— Na przeniesieniu nieistotnych przedmiotów — odpowiedziała.
— Nieistotnych przedmiotów? Przecież dopiero teraz odkryliśmy, że to możliwe — zaprotestowałem. — A nieistotne przedmioty nie mają nic wspólnego z naszą niekongruencją.
— To prawda — zgodziła się — ale przez ponad tydzień T.J. i pan Dunworthy myśleli, że mają, i próbowali z rozmaitymi rzeczami.
— Ale nic się nie spaliło w Muchings End ani w Iffley, kiedy tam byliśmy. Co przeniósł Finch? Kapustę?
Zadzwonił komunikator.
— Ned — powiedziała lady Schrapnell — gdzie pan jest?
— W drodze — uspokoiłem ją. — Pomiędzy… — nachyliłem się do kierowcy. — Gdzie jesteśmy?
— Między Banbury a Adderbury.
— Między Banbury a Adderbury — powtórzyłem. — Przyjedziemy jak najszybciej.
— Dalej nie rozumiem, dlaczego nie możemy jej przerzucić w przeszłość — poskarżyła się lady Schrapnell. — Byłoby znacznie prościej. Czy strusia noga biskupa dobrze wygląda?
Na to nie znalazłem odpowiedzi.
— Przyjedziemy jak najszybciej — zapewniłem ponownie i przerwałem połączenie.
— No dobrze, teraz moja kolej na pytanie — powiedziała Verity. — Wciąż czegoś nie rozumiem. W jaki sposób wycieczka Tossie do Coventry piętnastego czerwca, kiedy zobaczyła strusią nogę biskupa i zakochała się w Bainie, mogła naprawić niekongruencję?
— Nie naprawiła — odparłem. — Nie dlatego Tossie tam pojechała.
— Ale wtedy zobaczyła strusią nogę biskupa, co zainspirowało lady Schrapnell do odbudowy katedry i wysłania mnie w przeszłość, żebym przeczytała pamiętnik, i dlatego uratowałam Księżniczkę Ardżumand…
— Co stanowiło część samokorekty. Ale Tossie musiała tam być piętnastego głównie po to, żeby ją przyłapano na flirtowaniu z wielebnym panem Bauwanem.
— Och! — wykrzyknęła Verity. — Przyłapała ich dziewczyna z wycieraczkami do piór.
— Bardzo dobrze, Harriet — pochwaliłem ją. — Dziewczyna z wycieraczkami do piór. Nazywała się Ostróżka Sharpe.
— Kobieta kierująca Komitetem Kwiatowym.
— Już nie — zaprzeczyłem. — Pamiętasz, że bardzo się zdenerwowała, kiedy zobaczyła Tossie flirtującą z wielebnym Bauwanem. Wyleciała jak burza ze swoimi wycieraczkami i kiedy wychodziliśmy z kościoła, maszerowała po Bailey Lane, zadzierając długi nos. Widziałem, jak wielebny pan Bauwan biegnie za nią, żeby ją ułagodzić. Nie jestem pewien, co zaszło potem, ale domyślam się, że podczas sprzeczki ona wybuchnęła płaczem, a on się oświadczył. Co znaczy, że wielebny pan Bauwan nie został w katedrze, ale otrzymał kościelne beneficjum na jakiejś wiejskiej plebanii.
— Dlatego zażądałeś listy beneficjów.
— Doskonale, Harriet. Uwinął się znacznie szybciej, niż przypuszczałem. Poślubił ją w 1891 roku, a rok później objął parafię w Northumberland.
— Więc w nocy czternastego listopada 1940 roku Ostróżka przebywała daleko od Coventry — dokończyła Verity. — A zajęta parafialnymi kiermaszami staroci i zbiórką złomu, nie zauważyła zaginięcia pewnej strusiej nogi biskupa.
— Więc nie napisała listu do wydawcy — podjąłem — a wszyscy inni zakładali, że strusia noga spłonęła w pożarze.
— I tajemnica Ultry pozostała bezpieczna. — Verity zmarszczyła brwi. — Więc to, że uratowałam Księżniczkę Ardżumand, że pojechaliśmy do Oksfordu odwiedzić madame Iritosky, że nie dopuściłeś do spotkania Terence’a z Maud i pożyczyłeś mu pieniądze na łódź, i ten seans spirytystyczny, to wszystko było częścią samokorekty? Wszystko?
— Wszystko — przyświadczyłem, a potem zacząłem się zastanawiać. Właściwie jak bardzo rozbudowana była samokorekta i co wchodziło w jej zakres? Wojna pomiędzy profesorem Peddickiem a profesorem Overforce’em? Towarzystwo Badań Metapsychicznych? Pudełeczko na fiołki w cukrze przekazane w darze na kiermasz staroci? Futrzane damy w księgarni Blackwella?
— Ciągle nie rozumiem — wyznała Verity. — Jeżeli kontinuum musiało tylko powstrzymać pannę Sharpe przed napisaniem listu do wydawcy, istniały prostsze sposoby.
— To chaotyczny system — powiedziałem. — Każde zdarzenie jest powiązane ze wszystkimi innymi. Nawet niewielka zmiana wymaga rozległych poprawek.
Ale jak rozległych? — zadałem sobie pytanie. Czy objęły również Luftwaffe? I Agathę Christie? I pogodę?
— Wiem, że to chaotyczny system, Ned — mówiła Verity. — Ale tam był nalot. Gdyby samokorekta dokonywała się automatycznie, bezpośrednie trafienie skorygowałoby niekongruencję znacznie łatwiej i szybciej niż jakiś skomplikowany plan, uwzględniający koty i wycieczki do Coventry.
Bezpośrednie trafienie bomby burzącej usunęłoby wszelkie zagrożenie, jakie panna Sharpe stanowiła dla Ultry, i to bez żadnych konsekwencji. Ponad pięćset osób zginęło tamtej nocy w Coventry.
— Może Ostróżka Sharpe czy jakaś inna osoba spod zachodnich drzwi miała do odegrania inną rolę w historii — zasugerowałem, myśląc o krępym wartowniku COP i kobiecie z dwójką dzieci.
— Nie mówię o Ostróżce Sharpe — odparła Verity. — Mówię o strusiej nodze biskupa. Gdyby bomba trafiła bezpośrednio w Kaplicę Kowali, panna Sharpe uwierzyłaby w zniszczenie strusiej nogi biskupa i nie napisałaby listu do wydawcy. Albo wystarczyłoby bezpośrednie trafienie, zanim Lizzie Bittner przeskoczyła, i wcale nie spowodowałaby niekongruencji.
Miała rację. Bezpośrednie trafienie wystarczyłoby w zupełności. Chyba że bomba burząca zmieniłaby coś innego. Albo strusia noga biskupa miała do odegrania inną rolę w Wielkim Planie. Albo kontinuum miało inne, subtelniejsze powody, żeby zastosować taką właśnie korektę.
Plany, zamiary, powody. Jakbym słyszał profesora Overforce’a. „Wiedziałem! To tylko argument na rzecz Wielkiego Planu!”
Wielki Plan, którego nie widzimy, ponieważ jesteśmy jego częścią. Wielki Plan, którego fragmenty dostrzegamy jedynie przelotnie. Wielki Plan, obejmujący całą historię, cały czas i całą przestrzeń, który z niepojętych przyczyn posłużył się dla swoich celów kotami, wycieraczkami do piór i młotkami do krokieta, nie licząc psa. I ohydnego wiktoriańskiego dzieła sztuki. I nas.
„Historia to charakter”, mówił profesor Peddick. I rzeczywiście charakter odgrywał ważną rolę w procesie samokorekty — przywiązanie Lizzie Bittner do męża, upór pułkownika Meringa, który nie chciał nałożyć płaszcza w deszcz, zamiłowanie Verity do kotów i zamiłowanie Księżniczki Ardżumand do ryb, temperament Hitlera i łatwowierność pani Mering. I moja dyschronia. Jeśli stanowiły część samokorekty, jak to wpływało na pojęcie wolnej woli? A może wolna wola również stanowiła część planu?
— Jeszcze czegoś nie rozumiem — ciągnęła Verity. — Niekongruencja została naprawiona, kiedy Tossie uciekła z Baine’em, tak?
Kiwnąłem głową.
— Więc co tam robiła Ostróżka Sharpe? Przecież TJ. powiedział, że prawdopodobieństwo załamuje się w prawdziwy ciąg wydarzeń, jak tylko niekongruencja zostaje naprawiona?
— Ale niekongruencja nie została jeszcze naprawiona, kiedy tam byliśmy — zwróciłem jej uwagę. — Baine wrzucił Tossie do wody, ale jeszcze z nią nie uciekł. A dopóki nie uciekli, niekongruencja nie naprawiła się w pełni.
— Przecież uciekli. Uciekli osiemnastego czerwca 1888 roku. I to było przesądzone, odkąd ją pocałował, więc po co w ogóle pojechaliśmy do Coventry? Na pewno nie po to, żeby Tossie uciekła z Baine’em.
Znałem przynajmniej tę odpowiedź.
— Żeby znaleźć strusią nogę biskupa — oznajmiłem. — Musiałem zobaczyć drzwi i pusty żelazny postument, żeby zrozumieć, co zaszło.