Выбрать главу

— Smith również.

Pocałowała go i wyszła z pokoju.

* * *

Blaine skończył śniadanie. Obudził się wczesnym popołudniem. Marie wciąż jeszcze nie wróciła. Zanim wyszedł, zapisał na kartce papieru swój adres.

Przez następne kilka dni szukał pracy w pracowniach projektowych jachtów. Bez powodzenia. Wreszcie w Jaakobsen Yachts zapytano go o wygasłą już teraz wiedzę dotyczącą budowy łodzi rybackich z wysp Bahama i łodzi używanych w Zatoce Chesapeake. Blaine popisał się stosowną wiedzą, podobnie jak i dawnym kreślarstwem.

— Złożono u nas zamówienia na kilka starych typów łodzi — powiedział kierownik działu. — Zatrudnimy pana jako gońca. Będzie pan mógł projektować te stare typy, korzystając ze swojej wiedzy, a jednocześnie podszkoli się pan w projektowaniu. Gdy osiągnie pan odpowiedni poziom, zmienimy panu stanowisko. Co pan na to?

Nie była to luksusowa posada, ale miał wreszcie możliwość zatrudnienia w normalnym fachu i szansę na poprawę swojej pozycji. A to oznaczało, że wreszcie stanął na nogi w tym cholernym 2110 roku.

— Zgadzam się — odpowiedział. — Dziękuję.

* * *

Tego wieczoru, aby uczcić to ważne wydarzenie, poszedł do sklepu kupić odtwarzacz i kilka nagrań. Uważał, że należy mu się odrobina luksusu.

Podobnie jak telewizory w czasach Blaine’a, tak obecnie sensoryki były częścią 2110 roku. Szeroko wykorzystano je w teatrach, a także w niektórych dziedzinach reklamy i propagandy. Dzięki nim można było przeżywać wrażenia zaspokajające indywidualne potrzeby i upodobania.

Oczywiście, pewne koła występowały przeciwko takiej formie spędzania czasu, doprowadzającej do całkowitej pasywności. Wzburzało je to, że człowiek oglądając i przeżywając obraz, wcale nie musi się starać, by go zrozumieć i przyswoić. Tak przynajmniej twierdzono. Prawdę mówiąc, wiele niepracujących kobiet miało puste, nieprzytomne oczy: bardziej realny stał się dla nich sen niż rzeczywistość.

Czytanie książki czy oglądanie telewizji wymaga od człowieka pewnego wysiłku. Natomiast sensoryki po prostu zalewają rzeczywistość swoim światem — wszystko jest żywe, namacalne, prawdziwe. Ma to tylko jedną wadę nie jest realne. Stwarza jednak wrażenie, że sny w porównaniu z prawdziwym życiem są ciekawsze i godne większej uwagi. Wszystkie te poglądy miały~na celu jedno — wykazanie, że sensoryki są niebezpieczne. Oczywiście, nikt nie mógł zaprzeczyć, że istniały też artystyczne osiągnięcia (na przykład to, co robił Verreho, Johnston, Telkin czy Mikkelsen), ale większość produkcji nie przedstawiała większej wartości. Oznaczało to obniżenie ogólnego poziomu kultury, zakłócenia w psychice, wzrastającą pasywność…

Krytycy byli pewni, że następne generacje zupełnie przestaną czytać, myśleć, nie będą aktywne!

Ich argumenty były dość przekonujące, ale Blaine już spotkał się z podobną kampanią. Wpierw dotyczyła radia, potem rozpętała się wokół telewizji, wcześniej zaś rzucano gromy na kino, komiksy, literaturę gazetową. Nawet powieść, tak obecnie wynoszona na ołtarze, była w swoim czasie potępiana jako gorsza siostra poezji. Każdą nowość w kulturze najpierw zaciekle się atakuje, widząc w niej zagrożenie dla istniejącego porządku, by później, po iluś tam latach, traktować ją jako wyróżnik starych, dobrych czasów, oddający ducha epoki. Dopóki — rzecz jasna — nie zostanie wyparta przez kolejną nowość.

Z pewnością sensoryki były takim właśnie wyróżnikiem w 2110 roku. Blaine wszedł do sklepu, aby się z nimi zapoznać bliżej.

Obejrzawszy kilka modeli, kupił niedrogi sensoryk, produkowany przez Bendixa. Potem, korzystając z rady sprzedawcy, wybrał trzy nagrania i skierował się do pomieszczenia, w którym mógł je przejrzeć. Przyczepiwszy elektrody do czoła, włączył pierwsze z nich.

Była to bardzo popularna opowieść historyczna, a dokładniej — romans przygodowy, rozgrywający się w scenerii dawnych czasów. Tytuł nagrania: „Pieśń o Rolandzie”. Sen się zaczął…

…i Blaine znalazł się w wąskim przesmyku górskim. Był sierpień 778 roku. Słońce prażyło niemiłosiernie. Stał nie opodal Rolanda jako członek straży przybocznej. Śledził z wysoka ruchy armii Charlemagne’a, powoli sunącej doliną w stronę Frankonii. Zmęczeni żołnierze powłóczyli nogami, skrzypiała skóra, dźwięczała broń. W powietrzu unosił się zapach potu, spalenizny ze startej z powierzchni ziemi Pampelony, oleju, którym nasmarowana była broń, i wyschłej na słońcu trawy…

Zdecydował się na zakup. Następne nagranie dotyczyło polowania na zupełnie niewinnego człowieka. Akcja przebiegała na Wenus. Ostatnie nagranie opowiadało treść „Wojny i pokoju”; widz mógł wybrać sobie, z kim chce się identyfikować podczas oglądania.

Podczas płacenia za nabytki, sprzedawca mrugnął do Blaine’a.

— Interesuje pana coś specjalnego?

— Może.

— Mam kilka pornosików. Całkowita identyfikacja. Nie? To może wspaniały horror — człowiek umiera zasypany przez piasek. Mordercy dokonali zapisu specjalnie dla dobrych klientów.

— Może kiedy indziej — powiedział Blaine, idąc w stronę drzwi.

— Mam również wyjątkowe nagranie — powiedział niezrażony sprzedawca — zrobione legalnie, ale nie dopuszczone do sprzedaży. Zrobiono kilka nielegalnych kopii. Człowiek z przeszłości rodzi się ponownie. Coś wspaniałego.

— Doprawdy?

— Tak, niezwykłe nagranie. Emocje są niesłychanie silne. Coś dla koneserów. Pewny jestem, że kiedyś to nagranie przejdzie do historii.

— Chciałbym w takim razie zobaczyć — powiedział ponuro Blaine.

Zabrał nagranie do pomieszczenia, w którym już był przed chwilą. Po dziesięciu minutach wrócił wstrząśnięty i kupił nagranie po wygórowanej cenie. Zupełnie jakby kupował kawałek siebie.

Sprzedawca i chłopcy od Rexa mieli rację. Rzeczywiście, powstało nagranie warte zachowania dla potomnych.

Niestety, wszystkie nazwiska zostały zmienione, aby policja w razie czego nie mogła natrafić na miejsce, gdzie się to stało. Był sławny — ale jednocześnie zupełnie nieznany.

22

Codziennie chodził do pracy, zamiatał podłogę, opróżniał kosze, adresował koperty i zajmował się projektowaniem w miarę swoich możliwości. Wieczorami studiował nowoczesne sposoby konstrukcji jachtów. Po pewnym czasie otrzymał łatwe do wykonania zadanie, a gdy sobie z nim poradził, przeniesiono go na stanowisko młodszego konstruktora jachtów.

Kontynuował naukę, chociaż zamówień na łodzie o klasycznej linii było niewiele. Bracia Jaakobsen wykonywali większość projektów, starszy, Ed Richter, znany jako Czarodziej z Salem, zostawił sobie projektowanie wyścigowych żaglowców i jachtów. W tych warunkach nie pozostawało Blaine’owi nic innego, jak wziąć się za reklamę.

Jego praca była odpowiedzialna i bardzo przydatna, ale miała niewiele wspólnego z projektowaniem jachtów. Nieodwołalnie jego życie wpadło w podobną koleinę jak w 1958 roku.

Blaine rozmyślał nad tym. Z jednej strony czuł się szczęśliwy — wreszcie jego psychika zwyciężyła ciało. Ale czy po to trzeba było pokonywać tyle trudności, zwyciężać wrogów, aby pracować tak, jakby nie opuszczał swoich czasów? W jego charakterze musiała istnieć jakaś skaza, coś, co ograniczało jego ambicję.

Ponuro wyobraził sobie, jak przeniesiony miliony ląt wstecz zostaje członkiem społeczności jaskiniowców. Pewnie też po krótkim czasie zostałby kimś w rodzaju młodszego konstruktora dłubanek. Ale tak naprawdę nie zajmowałby się tą pracą, tylko liczyłby wampumy, sprawdzał wartość zamówionego drzewa, podczas gdy jacyś neandertalscy geniusze zajmowaliby się resztą roboty.