Rachael czekała w milczeniu.
Powietrze w samochodzie było już zupełnie gęste i do tego przesiąknięte kwaśnym zapachem potu dziewczyny.
– Jego głowa… była cała strzaskana – wyrzuciła z siebie Sarah, w jej głosie wyczuwało się przerażenie i odrazę.
– A czaszka? – dociskała Rachael. – Czy widziałaś jego czaszkę?
– Zmiażdżona, pełna dziur… To był straszny, straszny widok.
– A jego oczy? Jak wyglądały jego oczy?
Sarah chciała odpowiedzieć, ale głos znów uwiązł jej w gardle. Spuściła głowę i na chwilę zamknęła powieki. Usiłowała nie stracić nad sobą panowania.
Nagle Rachael ogarnęło jakieś irracjonalne, ale całkiem zrozumiałe podejrzenie. Zdawało jej się, że ktoś – lub coś – potajemnie skrada się do samochodu. Znów utkwiła spojrzenie w mroku nocy. Miała wrażenie, że to coś rozpełza się po karoserii auta i próbuje przecisnąć przez szczeliny przy oknach.
Kiedy skatowana dziewczyna ponownie uniosła głowę, Rachael powtórzyła prośbę:
– Kochanie, opowiedz mi, jak wyglądały jego oczy.
– Były dziwne. Obłąkane. Jak gdyby przedawkował jakieś prochy… Rozumie pani? I jeszcze takie… matowe.
– Miał zamglone spojrzenie?
– Tak.
– A jego ruchy? Czy w jego ruchach zauważyłaś coś dziwnego?
– Chwilami rzucało nim na boki, jakby nie mógł kontrolować swoich ruchów. Ale przez cały czas był raczej sprawny i szybki, szybszy ode mnie.
– Zauważyłaś, że mówił bełkotliwie.
– Tak. Chwilami gadał bez ładu i składu. A parę razy przestał mnie bić i tylko stał, kołysząc się w tył i przód. Wyglądał tak, jakby zastanawiał się nad czymś, jakby… nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie się znajduje, jakby w ogóle zapomniał o mojej obecności.
Rachael spostrzegła, że drży nie mniej niż Sarah i że ściska dłoń dziewczyny z taką samą mocą, z jaką nastolatka zacisnęła palce na jej ręce.
– A jego dotyk? – dopytywała się Rachael. – Co czułaś w zetknięciu z jego ciałem?
– Przecież nie musi mnie pani pytać. Zdaje się, że zna pani odpowiedź. Prawda? – rzekła dziewczyna. – Chyba nie mylę się… Pani już w jakiś sposób wie…
– Ale mimo wszystko powiedz mi.
– Jego ciało było zimne. Bardzo zimne.
– Wilgotne czy suche?
– Wilgotne… ale to nie był pot…
– …lecz maź? – dokończyła Rachael.
Wspomnienie to okazało się dla Sarah tak żywe, że nie mogła wydobyć z siebie słowa i tylko skinęła głową potakująco.
W pierwszej, bardzo wczesnej fazie gnicia ciało pokrywa się cieniutką warstwą mazistej substancji, pomyślała Rachael, ale strach nie pozwolił jej wypowiedzieć tego na głos.
Po chwili Sarah odezwała się ponownie:
– Oglądałam wieczorne wiadomości o jedenastej i wtedy dowiedziałam się, że zginął, że rano przejechała go ciężarówka. Zastanawiałam się nawet, ile czasu minie, zanim ktoś przyjdzie i wyrzuci mnie z tamtego domu. Rozmyślałam nad tym, co wtedy zrobię, dokąd się udam. A w niecałe półtorej godziny od chwili, gdy obejrzałam w telewizji reportaż z miejsca wypadku, w drzwiach pojawił się Eric. Najpierw pomyślałam, że dziennikarze musieli coś pomylić, ale już po chwili… o Boże!… po chwili wiedziałam, że to wszystko prawda. On naprawdę był trupem!
– Tak.
Dziewczyna delikatnie oblizała pękniętą wargę.
– Ale przecież…
– Tak.
– …jakoś się tam dostał.
– Tak – powiedziała Rachael. – Jakoś się tam dostał. Właściwie to on cały czas chce się do nas dostać. Nie dostał się jeszcze na dobre i prawdopodobnie nigdy mu się to nie uda.
– Ale jak…
– Nieważne. Nie powinnaś wiedzieć jak.
– Kim więc…
– Nie powinnaś wiedzieć, kim była ta postać. Uwierz mi, że nie powinnaś. Nie zniosłabyś tej wiedzy. Posłuchaj, skarbie, uważnie tego, co ci powiem, i weź sobie do serca wszystko, co usłyszysz. Przed nikim nie możesz się zdradzić, co widziałaś. Absolutnie przed nikim. Rozumiesz? Jeśli nie posłuchasz, znajdziesz się w straszliwym niebezpieczeństwie. Pewni ludzie zabiją każdego, kto ujawni się z tym, że wie coś o zmartwychwstaniu Erica. Tu chodzi o rzeczy, których nie potrafiłabyś sobie nawet wyobrazić. Ci ludzie gotowi są na wszystko, by tylko utrzymać to w tajemnicy.
Dziewczynie wyrwał się ponury, sardoniczny, nie całkiem zdrowy śmiech.
– A komu miałabym coś takiego mówić? Przecież nikt by mi nie uwierzył!
– No właśnie – przyznała Rachael.
– Każdy by pomyślał, że zwariowałam. To wszystko to obłęd, takie rzeczy są przecież niemożliwe!
Głos Sarah zaczął słabnąć, na powrót pojawił się w nim strach. Było jasne, że to, co przeżyła tej nocy, zupełnie zmieniło jej życie. Może na lepsze, może na gorsze, ale na pewno nie była już tym samym co przedtem człowiekiem. I zapewne przez długi czas, albo nawet do końca życia, będzie się bać zasnąć w obawie przed tym, co może jej się przyśnić.
– W porządku – powiedziała Rachael. – Teraz zawieziemy cię do szpitala, a ja pokryję wszystkie koszty. Potem dam ci jeszcze czek na dziesięć tysięcy dolarów. Mam nadzieję, że nie zmarnujesz tych pieniędzy na narkotyki. A jeśli chcesz, to zadzwonię też do twoich rodziców w Kansas i poproszę, żeby przyjechali po ciebie.
– To… to by było nieźle.
– Dobrze. Myślę, że bardzo dobrze, skarbie. Jestem pewna, że martwią się o ciebie.
– Wie pani co… Eric zabiłby mnie. On na pewno chciał to zrobić. Zabić mnie. Może nie mnie jako mnie, ale po prostu kogoś. On był wtedy ogarnięty żądzą zabijania, miał ją we krwi. A ja znajdowałam się pod ręką. Rozumie pani? Pod ręką.
– Jak ci się udało przed nim uciec?
– Hmm… W pewnym momencie jakby wyłączył się na parę minut. Już pani mówiłam, że chwilami zastanawiał się nad czymś. Otóż w pewnym momencie jego oczy zaszły mgłą jeszcze bardziej niż wcześniej i zaczął wydawać z siebie to śmieszne charczenie. Odwrócił się ode mnie i rozejrzał dookoła… Jakby naprawdę coś mu się pokręciło i był… rozumie pani, zakłopotany. Wyglądało też na to, że słabnie. Oparł się bowiem o ścianę przy drzwiach do łazienki i opuścił głowę.
Rachael przypomniała sobie krwawy odcisk dłoni na ścianie w łazience, tuż koło drzwi.
– I właśnie wtedy – ciągnęła Sarah – gdy on znajdował się w tym stanie… pomieszania, ja leżałam straszliwie poturbowana na podłodze i prawie nie mogłam się ruszyć. Wreszcie udało mi się doczołgać do kabiny prysznicowej. Byłam pewna, że gdy tylko dojdzie do siebie, odnajdzie mnie tam. Rozumie pani? Ale tak się nie stało. Zupełnie jakby o mnie zapomniał. Doszedł do siebie i albo nie pamiętał, że jeszcze przed chwilą byłam w tym samym pomieszczeniu, albo nie wiedział, gdzie zniknęłam. Po jakimś czasie usłyszałam, że chodzi po domu, niszczy wszystko, tratuje…
– Kuchnię zdemolował doszczętnie – powiedziała Rachael, a w ciemnym zaułku jej pamięci pojawił się obraz noży głęboko wbitych w ścianę.
Ze zdrowego oka Sarah popłynęła łza, a po chwili następna – z drugiego, spuchniętego.
– Nie potrafię zrozumieć…
– Czego? – spytała Rachael.
– Dlaczego mnie tak potraktował.
– Zapewne nie chodziło mu specjalnie o ciebie – wyjaśniła Rachael. – Jeśli w domu był sejf, na pewno chciał wziąć z niego pieniądze. Ale przede wszystkim… myślę, że potrzebne mu było miejsce, gdzie mógłby się zaszyć na czas… rozwoju procesu. I kiedy po chwili zamroczenia doszedł do siebie i spostrzegł, że cię nie ma, zapewne pomyślał sobie, że pobiegłaś wezwać pomoc. Dlatego czym prędzej się oddalił.
– Na pewno do domku.