Выбрать главу

— Myślałem, że tam są barykady — powiedział kościelny, wciąż ściskając łopatę.

— Mieliśmy specjalne przepustki — oznajmił Carruthers.

Błąd. Kościelny na pewno zechce je zobaczyć. Wtrąciłem pospiesznie:

— Królowa nas wysłała.

To załatwiło sprawę. Blaszany hełm sfrunął z głowy kościelnego, który stanął na baczność i oparł łopatę w postawie „do nogi broń”.

— Jej Wysokość?

Przyłożyłem swój hełm COP do serca.

— Powiedziała, że nie mogłaby spojrzeć Coventry w twarz, gdyby nie spróbowała jakoś pomóc. „Ta piękna, piękna katedra”, powiedziała do nas. „Musicie zaraz jechać do Coventry i udzielić im wszelkiej możliwej pomocy”.

— Tak powiedziała — powtórzył kościelny, z szacunkiem kiwając łysą głową. — „Ta piękna, piękna katedra”. Naprawdę całkiem w jej stylu.

Przytaknąłem z powagą, mrugnąłem do Carruthersa i wróciłem do kopania. Reszta zwalonej arkady znajdowała się pod warstwą dachówek, razem z kłębem elektrycznych przewodów oraz pękniętą tablicą wotywną z napisem: „Niech spoczywa w spokoju na…” — życzenie, które najwyraźniej się nie spełniło.

Oczyściłem wokół kolumny przestrzeń szerokości trzech stóp. Nic. Przeczołgałem się po gruzach, szukając resztek kolumny, znalazłem następny fragment i znowu zacząłem kopać.

Carruthers zbliżył się do mnie.

— Kościelny chciał wiedzieć, jak wyglądała królowa — szepnął. — Powiedziałem mu, że nosiła kapelusz. Nosiła, prawda? Nigdy nie pamiętam, które nosiły kapelusze.

— Wszystkie. Oprócz Wiktorii. Ona nosiła koronkowy czepek — odpowiedziałem. — I Kamilli. Nie była królową dostatecznie długo. Powiedz mu, że Jej Wysokość uratowała Biblię królowej Wiktorii, kiedy zbombardowano pałac Buckingham. Wyniosła ją w ramionach jak dziecko.

— Naprawdę? — zaciekawił się Carruthers.

— Nie — odparłem — ale to go powstrzyma od wypytywania, dlaczego nosisz hełm oddziałów bombowych. I może skłoni go do opowiadania, co uratowano wczoraj w nocy.

Carruthers wyciągnął kartkę papieru z kieszeni kombinezonu.

— Świeczniki ołtarzowe i krzyż z wielkiego ołtarza oraz Kaplicy Kowali ocalił rektor Howard i służba pożarowa. Zabrano je na posterunek policji. Także srebrną patenę i kielich, drewniany krucyfiks, srebrną puszkę na komunikanty, Listy Apostolskie, Ewangelie i barwy pułkowe Królewskiego Regimentu Warwickshire, Siódmy Batalion — odczytał.

To zgadzało się z listą rektora Howarda, zamieszczoną w raporcie z nalotu.

— Ale nie strusią nogę biskupa — mruknąłem, wpatrując się w gruzowisko. — Co znaczy, że ona jest gdzieś tutaj.

— Nie poszczęściło ci się?

— Nie — przyznałem. — Pewnie nie ma szans, że ktoś przyszedł wcześniej i już ją znalazł?

— Nikt z naszych — odparł Carruthers. — Davis i Peters nawet nie mogli się dostać do właściwego roku. Dopiero przy czwartej próbie dotarłem tak blisko. Za pierwszym razem wylądowałem w dziewiętnastym roku. Za drugim razem wpadłem w połowę grudnia. Za trzecim razem trafiłem dokładnie w dziesiątkę, właściwy miesiąc, właściwy dzień, dziesięć minut przed początkiem nalotu. I na środku pola ze śniadaniami w połowie drogi do Birmingham.

— Ze śniadaniami? — powtórzyłem, sądząc, że się przesłyszałem. Przecież śniadania nie rosną na polach.

— Z dyniami — poprawił mnie zirytowany Carruthers. — Na polu, gdzie rosły dynie. I nie ma z czego żartować. Żona farmera myślała, że jestem niemieckim spadochroniarzem, i zamknęła mnie w stodole. Ledwie się wydostałem.

— A co z nowym rekrutem? — zapytałem.

— Przeszedł tuż przede mną. Znalazłem go, jak błąkał się po Warwick Road. Nie wiedział, dokąd pójść. Gdybym go nie znalazł, wpadłby do leju po bombie.

Co może wyszłoby na dobre, zważywszy sytuację. Nowy rekrut zrezygnował z obserwacji Pana Spivensa i znowu usiłował rozgryźć sposób zapalania kieszonkowej latarki.

— Dwie godziny trwało, zanim tutaj dotarliśmy — powiedział Carruthers. — A ty, Ned? Ile prób, zanim się zbliżyłeś?

— Tylko ta jedna. Wyciągnęli mnie z kiermaszów dopiero wtedy, kiedy tobie się nie powiodło.

— Kiermasze?

— Lady Schrapnell wpadła na pomysł, że strusia noga biskupa mogła trafić na któryś katedralny kiermasz staroci — wyjaśniłem. — No wiesz, żeby zdobyć fundusze na wojenny wysiłek. Albo oddano ją na zbiórkę żelaza, więc wysyłała mnie na każdą kościelną i komunalną uroczystość od września. Nie wiesz przypadkiem, jak się używa wycieraczki do piór?

— Nawet nie wiem, co to jest wycieraczka do piór.

— Ani ja — przyznałem. — Kupiłem siedem. Dwie dalie, różę, kotka, żabę i dwie narodowe flagi. Trzeba coś kupić, a skoro nie mogę przenieść żadnego przedmiotu z powrotem przez sieć, musiałem wybrać coś, co mogłem niepostrzeżenie podłożyć na stragan z robótkami, a wycieraczki do piór są małe. Z wyjątkiem róży. Była wielka prawie jak piłka, zrobiona z kilku zszytych warstw wełny w kolorze jaskrawej fuksji, obrębiona na różowo. Nie rozumiem tylko, do czego takie rzeczy mogą się przydać, oczywiście oprócz sprzedawania na kiermaszach. Wszędzie je mieli, na Dobroczynnym Jarmarku Dla Ewakuowanych Dzieci, na Kiermaszu Wypieków Na Fundusz Masek Gazowych Dla COP, na Wencie Robótek w Dniu Świętej Anny…

Carruthers dziwnie mi się przyglądał.

— Ned — zagadnął — ile skoków zrobiłeś w zeszłym miesiącu?

— Dziesięć — odpowiedziałem, wytężając pamięć. — Nie, dwanaście. Festyn Dożynkowy Kościoła Świętej Trójcy, Kiermasz Robótek Instytutu Kobiecego Na Rzecz Zwycięstwa, Herbatka Na Spitfire’y. Och, i żony biskupów. Trzynaście. Nie, dwanaście. Do pani Bittner nie musiałem skakać.

— Pani Bittner? — powtórzył Carruthers. — Żona ostatniego biskupa Coventry?

Przytaknąłem.

— Jeszcze żyje. I dalej mieszka w Coventry. Lady Schrapnell wysłała mnie, żebym ją wypytał.

— Co ona może wiedzieć o starej katedrze? Spłonęła, zanim ta kobieta przyszła na świat.

— Lady Schrapnell wpadła na pomysł, że jeśli strusia noga biskupa przetrwała pożar, mogła trafić do magazynu gdzieś w nowej katedrze, więc wysłała mnie na rozmowy z żonami biskupów, ponieważ, cytuję: „Mężczyźni nigdy nie wiedzą, gdzie co jest”.

Carruthers zasmucony pokręcił głową.

— I żony wiedziały?

— Nigdy nawet o niej nie słyszały, z wyjątkiem pani Bittner, a ona powiedziała, że nie widziała jej, kiedy pakowali wszystko przed sprzedażą nowej katedry.

— Ale to dobrze, prawda? — zauważył Carruthers. — Skoro tutaj też jej nie ma, to znaczy, że nie było jej w katedrze podczas nalotu, więc możesz powiedzieć lady Schrapnell, że nie potrzebuje rekonstrukcji tej rzeczy w katedrze do konsekracji.

— Sam jej powiedz — zaproponowałem.

— Może schowali to w bezpiecznym miejscu — rzucił, spoglądając na okna. — Jak wschodnie okna.

— Strusią nogę biskupa? — zapytałem z niedowierzaniem. — Chyba żartujesz.

— Masz rację — przyświadczył. — To nie jest taka rzecz, którą chciałoby się chronić przed zniszczeniem. Wiktoriańska sztuka! — Wzdrygnął się.

— Poza tym — dodałem — sprawdziłem już na probostwie Lucy Hampton… tam, gdzie zabrali okna. Nic z tego.

— Och — powiedział Carruthers. — Nie mogli jej przestawić na inne miejsce?

Dobra myśl. Pewnie któraś pani z Kółka Parafialnego, nie mogąc znieść tego widoku, schowała strusią nogę biskupa gdzieś w kącie za kolumną.

— Dlaczego w ogóle lady Schrapnell ma obsesję na tym punkcie? — zapytał Carruthers.