— Zawsze robił kleksy na wypracowaniach. — Jego dłoń gwałtownie grzebała w rękawie. — Przetłumaczył Non omnia possumus omnus jako „Nie wprowadzać oposów do omnibusu”. — Wykonał ostatni skomplikowany manewr i wyciągnął rękę z rękawa. — Chociaż nigdy nie przystąpił do egzaminów.
Otworzył zaciśniętą dłoń i pokazał małą białą rybkę.
— Ach, Ugobio flwuiatilis albinus — oznajmił, spoglądając na swój połów. — Gdzie mój kapelusz?
Terence podał profesorski biret, a profesor Peddick napełnił biret wodą, po czym wrzucił do niego rybkę.
— Wspaniały okaz — powiedział, pochylając się nad biretem. — Zastępca naczelnika Ministerstwa Skarbu. Doradca królowej.
Patrzyłem, jak ogląda rybkę, i zachwycałem się naszym połowem, prawdziwy ekscentryczny oksfordzki don. Oni także stanowią wymarły gatunek, jeśli nie liczyć pana Dunworthy’ego, który jest zbyt rozsądny jak na ekscentryka. Zawsze czułem się trochę oszukany, że ominęły mnie wielkie dni Jowetta i R.W. Ropera. Oczywiście najsłynniejszy był Spooner, ze względu na swój talent do kaleczenia królewskiej angielszczyzny. Powiedział rozrabiającemu studentowi: „Pan przetłoczył hormon”, a pewnej niedzieli rozpoczął hymn od słów: „Kinquering Congs Their Titles Take”.
Moim ulubionym donem był Claude Jenkins, który miał w domu taki bałagan, że czasami nie mógł otworzyć frontowych drzwi, a pewnego razu spóźnił się na zebranie i wytłumaczył się w ten sposób: „Moja gospodyni właśnie umarła, ale posadziłem ją na kuchennym krześle i powinna wytrzymać, dopóki nie wrócę”.
Ale oni wszyscy byli niezwykli: profesor logiki Cook Wilson, który po dwóch godzinach nieprzerwanej oracji powiedział: „Po tych wstępnych uwagach…” Profesor matematyki Charles Dodgson, który — kiedy królowa Wiktoria pochwaliła jego,Alicję w Krainie Czarów” i zażądała egzemplarza następnej książki — wysłał jej swoją rozprawę matematyczną „Streszczenie determinantów”, i ten profesor greki, który uważał, że barometr lepiej wygląda ustawiony poziomo niż pionowo.
I oczywiście Buckland, z jego domową menażerią i tresowanym orłem, który przechadzał się dumnie, do połowy rozwinąwszy skrzydła, pomiędzy ławkami katedry Christ Church podczas porannych modłów. (Kościół musiał ciekawie wyglądać w tamtych czasach. Biskup Bittner powinien był wprowadzić tresowane zwierzęta do katedry Coventry, kiedy frekwencja kulała. Albo spooneryzmy).
Nigdy jednak nie spodziewałem się, że spotkam żywego dona z krwi i kości, a oto miałem jednego przed sobą, wspaniały okaz, który uważnie obserwował rybkę pływającą w jego birecie i perorował na temat historii.
— Overforce głosi teorię, że nauka historii jako kroniki królów, bitew i ważnych zdarzeń jest przestarzała — mówił. — „Darwin zrewolucjonizował biologię”, powiada…
Darwin. Ten sam Darwin, którego profesor Overforce nauczył włazić na drzewa?
— „…więc historię też trzeba zrewolucjonizować — twierdzi Overforce. — Nie można dłużej traktować jej jak kroniki faktów, wydarzeń i dat. Te rzeczy nie więcej znaczą w historii niż odciski i skamieliny w teorii ewolucji”.
Właściwie, pomyślałem, znaczyły bardzo wiele.
— „Ważne są tylko prawa stanowiące podwalinę historycznych teorii, czyli prawa natury”.,A co ze zdarzeniami, które zmieniły bieg historii na dobre czy złe?”, pytam go. „Zdarzenia są nieistotne”, powiada Overforce. Zamordowanie Juliusza Cezara! Opór Leonidasa w Termopilach! Nieistotne!
— Więc łowił pan ryby na brzegu — podpowiedział Terence, rozkładając togę profesora na bagażu, żeby szybciej wyschła. — A profesor Overforce nadszedł i wrzucił pana do wody?
— Tak — potwierdził profesor Peddick, ściągając buty. — Stałem pod wierzbą i nakładałem robaka na haczyk… kiełbie najbardziej lubią ochotki, ale Pseudococcidae też się nadają… kiedy ten imbecyl Darwin opuścił się z gałęzi i spadł na mnie jak kamień, jak jeden z tych aniołów Szatana, który „runął płonący w bezdenną zgubę żaru i ruiny ohydnej” i wylądował z takim pluskiem, że upuściłem wędkę. — Spojrzał ponuro na Cyryla. — Psy!
Pies, pomyślałem z wdzięcznością. Darwin to pies profesora Overforce’a. Co nadal nie wyjaśniało, dlaczego pies zeskoczył z drzewa.
— W końcu kogoś zabije. — Profesor Peddick zdjął skarpetki, wykręcił je i nałożył z powrotem. — W zeszły wtorek zeskoczył z drzewa na Broad i przewrócił kwestora z Trinity. Ten człowiek jest całkiem postrzelony. Uważa się za drugiego Bucklanda — ciągnął profesor — ale Buckland, pomimo wszystkich wad, nigdy nie tresował swojego niedźwiedzia, żeby skakał na ludzi z drzew. Tiglat Pileser zawsze zachowywał się bez zarzutu, podobnie jak szakale, chociaż nikt nie chciał przychodzić do niego na obiad. Mógł podać krokodyla. Pamiętam jeden proszony obiad, na którym głównym daniem była nornica. Ale podał dwa doskonałe królewskie karpie.
— Przez Darwina upuścił pan wędkę… — podsunął Terence, żeby powstrzymać profesora od dygresji.
— Tak, a kiedy się odwróciłem, za mną stał Overforce i wył ze śmiechu jak hiena Bucklanda. „Na rybki? — powiada. — Ts, ts. Nigdy pan nie zdobędzie fotela Havilanda, marnując czas w ten sposób”. — „Rozważam skutki oszustwa Temistoklesa pod Salaminą dla Persów”, mówię, a on odpowiada: Jeszcze gorsze marnowanie czasu niż łowienie ryb. Historia nie jest już zwykłą kroniką faktów. To nauka”.
„Faktów! — mówię. — Uważa pan, że zwycięstwo Greków nad perską flotą jest zwykłym faktem? Ten fakt kształtował bieg historii przez następne stulecia!” Overforce machnął ręką, jakby odsuwał moje argumenty. „Fakty są nieistotne dla historycznej teorii”. „Uważa pan bitwę pod Agincourt za nieistotną? — pytam. — Albo wojnę krymską? Albo egzekucję Marii, królowej Szkocji?” „Szczegóły! — on na to. — Czy szczegóły miały znaczenie dla Darwina czy Newtona?”
Prawdę mówiąc, miały. A lady Schrapnell tak lubi powtarzać: „Bóg jest w szczegółach”.
— „Darwin! Newton! — mówię. — Obala pan własne argumenty tymi przykładami. To jednostka liczy się w historii, nie populacja. Inne siły, nie naturalne, kształtują bieg historii. A honor, wiara i odwaga? A zdrada, podłość i ambicja?”
— I miłość — dodał Terence.
— Właśnie — zgodził się profesor Peddick. — „A miłość Antoniusza i Kleopatry? Czy nie miała znaczenia dla historii? — zapytałem go, kiedy był w wodzie. — A podłość Ryszarda III? A męstwo Joanny d’Arc? To charakter, nie populacja, kształtuje historię!”
— W wodzie? — powtórzyłem tępo. Terence zawtórował mi jak echo:
— Wrzucił pan profesora Overforce’a do wody?
— Wrzucenie do wody to incydent, fakt, wypadek, zatem nieistotny dla teorii Overforce’a — oświadczył profesor Peddick. — Tak mu powiedziałem, kiedy krzyczał, żebym go wyciągnął. „Oddziaływanie sił natury na populację”, zacytowałem.
— Dobry Boże — powiedział Terence. — Ned, zawracaj łódź. Musimy płynąć z powrotem. Mam nadzieję, że jeszcze nie utonął.
— Utonął? Niemożliwe! Utopienie jest nieważne w jego historycznej teorii, choćby to książę Clarence utonął w beczce małmazji! „A morderstwa? — zapytałem go, kiedy młócił ramionami i wzywał pomocy. — A pomoc? To nieistotne, ponieważ jedno i drugie wymaga intencji oraz moralności, których istnieniu pan zaprzeczył. Gdzie w pańskiej teorii jest miejsce na plan, cel i zamiar?” „Od razu wiedziałem! — wrzasnął Overforce, rozchlapując wodę. — Pańska teoria historii to tylko argument na poparcie Wielkiego Planu, nic więcej!”,A czy nie ma dowodów na istnienie Wielkiego Planu? — zapytałem, podając mu rękę. — Czy w pańskiej teorii historycznej istnieje tylko przypadek? Nie ma wolnej woli? Nie ma dobrych uczynków? — zapytałem i wyciągnąłem Overforce’a na brzeg. — Teraz musi pan przyznać, że jednostki i fakty liczą się w historii”, mówię całkiem logicznie. A ten łajdak zepchnął mnie do rzeki!