– Czy zawsze zadaje pan tak niedyskretne pytania? Czyżby nie wiedział pan, że kobiet nie pyta się o wiek?
– Pani nie powinna się jeszcze przejmować wiekiem. Niech zgadnę… Ma pani dwadzieścia pięć lat.
– Dwadzieścia siedem, a właściwie prawie osiem – poprawiła z nutą przygnębienia w głosie. – Czas tak szybko płynie.
– Od jak dawna jest pani mężatką?
– Od pięciu lat – odpowiedziała, a w myślach dodała: od pięciu długich, jałowych lat.
– Nie chce pani mieć dzieci? W jednej chwili wszystkie atomy frustracji wezbrały w Kate jak wzburzone morze. Przybrała teatralną maskę obojętności.
– Gdybym była bezpłodna, bardzo obraziłby mnie pan tym pytaniem. Proszę jednak przyjąć do wiadomości, że niektórzy nie chcą sobie komplikować życia dziećmi. I pan zapewne też należy do takich osób. W przeciwnym razie ożeniłby się pan.
– Ale pani ma męża – Dalton sparował cios Kate.
– Owszem. – Spojrzała na Scotta, który zabawiał Fionę Chardway zmysłową opowiastką. Kate już ją kiedyś słyszała. Scott umiał opowiadać podobne historyjki. Zawsze zawieszał głos tuż przed finałem. Fiona wybuchnęła śmiechem i w dowód uznania dla jego błyskotliwości poklepała go po ramieniu. Oto cały mój mąż, pomyślała gorzko Kate.
Potem przeniosła wzrok na Boba Chardwaya, partnera jej męża w interesach. Chciała sprawdzić, czy dostrzegł swobodne zachowanie swojej żony. Nie. Bob wdał się w ożywioną dyskusję z Jan Lister i Terrym Jessellem. Kate zapragnęła, żeby ktoś odwrócił od niej uwagę Alexa Daltona. Nie miała nastroju na kąśliwe rozmowy.
Scott podniósł wzrok i pochwycił spojrzenie żony. Odwrócił głowę w kierunku kuchni. Nadszedł czas, żeby sprzątnąć ze stołu. Kate zrozumiała niemą sugestię męża. Przeprosiła towarzystwo i zabrała się do pracy. Nie miała nic przeciwko temu, żeby to zrobić. Wreszcie będzie mogła zostać sama w kuchni.
Bez pośpiechu sprawdziła temperaturę w piecu przed włożeniem doń sufletu z pomarańcz. Potem przybrała tacę z serami najokazalszymi truskawkami i przesunęła na bok stos brudnych talerzy. Powróciła myślami do rozmowy z Daltonem.
Nawet gdyby Scott zgodził się na dziecko, Kate nie była pewna, czy chciałaby nosić w łonie jego potomka. Zaczęła się zastanawiać, kiedy tak naprawdę wygasła jej miłość do męża. Ale nie mogła sobie przypomnieć ani dnia, ani godziny. To uczucie zamierało w niej powoli, po wszystkich kłamstwach, dowodach niewierności, aroganckich odzywkach i lekceważeniu jej potrzeb. Tępa pasywność, w którą popadła Kate, była jak śmierć. Wiedziała jednak, że któregoś dnia będzie się musiała otrząsnąć z marazmu i zacząć życie od nowa. Zanim nie będzie za późno. Zanim nie stanie się robotem.
Wróciła do jadalni z tacą serów. Towarzystwo upajało się dyskusją o jachcie zakotwiczonym przy Sydney Harbour. Kate postanowiła milczeć i jedynie słuchać rzucanych od niechcenia uwag. Zauważyła, że wszyscy w wyjątkowy sposób liczą się ze zdaniem Alexa Daltona. Z tego, co słyszała od Scotta, ten człowiek mógłby sobie pozwolić na kupno niejednego luksusowego jachtu.
– Naturalnie, przyjdzie pani? – zapytał Dalton.
– Moja skóra nie toleruje ostrego słońca – na poczekaniu wymyśliła usprawiedliwienie.
– Część tarasu jest zadaszona. Proszę się nie martwić. Zadbam o panią – zapewnił.
Scott wtrącił się do rozmowy i odpowiedział za nią:
– Żona kocha wodę. Na pewno przyjdzie, Alex. Kate zamarła. Jej oczy przypominały teraz dwa sople lodu, gotowe przeszyć Scotta na wylot.
– No więc umowa stoi – Dalton rzekł z cieniem satysfakcji. Nie wszczęła sporu. Nie nadszedł jeszcze odpowiedni czas.
– Pewnie jako dziecko musiała pani cierpieć z powodu kłopotów ze skórą – niespodziewanie zagadnął Alex.
– Tak. Zawsze musiałam ją ochraniać. Któregoś razu nie dopilnowałam i w rezultacie miałam poparzenie drugiego stopnia. To była dla mnie nauczka do końca życia.
Dalton zerknął na nagie ramiona Kate. Biała suknia na ramiączkach kusząco odsłaniała ciało.
– Nie widzę blizn.
– Zniknęły. Jasna karnacja zawsze była dla mnie przekleństwem. Nie mogłam chodzić na plażę, ani nawet wykonywać pewnych prac poza domem.
– Ośmielam się zauważyć, że posłużyło to pani, bowiem rozwinęła pani inne sprawności domowe – stwierdził ironicznie. – Nie nazwałbym tego przekleństwem. Pani skóra błyszczy jak najprzedniejsza porcelana… A może nawet lepiej. Cały wieczór tłumię w sobie chęć dotknięcia pani ramion.
– Cieszę się, że się pan przed tym powstrzymał – roześmiała się. – Nie jestem figurką z porcelany, panie Dalton, ale też nie lubię się bawić w obmacywanie.
Dalton na chwilę zawiesił na Kate przenikliwe spojrzenie, po czym rzekł szeptem:
– To ciekawe, co pani powiedziała. Proszę mnie oświecić i powiedzieć, jakie zabawy pani lubi. Zaintrygowała mnie pani.
– Lubię gry w otwarte karty. Polecam je panu – warknęła, zniecierpliwiona insynuacjami.
– Och, naturalnie. Wypróbuję je na pewno, kiedy przyjdzie na to czas – odparł sarkastycznie.
Kate zorientowała się, że powinna zajrzeć, jak się piecze suflet. Zadowolona, że znalazła wykręt, popędziła do kuchni.
Suflet wyrósł znakomicie. Dumna z – siebie, wniosła go uroczyście do jadalni. Wszyscy goście pochwalili jego smak i sposób podania. Nawet Scott zdobył się na komplement.
– Kobieta, która tak dobrze gotuje, jest na wagę złota – zauważył Alex Dalton.
– Zaraz po ślubie Kate zrobiła kurs Cordon Bleu – odparł Scott. – Uwielbia gotować, prawda, kochanie?
– Tak.
– Obawiam się, że mój talent niestety nie rozwinął się w tym kierunku – westchnęła Fiona.
Kate ściągnęła usta. Założę się, że nie, pomyślała i zabrała się za pałaszowanie sufletu. Rzeczywiście, deser okazał się wyborny – ostry aromat pomarańcz rozpływał się na języku.
Pozostało tylko podanie kawy. Kate miała nadzieję, że goście nie zasiedzą się i nie przedłużą kolacji do późnej nocy. Rozmowa zeszła na temat różnych restauracji i ich specjałów. Kiedy Alex Dalton popisywał się zdolnością krasomówczą i bogatą kulinarną wiedzą, Kate przypomniała sobie, co opowiadał o nim Scott.
Dalton zaczął budować imperium finansowe od interesu na sokach owocowych. Zrobiwszy na nich spore pieniądze, wykupił udziały w sieci restauracji szybkiej obsługi w Australii, co otworzyło nowy rynek dla jego towarów. Scott miał nadzieję zainteresować Daltona urządzeniami mikrofalowymi, odświeżającymi i przywracającymi kruchość pieczywu. Był to jeden z tych niedorzecznych pomysłów, który rzekomo miał zaprowadzić Scotta do wrót fortuny. Sam fakt, że Alex Dalton przyjął zaproszenie na kolację, Kate uznała wręcz za nieporozumienie.
– Zamyśliła się pani? O czym to pani myśli? – Dalton zapytał szeptem.
Zaskoczona łagodnością jego głosu, Kate odparła tępo:
– Zastanawiałam się, dlaczego pan tutaj przyszedł? Na twarzy Alexa zagościło zdziwienie, które po chwili przerodziło się w znużony, cyniczny uśmiech.
– Pani przecież zna powód mojego przyjścia. Po prostu przyjąłem zaproszenie pani męża.
– Równie dobrze mógłby pan tego nie zrobić. – Kate wzruszyła ramionami.
– A jednak. Powiedzmy, że miałem taki kaprys.
– Czy przyjęcie na jachcie również jest pana kaprysem? Dalton na moment zamilkł. Powędrował wzrokiem w kierunku Scotta, i w jego oczach pojawiła się bezwzględność pomieszana z napięciem.
– Nie – uciął wyjaśnienia. – Postanowiłem odwzajemnić się Scottowi za jego niezwykłą gościnność.
– Rozumiem – burknęła. Pomyślała, że jej mąż będzie szalał z radości, gdy mu to powtórzy…