych problemów – dodał i poczerwieniał, świadom tego, jak mało elegancko zabrzmiały jego słowa.
– Tak. Dzięki za szczerość, Terry. Przynajmniej wiem teraz, że nie mogę na tobie polegać.
– Być może wyraziłem się zbyt dosadnie – zaczaj się tłumaczyć.
– Zamierzasz przyjść na pogrzeb i nieść trumnę Scotta?
– Oczywiście – odparł. – Będę się czuł zaszczycony.
– Łatwo sprawić, żebyś czuł się zaszczycony. – Kate odstawiła szklankę i podniosła się z miejsca. – Cóż, Terry. Miło, że wpadłeś. Zakładam, że będziesz w pełni współpracował z moim księgowym.
Terry pośpiesznie wstał z krzesła.
– Śmiem powiedzieć, że Alex Dalton może z ciebie zrobić interesującego partnera – rzekł z wyraźną ulgą w głosie.