Выбрать главу

Mruczenie przybrało na sile i kotka ufnie położyła łapkę na mojej dłoni. Zaniosłem ją z powrotem do łóżka.

— Jutro będzie musiała siedzieć w koszu przez cały dzień — Powiedziałem do Cyryla, który ułożył się na środku dywanika. — Ona już teraz nie ucieknie, skoro mnie zna.

Cyryl nie wydawał się przekonany.

— Przedtem się bała — wyjaśniłem. — Teraz już się całkiem oswoiła. Cyryl parsknął.

Usiadłem na dywanikach i zdjąłem przemoczone buty, wciąż trzymając kota. Potem chciałem się położyć. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Cyryl twardo bronił granic swojego terytorium.

— Przesuń się! — zażądałem i uwolniłem jedną rękę, żeby go odepchnąć. — Psy powinny sypiać w nogach łóżka.

Cyryl nigdy nie słyszał o tej zasadzie. Przywarł do moich pleców i zaczął chrapać. Pociągnąłem za dywaniki, żeby zrobić dla siebie trochę miejsca, i przekręciłem się na bok, z kotem w ramionach.

Księżniczka Ardżumand również nie przestrzegała zasad obowiązujących zwierzęta w łóżku. Szybko wywinęła się z moich objęć i obeszła posłanie dookoła, depcząc po Cyrylu, który zareagował słabym „uff”, po czym wbiła mi pazury w nogę.

Cyryl rozpychał się tak długo, aż zdobył dla siebie całe posłanie, a Księżniczka Ardżumand ułożyła się na mojej szyi, opierając się całym ciężarem na jabłku Adama. Cyryl popchnął jeszcze trochę.

W godzinę po rozpoczęciu tego małego dramatu rozpadało się na dobre, więc wszyscy schronili się pod przykrycie i ponownie rozgorzała walka o pozycje. Wreszcie główni przeciwnicy zmęczyli się i zasnęli, a ja leżałem i rozmyślałem, co powie Verity, kiedy dowie się o kocie, i martwiłem się deszczem.

A jeśli jutro będzie padało przez cały dzień i nie popłyniemy do Muchings End? Pogoda warunkowała wiele punktów zwrotnych w historii, począwszy od boskiego wiatru, kamikaze, który zniszczył flotę Kubilaj Chana, kiedy próbowała dokonać inwazji na Japonię w trzynastym wieku.

Sztormy rozproszyły hiszpańską Armadę, zamieć przesądziła o wyniku bitwy pod Towton, mgła skierowała „Lusitanię” na trasę niemieckiej łodzi podwodnej, a front niskiego ciśnienia nad lasem w Ardenach o mało nie odebrał aliantom zwycięstwa w bitwie o Ardeny podczas drugiej wojny światowej.

Nawet dobra pogoda wpływa na historię. Nalot Luftwaffe na Coventry udał się z powodu zimnej, pogodnej nocy oraz pełni „księżyca bombowców”.

Pogoda i jej skutek uboczny, choroba. A jeśli profesor Peddick przeziębi się śpiąc na deszczu i jutro trzeba go będzie odwieźć do Oksfordu? Prezydent Stanów Zjednoczonych, William Henry Harrison, przeziębił się stojąc na deszczu podczas swojej inauguracji i miesiąc później zmarł na zapalenie płuc. Piotr Wielki przeziębił się oglądając okręt i zmarł po tygodniu. Zresztą nie tylko przeziębienia. Henryk V zmarł na dyzenterię i w rezultacie Anglia straciła wszystko, co zdobyła pod Agincourt. Niepokonany Aleksander Wielki został pokonany przez malarię, co zmieniło oblicze całego kontynentu azjatyckiego. Nie licząc czarnej śmierci.

Pogoda, choroby, zmiany klimatu, przesunięcia skorupy ziemskiej — ślepe siły profesora Overforce’a — te wszystkie czynniki kształtowały historię, pomimo zaprzeczeń profesora Peddicka.

Oczywiście problem — jak w wielu wojnach — polegał na tym, że obaj, profesor Overforce i profesor Peddick, mieli rację. Po prostu żyli sto lat za wcześnie na teorię chaosu, która miała wchłonąć ich przeciwstawne poglądy. Historię rzeczywiście kształtowały ślepe siły, a także charakter i odwaga, zdrada i miłość. Przypadek i ślepy traf. Zabłąkane kule, telegramy i napiwki. I koty.

Ale historia była także stabilna. Pamiętałem wyraźnie, jak T.J. to mówił, a pan Dunworthy dodał, że gdyby niekongruencja wyrządziła jakieś szkody, już by się ujawniły. Co znaczyło, że kot wrócił do swojej pierwotnej lokalizacji czasoprzestrzennej, zanim spowodował jakieś długofalowe konsekwencje.

Istniała też druga możliwość, że zniknięcie kota niczego nie zmieniło, ale wiedziałem, że to nieprawda. Spowodowało, że przeze mnie Terence nie spotkał Maud. A ja nie zamierzałem ryzykować. Zamierzałem jak najszybciej odwieźć kota do Muchings End, dlatego powinniśmy rano wypłynąć jak najwcześniej.

Dlatego nie powinno padać. Padało pod Waterloo, deszcz rozmył drogi i artyleria ugrzęzła w błocie. Padało pod Crecy, deszcz rozmiękczył cięciwy łuków. Padało pod Agincourt.

Widocznie zasnąłem w trakcie rozpamiętywania deszczowej bitwy o Midway, ponieważ zbudziłem się nagle o świcie. Wstawał szary dzień, przestało padać i kot zniknął.

Zerwałem się na równe nogi i rozrzuciłem dywaniki, żeby sprawdzić, czy kotka nie schowała się pod nimi. Cyryl, któremu przeszkodziłem w drzemce, sapnął i przetoczył się na bok.

— Cyryl! — zawołałem. — Kotka zniknęła! Widziałeś, dokąd poszła? Cyryl rzucił mi spojrzenie oznaczające: „A nie mówiłem” i zagrzebał się w posłaniu.

— Pomóż mi jej szukać! — zażądałem, wyszarpując spod niego dywanik.

Niezdarnie zacząłem nakładać buty.

— Księżniczko Ardżumand! — zaszeptałem rozpaczliwie. — Gdzie jesteś? Księżniczko Ardżumand!

A ona weszła na polanę, stąpając delikatnie po mokrej trawie.

— Gdzieś ty była? — zapytałem. — Powinienem cię zamknąć w koszu!

Minęła mnie bez pośpiechu, wskoczyła na rozgrzebane posłanie, położyła się obok Cyryla i zasnęła.

Nie zamierzałem ponownie ryzykować. Wyrzuciłem z sakwojażu koszule i szczypce do ślimaków. Następnie wyjąłem z kwadratowego kosza nóż do filetowania i zrobiłem kilka nacięć na bokach sakwojażu, pilnując, żeby czubek noża przeciął również podszewkę. Na dnie ułożyłem za małą tweedową marynarkę, a obok wepchnąłem talerzyk.

Księżniczka Ardżumand nawet się nie obudziła, kiedy włożyłem ją do sakwojażu i zatrzasnąłem zamek. Może Verity miała rację, że kotka cierpiała na dyschronię. Wepchnąłem ubrania do walizy i zwinąłem wszystkie dywaniki oprócz tego, na którym leżał Cyryl.

— Obudź się, śpiochu — powiedziałem do niego. — Czas wstawać. Musimy wcześnie wypłynąć.

Cyryl otworzył jedno oko i popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

— Śniadanie — oznajmiłem, zabrałem sakwojaż i podszedłem do resztek ogniska. Nazbierałem drewna, ułożyłem stos i rozpaliłem ogień niczym stary traper, po czym przejrzałem bagaż Terence’a, znalazłem mapę rzeki i usiadłem przy ognisku, żeby zaplanować trasę podróży.

Mapa rozkładała się jak akordeon, pokazując całą krętą długość Tamizy, której na szczęście nie musieliśmy pokonać. Nauczyłem się czytać mapy, kiedy byłem studentem, ale ta cierpiała na nadmiar szczegółów: zaznaczono na niej nie tylko wioski, śluzy, wysepki i wszystkie odległości pomiędzy nimi, lecz także jazy, mielizny, kanały, ścieżki holownicze, historyczne widoki oraz najlepsze łowiska. Nie powinna trafić do rąk profesora Peddicka, postanowiłem.

Mapa zawierała również wiele komentarzy edytorskich w rodzaju: „Jeden z najpiękniejszych widoków na rzece” albo „Tutaj dość silny prąd”; w rezultacie trudno było odnaleźć rzekę wśród tych wszystkich słów. Terence powiedział, że Muchings End jest zaraz za Streatley ale nie mogłem znaleźć ani jednego, ani drugiego.

Wreszcie wypatrzyłem Runnymede, opisane jako „historyczne miejsce podpisania Magna Carta, a nie, jak wam będą wmawiać niektórzy osobnicy znad rzeki, kamień na wyspie Magna Carta. Głębiny obfitujące w leszcze. Marny połów kiełbi, uklei i szczupaków”.

Prześledziłem bieg rzeki z Runnymede do Streatley, zaznaczyłem je palcem i poszukałem Iffley. Tutaj: „Oryginalny młyn, który ludzie przyjeżdżają oglądać z daleka, 12-wiecz. kościół, niezłe połowy kleni”. Znajdowaliśmy się w połowie drogi pomiędzy Iffley a Abingdon, dwadzieścia trzy mile od Streatley.