Wstałem przytrzymując się ściany obiema rękami i ostrożnie ruszyłem do góry, wymacując stopami wąskie stopnie. Jeden stopień. Drugi.
— Verity! Jesteś tam?
Nic. Wymacałem następny stopień.
— Verity!
Postawiłem nogę na stopniu. Ustąpił pod moim ciężarem. Poleciałem do tyłu, dziko wymachując ramionami. Próbowałem się przytrzymać, lecz tylko obtarłem sobie dłonie. Ześliznąłem się z dwóch stopni i wylądowałem twardo na jednym kolanie.
Jeśli Verity tutaj była, na pewno usłyszała hałas. Ale zawołałem jeszcze raz:
— Verity!
Wybuchła burza dźwięków, gwałtowne łopotanie i trzepotanie skrzydeł, pikujące prosto na mnie. Nietoperze. Cudownie. Machnąłem przed sobą ręką, której nie widziałem.
Trzepotanie przybrało na sile, ale chociaż wytężałem wzrok, niczego nie widziałem w ciemności.
Trzepotanie zbliżyło się do mnie. Skrzydło musnęło moje ramię. Cudownie. Nietoperze też nie widzą. Zamachałem ramionami jak wiatrak, wywołując gorączkowe trzepotanie, które po chwili ustało. Usiadłem bardzo cicho i powoli.
No dobrze. Widocznie najmądrzej było siedzieć i czekać na otwarcie sieci. I modlić się, żebym nie utknął na stałe jak Carruthers.
— A tymczasem Verity gdzieś zginęła! — krzyknąłem i natychmiast tego pożałowałem. Nietoperze znowu zaatakowały i minęło dobre pięć minut, zanim się wyniosły.
Siedziałem bez ruchu i nadsłuchiwałem. Albo ten loch był całkowicie dźwiękoszczelny, albo zniosło mnie poza ostatnie trzy stulecia. Świat nie zna prawdziwej ciszy od początku rewolucji przemysłowej. Nawet epoka wiktoriańska miała pociągi i statki parowe, a w miastach turkot i stukot ulicznego ruchu, który wkrótce zmieni się w ryk. A dwudziesty i dwudziesty pierwszy wiek miały elektroniczny szum, zawsze obecny. Tutaj, odkąd nietoperze poszły spać, panowała absolutna cisza.
I co teraz? Pewnie zabiję się, jeśli spróbuję dalej badać otoczenie, a w dodatku przegapię otwarcie sieci. Zakładając, że się otworzy.
Wygrzebałem z kieszeni następną zapałkę i zegarek. Pół po X. Warder miała półgodzinne intermisje na skoku w Muchings End, a ja spędziłem w laboratorium tylko dwadzieścia minut, w księgarni najwyżej piętnaście. Więc sieć mogła się otworzyć w każdej chwili. Albo wcale, pomyślałem, wspomniawszy Carruthersa.
A tymczasem co? Siedzieć tutaj i gapić się w ciemność? Martwic się o Verity? Zachodzić w głowę, co się stało ze strusią nogą biskupa.
Według Verity detektywi nie musieli nigdzie chodzić i nic robić. Mogli siedzieć w wygodnym fotelu (albo w lochu) i rozwiązywać zagadki, używając tylko „małych szarych komórek”. A ja miałem pod dostatkiem zagadek do rozwiązania: Kto chciałby ukraść strusią nogę biskupa? Kim był cholerny pan C. i dlaczego jeszcze się nie pokazał? Co kombinował Finch? Co ja robiłem w samym środku średniowiecza?
Lecz odpowiedź na to ostatnie pytanie była oczywista. Verity i ja przegraliśmy, i kontinuum zaczęło się rozpadać. Carruthers uwięziony w Coventry, potem poślizg na powrotnych skokach i wreszcie Verity — nie powinienem jej wpuścić do sieci. Powinienem był zrozumieć, co się dzieje, kiedy sieć nie chciała się otworzyć. Powinienem był przewidzieć, co się stanie, kiedy Tossie nie spotkała pana C.
To był najgorszy przypadek scenariusza Waterloo stworzonego przez T.J., niekongruencja tak niszczycielska, że kontinuum nie zdołało jej naprawić. „Widzisz — mówił T.J. wskazując na bezkształtną szarość — tutaj i tutaj masz radykalnie zwiększony poślizg, ale nie może objąć niekongruencji, a tutaj widzisz, jak rezerwy zawodzą i sieć zaczyna wadliwie funkcjonować, kiedy historia zmienia bieg”.
Zmiana historii. Terence żeni się z Tossie zamiast z Maud i inny pilot leci z misją na Berlin, i błądzi albo trafia go flak, albo zdaje mu się, że słyszy coś złego w silniku, więc zawraca, a inne samoloty myślą, że otrzymał rozkazy, i lecą za nim albo przez niego gubią drogę, jak ten niemiecki pilot dwie noce wcześniej, albo brak ich wnuka na świecie jakoś wpływa na rozwój awiacji, albo na ilość benzyny w Anglii, albo na pogodę. I wcale nie dochodzi do nalotu.
Luftwaffe w odwecie nie bombarduje Londynu. Nie bombarduje Coventry. Więc nie powstaje projekt odbudowy. I żadna lady Schrapnell nie wysyła Verity wstecz do 1888 roku. Paradoksy mnożą się, osiągają masę krytyczną i sieć zaczyna się załamywać, zatrzymuje Carruthersa w Coventry, przerzuca mnie coraz dalej w przeszłość. Ten kot to jest chwat, przez którego pocisk spadł, który zburzył dom, który zbudował Jack.
Zrobiło się zimniej. Owinąłem się ciasno blezerem, żałując, że nie jest tweedowy.
Ale jeśli to był najgorszy scenariusz, dlaczego przy skoku Verity nie wystąpił zwiększony poślizg? „Popatrz tutaj — mówił TJ. wywołując jeden sym za drugim — każda pojedyncza niekongruencja ma obszar radykalnie zwiększonego poślizgu wokół ogniska”. Z wyjątkiem naszej.
Dziewięć minut poślizgu przy tym pierwszym skoku, dwie do trzydziestu przy pozostałych, przeciętnie czternaście przy wszystkich skokach do epoki wiktoriańskiej. Tylko dwa obszary zwiększonego poślizgu, a jeden z powodu Ultry.
Zdjąłem marynarkę i owinąłem się nią jak kocem. Dygotałem w ciemnościach i rozmyślałem o Ultrze.
Ultra również miała rezerwowy system zabezpieczeń. Pierwsza linia obrony była tajna. Lecz gdyby doszło do przecieku, włączał się drugi system obronny, jak w północnej Afryce.
Alianci posługiwali się Ultra, żeby lokalizować i zatapiać konwoje wiozące olej napędowy dla Rommla, co mogło wzbudzić podejrzenia, że złamali kody, więc za każdym razem wysyłali samolot zwiadowczy, który pokazywał się nad konwojem, i naziści myśleli, że w ten sposób wytropiono i zatopiono ich statki.
Oprócz jednego razu, kiedy z powodu gęstej mgły samolot nie mógł znaleźć konwoju, więc RAF i Royal Navy w panice, że olej dotrze do Rommla, wspólnie zaatakowały konwój i prawie zniszczyły kamuflaż.
Więc dowództwo Ultry zastosowało rezerwowy plan, rozpuściło plotki w portach Malty, wysłało łatwą do odszyfrowania wiadomość do nieistniejącego agenta w taki sposób, żeby ją przechwycono. Wiadomość dziękowała agentowi za informacje o konwoju i przyznawała mu podwyżkę. I naziści poświęcili sześć miesięcy na tropienie plotek i szukanie agenta. Nie podejrzewając, że mieliśmy Ultrę.
A gdyby ten plan zawiódł, spróbowaliby czegoś innego. A nawet gdyby wszystkie plany zawiodły, najpierw musiało dojść do przecieku, niejednocześnie.
Kontinuum powinno próbować naprawić każdą niekongruencję, nawet najgorszą. Zamiast tego dodało dziewięć minut poślizgu, dziewięć minut, dzięki którym Verity przeszła akurat w odpowiedniej chwili, żeby uratować kota, podczas gdy pięć minut do przodu czy do tyłu zapobiegłoby całej historii. Zupełnie jakby kontinuum raz rzuciło okiem na niekongruencję i natychmiast zemdlało, niczym pani Mering.
Verity radziła mi szukać jednego drobnego faktu, który nie pasował, ale tutaj nic nie pasowało: Skoro kontinuum próbowało się naprawić, dlaczego nie wysłało mnie do Muchings End, żebym zwrócił kota, zanim pani Mering pojedzie na konsultację do madame Iritosky? Dlaczego wysłało mnie z trzydniowym opóźnieniem, akurat w porę, żebym udaremnił spotkanie Terence’a i Maud? I najważniejszy drobny fakt ze wszystkich: dlaczego w ogóle sieć dopuściła do niekongruencji, skoro powinna się zamknąć automatycznie?
„Rozumiesz, że to są tylko hipotetyczne scenariusze — powiedział T.J. W tych wszystkich przypadkach sieć nie chciała się otworzyć”.
Nikt nie mógł się zbliżyć do Waterloo. Ani do Teatru Forda. Ani do ulicy Franciszka Józefa. Jeśli kot miał takie kluczowe znaczenie w historii, dlaczego mogliśmy się zbliżyć do Muchings End? Dlaczego zwiększony poślizg nie wystąpił przy skoku Verity, gdzie był potrzebny, tylko w Oksfordzie w kwietniu 2018 roku? I w jaki sposób przeszedłem, skoro poślizg nikogo tam nie dopuszczał?