Выбрать главу

— …jeszcze nie wjechali? Przecież ci mówiłam… Pora odejść.

Poszedłem na górę do swojego pokoju. Otworzyłem szafę i wyjąłem sakwojaż. Postawiłem go na łóżku, usiadłem obok i zacząłem rozmyślać o wszystkim, co się wydarzyło. Kontinuum jakimś cudem naprawiło niekongruencję, łącząc pary kochanków niczym w zakończeniu szekspirowskiej komedii, chociaż nie całkiem rozumiałem, jak tego dokonało. Rozumiałem natomiast, że chciało usunąć nas z drogi, kiedy się tym zajmowało. Więc posłużyło się podróżami w czasie jako ekwiwalentem zamknięcia nas w naszych pokojach.

Ale dlaczego musiało wysłać nas do Coventry podczas nalotu, do krytycznego punktu, gdzie mogliśmy wyrządzić znacznie większe szkody? Tylko czy Coventry było punktem krytycznym?

Świadczyła o tym jego niedostępność, a powiązania z Ultra logicznie to potwierdzały, może jednak nalot tylko dlatego był niedostępny, kiedy szukaliśmy strusiej nogi biskupa, że ja i Verity już tam byliśmy. Może był niedostępny, żeby oczyścić dla nas pole działania.

Jakiego działania? Mieliśmy popatrzeć, jak rektor Howard zanosi świeczniki i sztandar pułkowy na posterunek policji, i sprawdzić, że strusiej nogi biskupa nie było wśród ocalonych przedmiotów? Zobaczyć, że nie było jej w kościele podczas nalotu?

Oddałbym wszystko, żeby tego nie widzieć, żebym nie musiał tego mówić lady Schrapnell. Ale tam jej nie było. Zastanawiałem się, kto ją ukradł i kiedy.

Musiał ją ukraść tego popołudnia. Carruthers mówił, że ta jędza z Komitetu Kwiatowego, panna Sharpe, twierdziła, jakoby widziała strusią nogę biskupa, kiedy wychodziła z katedry po zebraniu Komitetu Bazaru Adwentowego i Paczek dla Żołnierzy, że zatrzymała się i wyjęła z niej trzy zwiędłe kwiaty.

Wszystko zaczęło się przemieszczać jak wtedy, kiedy Finch powiedział: Jest pan na boisku Merton, więc chwyciłem się słupka od łóżka, jakby to była furtka dla pieszych.

Trzasnęły drzwi.

— Jane! — rozległ się głos pani Mering w korytarzu. — Gdzie moja czarna bombazyna?

— Tutaj, pszepani — odpowiedział głos Jane.

— O, zupełnie się nie nadaje! — znowu głos pani Mering. — O wiele za ciężka jak na czerwiec. Będziemy musieli zamówić żałobne stroje u Swana i Edgara. Mają śliczną miękką czarną krepę ze stanikiem obszywanym dżetami i plisowaną spódnicą.

Przerwa na otarcie łez lub planowanie garderoby.

— Jane! Zanieś tę wiadomość do Notting Hill. I ani słówka pani Chattisbourne. Słyszysz? — Trzaśniecie.

— Tak, pszepani — potulnie wymamrotała Jane.

Stałem ściskając słupek od łóżka i próbowałem na powrót schwytać tę myśl, to dziwne uczucie, którego doznałem przed chwilą, ale umknęło równie szybko, jak się zjawiło. To samo musiało przydarzyć się pani Mering w katedrze. Nie odebrała żadnej wiadomości ze świata duchów ani od lady Godivy, tylko spojrzała na Baine’a i Tossie i w jednym okamgnieniu wszystko wskoczyło na miejsce, i zobaczyła, na co się zanosi.

A potem widocznie to jej umknęło, bo inaczej natychmiast zwolniłaby Baine’a i wysłała Tossie na wycieczkę po Europie. Widocznie to znikło równie szybko, jak nadeszło, podobnie jak w moim przypadku, i ten dziwny wyraz jej twarzy, jakby sondowała nadłamany ząb, oznaczał próby uchwycenia zgubionej myśli.

Sprawcą był kamerdyner. Jeśli mogę jakoś odwdzięczyć się panu za uratowanie Księżniczki Ardżumand, zrobię dla pana wszystko”, powiedział Baine i rzeczywiście odwdzięczył się. Z nawiązką. „Sprawcą był kamerdyner”, powiedziała Verity i miała całkowitą rację.

Tylko że nie Verity tak powiedziała. Futrzana kobieta u Blackwella. „Zawsze sprawcą jest kamerdyner”, powiedziała, a druga, ta z futrzanym kołnierzem podobnym do Cyryla, powiedziała: „Myślisz, że to pierwsza zbrodnia, a okazuje się, że druga. Prawdziwą zbrodnię popełniono dużo wcześniej. Nikt nawet nie wiedział, że popełniono pierwszą zbrodnię”. Prawdziwa zbrodnia. Przestępstwo popełnione nieświadomie. I coś jeszcze. O poślubieniu farmera.

— Ale kamerdyner! — wykrzyknął w korytarzu zbolały głos pani Mering, po którym nastąpiły uspokajające pomruki.

— Wcale nie trzeba było ich zapraszać! — oświadczył pułkownik.

— Gdyby nie poznała pana St. Trewesa — jęczała pani Mering — nigdy by nie pomyślała o małżeństwie.

Jej głos zamarł wśród cichnących łkań i z przyjemnością usłyszałem, że inni też żałują poniewczasie, ale naprawdę musiałem już odejść.

Otworzyłem komodę i spojrzałem na ubrania, które Baine schludnie poukładał. Wszystkie koszule należały do Elliotta Chattisbourne’a i epoki wiktoriańskiej. Podobnie kołnierzyki, mankiety i koszula nocna. Nie miałem pewności co do skarpetek, ale żeby sieć się otwarła, musiałem nosić tę samą parę, w której przeskoczyłem. Chyba że zamierzałem stworzyć niekongruencję, w którym to przypadku nie byłoby nawet zwiększonego poślizgu.

A jeśli kontinuum próbowało pozbyć się Verity i mnie, dlaczego sieć po prostu nie odmówiła otwarcia za pierwszym razem, kiedy próbowaliśmy wrócić z Oksfordu po złożeniu raportu? Dlaczego się otworzyła, kiedy Verity przeniosła Księżniczkę Ardżumand? Baine nie próbował utopić kota. Ucieszyłby się, gdyby zobaczył Verity obok belwederku z Księżniczką Ardżumand na ręku, podziękowałby jej za uratowanie kota. Dlaczego sieć się otwarła, kiedy Verity za pierwszym razem przeskoczyła do Muchings End? To nie miało sensu.

Otworzyłem dolną szufladę. Baine starannie poskładał moje za małe koszule i wypastował za małe skórzane buty. Włożyłem je do sakwojażu i rozejrzałem się po pokoju za pozostałymi rzeczami. Nie brzytwy, na całe szczęście. Nie srebrne szczotki.

Mój słomkowy kapelusz panama leżał na nocnej szafce. Zacząłem go nakładać, ale zmieniłem zdanie. Nie czas na popisy.

Nic już nie miało sensu. Jeśli kontinuum nie chciało, żebym się wtrącał, dlaczego wyrzuciło mnie czterdzieści mil od celu? A Carruthersa na polu z dyniami? Dlaczego sieć nie chciała się otworzyć dla Carruthersa przez trzy tygodnie po nalocie? Dlaczego wysłała mnie do 2018 i 1395 roku, a Verity do 1940? I najważniejsze pytanie: dlaczego sprowadziła nas z powrotem?

— Amerykanin! — wrzasnęła pani Mering na końcu korytarza. — To wszystko przez pana Henry’ego. Te jego haniebne amerykańskie idee równości klasowej!

Stanowczo pora odejść. Zamknąłem sakwojaż i wyszedłem na korytarz. Zatrzymałem się przed drzwiami Verity i podniosłem rękę, zęby zapukać, ale zmieniłem zdanie.

— Gdzie jest Jane? — zagrzmiał głos pani Mering. — Dlaczego jeszcze nie wróciła? Irlandzka służba! To wszystko twoja wina, Mesiel. Ja chciałam nająć…

Szybko i cicho zszedłem po schodach. Colleen/Jane stała na dole, skręcając w dłoniach fartuszek.

— Zwolniła cię? — zapytałem.

— Nie, sorr, jeszcze nie — odparła, zerkając nerwowo w stronę pokoju pani Mering. — Ale jest taka zła.

Kiwnąłem głową.

— Czy panna Brown już zeszła?

— Tak, sorr. Kazała panu powiedzieć, że zaczeka na stacji.

— Na stacji? — powtórzyłem, a potem zrozumiałem, że miała na myśli miejsce skoku. — Dziękuję, Jane. Colleen. I powodzenia.

— Dziękuję, sorr. — Przeżegnała się i weszła na schody. Otworzyłem frontowe drzwi, a tam stał Finch w porannym surducie i meloniku kamerdynera, jego dłoń już sięgała do kołatki.

— Pan Henry — powiedział. — Właśnie do pana przyszedłem. Zamknąłem za sobą drzwi i zaprowadziłem go do miejsca, gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć przez okna.

— Tak się cieszę, że złapałem pana przed wyjazdem, sir — powiedział Finch. — Mam dylemat.