Выбрать главу

— Przeprowadzić rozeznanie?

— Prawdopodobnie — potwierdziła. Cyryl z westchnieniem przewrócił się na bok. Verity pogłaskała go po brzuchu. — Tak się złożyło że poprzedniego wieczoru madame Iritosky urządziła specjalny seans dla Towarzystwa Badań Metapsychicznych, żeby sprawdzili jej autentyczność. Związali jej ręce i nogi, zamknęli ją w gablocie, po czym ukazał się duch Kleopatry, grał na tamburynie i tańczył wokół stołu, dotykając uczestników i ostrzegając ich przed C.

Uśmiechnęła się do mnie.

— Niestety jeden z członków Towarzystwa był tak oczarowany wdziękami Kleopatry, że pomimo ostrzeżeń madame Iritosky chwycił ducha za rękę i próbował posadzić sobie na kolanach.

— I co?

— Duch ugryzł go i szarpnął za włosy. Dociekliwy badacz wrzasnął, na co inny członek Towarzystwa zapalił światło, otworzył gablotę…

— Która, co dziwne, okazała się pusta.

— I zerwał welony z Kleopatry, którą okazała się madame Iritosky. Trzy dni później razem ze swoim wspólnikiem popłynęła do Francji, gdzie zdemaskował ją Richet, który wierzył wszystkim, a potem do Kalkuty, gdzie nauczyła się nowych sztuczek od hinduskiego fakira. W 1922 roku wyjechała do Ameryki tylko po to, żeby Houdini zdemaskował ją jako oszustkę, a stamtąd trafiła do Oksfordu, gdzie Arthur Conan Doyle ogłosił ją „największym medium naszych czasów”. Nie można wątpić w prawdziwość jej mediumistycznych talentów.

Popatrzyła z czułością na Cyryla.

— Jak już wydamy Tossie za pana C. — powiedziała, drapiąc go za uszami — chyba zabiorę cię ze sobą.

Zerknęła na mnie figlarnie.

— Żartuję — wyjaśniła. — Uroczyście wyrzekłam się niekongruencji. Ale chciałabym mieć buldoga.

— Ja też — wyznałem. Przechyliła głowę na bok.

— Jeszcze nie wyciągnęli Carruthersa — oznajmiła. — Sieć dalej nie chce się otworzyć. Warder myśli, że może to krótkotrwała blokada. Przeszła na przyspieszone czterogodzinne intermisje, żeby ją ominąć.

— Czy TJ. rozwiązał tajemnicę, dlaczego niekongruencja pokonała zabezpieczenia sieci? — zapytałem.

— Nie. Za to ustalił, dlaczego Napoleon przegrał bitwę pod Waterloo. — Uśmiechnęła się, po czym dodała już poważniejszym tonem: — I wreszcie wygenerował niekongruencję.

— Niekongruencję? Dlaczego mi nie powiedziałaś?

— To była tylko symulowana niekongruencja. I niewłaściwego rodzaju. Wystąpiła jako część samokorekty. W jednym z tych symów, gdzie historyk zabija Wellingtona. Kiedy wprowadził drugiego historyka do symu, ten drugi ukradł strzelbę, z której pierwszy historyk zamierzał zabić Wellingtona, i przeniósł ją przez sieć do przodu, co zapobiegło niekongruencji zamiast ją spowodować. Ale kazał ci powiedzieć, iż przynajmniej mamy dowód, że przeniesienie czegoś przez sieć do przodu jest teoretycznie możliwe, nawet jeśli to nie pasuje do naszego przypadku.

Teoretycznie możliwe. Ale wciąż pozostał nie rozwiązany problem, jak otworzyć sieć, żeby wysłać pierwszego historyka, który ma zabić Wellingtona.

— Coś jeszcze? — zapytałem.

— Nie. On i pan Dunworthy ucieszyli się, że namówiliśmy Tossie na wycieczkę do Coventry. Obaj myślą, że ponieważ nie mogą znaleźć żadnego zwiększonego poślizgu wokół oryginalnego skoku, to oznacza, że niekongruencja jest krótkoterminowa i musimy tylko dostarczyć Tossie na czas do kościoła, żeby sama się skorygowała.

Ponownie przechyliła głowę.

— I jeśli się skoryguje, możemy wracać i stawić czoło lady Schrapnell. A ja obiecałam, że pomogę ci znaleźć strusią nogę biskupa. Więc postanowiłam zaczekać na ciebie.

Zsunęła Cyryla z kolan, wyjęła z kieszeni pióro, buteleczkę atramentu, kilka kartek papieru i rozłożyła je na sianie.

— Po co to? — zapytałem.

— Do spisania listy wszystkich możliwości, co się mogło stać ze strusią nogą biskupa. Lord Peter Wimsey i Harriet Vane zrobili listę „Zabierz jego zwłoki”.

— Nie ma czegoś takiego jak lista wszystkich możliwości — Zaprotestowałem. — Kontinuum jest chaotycznym systemem, pamiętasz?

Zignorowała mnie.

— W powieści Agathy Christie zawsze pozostaje jedna możliwość której nie wziąłeś pod uwagę, i to jest właśnie rozwiązanie. No dobrze — umoczyła pióro w atramencie. — Po pierwsze, strusia noga biskupa była w katedrze podczas nalotu i została zniszczona przez pożar. Po drugie, była w katedrze, przetrwała pożar i odnaleziono ją w gruzach Po trzecie — ciągnęła, pisząc gorliwie — została odratowana podczas nalotu.

Pokręciłem głową.

— Jedyne odratowane przedmioty to flaga, dwa komplety świeczników, drewniany krucyfiks i książki do nabożeństwa. Spisano listę.

— My spisujemy wszystkie możliwości — odparła. — Później wyeliminujemy niemożliwe.

Czyli, jak na razie, wszystkie wymienione trzy.

— Po czwarte — ciągnęła — strusia noga biskupa przetrwała nalot, chociaż z jakiegoś powodu nie trafiła na listę, i leży gdzieś w magazynie.

— Nie — zaprzeczyłem. — Pani Bittner przejrzała wszystkie rzeczy w katedrze, kiedy ją sprzedawano, ale jej nie znalazła.

— Lord Peter nie sprzeciwiał się Harriet na każdym kroku, kiedy sporządzała listę — skarciła mnie Verity. — Po piąte, strusiej nogi biskupa nie było w katedrze podczas nalotu. Zabrano ją między dziesiątym a czternastym listopada.

— Dlaczego? — zapytałem.

— Dla bezpieczeństwa. Razem ze wschodnimi oknami. Pokręciłem głową.

— Poszedłem na probostwo Lucy Hampton, żeby sprawdzić. Z Coventry mieli tylko okna.

— Och. No dobrze, a jeśli jakiś członek kongregacji zabrał strusią nogę biskupa do domu na przechowanie? Albo do czyszczenia czy coś w tym rodzaju, i akurat tej nocy nie było jej w katedrze.

— Jeśli tak, dlaczego ta osoba jej nie zwróciła?

— Nie wiem — mruknęła, przygryzając wargę. — Może zginęła podczas nalotu, od bomby burzącej, a spadkobierca nie wiedział, że strusia noga to własność katedry.

— Albo pomyślał sobie: „Nie mogę tego zrobić mieszkańcom Coventry. Oni tak ciężko przeżyli stratę katedry. Nie mogę im jeszcze zwalić na głowę strusiej nogi biskupa”.

— Bądź poważny — poprosiła. — A jeśli on jej nie zwrócił, bo bomba ją zniszczyła podczas nalotu?

Znowu pokręciłem głową.

— Nawet bomba burząca nie zniszczyłaby strusiej nogi biskupa. Verity odrzuciła pióro.

— Tak się cieszę, że dzisiaj jedziemy do Coventry i wreszcie zobaczę tę strusią nogę biskupa. Nie może być taka okropna, jak mówisz.

Zamyśliła się na chwilę.

— A jeśli strusia noga biskupa była zamieszana w zbrodnię? Użyto jej jako narzędzia mordu i jest na niej krew, więc ją ukradli, żeby nikt się nie dowiedział o morderstwie.

— Czytasz za dużo kryminałów — stwierdziłem. Ponownie zanurzyła pióro w atramencie.

— A jeśli ukryto ją w katedrze, ale wewnątrz czegoś, jak „Zaginiony list” Poego?

Zaczęła pisać, potem przerwała i spojrzała z niezadowoleniem na pióro. Wyjęła z kieszeni pomarańczową wycieraczkę do piór w kształcie dalii.

— Co robisz? — zapytałem.

— Wycieram pióro — odpowiedziała. Wetknęła pióro w dalię i wytarła je o warstwy tkaniny.

— To wycieraczka do piór — powiedziałem. — Wycieraczka do piór! Służy do wycierania piór!

— Owszem — przyznała, spoglądając na mnie podejrzliwie. — Na czubku był atrament. Mogłam zrobić kleksa.