Potem rozparła się wygodnie w fotelu ze szklanką sherry w ręku i zaczęła myśleć o przyszłości. Nie miała ochoty robić kariery zawodowej. Nigdy nie była typem kobiety sukcesu. Jej odwieczne marzenie wiązało się nieodłącznie z posiadaniem kochającej rodziny… z gromadką wesołych, szczęśliwych dzieci. Nie zachwycała jej jednak perspektywa pisania na maszynie do końca życia. Rozejrzała się po salonie. Ten dom nie mógł już zapewnić jej komfortu i zadowolenia. Trzeba go było jak najprędzej sprzedać, a za uzyskane pieniądze spłacić potężne długi.
Właśnie zamierzała dolać sobie sherry, kiedy zadzwonił dzwonek przy drzwiach. Nie miała ochoty przyjmować teraz gości, ale przenikliwy dźwięk dzwonka nie dawał jej spokoju. Ukradkiem spojrzała przez firanki na ganek. Przy chodniku przed domem stało zaparkowane zielone lamborghini Daltona. Kate odetchnęła z ulgą, że nie jest to żaden z fałszywych żałobników. Niemniej i towarzystwo Alexa nie było teraz czymś pożądanym. Zrezygnowana, podeszła w końcu do drzwi.
Alex spojrzał na jej strój z rozbawieniem.
– Widzę, że pogrzeb się już skończył.
– Nie widziałam cię na cmentarzu – skomentowała ironicznie.
– Można o mnie powiedzieć wszystko, Mary Kathleen, z wyjątkiem tego, że jestem hipokrytą.
Minął ją i, nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. Kate zamknęła drzwi i wskazała mu ręką wejście do salonu.
– Piję drinka. No, przynajmniej piłam, dopóki mi nie przeszkodziłeś.
– Chętnie dołączę do ciebie. Usiadł w fotelu, obserwując ruchy Kate, kiedy nalewała mu drinka.
– Wiesz, co? Doskonale stroją cię podkoszulki – zauważył z aprobatą.
Kate zapłoniła się, uświadamiając sobie nagle, że zdjęła biustonosz, kiedy przebierała się z żałobnej odzieży.
– Nie spodziewałam się gości. Po co przyszedłeś, Alex?
– Zabrać cię na obiad. Tradycyjnie skrojony garnitur Alexa dodawał mu powagi i wiarygodności. Mieszanka tych wrażeń tym bardziej uderzyła Kate, że podobnych cech nigdy nie doszukała się w Scotcie. Stwierdziła, że jeśli kiedykolwiek postanowi wyjść za mąż, będzie szukać w mężczyźnie właśnie solidności i uczciwości.
– Nadal masz ochotę się ze mną ożenić? – zapytała beznamiętnie.
– Po to między innymi zapraszam cię na obiad – odparł, bacznie przyglądając się reakcji Kate.
– Zawrzemy umowę, tak? Dojdziemy do porozumienia, którego warunków będziemy przestrzegać? – upewniała się, przysłuchując się własnym słowom.
– Tak jest.
– Dobrze. W takim razie jedźmy na obiad i omówmy warunki umowy. Ale jedno zastrzegam sobie od razu: żadnego seksu przed ślubem. Zrozumiałeś, Alex?
– Rozumiem doskonale – odparł z sardonicznym uśmiechem. Nie ufasz mojemu słowu, prawda?
– Przeszłam twardą szkołę i nic już nie jest w stanie mnie zdziwić – westchnęła. – Wcale nie byłabym zaskoczona, gdybyś zrobił ze mnie jedynie swoją nałożnicę.
– Mogę poczekać z seksem do momentu zalegalizowania naszego związku, ale potem, Kate, będziesz dzielić ze mną łóżko każdej nocy, aż do końca życia. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno.
– Skoro obydwoje doszliśmy do wniosku, że zależy nam na posiadaniu rodziny, to nie widzę powodów, dla których miałoby być inaczej – odparła chłodno, choć poruszyła ją bezwzględność w głosie Alexa.
W momencie podejmowania niespodziewanej dla niej samej decyzji o ponownym zamążpójściu, Kate nie myślała o życiu intymnym. Kierowała się wyłącznie pragmatycznymi pobudkami. Miała już dwadzieścia osiem lat i niewiele czasu, żeby rodzić dzieci. O miłości już nawet nie marzyła. Alex nie tylko mógł dać jej potomstwo, ale także zadbać o ich należyte wychowanie. Ta myśl zdławiła jej fizyczną niechęć do niego. Po doświadczeniach ze zdradzającym ją Scottem, trudno było ją przekonać o wierności mężczyzn.
Wmawiała sobie uparcie, że jest jeden przekonujący powód, dla którego podjęła decyzję o poślubieniu Alexa. Potomstwo. Chociaż nie była zakochana w Aleksie, to jednak myśl o dzieciach, na które mogłaby przelać długo tłumioną miłość, dodawała jej skrzydeł. Skoro nie angażowała się emocjonalnie w związek z Daltonem, nie był on w stanie zranić jej w taki sposób, jak niegdyś Scott. To następna zaleta, pomyślała, utwierdzając się w przekonaniu, że postępuje słusznie.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
– Od tej chwili jesteście mężem i żoną.
Kate przełknęła ślinę i uniosła głowę. No więc stało się. Znowu była mężatką.
– Proszę się tu podpisać, pani Dalton.
Udzielający ślubu urzędnik podał jej wieczne pióro. Kate wzięła je i z pełną koncentracją wypełniła puste miejsce.
– Panie Dalton?
Alex zamaszyście uwiecznił na dokumencie swoje nazwisko. Urzędnicy, którzy jednocześnie byli świadkami, również złożyli swoje podpisy. Kate otrzymała do rąk zwinięte w rolkę świadectwo ślubu. Włożyła je do torebki i podniosła wzrok na swojego nowego męża, próbując powstrzymać nerwowe burczenie w żołądku.
– Teraz, kiedy jesteśmy już małżeństwem, możemy sobie uścisnąć ręce – powiedziała Kate.
Alex uśmiechnął się do niej.
– Po co ściskać sobie ręce, kiedy już i tak od rana ściska cię w żołądku. – Wetknął sobie jej ramię pod swoje i wyprowadził na zalane słońcem podwórze. – Czujesz się już lepiej?
' – A co? Wyglądałam na chorą?
– Wyglądałaś na osobę, która do ostatniego momentu biła się z myślami.
– No, cóż. Ten ślub był dla mnie przeżyciem.
– Cieszę się, że nie stchórzyłaś. Spojrzała na niego z oburzeniem.
– Nie zrobiłabym tego. Zawsze dotrzymuję słowa, Alex.
– Ja też, Mary Kathleen. – Popatrzył jej prosto w oczy. – Ja też.
Rzeczywiście, jak dotąd Alex dotrzymał słowa i nawet jej nie tknął. Brak jakiegokolwiek zbliżenia fizycznego przed ślubem sprawił, że Kate wpadła rano w panikę. Wszystkie wykalkulowane korzyści, wynikające z tego małżeństwa, traciły na znaczeniu w obliczu czekającego ją obowiązku przespania się z Alexem.
Umowa, którą obydwoje przed chwilą podpisali, była kontraktem na zawsze i nie było już odwrotu. Wprawdzie odprężenie Alexa podziałało na Kate uspokajająco, ale jej myśli wciąż powracały do jednego – dzisiejszej nocy będzie się kochać z mężem. Ta wizja odebrała jej apetyt przy obiedzie, towarzyszyła w czasie lotu na Tasmanię i jazdy taksówką do hotelu w Hobart. Nie opuściła jej także w czasie wieczornej toalety, kiedy zasiadła przed lustrem i zaczęła szczotkować włosy.
Sto, dwieście, trzysta ruchów szczotką… Nawet gdyby czesała się jeszcze przez godzinę, i tak nie mogła uniknąć tego, co miało się stać tej nocy. Kate wiedziała, że Alex przygląda się jej z sypialni. Odwróciła wzrok, kiedy w lustrze dostrzegła, że zrzuca z siebie szlafrok i nagi wchodzi do łóżka. Ogarnęła ją panika. Nie spodziewała się, że Alex sypia nago. W pewnym momencie podjęła desperacką decyzję i odłożyła szczotkę na toaletkę.
W końcu byli już małżeństwem, więc trzeba było je skonsumować. Nie było sensu wymigiwać się od tego, skoro dobrowolnie przyjęła na siebie obowiązek bycia żoną Alexa. Kate czuła, że uginają się pod nią kolana, ale zacisnęła zęby i zdjęła jedwabny negliż z koronkami, odsłaniając zmysłowo opinającą ciało, ale nie przezroczystą koszulę nocną. Usiłując zachować pozory spokoju, odsunęła kołdrę i wśliznęła się na wolne miejsce w łóżku.
– Masz na sobie bardzo ładną koszulę, Kate, ale w łóżku mogłabyś ją zdjąć. Scott może lubił czuć dotyk jedwabiu, ale ja nie – rzucił niedbale.